Służby Specjalne
Pobudka olbrzyma. Wojna wywiadów wchodzi w nową fazę?
Chińczycy mieli zatrzymać kolejnego już, niedoszłego, amerykańskiego agenta. Należy jednak zapytać wprost, co poza oczywistym faktem, że mocarstwa szpiegują się, może nam powiedzieć samo nasilenie się podobnych spraw w światowych mediach.
Chińskie władze w ostatnim czasie miały zatrzymać kolejną już osobę podejrzewaną o współpracę z amerykańską Centralną Agencją Wywiadowczą (CIA). Obywatel Chin miał zostać zrekrutowany do działań agenturalnych na rzecz Amerykanów, gdy przebywał poza granicami państwa. Do nawiązania kontaktu, według przekazów medialnych, zastosowano kontakt Chińczyka z amerykańskimi instytucjami konsularnymi. Jest to interesujący wątek, ale przy jednym zastrzeżeniu – nie należy przywiązywać się do szczegółów. Przede wszystkim dlatego, że obie strony mogą nimi dowolnie grać w przestrzeni publicznej, m.in. stosując różne przecieki lub (i) komunikaty medialne. Z drugiej zaś strony, trudno przypuszczać, aby podano coś, co mogłoby zaszkodzić własnym działaniom wywiadowczym i kontrwywiadowczym, więc najczęściej poruszamy się w granicach prawd oczywistych, półprawd, celowej dezinformacji (np. nawet w tym, aby zmylić drugą stronę, co do własnej, faktycznej wiedzy o sposobie werbunku czy prowadzenia źródła/potencjalnego źródła).
Czytaj też
Chiny okrążane przez zachodnie wywiady
Jednak sprawa 39-letniego Hao (takie dane podają chińskie źródła) ujmowana w szerszym obrazie relacji chińsko-amerykańskich mówi dużo o obu stronach. Zacząć trzeba od postawy Chin. W tym przypadku można wskazać na dwa kluczowe aspekty. Pierwszym z nich jest ukazywanie państwa jako narażonego na zagraniczne działania wywiadowcze. Przy czym, dotychczas szczególnie podkreślany był aspekt amerykańskiego szpiegostwa za pomocą źródeł SIGINT-owych, IMINT-owych i MASINT-owych. Ze szczególnym uwzględnieniem znaczenia aktywności amerykańskiej et consortes w ramach Sojuszu Pięciorga Oczu (FVEY), czyli SIGINT-owego porozumienia służb specjalnych państw takich, jak USA, Wielka Brytania, Kanada, Australia i Nowa Zelandia. Jak również cyklicznym, w ostatnich latach ukazywaniem prób infiltracji wywiadowczej chińskiego wybrzeża, w tym baz Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej przez podmorskie platformy bezzałogowe, co znajdowało swoje ujście m.in. w publicznym nagradzaniu rybaków, którzy mieli odnajdywać "obce" systemy szpiegowskie.
Teraz coraz częściej dochodzi do tego akcentowanie klasycznego HUMINT-u, co może oznaczać próbę budowania remedium na obraz państwa chińskiego, które coraz częściej jest wiązane z masowym wywiadem na różnych kierunkach i to na całym świecie. Obraz rosnącego zagrożenia ze strony CIA i NSA (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa USA, główna struktura SIGINT-owa) jest też cenną walutą dla władz w Pekinie w różnych relacjach zagranicznych, nie tylko w obrębie Indo-Pacyfiku. Szczególnie w państwach o antyamerykańskich i antyzachodnich postawach elit, społeczeństwa czy mediów. Przy czym, najbardziej istotnym elementem spraw szpiegowskich, analizowanych pod kątem klasycznego HUMINT-u, jest podejście państwa do własnych obywateli. Strona chińska już od wielu lat zaostrza reżim kontrwywiadowczy, znacząco wykorzystując w tym celu proces edukacji obywateli. Dla Europejczyków może on się wydawać groteskowy, gdyż wielokrotnie odwołuje się do swoistych uprzedzeń względem innych kultur i obywateli z innych kręgów geograficznych. Widać to w przypadku materiałów edukacyjnych prezentowanych chociażby w dniach bezpieczeństwa w Chinach.
