Policja
"Służba kontraktowa nie jest panaceum na wakaty". Nadinsp. Kochańczyk o policyjnych kadrach, pieniądzach i szkoleniach "pagonowych"
„Służba kontraktowa nie jest lekiem na wakaty” – podkreśla w rozmowie z InfoSecurity24.pl nadinsp. Rafał Kochańczyk, zastępca komendanta głównego Policji. Jak tłumaczy, jeden rodzaj kontraktu jest adresowany do oddziałów prewencji, druga droga przeznaczona jest dla policyjnych emerytów. Dla tych drugich – jak przekonuje – „magnesem może być to, że funkcjonariusz, który pobiera emeryturę, wracając do Policji na kontrakt, nie będzie musiał jej zawieszać”. Nadinsp. Kochańczyk zaznacza jednak, że bez względu na ścieżkę, jego zdaniem, znajdzie się grupa osób, dla której taka służba okaże się się atrakcyjna. Wiceszef Policji, w rozmowie z redakcją mówi też o tym, jak wygląda dziś policyjny budżet oraz zdradza, jak formacja ma zamiar poradzić sobie z nawisami szkoleniowymi dla podoficerów i aspirantów.
Dominik Mikołajczyk: Problemy kadrowe Policji nie są tajemnicą. Żeby im zaradzić trzeba przyjąć do służby i wyszkolić tysiące funkcjonariuszy, a do tego potrzebna jest infrastruktura. Jakiś czas temu w planach była budowa szkoły Policji w Lublinie. KGP będzie realizować tę inwestycję czy pomysł porzucono?
Nadinsp. Rafał Kochańczyk, zastępca komendanta głównego Policji: Koncepcja faktycznie się zmieniła, ale żebyśmy byli precyzyjni. Budowa tej szkoły, została „zareklamowana”, ale nie zabezpieczono na ten cel żadnych środków, a koszty opiewały na około 500 milionów złotych.
Wizja bez pieniędzy?
Dokładnie tak. Natomiast my nie chcemy zmarnować potencjału zarówno ludzkiego, jak też zaangażowania władz samorządowych. Uważamy, że sam pomysł jest dobry. Dziś mamy Szkołę Policji w Katowicach, w Słupsku, jednostkę w Pile, Legionowie i oczywiście Akademię Policji w Szczytnie, a biorąc pod uwagę dzisiejsze pokolenie, które jednak bardzo mocno - co wychodzi w różnych badaniach – ceni sobie „domowy styl życia” i nie za bardzo chce wyjeżdżać na kurs na drugi koniec kraju, musimy podjąć działania, by nie tracić potencjalnych kandydatów.
Wracając jednak do policyjnej szkoły w Lublinie, to jej koncepcja była przyjęta w myśl hurraoptymizmu, jednak nikt nie wziął pod uwagę kosztów, a już wtedy można było przypuszczać, że taki projekt, w obecnych czasach, jest niemal niemożliwy do zrealizowania.
Czytaj też
Dlatego nasza propozycja jest inna. Zaczynamy budowę zaplecza szkoleniowego na Lubelszczyźnie metodą małych kroczków. Chcemy na bazie Oddziału Prewencji Policji w Lublinie stworzyć ośrodek szkolenia, analogicznie do ośrodka szkolenia w Łodzi z siedzibą w Sieradzu. Prace koncepcyjne już trwają.
Mowa o ośrodku szkolenia w ramach struktur komendy wojewódzkiej Policji w Lublinie?
Tak, ale to nie wszystko. Zamierzamy też utworzyć taki ośrodek szkolenia Policji w Warszawie, na bazie Oddziału Prewencji Policji Komendy Stołecznej Policji. Skąd taki pomysł? Po pierwsze tam jest najlepsza infrastruktura, po drugie oddziały prewencji mają odpowiednią kadrę szkoleniową, którą zresztą chcemy też wzmacniać.
