Za Granicą
CIA trolluje Rosjan by wywołać szpiegomanię?
Czy można wywołać większą paranoję na Kremlu i upośledzić proces podejmowania decyzji w rosyjskich kręgach władzy? Oczywiście, że tak i być może jesteśmy nawet świadkami tego rodzaju operacji prowadzonych m.in. przez amerykańskie i brytyjskie służby specjalne. Przejawów tego nowego podejścia do działań psychologicznych i informacyjnych Zachodu można doszukiwać się np. w głośnych kampaniach nakłaniających Rosjan do współpracy agenturalnej.
Czy CIA (Centralna Agencja Wywiadowcza) zwyczajnie trolluje Rosjan poprzez m.in. publikację filmu wzywającego do kontaktu z amerykańskimi szpiegami? Trzeba zauważyć, że opublikowany całkiem niedawno materiał filmowy nie jest czymś, co w sposób masowy może nakłonić Rosjan do współpracy, przede wszystkim biorąc pod uwagę jego "hollywodzki" wymiar oraz sposób zachodniej narracji. Więc być może jest on skierowany do kogoś zupełnie innego, niż potencjalny oferent pochodzący z rosyjskich kręgów władzy, gospodarki, wojska i sektora bezpieczeństwa. Można postawić hipotezę, że już jakiś czas temu zachodnie służby specjalne podjęły ofensywne działania w zakresie przestrzeni informacyjnej, uderzając w sposób niespotykany od czasów zimnej wojny i być może innowacyjnie w czułe punkty rosyjskich służb specjalnych i przede wszystkim ich komórek zajmujących się osłoną kontrwywiadowczą.
Spójrzmy na wspomniany film wzywający do współpracy z amerykańskimi służbami, rozpowszechniany nie tylko na kanałach Telegramu, ale stający się również kanwą do rozmów w najważniejszych stacjach telewizyjnych i mainstreamowych mediach. To zaś powoduje, że w raportach rosyjskiego wywiadu musi znajdować się liczna grupa informacji pochodzących z monitoringu tej sprawy i wszelkich debat z nią związanych. W samym materiale wideo można wyróżnić trzy elementy, kluczowe z perspektywy naszych rozważań: szerokie spektrum osób, które mają znajdować się na celowniku werbunku obcych służb specjalnych (w tym przypadku oczywiście amerykańskich); użytkowanie cyfrowych i szyfrowanych form łączności, ograniczających możliwość dekonspiracji; olbrzymie zdolności i znaczna penetracja wywiadowcza Rosji zasobami amerykańskiej wspólnoty wywiadowczej et consortes.
Czytaj też
Zacznijmy więc od analizy pierwszego elementu i wskazania na bardzo zróżnicowane kategorie ludzi, w domyśle zainteresowanych lub mogących być zainteresowanymi współpracą z zachodnimi służbami. Rosyjska FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) otrzymuje prosty przekaz dotyczący rosnących napięć w społeczeństwie. Są one rożnie motywowane (ideologia, ale coś co nie było akcentowane w materiale czyli kwestie ekonomiczne lub obawy przed utratą życia na wojnie, własnego lub kogoś z rodziny), lecz przekładają się na możliwość poszukiwania kontaktu z obcym wywiadem. Warto pamiętać też, że na to wszystko nakładają się wcześniej potęgowane w rosyjskim przekazie trendy odnoszące się do tropienia obcych szpiegów i ich agentury. W tym zakresie możemy więc mieć do czynienia z czymś w rodzaju próby psychologicznego nacisku i wywołania napięć. Im więcej niepewności do różnych ogniw przemysłu, struktur polityki i administracji, wojska, służb różnego typu, tym więcej zasobów należy zaangażować. Dzieje się to w momencie, gdy na FSB spadła krytyka (można polemizować na temat jej skali) za niedociągnięcia w toku przygotowań do agresji na Ukrainę i późniejszych walk zbrojnych.