Czytaj też
Chińscy obywatele na celowniku CIA, a może szpiegomania?
Sprawa Hoa może być właśnie tym elementem, jeśli chodzi o zwiększenie ostrożności w zachowaniu własnych obywateli poza granicami kraju, szczególnie np. w procesie zdobywania edukacji w systemach szkolnictwa wyższego. Tam bowiem można bardzo dobrze typować odpowiednich kandydatów, którzy perspektywicznie stanowią rezerwuar zasobów agenturalnych. Chińczycy o tym wiedzą najlepiej, gdyż – co naturalne – sami to robią, o czym świadczy bardzo mocno wykorzystywana przez Amerykanów z FBI sprawa Glenna Duffie Shrivera – studenta pozyskanego przez Chińczyków do współpracy w Szanghaju i zatrzymanego przez amerykański kontrwywiad w 2010 r. Stąd też, na swój sposób, możliwe jest dziś inwestowanie w zabezpieczenie własnych obywateli, ale bez wskazywania przykładów działania, tylko odwoływanie się do amerykańskiej CIA. Ze szczególnym uwrażliwieniem na kontakty z wszelkimi amerykańskimi urzędnikami, w tym właśnie w sferze konsularnej.
Trzeba też wziąć pod uwagę aspekt odbioru wewnętrznego w Chinach wszelkich ostatnio wprowadzonych restrykcyjnych przepisów prawnych i zwiększonej obserwacji obywateli oraz ich aktywności. Pokazywanie zagrożenia amerykańskiego nadaje się wręcz idealnie do budowania napięcia, niezbędnego do uzyskania klasycznej akceptacji względem działań państwa i służb. Chińskie MSS wzywało niedawno do jedności względem zakusów obcych wywiadów, a takie sprawy jak ta z Hoa są idealnym paliwem dla podobnych narracji.
Nie da się ukryć, że widać w tym również swoistą retorsję jednego globalnego mocarstwa względem polityki drugiego. USA przecież już od pewnego czasu mocno naciskają na zmianę systemowego podejścia do obywateli z Chin i generalnie zagrożeń agenturalnych związanych z działaniami tamtejszych służb specjalnych. Kilkukrotnie strona chińska zarzucała Amerykanom, że tworzy to poczucie "szpiegomanii" i stereotypizacji chińskich studentów czy też środowisk akademickich i biznesowych. Trzeba stwierdzić wprost, oba państwa robią to względem siebie i stosują charakterystyczne dla własnych kultur oraz kodów kulturowych narzędzia. Lecz pewne podobieństwa są aż nadto widoczne.
Czytaj też
USA wzmocniły wywiadowczo kierunek chiński
Trzeba powiedzieć, że sprawa Hoa i jej podobne daje równie interesującą refleksję względem strony amerykańskiej oraz jej potencjału, środków i kierunków zainteresowań. Przede wszystkim, mówimy o wzroście możliwości amerykańskich, jeśli chodzi o typowanie i podejście do konkretnych obywateli Chin w różnych częściach świata. Odnosi się to do najprawdopodobniej wzrastającej zdolności nie tylko CIA w sferze zasobów ludzkich, sprzętowych i przede wszystkim finansowych. Pamiętać trzeba też, że Chiny zawsze były ważnym celem wywiadowczym dla amerykańskiej Wspólnoty Wywiadowczej. Dzieje się tak z różnych przyczyn politycznych, wojskowych, biznesowych, a nawet tych związanych z przestępczością narkotykową. Jednak po 9/11 znaczna część zasobów rozproszyła się w matni tzw. Globalnej Wojny z Terrorem (GWoT jako pojęcie zastosowano w szerszym ujęciu, niż tylko związane z administracją G.W. Busha jr.). Pamiętajmy, że Amerykanie sami nie ukrywają, że działo się to kosztem wielu klasycznych kierunków zainteresowań, w tym najprawdopodobniej ucierpiała też aktywność chińska.
