Reklama

Służby Specjalne

Fot. domena publiczna / pixabay.com

Kontrwywiady czasu prawdziwej "wojny wysokiej intensywności" [OPINIA]

Istnieje pewnego rodzaju konsensus mówiący o tym, że w warunkach niestabilności międzynarodowej najlepiej radzą sobie państwa z mocnym zapleczem wywiadowczym. Jednakże, jest to tylko 50 proc. obrazu, a drugi element tej układanki to sprawny system kontrwywiadowczy. I właśnie tego rodzaju debata o zmianie jakościowej w podchodzeniu do zasobów kontrwywiadowczych toczy się właśnie w USA. Widzimy to m.in. poprzez takie krytyczne publikacje, jak chociażby książka Jamesa Bamforda „Spy Fail. Foreign Spies, Moles, Saboteurs, and the Collapse of America’s Counterintelligence” , ale także szereg opinii i komentarzy medialnych oraz eksperckich. Dlaczego warto monitorować amerykańskie zmagania z oceną oraz reformą systemu kontrwywiadowczego? Ponieważ każde państwo na Zachodzie czekają podobne wyzwania i to nie w odległej przyszłości, ale tu i teraz.

Reklama

Punktem wyjścia do napisania poniższej opinii stała się zarówno szersza debata w USA, o której była mowa we wstępie, ale też interesujący tekst autorstwa Christophera P. Costa, zatytułowany "The new era of counterintelligence must shift focus to the gray zone" (pol. nowa era kontrwywiadu musi zmienić ukierunkowanie na szarą strefę), opublikowany w "The Hill", odnoszący się do potrzeby zmiany myślenia o aktywności kontrwywiadowczej w przestrzeni amerykańskiej, także jeśli chodzi o działania Wspólnoty Wywiadowczej (IC1). Autor sugeruje bowiem, że chociaż nadal zwalczanie terroryzmu zajmuje ważne miejsce wśród priorytetów struktur wywiadowczych w USA, to należy zredefiniować własne zasoby do rywalizacji z podmiotami państwowymi. I to na skalę dotychczas obserwowaną w okresie zimnej wojny. Pomimo tego, że wydawało się, iż ówczesne standardy zostały wysłane do lamusa historii.

Reklama

Wojna wywiadów2 nabiera wysokiej intensywności już od lat. Aczkolwiek, to właśnie teraz słyszymy coraz częściej głosy mówiące, że Zachód na czele z USA powinien zacząć myśleć agresywniej. Szczególnie, że - jak wskazał Christopher P. Costa - USA nie są z góry skazane na zwycięstwo. Sukces będzie trzeba wypracować podobnie, jak to miało miejsce w przypadku przystosowania się do zwalczania zagrożeń terrorystycznych. Lecz w przypadku aktywności obcych wywiadów problemem dla władz w Waszyngtonie może być kluczowy bodziec dla społeczeństwa, polityków, urzędników. Jeśli bowiem 9/11 stał się zapalnikiem dla pogłębionej reformy systemu antyterrorystycznego w USA (obejmującego m.in. właśnie Wspólnotę Wywiadowczą IC), to trudno jest dziś oczekiwać na analogiczną sytuację w przypadku rywalizacji wywiadowczej z podmiotami państwowymi.

Czytaj też

Co więcej, można dodać do tego rodzaju diagnozy, że rywale USA będą starali się odpowiednio bilansować swoje operacje wywiadowcze (w przypadku demaskacji mogące skutkować eskalacją) późniejszymi działaniami dyplomatycznymi, osłoną medialną i informacyjną (w celu deeskalacji). Terroryści działali odwrotnie i ciągle dążyli do utrzymywania presji psychologicznej na amerykańskie społeczeństwo i instytucje, nawet w przypadku zmniejszonych możliwości operacyjnych. Stąd też, problemem niejako numer jeden jest przekonanie ludzi, że znaleźli się nie tyle na drodze do nowego 9/11 czy lepiej Pearl Harbor (przypomnijmy, że japoński atak na bazę morską na Hawajach w grudniu 1941 r. również przyczynił się do długofalowego nowego podejścia do amerykańskich służb specjalnych), co już są w okresie po takim przełomie. Stąd ciągła praca np. amerykańskich władz i struktur kontrwywiadowczych z podmiotami takimi, jak uczelnie, w celu uświadamiania ich w odniesieniu do tych zagrożeń.