Warto zauważyć też możliwe sprzężenie zwrotne. Gdy FSB będzie podkręcała i zwiększała nadzór nowych ludzi, to wywoła w nich szereg reakcji - na czele z niepewnością i paraliżem. Wielkie czystki z okresu ZSRS nie sprzyjały budowaniu potencjału militarnego, a wręcz go obniżały. W świecie, gdzie FSB i inne struktury siłowe będą szukały szpiegów, sytuacja może się równie dobrze powtórzyć, oczywiście w nieznanej nam skali. Wywołanie wielowymiarowej niepewności w służbach to również potencjalnie bardzo ważny oręż walki. Kolejny ze wspomnianych aspektów to podkreślanie przewag technologicznych, pozwalających w domenie cyber "szabrować" w Rosji obcym służbom wywiadowczym. I znów widzimy potencjalną niepewność wobec ludzi, szczególnie jeśli chodzi o wrażliwe sektory rosyjskiego państwa. Przy czym jest to skokowo wzmocnione przekonaniem, że rosyjski aparat bezpieczeństwa może być w jakimś stopniu bezbronny wobec domeny cyber, wraz z jej transgranicznym wymiarem.
Czytaj też
Efekt końcowy to możliwa większa cenzura w środkach przekazu informacji, ale też próby ograniczania nowoczesnych technologii. Czym można zrazić i rzeczywiście zaszkodzić obrazowi "zwycięskiego pochodu armii i służb specjalnych". Całość działań jest jeszcze pogłębiana przecież przez kolejne incydenty w rosyjskiej domenie cyber, wiązane tam z różnorodnymi formami akcji podmiotów niepaństwowych (Anonymous, Cyber Alliance) i państwowych (GUR, SBU etc.). Od zwykłych akcji związanych z przejmowaniem kontroli nad systemami medialnymi, po bardziej skomplikowane operacje, jeśli chodzi o nieautoryzowane pozyskiwanie danych. Do tego dochodzi sygnalizowanie przez Zachód ich własnej obecności na kierunku rosyjskim. Rosjanie muszą zdawać sobie sprawę z zagrożenia, bowiem od lat sami wykorzystywali wiele z zasugerowanych form działania szpiegowskiego, w tym rekrutacji agentury i jej prowadzenia. Nie mówiąc już o tym, że Rosjanie mają zapewne też ogląd, jak działa w tym samym zakresie aparat chińskiego wywiadu. Finalnie znów może dojść do przeciążenia sił i środków odpowiedzialnych za działania zabezpieczające rosyjskie zasoby i tropiące potencjalne przecieki czy też nowe werbunki lub ich próby (również oferentów).
Zachód prostym trikiem podniósł koszty agresji rosyjskiej na Ukrainę i to w sposób być może na pierwszy rzut oka niedostrzegalny. Warto zauważyć i przeanalizować umowną głęboką penetrację wywiadowczą Rosji przez Zachód. Mówi się o licznych grupach niezadowolonych osób i łatwości kamuflowania ich prób nawiązania współpracy z Zachodem, ale w toku przygotowań do rosyjskiej napaści na Ukrainę i samej agresji widzimy też wątek dobrego rozpoznania planów rosyjskich. Władze w Waszyngtonie, Londynie czy nawet Tallinie wielokrotnie sugerowały, że wiedzą wiele o rosyjskich planach strategicznych, operacyjnych i nawet taktycznych. Nie odnosi się to oczywiście tylko do materiału wideo, ale szerszego spektrum przekazów. Od cyklicznego budowania informacji dziennych, aż po bardziej szczegółowe narracje. Zauważmy, że w kontekście "buntu Prigożyna" też dostrzec można sugestie, iż amerykańskie służby widziały o nim wcześniej. I teraz trzeba wprowadzić ważne rozróżnienie, rozdzielające realne zdolności wywiadu oraz właśnie przestrzeń informacyjną, a przede wszystkim związane z nią np. narzędzia komunikacji strategicznej.
Czytaj też
Pierwszy zakres nie jest, w przypadku tej analizy, kluczowy. Można jedynie zasugerować, że rzeczywiście Zachód zyskał wiele nowych kompetencji w czytaniu i rozumieniu Rosji. Na czele z jej procesami politycznymi, wojskowymi i przemysłowymi (w oparciu o wiele źródeł HUMINT, SIGINT, IMINT etc., nie mówiąc o wywiadowczych zasobach OSINT, ale też nowych zasobach analityków dedykowanych Rosji), co jest naturalną pochodną wywołania przez Rosję największej wojny w Europie od czasu zakończenia II wojny światowej. Ciekawszą rolę spełnia drugi aspekt, a więc to, co może dostrzec każdy obserwator przestrzeni medialnej. Zachód wysłał bowiem przekaz, że wie o Rosji wiele, a być może o wiele więcej (jak z Prigożynem) niż spodziewały się elity kremlowskie. Przez co wzrasta niepewność na najwyższych szczeblach władz politycznych i wojskowych, gdzie może dochodzić do przecieku.
