Reklama

Za Granicą

Tajemnica rosyjskiej dywersji. Kto stoi za atakami w kraju?

Autor. t.me/russianvolunteercorps

W porannych serwisach rosyjskich mediów 2 marca tematem wiodącym była informacja o rzekomym zagrożeniu „wielosferyczną operacją NATO” z użyciem broni jądrowej, która miałaby stanowić wręcz egzystencjalne niebezpieczeństwo dla Rosji i przedstawienie nowej koncepcji „operacji strategicznego odstraszania” mającej jej przeciwdziałać. Wiadomość o incydencie zbrojnym w Briańsku zburzyła tę narrację. Kim są członkowie stojącego za nim Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i jaki jest cel ich działania?

Reklama

Oficjalne komunikaty mówiły o wtargnięciu tam dwóch ukraińskich grup sabotażowo-dywersyjnych, które miały zabić dwóch cywili, ranić 10-letniego chłopca i kilku rosyjskich żołnierzy oraz rzekomo wziąć zakładników. Wkrótce jednak opublikowano nagranie na kanale Telegram należącym do Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego walczącego po stronie Ukrainy. Poinformowano w nim, że RKO wkroczył na terytorium obwodu briańskiego Federacji Rosyjskiej, aby "pokazać rodakom, że jest nadzieja, że wolni Rosjanie z bronią w ręku mogą walczyć z reżimem". "Cóż, przyjaciele, stało się, Rosyjski Korpus Ochotniczy przekroczył granicę państwową Federacji Rosyjskiej. Nie walczymy z cywilami, nie zabijamy nieuzbrojonych ludzi. Teraz nadszedł czas, aby zwykli obywatele Rosji zrozumieli, że nie są niewolnikami. Buntujcie się, walczcie" - napisano. Mychajło Podoljak, doradca kancelarii prezydenta Zełenskiego, określił tę akcję jako "rosyjską prowokację". Z kolei Andrij Jusow, rzecznik ukraińskiego wywiadu wojskowego, w wypowiedzi dla The Financial Times stwierdził, że incydent ten jest "wewnętrznym rosyjskim problemem". Jego zdaniem uzbrojeni Rosjanie są "niezależną formacją", walczącą o wyzwolenie swojego kraju i nie byli szkoleni ani nie są częścią ukraińskich sił zbrojnych. Natomiast Denis Kapustkin, dowódca RKO, który również udzielił wywiadu The Financial Times oświadczył, że władze ukraińskie wiedziały o ich działaniach w obwodzie briańskim i zostały one uzgodnione. "Oczywiście ta akcja została uzgodniona, inaczej nie mogłaby się odbyć. Jak mogłem tamtędy przechodzić nocą po ciemku? Są zaminowane mosty, są kamery, drony z kamerami termowizyjnymi, są ukryte posterunki obserwacyjne. Nie zgodzilibyśmy się z nikim. Myślę, że zostalibyśmy po prostu zniszczeni" - podkreślił. Szef RKO powiedział, że w operacji wzięło udział około 45 osób, w tym członkowie "siatki partyzanckiej" w Rosji. Atak ujawnił również, jak powiedział dla FT Nikitin, "bardzo zły stan" rosyjskiej obrony w gęsto zalesionym regionie briańskim, który podlega wzmocnionym środkom bezpieczeństwa. Rusłan Puchow, dyrektor Centrum Analiz Strategii i Technologii (moskiewskiego think-tanku zajmującego się obronnością) stwierdził, że był to "klasyczny atak partyzancki w klasycznym miejscu", a "zamknięcie granicy jest bardzo trudne". Równocześnie, na swoim kanale Telegram, Władimir Osieczkin, założyciel projektu Gulagu.net, stwierdził, że akcja RKO udaremniła zaplanowaną przez rosyjskie służby operację "fałszywej flagi", jakim miał być rzekomy atak terrorystyczny ze strony Ukrainy.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Rosyjskie media rozpisywały się również o tym, że ranny 11-letni Fiodor z briańskiej wsi Lubeczane został odznaczony medalem Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej za "męstwo i odwagę". Miał on wyciągać młodsze dziewczynki spod ognia "sabotażystów". Chłopiec przeszedł już operację, usunięto "wystrzeloną w niego kulę z broni typu NATO" i przebywa na intensywnej terapii. A rodzina chłopca ubolewa nad śmiercią sąsiada - 63-letniego Leonida, który codziennie rano odwoził dzieci do szkolnego autobusu i pracował jako palacz w przedszkolu. Także Aleksander Bogomaz, gubernator obwodu Briańsk oświadczył, że dzięki profesjonalizmowi "lekarzy operacja młodego bohatera Fiodora, który ucierpiał w wyniku działań DRG (grupy sabotażowo-rozpoznawczej - przyp. red.), zakończyła się sukcesem".

Nagranie prawdę ci powie?

Przez prawie 24 godziny po wtargnięciu bojowników RKO z Ukrainy na terytorium Rosji, nie było materiału filmowego z tego zdarzenia. FSB opublikowało pierwsze wideo z obwodu briańskiego dzień po ogłoszonym przez rosyjskie władze "ataku ukraińskich dywersantów". Jak podaje portal Agentura.ru, zapis miał zostać zmontowany. Pierwszy film pokazuje samochód Łada 2107 z dziurami po kulach z tyłu i wybitymi szybami, drugi - samochód Niva, na którym poza przebitymi oponami nie widać żadnych widocznych uszkodzeń. W obu przypadkach ciała zmarłych są w samochodach. Na filmie przedstawiającym Ładę klatki są retuszowane, a w kabinie widać coś podobnego do krwi. Kanał Telegram "We Can Explain", zauważył, że samochód był zaparkowany w jednym miejscu na filmie, a na zdjęciach w innym. Materiał FSB pokazuje również zdjęcia m.in. ręcznego granatnika przeciwpancernego i jedną łuskę. Tylko na jednym z tych zdjęć miejsce zdarzenia znalazło się w kadrze. Nie można ustalić, czy zostały wykonane bezpośrednio na miejscu.