Problematyczne okazuje się też – po zmianach w systemie doskonalenia zawodowego – przeprowadzanie szkoleń podoficerskich i aspiranckich. Trwa obecnie pilotaż, w ramach którego szkolenia z policyjnych szkół przeniesiono do komend wojewódzkich. Ten model on-line - bo tak w sporej części to kształcenie wygląda - zagości na stałe w policyjnej rzeczywistości czy to reakcyjne działanie związane z „potrzebą chwili”?
Technika poszła do przodu. Dwa lata pandemii też pokazały, że coś nam uciekło. Są treści, które spokojnie możemy przekazywać w formule zajęć on-line i nie musimy zawsze „ściągać” słuchacza do szkoły.
Wiem o tym, że bardzo wiele zastrzeżeń budzą – jak nazywają je sami policjanci – tzw. szkolenia pagonowe. Pojawiają się pytania, czy to jest w ogóle potrzebne. Ale spójrzmy na genezę. Raport Najwyższej Izby Kontroli z 2023 roku wyraźnie wskazał, że polski policjant mógł w zasadzie przejść przez całe swoje życie zawodowe bez żadnego szkolenia, kończąc jedynie kurs zawodowy podstawowy. W związku z tym NIK zwrócił uwagę, że trzeba to zmodyfikować. I ja uważam, że to są potrzebne zmiany.
Dziś mamy dwa modele takich szkoleń prowadzonych poza szkołami. Jeden zakłada, że wykładowcy z poszczególnej szkoły jadą do jednostki terenowej i tam prowadzą zajęcia, a drugi to model hybrydowy, który zakłada właśnie szkolenie on-line. Odbiorcami są policjanci w poszczególnych komendach wojewódzkich. Te zajęcia są prowadzone pod opieką opiekunów dydaktycznych, przeszkolonych przez daną szkołę. Jak pan zauważył ten pilotaż hybrydowego modelu skończył się 10 czerwca i dotyczył komend wojewódzkich Policji w Opolu, Katowicach i Krakowie. Tam przeprowadzaliśmy kurs podoficerski. Uważamy, że on się sprawdził.
Czytaj też
Miejsc szkoleniowych faktycznie jest niewiele z uwagi na to, o czym pan już powiedział, czyli konieczność uzupełnienia wakatów, a więc realizowanie kursów zawodowych podstawowych. W konsekwencji powstają tzw. nawisy szkoleniowe.
O jakich liczbach mówimy? Ilu policjantów czeka dziś na szkolenie podoficerskie i aspiranckie?
Na odbycie szkolenia podoficerskiego czeka około 5 tys. funkcjonariuszy, jeśli chodzi o kursy aspiranckie to ten nawis wynosi około 7,5 tys. osób.
Nie da się jednak uciec od pytań o efektywność takich szkoleń. Nie obawia się Pan zarzutów o to, że wykształcicie policyjną kadrę korespondencyjnie?
Z tego modelu korzysta wiele uczelni wyższych, zarówno w Polsce jak i na całym świecie. Dlatego uważam, że jeśli pojawią się zarzuty, to będą one chybione. Przypominam też, że tą drogą on-line, przekazywane są jedynie treści teoretyczne, zajęcia praktyczne, czyli strzelanie oraz technika i taktyka interwencji, realizowane są na miejscu przez instruktorów z danej komendy wojewódzkiej.
Proszę też pamiętać, że jeszcze 3 lata temu awans w poszczególnych korpusach występował bez żadnego dodatkowego przeszkolenia.
Jak do tego nowego systemu odnoszą się sami policjanci?
Poleciłem komendantom wojewódzkim, żeby byli obecni zarówno podczas rozpoczęcia jak i zakończenia tych szkoleń, po to, żeby podkreślić, że doceniamy to co ci policjanci robią na co dzień.
Jak na razie nie dotarły do mnie głosy krytyczne, jednak trzeba pamiętać, że te zmiany wielu policjantom pokazały, że awans na sierżanta czy aspiranta jest w zasięgu ręki.
Planowana jest jakaś ewaluacja?
