Reklama

Służby Specjalne

Pobudka olbrzyma. Wojna wywiadów wchodzi w nową fazę?

Autor. Pixabay

Chińczycy mieli zatrzymać kolejnego już, niedoszłego, amerykańskiego agenta. Należy jednak zapytać wprost, co poza oczywistym faktem, że mocarstwa szpiegują się, może nam powiedzieć samo nasilenie się podobnych spraw w światowych mediach.

Reklama

Chińskie władze w ostatnim czasie miały zatrzymać kolejną już osobę podejrzewaną o współpracę z amerykańską Centralną Agencją Wywiadowczą (CIA). Obywatel Chin miał zostać zrekrutowany do działań agenturalnych na rzecz Amerykanów, gdy przebywał poza granicami państwa. Do nawiązania kontaktu, według przekazów medialnych, zastosowano kontakt Chińczyka z amerykańskimi instytucjami konsularnymi. Jest to interesujący wątek, ale przy jednym zastrzeżeniu – nie należy przywiązywać się do szczegółów. Przede wszystkim dlatego, że obie strony mogą nimi dowolnie grać w przestrzeni publicznej, m.in. stosując różne przecieki lub (i) komunikaty medialne. Z drugiej zaś strony, trudno przypuszczać, aby podano coś, co mogłoby zaszkodzić własnym działaniom wywiadowczym i kontrwywiadowczym, więc najczęściej poruszamy się w granicach prawd oczywistych, półprawd, celowej dezinformacji (np. nawet w tym, aby zmylić drugą stronę, co do własnej, faktycznej wiedzy o sposobie werbunku czy prowadzenia źródła/potencjalnego źródła).

Reklama

Czytaj też

Reklama

Chiny okrążane przez zachodnie wywiady

Jednak sprawa 39-letniego Hao (takie dane podają chińskie źródła) ujmowana w szerszym obrazie relacji chińsko-amerykańskich mówi dużo o obu stronach. Zacząć trzeba od postawy Chin. W tym przypadku można wskazać na dwa kluczowe aspekty. Pierwszym z nich jest ukazywanie państwa jako narażonego na zagraniczne działania wywiadowcze. Przy czym, dotychczas szczególnie podkreślany był aspekt amerykańskiego szpiegostwa za pomocą źródeł SIGINT-owych, IMINT-owych i MASINT-owych. Ze szczególnym uwzględnieniem znaczenia aktywności amerykańskiej et consortes w ramach Sojuszu Pięciorga Oczu (FVEY), czyli SIGINT-owego porozumienia służb specjalnych państw takich, jak USA, Wielka Brytania, Kanada, Australia i Nowa Zelandia. Jak również cyklicznym, w ostatnich latach ukazywaniem prób infiltracji wywiadowczej chińskiego wybrzeża, w tym baz Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej przez podmorskie platformy bezzałogowe, co znajdowało swoje ujście m.in. w publicznym nagradzaniu rybaków, którzy mieli odnajdywać "obce" systemy szpiegowskie.

Teraz coraz częściej dochodzi do tego akcentowanie klasycznego HUMINT-u, co może oznaczać próbę budowania remedium na obraz państwa chińskiego, które coraz częściej jest wiązane z masowym wywiadem na różnych kierunkach i to na całym świecie. Obraz rosnącego zagrożenia ze strony CIA i NSA (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa USA, główna struktura SIGINT-owa) jest też cenną walutą dla władz w Pekinie w różnych relacjach zagranicznych, nie tylko w obrębie Indo-Pacyfiku. Szczególnie w państwach o antyamerykańskich i antyzachodnich postawach elit, społeczeństwa czy mediów. Przy czym, najbardziej istotnym elementem spraw szpiegowskich, analizowanych pod kątem klasycznego HUMINT-u, jest podejście państwa do własnych obywateli. Strona chińska już od wielu lat zaostrza reżim kontrwywiadowczy, znacząco wykorzystując w tym celu proces edukacji obywateli. Dla Europejczyków może on się wydawać groteskowy, gdyż wielokrotnie odwołuje się do swoistych uprzedzeń względem innych kultur i obywateli z innych kręgów geograficznych. Widać to w przypadku materiałów edukacyjnych prezentowanych chociażby w dniach bezpieczeństwa w Chinach.