Współcześnie, sprawy takie, jak ta związana z Hoa wykazują, iż w praktyce nastąpiło oczekiwane wzmocnienie obsad placówek mocno zaangażowanych w szpiegostwo względem celów chińskich i oczywiście wsparcia dla nich. Mowa chociażby o rosnącym zasobie osób mogących prowadzić dialog z kandydatami na agentów, agentów posługujących się językiem chińskim oraz tych ze znajomością specyfiki kulturowo-społecznej. Zapewne odnosi się to też do aspektu zabezpieczenia łączności z możliwymi zasobami agenturalnymi, po ich ulokowaniu w samych Chinach (poza normalną aktywnością placówek dyplomatycznych). Można zadać pytanie, czy upublicznianie spraw HUMINT-u nie jest właśnie sygnałem, że najprawdopodobniej Amerykanie wychodzą lub wyszli z pewnych ograniczeń w tym aspekcie wobec Chin i obywateli tego mocarstwa. Zatrzymanie Hoa nie musi w tym ujęciu oznaczać więc czegoś w rodzaju słabości strony amerykańskiej, a wręcz przeciwnie.
Czytaj też
Dwa mocarstwa globalne i wywiadowcza równowaga w wyścigu zbrojeń
Istnieje zapewne świadomość władz w Pekinie i tamtejszego kontrwywiadu, że gra będzie toczyła się na zupełnie innym poziomie rozwinięcia zasobów obu stron. Szczególnie, że sprzyjać temu mogą takie czynniki, jak problemy społeczno-ekonomiczne i gospodarcze państwa chińskiego – większa zdolność do werbunków osób pilnie potrzebujących wsparcia materiałowego, jak i nadal kwestia dysfunkcjonalności awansów zawodowych w Chinach, gdzie bez pomocy (np. związanej z odbyciem prestiżowych studiów poza granicami) niemożliwe stanie się uzyskanie oczekiwanego przeskoku w hierarchii społecznej.
Konkluzja sprawy Hoa zawiera w sobie więc dwa aspekty. Pierwszy z nich to uznanie, że czymś naturalnym jest szpiegowanie się Chin i USA. Obie strony będą to czyniły z użyciem licznych narzędzi wywiadowczych i nie należy do samego faktu szpiegostwa przywiązywać nadmiernej wagi. To wręcz, co może zabrzmieć kontrowersyjnie, ważny element stabilizacji napiętych relacji obu mocarstw globalnych. I biorąc pod uwagę doświadczenia zimnej wojny, może okazać się kluczowy, szczególnie w przypadku wystąpienia realnych kryzysów. Drugim elementem, subiektywnie o wiele bardziej interesującym, może być sprawa działania chińskiego kontrwywiadu w kwestii nowych warunków, przy zwiększonych amerykańskich możliwościach również w sferze HUMINT-u.
Czytaj też
Władze w Pekinie traktowały dotychczas swoje diaspory rozrzucone po całym świecie – a przede wszystkim liczne grupy studentów, naukowców, biznesmenów – w kategorii atutów, również dla służb specjalnych. Lecz teraz coraz bardziej trzeba będzie bilansować możliwości własnych operacji i zagrożenia chociażby ze strony akcentowanych najbardziej w przekazach informacyjnych, służb amerykańskich. Nie należy więc popadać w emocjonalne odczytywanie spraw jednostkowych, ale z drugiej strony trzeba rozumieć, iż w pewnym sensie – parafrazując japońskiego admirała Yamamoto – chińska polityka obudziła wywiadowczego olbrzyma, który będzie teraz żądny zemsty za wcześniejszą dysproporcję działań na linii Pekin-Waszyngton.