Oczywiście że tak i zapytamy policjantów w ankietach o ich spostrzeżenia. Ja nie jestem typem człowieka, który uważa, że wszystko dzieje się bez żadnych błędów. Te na pewno są i będziemy chcieli je stopniowo eliminować. Już dostrzegamy, że trzeba nieco zmodyfikować sam program szkolenia. Jeśli chodzi np. o szkolenia aspiranckie, to powinno tam być znacznie więcej elementów psychologii zarządzania, jak i samego zarządzania zasobami ludzkimi.
My też jako formacja musimy zmienić podejście i zacząć zarządzać talentami, wyłuskiwać osoby, które w przyszłości mogą stanowić trzon policyjnej kadry.
Jak wygląda dziś stan finansów Policji? Kasa za chwilę zacznie świecić pustkami, czy jest lepiej niż w poprzednich latach i tego roku formacja nie skończy „na minusie”?
Jesteśmy jeszcze przed opublikowaniem raportu NIK dotyczącego funkcjonowania polskiej Policji. Na pewno plusem jest to, że w ten rok weszliśmy z czystą kartą, bez żadnych zobowiązań. Biorąc więc pod uwagę lata ubiegłe, gdzie to zadłużenie wynosiło nawet kilkaset milionów złotych, to na pewno sytuacja już na starcie jest o wiele lepsza.
Natomiast trzeba też powiedzieć, że budżet Policji, jest niedoszacowany.
To jednak sytuacja, która trwa od lat i mówią o niej kolejni komendanci i kolejni ministrowie. Dziś budżet Policji, to ponad 18 mld złotych. Ile w takim razie formacja powinna mieć do dyspozycji, żeby to niedoszacowanie zniknęło?
To bardzo trudne pytanie i nie powiem panu, że gdybyśmy mieli do dyspozycji 25 mld to rozwiązałoby to wszystkie kłopoty, bo zapewne tak by nie było.
Mamy przedsięwzięcia inwestycyjne, a jest ich kilkanaście, których koszt jednostkowy przekracza 100 mln złotych. Więc już patrząc tylko na infrastrukturę widać, że koszty są ogromne.
Pozostając w temacie pieniędzy. W przyszłym roku dobiegnie końca druga edycja programu modernizacji, który – nie ma co ukrywać – był sporym zastrzykiem finansowym dla formacji. Czy jeśli program nie będzie kontynuowany, Policja będzie miała szanse na dalszą modernizację? Krótko mówiąc, czy dacie sobie radę bez tych dodatkowych pieniędzy?
Mogę pana zapewnić, że MSWiA podjęło starania, by taki program był kontynuowany od roku 2026. Wiem, że zarówno pan minister Tomasz Siemoniak jak i minister Czesław Mroczek doskonale zdają sobie sprawę z tego, że te pieniądze są niezbędne, także po to żebyśmy wiedzieli – jako formacja - na czym stoimy.
Mamy więc deklarację ze strony kierownictwa resortu dotyczącą kontynuacji programu modernizacji, więc jestem w tej komfortowej sytuacji, że nie muszę się zastawiać, co stałoby się, gdyby tych dodatkowych pieniędzy nie było.
W jakich warunkach pełnią dziś służbę policjanci na granicy? Pytam nie tyle o to jak wygląda system samej służby, ale o zakwaterowanie, wyżywienie? Z granicy do mediów docierają różne głosy.
Będąc jeszcze komendantem wojewódzkim policji w Opolu, mierzyłem się z tymi wyzwaniami, ale nie dochodziły do mnie głosy, żeby jakiś policjant skarżył się np. za warunki zakwaterowania na granicy. Wręcz przeciwnie, chwalili sobie to, że w czasie, kiedy wojsko kwaterowano w namiotach, policjanci mieli miejsca noclegowe w hotelach czy pensjonatach. Zdaję sobie sprawę, że to nie rekompensuje braku spędzania czasu z rodziną, ale naprawdę staramy się, żeby te warunki były najlepsze z możliwych, zarówno jeśli chodzi o zakwaterowanie jak i odpowiednio zbilansowane wyżywienie.