W kontekście rozważań należy pamiętać o potencjalnej eksfiltracji amerykańskiego agenta ulokowanego w przestrzeni putinowskiej administracji. Powodem takiego działania miała być obawa, że został on zdekonspirowany w obliczu działań byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Jednak przecieki w tej sprawie nie muszą być jednowymiarowe i mogłyby być równie dobrze obliczone na wywołanie paranoi i szpiegomanii na szczytach władz (nie mówiąc o kamuflowaniu czegoś innego, w zakresie możliwego pozyskiwania danych wywiadowczych). Zasugerowanie w materiale filmowym, że nie można już ufać współpracownikom czy nawet aparatowi pomocniczemu, może stanowić podobne działania psychologiczne, jakże dobrze wpisujące się w konstrukcję mentalną niepewności i nieufności wprowadzaną przez samego Putina – od użycia wielu sobowtórów, po długie stoły i różne inne elementy okazywania zaufania do swoich współpracowników. Czemu więc nie podkręcić lub podkręcać wszelkich form paranoi i braku zaufania? Szczególnie, że rosyjski przeciwnik i tak będzie miał zawsze problem z pełnym odczytaniem czy ma do czynienia z przekazem prawdziwym, motywowanym charakterem debaty w państwach demokratycznych (transparentność, dostęp do informacji, praca mediów, etc.) czy przekazem dezinformującym i dezintegrującym. Problem będzie pogłębiany przez własne formy działań wymierzonych w Zachód, gdzie dezinformacja i wprowadzanie w błąd są rzeczą naturalną. Rosjanie mogą tym samym wejść w świat luster, które ich same zgubią. I to akurat jest bardzo dobra wiadomość do Zachodu. Być może, bez otwierania nowych stacji radiowych, czy drukowania i szmuglowania zakazanych książek dla dysydentów (jak to miało miejsce np. w przypadku CIA czasów zimnowojennych), uzyskaliśmy nowe zdolności naszych własnych środków aktywnych, uderzając w wielokrotnie wspomniany czuły punkt każdego państwa niedemokratycznego – szczególnie dyktatur – zaufanie do elit i skłonność do paranoi dyktatora oraz wszelkich szczebli władzy. Trzeba więc życzyć Rosji, dużej ilości procesów o szpiegostwo, generalnie szpiegomanii i pogłębiania się obecności służb specjalnych w życiu państwa. Nic tak dobrze, jak takie działania nie blokuje bowiem aktywności społeczno-ekonomicznej i nie utrudnia procesów decyzyjnych.
Czytaj też
Jednak nim pojawi się bardzo optymistyczna konkluzja w zakresie zastosowania tego rodzaju narzędzi przeciwko Rosji, trzeba wspomnieć o ograniczeniach. Pierwszym z nich jest skala możliwości osiągnięcia zmiany rewolucyjnej i strategicznego przeobrażenia Rosji. Zachodnie środki aktywne, mówiąc umownie, nie wywrócą Kremla, nawet przy zwiększeniu paranoi Putina i jego współpracowników. Środki te jednak są i muszą być uzupełnieniem presji politycznej, sankcji, nie mówiąc o wsparciu dla walczącej Ukrainy i budowania zdolności odstraszania i obrony w wymiarze NATO. Po drugie, warto podkreślić, że istnieją również granice ich stosowania, przede wszystkim jeśli chodzi o skalę wywoływania umownej paranoi. Tutaj należy bowiem sięgnąć do bardzo niebezpiecznego zjawiska przelewania się psychozy wierchuszki sowieckiej na działania zagrażające światu w okresie zimnej wojny. Dokładniej, mowa o operacji RJAN (1983 r.), gdy sowiecki wywiad otrzymał (zaburzając cykl wywiadowczy) tezę do udowodnienia, odnoszącą się do "przygotowań NATO do napaści na blok wschodni". Katastrofie zapobiegły wówczas właśnie dobrze ulokowane zachodnie zasoby wywiadu osobowego. Stąd też analogicznie należy utrzymać pewien rodzaj kontaktu z Rosją, aby nie doszło do podobnej sytuacji. Nie oznacza to, że nie powinno się prowadzić zmasowanych operacji strategicznego PSYOP-su i sięgania przy tym po zróżnicowaną gamę narzędzi.