Reklama

Trzeba przyznać, że wiele lat dywidendy pokoju i skupiania uwagi na zagrożeniach niepaństwowych (terroryzm) na Zachodzie zaburzyła naturalne procesy ochrony kontrwywiadowczej. Szczególnie jeśli chodzi o sprawy badań i rozwoju (B&R), nauki, ale też biznesu w obliczu możliwości znalezienia się na celowniku obcych służb specjalnych. To zaś bardzo sprawnie zagospodarowały państwa przede wszystkim niedemokratyczne, które swobodnie połączyły otwartość Zachodu na chociażby globalizację z narzędziami wpływu wobec własnych obywateli. Mówiąc wprost, w reżimach niedemokratycznych łatwiej było i jest wprowadzić systemowe werbowanie agentury na kierunki państw demokratycznych, dając sobie swobodę przenikania do uniwersytetów, ośrodków badawczych czy biznesu. I co najważniejsze w tym przypadku, mając do dyspozycji bardzo silne narzędzia wsparcia takiej aktywności. Od represyjności w kraju po odwoływanie się w państwach "celach" (np. USA) do narracji o wolności słowa i badań naukowych, swobodzie globalnego rynku i finalnie do narracji "antyrasistowskich". Właśnie ten ostatni przypadek przez lata był czymś w rodzaju bomby atomowej, którą atakowano wiele z działań amerykańskiego kontrwywiadu na kierunku chińskim. Wszędzie tam, gdzie pojawiały się ostrzeżenia o chińskich programach stypendialnych, kooperacji z chińskimi studentami i naukowcami oraz biznesem, natychmiastową odpowiedzią były zarzuty o rasizm. Odwracając uwagę opinii społecznej i mediów od meritum, a więc tego, że skala działań wywiadowczych ChRL w USA, właśnie z pomocą źródeł osobowych, przybrała wymiar nie do zaakceptowania dla strony amerykańskiej.

Czytaj też

Podobna sprawa miała miejsce jeśli chodzi o współpracę technologiczną. Zauważmy, że przez lata tabu stanowiła sprawa amerykańskiej, ale i zachodniej, zależności od technologii chińskich. Każda dyskusja o zagrożeniach była niejako zbywana podkreśleniem, że funkcjonujemy w zglobalizowanym świecie i Zachodu nie stać na ponoszenie kosztów związanych z odcinaniem się od technologii chińskich. I nagle, dopiero współcześnie widać, że Zachód oddał na przysłowiowej złotej tacy wiele ze swoich elementów przewag technologicznych. Zaś próby nadrabiania zaległości wiążą się z o wiele większą skalą potrzeb finansowych, niż pierwotnie zakładano. Lecz co by nie mówić, wszelkie współczesne próby nadrabiania lub prześcigania chińskiego rywala, wymuszają w USA zupełnie nową jakość osłony kontrwywiadowczej. Wywiad naukowo-techniczny ChRL ma jedną cechę, która go wyróżnia od zimnowojennych odpowiedników z bloku wschodniego – dysponuje odbiorcą przygotowanym do szybkiego zagospodarowania wszelkich informacji. Mówiąc obrazowo, jeśli Chińczykom uda się wyłowić interesującą informację techniczną z amerykańskiej czy zachodniej przestrzeni badań i rozwoju, jej użycie w ramach własnych firm nie będzie stanowiło problemu.

Przełom w potrzebach kontrwywiadowczych nie ma swojego ostrego wymiaru medialnego, a raczej szerokie spektrum praktycznych przykładów, gdzie kontrwywiad amerykański mierzy się z wyzwaniami dorównującymi okresowi zimnej wojny, a poprzez udział Chińskiej Republiki Ludowej najprawdopodobniej przerastającymi w pewnych zakresach ówczesne zmagania z Sowietami i ich akolitami (Kuba, PRL etc.). Tego rodzaju nowa skala przejawia się także w zwiększeniu domen aktywności obcych służb specjalnych. Oczywiście w okresie zimnej wojny Sowieci et consortes budowali na kierunku amerykańskim własne działania w oparciu o aktywa osobowe (HUMINT), wywiad sygnałowy (IMINT) itp. klasyczne wymiary technologiczne. Jednak współcześnie widać wzmożenie działań rywali USA i szerzej Zachodu w domenach cyber i informacyjnej. Obie zyskują na znaczeniu dla pracy wywiadów i obie są wyzwaniami kombinowanymi jeśli chodzi o specyfikę zrozumienia tandemu człowiek-technologia. Dlatego też, kontrwywiady nie bez przypadku poszukują swojego nowego formatu, dostosowanego do zagrożeń z którymi mierzą się w obecnej rzeczywistości. Te służby, które stracą z oczu nowe wyzwania, to te które przegrają, a wraz z nimi porażka będzie bardzo widoczna dla państwa chronionego.