Czytaj też
Nie mówię oczywiście, że jest idealnie, ale proszę mi wierzyć, że policyjni logistycy na Podlasiu stają na wysokości zadania. To też nie są wczasy i musimy to sobie jasno powiedzieć. Gdybyśmy mieli w okolicy granicy policyjną szkołę, to wszyscy byliby zakwaterowani w zupełnie innych warunkach niż aktualnie mają zapewnione.
Policyjne działania na granicy, w ramach operacji „Zapora”, generują koszty. Kto je ponosi? KGP otrzymała dodatkowe środki np. na nadgodziny, zakwaterowanie policjantów czy zakup i utrzymanie sprzętu?
Te koszty, o których pan mówi pokrywane są z budżetu Policji, ale podlegają później refundacji z rezerwy celowej. My też złożyliśmy zapotrzebowanie finansowe na przyszły rok, bo zdajemy sobie niestety sprawę z tego, że ta sytuacja – z jaką mamy do czynienia na polsko-białoruskiej granicy – nie zniknie. Takie zresztą dostaliśmy polecenie od ministra Siemoniaka, żeby obliczyć, ile pieniędzy, m.in. w związku z dodatkowymi zadaniami na granicy, będziemy w przyszłym roku potrzebować.
Policjanci na granicy szkolą żołnierzy z tego jak radzić sobie z grupami osób, które zachowują się agresywnie i posiadają niebezpieczne przedmioty. Pytanie tylko, czy takie szkolenie – doraźne – przyniesie wymierny efekt. Czy Pana zdaniem w kilka-kilkanaście godzin da się przekazać taką wiedzę, by służba na granicy stała się realnie bezpieczniejsza?
To trudne pytanie, ale jeśli nie zrobimy nic to na pewno nic się nie zmieni. Wojsko ma inną specyfikę działań niż Policja, więc robimy wszystko, by przekazać pewne schematy zachowań, elementy taktyki tak, żeby razem móc działać jeszcze efektywniej.
Mimo, że konflikt trwa od wielu lat, nikt nie dostosował prawodawstwa w taki sposób, by ułatwić funkcjonariuszom i żołnierzom służbę. Mowa choćby o zmianach dotyczących użycia środków przymusu bezpośredniego w obronie polskiej granicy. Nad tymi zmianami dopiero teraz trwają prace i mam nadzieję, że zakończą się tak szybko jak będzie to możliwe. De facto bowiem, polski policjant, chroniący granicę państwa, nie ma możliwości użycia ŚPB. Może to zrobić w sytuacji wyższej konieczności lub w chroniąc życie lub zdrowie, ale formalnie nie w sytuacji nielegalnego przekroczenia granicy.
W takim razie jaka jest obecnie podstawa prawna używania ŚPB, choćby armatek wodnych, na granicy?
Dziś jest to - tak jak powiedziałem - stan wyższej konieczności albo bezpośrednie zagrożenie życia, zdrowia lub niszczenie mienia.
Czytaj też
Wracając jednak do mojego pytania. Czy w te kilkanaście godzin jesteście w stanie tak wyszkolić żołnierzy, żeby byli parterami w służbie dla funkcjonariuszy oddziałów prewencji?
Myślę, że tak, bo nie mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie wiedzą, jak wygląda to mundurowe rzemiosło. Specyfika działań jest oczywiście różna, ale sądzę, że wiedza, jaką przekażą policyjni instruktorzy, szybko zaowocuje w służbie.
Czy w związku z tym co dzieje się dziś na granicy, z narastającą presją, z atakami do jakich coraz częściej dochodzi, Policja planuje jakieś specjalne zakupy uzbrojenia, wyposażenia ochronnego, broni gładkolufowej?
Te zakupy realizujemy w bieżącym cyklu. Na granice delegowani są głównie policjanci oddziałów prewencji (oczywiście są też funkcjonariusze kryminalni, ruchu drogowego, przewodnicy psów służbowych) i oni ten niezbędny sprzęt posiadają.