Czytaj też

Chińscy obywatele na celowniku CIA, a może szpiegomania?

Sprawa Hoa może być właśnie tym elementem, jeśli chodzi o zwiększenie ostrożności w zachowaniu własnych obywateli poza granicami kraju, szczególnie np. w procesie zdobywania edukacji w systemach szkolnictwa wyższego. Tam bowiem można bardzo dobrze typować odpowiednich kandydatów, którzy perspektywicznie stanowią rezerwuar zasobów agenturalnych. Chińczycy o tym wiedzą najlepiej, gdyż – co naturalne – sami to robią, o czym świadczy bardzo mocno wykorzystywana przez Amerykanów z FBI sprawa Glenna Duffie Shrivera – studenta pozyskanego przez Chińczyków do współpracy w Szanghaju i zatrzymanego przez amerykański kontrwywiad w 2010 r. Stąd też, na swój sposób, możliwe jest dziś inwestowanie w zabezpieczenie własnych obywateli, ale bez wskazywania przykładów działania, tylko odwoływanie się do amerykańskiej CIA. Ze szczególnym uwrażliwieniem na kontakty z wszelkimi amerykańskimi urzędnikami, w tym właśnie w sferze konsularnej.

Trzeba też wziąć pod uwagę aspekt odbioru wewnętrznego w Chinach wszelkich ostatnio wprowadzonych restrykcyjnych przepisów prawnych i zwiększonej obserwacji obywateli oraz ich aktywności. Pokazywanie zagrożenia amerykańskiego nadaje się wręcz idealnie do budowania napięcia, niezbędnego do uzyskania klasycznej akceptacji względem działań państwa i służb. Chińskie MSS wzywało niedawno do jedności względem zakusów obcych wywiadów, a takie sprawy jak ta z Hoa są idealnym paliwem dla podobnych narracji.

Nie da się ukryć, że widać w tym również swoistą retorsję jednego globalnego mocarstwa względem polityki drugiego. USA przecież już od pewnego czasu mocno naciskają na zmianę systemowego podejścia do obywateli z Chin i generalnie zagrożeń agenturalnych związanych z działaniami tamtejszych służb specjalnych. Kilkukrotnie strona chińska zarzucała Amerykanom, że tworzy to poczucie "szpiegomanii" i stereotypizacji chińskich studentów czy też środowisk akademickich i biznesowych. Trzeba stwierdzić wprost, oba państwa robią to względem siebie i stosują charakterystyczne dla własnych kultur oraz kodów kulturowych narzędzia. Lecz pewne podobieństwa są aż nadto widoczne.

Czytaj też

USA wzmocniły wywiadowczo kierunek chiński

Trzeba powiedzieć, że sprawa Hoa i jej podobne daje równie interesującą refleksję względem strony amerykańskiej oraz jej potencjału, środków i kierunków zainteresowań. Przede wszystkim, mówimy o wzroście możliwości amerykańskich, jeśli chodzi o typowanie i podejście do konkretnych obywateli Chin w różnych częściach świata. Odnosi się to do najprawdopodobniej wzrastającej zdolności nie tylko CIA w sferze zasobów ludzkich, sprzętowych i przede wszystkim finansowych. Pamiętać trzeba też, że Chiny zawsze były ważnym celem wywiadowczym dla amerykańskiej Wspólnoty Wywiadowczej. Dzieje się tak z różnych przyczyn politycznych, wojskowych, biznesowych, a nawet tych związanych z przestępczością narkotykową. Jednak po 9/11 znaczna część zasobów rozproszyła się w matni tzw. Globalnej Wojny z Terrorem (GWoT jako pojęcie zastosowano w szerszym ujęciu, niż tylko związane z administracją G.W. Busha jr.). Pamiętajmy, że Amerykanie sami nie ukrywają, że działo się to kosztem wielu klasycznych kierunków zainteresowań, w tym najprawdopodobniej ucierpiała też aktywność chińska.