YouTube cover video

I tutaj zauważalna staje się sprawa szarej strefy, o której wspomina w opinii dla "The Hill" Christopher P. Costa. Chodzi o rosnące znaczenie zagrożeń generowanych przez aktywności inne niż typowe szpiegostwo (pozyskiwanie informacji w celu analizy i wprowadzenia jej do systemów decyzyjnych lub procesów technologicznych, w przypadku wywiadu naukowo-technicznego WNT). Mówimy bowiem o rosnącej liczbie tajnych operacji podmiotów państwowych, które cechuje znaczny stopnień akceptacji ryzyka. W Europie rozumie się to de facto najlepiej, bowiem w ostatnich latach służby specjalne z Rosji przeprowadziły szereg udanych lub nieudanych prób zabójstw (w tym głośne na terytorium Wielkiej Brytanii, z pomocą radioaktywnego polonu, ale też bojowego środka trującego z rodziny Nowiczoków). Rosjanie odpowiadali również za akty sabotażu i dywersji fizycznej, jeśli chodzi o obiekty składowania broni i uzbrojenia w innych państwach po 2014 r., czyli po ich pierwszej agresji na Ukrainę. Lecz dla Amerykanów to rzeczywiście może być pewna nowość, którą nagle brutalnie przełamują chociażby nagłośnione sprawy możliwych prób zastraszania dysydentów sprzeciwiających się polityce władz Chińskiej Republiki Ludowej. Podobną siłę miała sprawa wysłania przez Chińczyków przynajmniej jednego (co udokumentowano) aerostatu szpiegowskiego. W sposób ekstremalny strącony, stał się ważnym punktem odniesienia dla debaty właśnie o wyzwaniach bazujących na szpiegostwie wobec USA w XXI w. i rywalizacji mocarstw.

Podkreślmy bowiem, że coraz więcej państw Zachodu zauważa potrzeby kontrwywiadowcze, np. w kontekście usług rynkowych z przestrzeni bezpieczeństwa i obronności. Wykorzystanie prywatnego segmentu przez wywiady innych państw może bowiem być kluczowym zagrożeniem, jeśli spojrzy się na spektrum ofert różnych konsultantów. Wszyscy obserwujemy obecnie prywatne firmy wojskowe (PMC), ale to tylko swego rodzaju wierzchołek lodowej. Pod linią wody kryją się bowiem olbrzymie zasoby prywatnych przedsiębiorstw z zakresu bezpieczeństwa, oferujących zdobywanie danych, ich analizę, a nawet kwestie śledcze. Nie wspominając o dobrze udokumentowanych przypadkach segmentu działań cyber i szerzej wywiadu sygnałowego (SIGINT), które również można pozyskiwać na prywatnym rynku. Rynek prywatny może być także dogodnym miejscem do uzyskiwania dostępu do wiedzy byłych wojskowych i funkcjonariuszy, dając większą swobodę w kamuflowaniu źródła pochodzenia pytań i przede wszystkim pieniędzy. Sprawa jest o tyle interesująca, że w przypadku Australii i Wielkiej Brytanii komentuje się szeroko możliwość pozyskiwania przez stronę chińską wiedzy byłych pilotów wojskowych. Kontrwywiady (cywilne i wojskowe) muszą więc już nie tylko spoglądać na zagrożenia związane z klasycznymi formami szpiegostwa podmiotów państwowych, np. w oparciu o ich obiekty dyplomatyczne. Muszą również brać pod uwagę, że pewne działania będą outsourcingowane.