Trzeba też powiedzieć, że my podlegamy ustawie o zamówieniach publicznych i jeśli zdarza się czasem gdzieś tak, że jakiegoś wyposażenia brakuje, to nie dlatego, że nie chcemy go kupić, tylko np. dlatego, że trwa właśnie postępowanie. Są pewne procedury, których musimy przestrzegać.
Mając w pamięci niedawne tragiczne wydarzenia, śmierć żołnierza, nie mogę nie zapytać o to czy wszyscy funkcjonariusze Policji, pełniący służbę na polsko-białoruskiej granicy, są wyposażeni w środki ochrony osobistej – kamizelki, tarcze, hełmy z przyłbicami, rękawice, ochraniacze itd.?
Kierując do służby na granicy, wyposażenie powinno być zgodne z określoną specyfikacją. Zakładam więc, że każdy policjant, jadąc na granicę, posiada pełne ukompletowanie.
Dostaliśmy polecenie z MSWiA, by przygotować taką listę wyposażenia, którego nam ewentualnie brakuje, tak, żeby ten sprzęt jak najszybciej kupić. Wiemy, że sytuacja na granicy jest naprawdę niebezpieczna i zrobimy wszystko, by środki ochronne, uzbrojenie w jakie wyposażeni są policjanci, były adekwatne do zagrożeń z jakimi codziennie muszą się mierzyć, tak by te zadanie podejmowane były w sposób bezpieczny.
Wiele wskazuje na to, że niebawem na policyjnym mundurze, imiennik z nazwiskiem zastąpi numer służbowy. To finał dyskusji, która w formacji trwa od lat i dotyczy m.in. identyfikacji policjantów pełniących służbę w pododdziałach zwartych. Numer służbowy to wyjście naprzeciw oczekiwaniom czy kompromis?
Myślę, że po części i jedno, i drugie. Wiele razy spotykaliśmy się z zarzutami, że działamy bezimiennie. W związku z tym chcemy to oczekiwanie dotyczące identyfikacji spełnić. Zdajemy sobie jednak też sprawę, że ilość „hejtu”, która się wylewa na policjantów w internecie, jest bardzo duża. Jeżeli tylko ktoś się tam pojawi, od razu jest identyfikowany z imienia i nazwiska. Więc, tak jak powiedziałem, te zmiany, które chcemy wprowadzić, to zarówno spełnienie pewnych oczekiwań, jak i kompromis.
Czytaj też
Zmiany mają wejść od stycznia 2025 roku. Ta data jest niezagrożona?
Uważam, że jest to termin jak najbardziej realny. Proszę też wziąć pod uwagę, że te zmiany pociągają za sobą skutki finansowe, jakie w obecnym budżecie nie były przewidziane.
Biorąc jednak pod uwagę skalę finansowania Policji, te niecałe 7 mln nie jest chyba wydatkiem, którego formacja nie jest w stanie ponieść.
Nie, chociaż proszę pamiętać, że na te miliardy, które do dyspozycji ma co roku Policja, składają się mniejsze sumy.
Budżet Policji może robić wrażenie, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że 78 proc. wydatków, to są płace, ich pochodne oraz równoważniki. Natomiast inwestycje budowlane oraz zakupy inwestycyjne to zaledwie 6 proc. budżetu.
Zapytam jeszcze o jedną zmianę, o której także mówi się od wielu lat. Mam na myśli papierowe notatniki służbowe. Zostaną w końcu wycofane? Wielu policjantów, z którymi rozmawiam wprost pyta, dlaczego tyle to trwa i gdzie leży problem?