Współcześnie, sprawy takie, jak ta związana z Hoa wykazują, iż w praktyce nastąpiło oczekiwane wzmocnienie obsad placówek mocno zaangażowanych w szpiegostwo względem celów chińskich i oczywiście wsparcia dla nich. Mowa chociażby o rosnącym zasobie osób mogących prowadzić dialog z kandydatami na agentów, agentów posługujących się językiem chińskim oraz tych ze znajomością specyfiki kulturowo-społecznej. Zapewne odnosi się to też do aspektu zabezpieczenia łączności z możliwymi zasobami agenturalnymi, po ich ulokowaniu w samych Chinach (poza normalną aktywnością placówek dyplomatycznych). Można zadać pytanie, czy upublicznianie spraw HUMINT-u nie jest właśnie sygnałem, że najprawdopodobniej Amerykanie wychodzą lub wyszli z pewnych ograniczeń w tym aspekcie wobec Chin i obywateli tego mocarstwa. Zatrzymanie Hoa nie musi w tym ujęciu oznaczać więc czegoś w rodzaju słabości strony amerykańskiej, a wręcz przeciwnie.

Czytaj też

Dwa mocarstwa globalne i wywiadowcza równowaga w wyścigu zbrojeń

Istnieje zapewne świadomość władz w Pekinie i tamtejszego kontrwywiadu, że gra będzie toczyła się na zupełnie innym poziomie rozwinięcia zasobów obu stron. Szczególnie, że sprzyjać temu mogą takie czynniki, jak problemy społeczno-ekonomiczne i gospodarcze państwa chińskiego – większa zdolność do werbunków osób pilnie potrzebujących wsparcia materiałowego, jak i nadal kwestia dysfunkcjonalności awansów zawodowych w Chinach, gdzie bez pomocy (np. związanej z odbyciem prestiżowych studiów poza granicami) niemożliwe stanie się uzyskanie oczekiwanego przeskoku w hierarchii społecznej.

Konkluzja sprawy Hoa zawiera w sobie więc dwa aspekty. Pierwszy z nich to uznanie, że czymś naturalnym jest szpiegowanie się Chin i USA. Obie strony będą to czyniły z użyciem licznych narzędzi wywiadowczych i nie należy do samego faktu szpiegostwa przywiązywać nadmiernej wagi. To wręcz, co może zabrzmieć kontrowersyjnie, ważny element stabilizacji napiętych relacji obu mocarstw globalnych. I biorąc pod uwagę doświadczenia zimnej wojny, może okazać się kluczowy, szczególnie w przypadku wystąpienia realnych kryzysów. Drugim elementem, subiektywnie o wiele bardziej interesującym, może być sprawa działania chińskiego kontrwywiadu w kwestii nowych warunków, przy zwiększonych amerykańskich możliwościach również w sferze HUMINT-u.

Czytaj też

Władze w Pekinie traktowały dotychczas swoje diaspory rozrzucone po całym świecie – a przede wszystkim liczne grupy studentów, naukowców, biznesmenów – w kategorii atutów, również dla służb specjalnych. Lecz teraz coraz bardziej trzeba będzie bilansować możliwości własnych operacji i zagrożenia chociażby ze strony akcentowanych najbardziej w przekazach informacyjnych, służb amerykańskich. Nie należy więc popadać w emocjonalne odczytywanie spraw jednostkowych, ale z drugiej strony trzeba rozumieć, iż w pewnym sensie – parafrazując japońskiego admirała Yamamoto – chińska polityka obudziła wywiadowczego olbrzyma, który będzie teraz żądny zemsty za wcześniejszą dysproporcję działań na linii Pekin-Waszyngton.

Reklama

Komentarze

    Reklama