YouTube cover video

Jak wskazano wcześniej, zmiana jakości osłony i ochrony kontrwywiadowczej zaczyna się oraz jest przeprowadzana na wielu płaszczyznach i wielu etapach. Pierwszym z nich jest oczywiście zdiagnozowanie skali potrzeb, a także zmapowanie priorytetów w nowych warunkach strategicznych (w odniesieniu do narzędzi stosowanych przez przeciwników i rywali, ale także samego uznania, które z państw jest kluczowym rywalem/przeciwnikiem). W tym przypadku mowa oczywiście o stwierdzeniu, że wojna o wysokiej intensywności dotyczy również spraw wywiadowczych i także do niej wymagana jest pełna mobilizacja. Drugim z etapów jest rozpoczęcie żmudnych, trudnych i nie dających zawsze szybkich skutków procesów zmiany prawa, zmiany mentalności i wiedzy społeczeństw, a także usprawnianie działań w przestrzeni aktywności samych służb specjalnych. Trzecim etap to jakościowa zmiana we wszystkich przestrzeniach aktywności państwa, niezależnie czy uważamy je, w oglądzie pobieżnym, za ściśle powiązane z tematyką potrzeb kontrwywiadowczych. Czwartym staje się oczywiście analityczne budowanie rozpoznania przyszłych wyzwań, które mogą lub najprawdopodobniej w jakimś stopniu zaskoczą służby specjalne (w tym kontrwywiady).

Płaszczyzny zmian są również mocno zdywersyfikowane, bowiem zakładają zmiany (ilościowe i jakościowe) w przestrzeni instytucji kontrwywiadowczych oraz wywiadowczych, otwarcie się na bardziej agresywne instrumentarium działań. Zauważmy, że Amerykanie chociażby w ostatnich latach przyznali się publicznie do ofensywnego zastosowania kontrwywiadowczej operacji typu żądło właśnie przeciwko stronie chińskiej. Zaś przykładowo w Australii coraz więcej działań kontrwywiadowczych obejmuje także zwalczanie operacji wpływu, w tym przypadków również w głównej mierze wzmacniających aktywność Chińskiej Republiki Ludowej (i nie tylko). Płaszczyzna zmiany prawa jest jednak w licznych przypadkach nieodzowna, tak aby funkcjonariusze zyskali większą swobodę działań (w ramach prawa) i przede wszystkim mogli sobie radzić ze wspomnianym balansowaniem przeciwnika/rywala w przestrzeni cienia. Nie mówiąc o płaszczyznach edukacji i uświadamiania o zagrożeniach czy nawet wyzwaniach technologicznych.

Czytaj też

Konkludując, Amerykanie rzeczywiście muszą otwarcie mówić o nowych zagrożeniach i związanych z nimi wyzwaniach dla systemu ochrony i osłony kontrwywiadowczej. I to w warunkach szerszej kooperacji we Wspólnocie Wywiadowczej, bowiem wiele lat ich system był rozchwiany koncentrowaniem się na zwalczaniu terroryzmu. Jednak nie jest to jedynie ich wyjątkowa sytuacja, ale rzeczywistość dla każdego państwa z Zachodu. USA oczywiście różnicuje skala zagrożeń i wyzwań, ale ich specyfika jest wspólna dla wszystkich państw, w tym także oczywiście Polski. Dziś, odpowiedzialna i przede wszystkim długofalowa polityka wobec służb specjalnych musi zakładać znaczne obciążenie kontrwywiadu wobec rosnącej aktywności wywiadowczej w skali świata. Stąd potrzeby kadrowe, techniczne, edukacyjne itd., a przede wszystkim finansowe. Na kontrwywiadach nie można oszczędzać pieniędzy budżetowych.


(1) Wspólnota Wywiadowcza w USA określa grupę struktur agend federalnych oraz wojskowych, które wypełniają misje w zakresie gromadzenia, przetwarzania danych szeroko pojmowanego wywiadu (ang. Intelligence). Jest to bardzo złożona struktura, w skład której wchodzą bardzo znane na świecie podmioty, CIA czy NSA, ale także mniej rozpoznawani aktorzy w postaci wywiadów rodzajów sił zbrojnych, w tym najmłodszy członek Wspólnoty czyli komórka wywiadu Sił Kosmicznych USA.

(2) W celu wyjaśnienia wszelkich problemów z terminem wojna(y) wywiadów należy nadmienić, że jest to określenie rzeczywiście kontrowersyjne w kontekście aktywności służb specjalnych i trzeba ja traktować najlepiej w kategorii sformułowania publicystycznego. Przy czym, jego zastosowanie w powyższym tekście miało na celu wskazanie pewnej zależności między rosnącymi konwencjonalnymi zagrożeniami wojskowymi, które są definiowane właśnie przygotowaniem do wojny wysokiej intensywności i pełnoskalowej, a właśnie wyzwaniami w przestrzeni aktywności służb specjalnych. W tym ostatnim przypadku rozumiejąc, że jest to aktywność płynna, wykraczająca poza proste schematy podziału wojna-pokój.

Reklama

Komentarze

    Reklama