Najczęściej problem leży właśnie w pieniądzach. Ale nie tylko. Zdaję sobie sprawę, że ktoś może powiedzieć, że prace nad notatnikiem elektronicznym dla policjanta trwają długo, ale mamy za sobą m.in. dwuletni okres pandemii, który część działań bardzo spowolnił. Ale deklaruję, że jesteśmy zdeterminowani, żeby zespół wypracował wytyczne tak szybko, jak jest to tylko możliwe. Jednak nie jest to też sprawa łatwa, bo oprócz czysto technicznych spraw, dochodzą jeszcze choćby przepisy dotyczące ochrony danych osobowych. Taka baza danych naprawdę byłaby łakomym kąskiem dla cyberprzestępców.
Pilotaż trwa i kończy się w grudniu. I co dalej?
Chcemy to wdrożyć.
W przyszłym roku?
Jestem ogromnym zwolennikiem tych zmian, ale dziś takiej deklaracji nie złożę. Liczę jednak na to, że w końcu uda się tę kwestię rozwiązać i zapewniam pana, że nikt nie będzie z tym zwlekał.
Czytaj też
Wielkimi krokami zbliża się polska prezydencja w Radzie UE. W ramach specustawy przewidziane są dodatkowe środki dla Policji, m.in. na nadgodziny, ale też zakupy. Jaki sprzęt trafi – dzięki tym pieniądzom – do formacji?
To prawda i tych zakupów będzie sporo. Mamy zamiar pozyskać m.in. kamery nasobne. Jesteśmy dziś już po przetargu. Chcemy kupić 900 kamer za 17 mln złotych. Ale w ramach tych pieniędzy zamierzamy też doposażyć policjantów w kamizelki kuloodporne, kupić samochody typu bus, ale również furgony wypadowe, samochody terenowo-osobowe, roboty pirotechniczne, przenośne systemy zagłuszające, zestawy przeciwuderzeniowe i wyważeniowe czy urządzenia nagłaśniające dużej mocy typu LRAD. Oprócz tego m.in. kombinezony trudnopalne dla oddziałów KT, karabinki wyborowe, kaski ochronne, hełmy kuloodporne i karabinki wsparcia.
Zatrzymując się na chwile na urządzeniach LRAD. Policja pierwszy taki sprzęt kupiła przed Euro 2012, problem jednak w tym, że nie można z niego korzystać zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem, czyli używać jako środka przymusu bezpośredniego emitującego dźwięk o wysokiej częstotliwości. Dziś to po prostu dość drogie głośniki. Po co więc kupować je ponownie?
W trakcie dużych zgromadzeń, wyposażenie policjantów, działających w pododdziałach zwartych, jedynie w tubę nagłośnieniową jest bardzo często niewystarczające. Problemem jest to, że wezwania np. do rozejścia się słyszane są jedynie kilka metrów od funkcjonariusza. To prawda, że zgodnie z regulacjami UE nie możemy korzystać z LRAD jako środka przymusu bezpośredniego, jednak – wedle mojej wiedzy – to jedno z nielicznych urządzeń o takiej mocy, a więc pozwalające na dotarcie z komunikatem do dużej liczby manifestantów.
Trzeba mieć świadomość, że bardzo często zarzuca się nam, że podjęliśmy działania bez wyraźnych ostrzeżeń, więc musimy docierać z naszymi komunikatami do maksymalnej grupy zgromadzonych osób, a na to pozwala właśnie urządzenie, o którym rozmawiamy. Jeżeli znajdzie się jakiekolwiek inny sprzęt nagłaśniający o takiej dużej mocy, chętnie rozważymy jego zakup.
W ramach walki z wakatami, Policja zmienia zasady i zamierza rozwijać służbę kontraktową. Przepis dotyczący tego modelu istnieje wprawdzie w ustawie o Policji, ale od lat jest niewykorzystywany. Co te zmiany mają dać formacji? Dlaczego kandydat do służby miałby chcieć zawrzeć z formacją kontrakt na 10 lat, a nie wstąpić w jej szeregi na normalnych zasadach?
Bazujemy na doświadczeniach innych państw, m.in. Francji czy Wielkiej Brytanii. Dzisiaj młode pokolenie nie przywiązuje już takiej wagi do tego, by wiązać się z pracodawcą na wiele lat. Młodzi ludzie myślą dzisiaj inaczej. Chcą się sprawdzić, zobaczyć czy taka albo inna praca im odpowiada.
Dlatego chcemy dać im taką możliwość. Mówimy „przyjdź do nas na 3 lata, sprawdź się”. Część odejdzie, bo nie będzie im odpowiadała służba, wysokość uposażeń czy brak mieszkań. Ale moim zdaniem część ludzi zostanie na stałe, a taką możliwość te zmieniane przepisy też będą dawać.
Mówimy o dwóch rodzajach kontraktu. Pierwszy jest adresowany do oddziałów prewencji. Jeśli taki policjant chce przeżyć, nazwijmy to pewną przygodę, to nie musi zawierać umowy na 25 lat.
Tylko to dla Policji dość kosztowna przygoda. Takiego policjanta trzeba wyszkolić, wyposażyć. Za tym wszystkim idą pieniądze.
Musimy sobie jasno powiedzieć, że te rozwiązania to nie jest panaceum na wakaty. To tylko jedna z dróg. We francuskiej policji funkcjonują asystenci policjantów, którzy mogą przyjść do formacji właśnie na zasadach kontraktu. I proszę mi wierzyć, że naprawdę sporo ludzi po tym, jak przesłuży te kilka lat zostaje w formacji. Tak jak mówię, mamy gotową ścieżkę przejścia do normalnej służby w Policji, chcemy zaliczać lata kontraktowe do wysługi lat. Myślę, że znajdzie się grupa osób, dla której taka droga okaże się atrakcyjna. Ale powtórzę raz jeszcze, służba kontraktowa nie jest lekiem na wakaty.
Czytaj też
Wiele razy mówimy o tym, że z Policji odchodzi – ze względu na różne uwarunkowania – wielu wartościowych specjalistów. I to jest ta druga droga. Możemy takich doświadczonych funkcjonariuszy zagospodarować właśnie dzięki kontraktom.
Ma Pan na myśli policyjnych emerytów.
Dokładnie tak. Myślę, że takim magnesem może być to, że funkcjonariusz, który pobiera emeryturę, wracając do Policji na kontrakt, nie będzie musiał jej zawieszać.
Z drugiej strony, lata służby kontraktowej nie podwyższają emerytowi wysługi lat.
To prawda, ale coś za coś. Jeżeli np. komendant miejski odszedł na emeryturę i szuka pracy w sektorze prywatnym, nie dlatego, że nie może związać końca z końcem, tylko żeby coś robić, bo jest jeszcze w sile wieku, ma wiedzę, chce pracować, czy państwo stać na to, żeby potencjału takiego człowieka nie wykorzystywać nadal w Policji?
Warstwa koncepcyjna to jedno, ale pytanie jak te pomysły przeżyją zderzenie z rzeczywistością. Co taki były komendant miałby robić wracając na kontrakt. Trudno mi sobie wyobrazić, że będzie patrolował ulice.
Może być np. opiekunem adaptacji zawodowej policjanta albo – jeśli ma predyspozycje – pełnić służbę w jednej z policyjnych szkół.
Proszę zastanowić się nad taką sytuacją. Z formacji odchodzi doświadczony dzielnicowy, który ma ogromną wiedzę. Czy nie mógłby np. wzmocnić – w ramach służby kontraktowej – pionu profilaktyki? Wszystko zależy oczywiście od indywidualnych predyspozycji, ale moim zdaniem możliwości są ogromne.
Ile takich etatów kontraktowych powinno co roku trafiać do Policji? Bo jak rozumiem, będzie jakiś limit.
Według mnie komendant główny Policji mógłby pod koniec każdego roku informować o tym, że od stycznia „uwalnia” określoną liczbę etatów. Myślę, że powinno ich być corocznie około 150.
W Policji opowiada Pan m.in. za logistykę. Gdyby mógł Pan wskazać jedną rzecz, która wymaga poprawy w tym pionie, co by to było?
Infrastruktura. Niestety nie jestem tego w stanie zrobić tak szybko jakbym chciał, bo zaszłości są wieloletnie. Wielokrotnie docierają do mnie informacje, że policjanci pełnią służbę w skandalicznych warunkach. To jest spory problem, ale jego rozwiązanie bardzo często wymaga ogromnych nakładów finansowych i np. zgody konserwatora zabytków.
Na sam koniec zapytam o niedawną odprawę. W jednym z wniosków, KGP wprost informuje, że „najważniejszym obecnie problemem jest przestępczość osób rosyjskojęzycznych”.
To prawda i dostrzegamy to niebezpieczeństwo.
O jakich obszarach mowa?
Dużym problemem jest przemoc domowa i prowadzenie samochodu po spożyciu alkoholu. Ale mamy też do czynienia z infiltracją tych grup przez obce służby wywiadowcze. I to – biorąc pod uwagę sytuację - naprawdę bardzo niebezpieczne zjawisko
Skoro ta przestępczość rosyjskojęzyczna będzie wyzwaniem dla Policji, to kiedy urzeczywistnić mogą się zapowiedzi, mówiące o zatrudnianiu w szeregach formacji - jako cywilnych asystentów policjantów - cudzoziemców?
Pracujemy w tej chwili nad projektem konkretnych rozwiązań, ale chcemy je wdrożyć na wzór tego, z czym mamy do czynienia choćby w Wielkiej Brytanii czy USA.
Nasz pomysł jest taki, by zatrudniać cudzoziemców jako asystentów policjantów. Oczywiście mówię o zatrudnieniu w charakterze personelu cywilnego.
Czyli jak rozumiem, takie osoby nie będą musiały posiadać polskiego obywatelstwa?
Nie. Taka osoba będzie musiała mieć zalegalizowany pobyt. Stanowiska asystenta wspierającego działania policjantów, będą adresowane dla dużych grup obcokrajowców na terenie Polski w obszarach właściwych dla służby prewencyjnej i kryminalnej. Asystentem będzie mogła być osoba posiadająca co najmniej kartę stałego pobytu, znająca język polski w mowie i piśmie, która przejdzie postępowanie kwalifikacyjne i odbędzie stosowne szkolenie.
Czytaj też
Wspomniał Pan o tej infiltracji obcych służb. Czy cudzoziemiec, w ramach postępowania kwalifikacyjnego do pracy w Policji, będzie też przechodził – mówiąc najogólniej – sprawdzenie kontrwywiadowcze?
Będzie to część procesu rekrutacji. Zdajemy sobie sprawę, że dostanie się do Policji osoby podstawionej przez obce służby, mogłoby nieść za sobą szereg trudnych do przewidzenia konsekwencji.
Dziękuję za rozmowę.
Michu00
Te kontrakty to ukłon dla starych tłustych kotów co to podchodzili z emerytura po 6 i więcej tysięcy złotych a teraz przyjdą na kontrakt i będą zarabiać po 8-9 tysięcy. Gotowy przepis na dalsze podziały w formacji, blokadę awansów dla f-szy że stażem 10-15 lat. Dzięki temu pomysłowi będzie więcej odejść po 15 latach oraz odejść policjantów z kilkuletnim stażem bo jak zobaczy cm się dzieje-ze jakikolwiek awans jest niemożliwy tomda sobie spokój i przejdzie do wojska albo sektora prywatnego. Ta rozmowa dobitnie pokazuje, że góra jest oderwana od rzeczywistości.
Jppawel
Śmieszą mnie te działania kierownictwa aby ludzie nie odchodzili. Poprostu podam swój przykład ja poprosiłem o podniesienie dodatku służbowego on 200zl. I bym został dalej pracował. Ale mój komendant dba tylko o swoich kolegów. Pozostali mają charować. Najgorsze jest to że po wyżej 25 lat zostają sami nieroby, która ciągle chodzili na l 4 i się pełnili..Dobrych ludzi nie szanują.