FSB twierdzi też, że 6 marca 2023 zapobiegła zamachowi na Konstantina Małofiejewa, który jest właścicielem Cargrad TV. Jest on oskarżony w USA o finansowanie separatyzmu na Krymie i został objęty sankcjami UE w 2014 r. Wspierał też m.in. środowiska powiązane z Matteo Salvinim i Marine Le Pen oraz próbował dokonać zamachu stanu w Serbii. Według rosyjskich mediów jest on ściśle powiązany z FSB. Jego samochód miał zostać wysadzony przez ludzi z RKO będącego pod kontrolą SBU - poinformowało Centrum Public Relations FSB. Podobny schemat mieli wykorzystać "agenci ukraińskich służb specjalnych" w zabójstwie Darii Duginy. W opublikowanym materiale, pochodzącym jakoby z monitoringu, widać że kamera była skierowana bezpośrednio na potencjalnego sprawcę, którego twarzy nie można zobaczyć, ponieważ był całkowicie zasłonięty maską medyczną i kapturem. RKO przypisuje się także inny rzekomo uniemożliwiony atak terrorystyczny - próbę wysadzenia "obiektu naftowo-gazowego w obwodzie wołgogradzkim" 15 sierpnia 2022 roku. Nagranie z tego zdarzenia zostało ukazane w materiale filmowym dotyczącym Małofiejewa - widać postrzelony samochód w polu, dwa niewyraźne ciała, a także sapera dokonującego sprawdzenia obiektu naftowo-gazowego i stojącego w pobliżu metalowego kanistra. Zabici wówczas "obywatele Federacji Rosyjskiej Keiner i Uszkow" to członkowie ultra nacjonalistycznej grupy Restrukt – według FSB byli również związani z Kapustinem, któremu przypisano, że jest założycielem wielu "prawicowych organizacji radykalnych: White Rex, Restrukt, Tor Steiner i Karpatskaja Sicz". Warto tu zwrócić uwagę, że White Rex to marka odzieżowa dla ultraprawicy stworzona przez Denisa Kapustina, a Thor Steinar to z kolei niemiecka marka, która kiedyś była popularna wśród nacjonalistów, natomiast "Restrukt" to ultraprawicowy ruch utworzony przez Maxima Martsinkevicha "Tesak" (który zmarł w areszcie w 2020 roku). Jeśli chodzi o "Sicz Karpacką", to na Ukrainie działa zarówno utworzony w 2014 roku ochotniczy batalion, w którym walczą także polscy ochotnicy (m.in. Tomasz Walentek, który zginął 20 lipca 2022 roku) i obecnie jest on częścią Sił Zbrojnych Ukrainy, jak i ruch polityczny o tej samej nazwie.

Czytaj też

Aleksander Pluszczew, rosyjski dziennikarz i bloger, w swym komentarzu dla radia Swoboda na temat materiału FSB stwierdził: "Wszystko, co dotyczy tej filmowej historii FSB, jest tak toporne, że aż śmieszne, nawet nie ma o czym dyskutować. W zasadzie wszystko jest oczywiste: FSB musi doprowadzić do przerwania czwartkowej debaty w obwodzie briańskim, kiedy to rosyjscy nacjonaliści swobodnie wjechali z terytorium Ukrainy na sesję zdjęciową i również swobodnie stamtąd wyjechali (...) Najważniejsze, że nie jest to nawet szczególnie zawoalowana inscenizacja. A jeśli jest to inscenizacja, to z dużym prawdopodobieństwem może być nią wszystko, co FSB nam pokazuje i będzie pokazywać. Ale dziś FSB może dopomóc ktoś z RKO, jeśli twierdzi, że naprawdę planował, planuje i będzie nadal planował zamach na Małofiejewa lub jakieś inne patriotyczne" osoby".

Kto walczy po stronie Ukrainy?

Obecnie wiadomo o dwóch formacjach składających się z obywateli rosyjskich i walczących po stronie Ukrainy: Legion Wolność Rosji i Rosyjski Korpus Ochotniczy. Wszyscy chętni do służby w nich są weryfikowani przez SBU. Ich politycznym reprezentantem jest oficjalnie  "Rada Obywatelska" i przebywający na terenie Ukrainy były deputowany do Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej V i VI kadencji, członek frakcji Sprawiedliwa Rosja Ilja Ponomariew, który jako jedyny zagłosował przeciw włączeniu Krymu do FR.

Denis Kapustin (posługujący się pseudonimem Denys Nikitin), szef RKO a zarazem człowiek o niezwykle kontrowersyjnej biografii twierdzi, że Korpus od kilku miesięcy walczy w ramach Sił Zbrojnych Ukrainy. Jego powstanie ogłoszono w październiku 2022 roku na konferencji prasowej w Kijowie, a jednym z jego celów jest "obalenie reżimu rządzącego w Federacji Rosyjskiej". Agencja Interfax Ukraina opublikowała Memorandum Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, w którym czytamy: "Rosyjski Korpus Ochotniczy jest formacją wojskowo-polityczną wchodzącą w skład Sił Zbrojnych Ukrainy walczącą w pełnoskalowej wojnie z Federacją Rosyjską. RKO składa się głównie z etnicznych rosyjskich ochotników, obywateli Federacji Rosyjskiej mieszkających na terytorium Ukrainy, którzy od 2014 roku walczą o Ukrainę, a od 24 lutego 2022 roku walczą w jej obronie". Ich zadaniem jest: "ochrona i odbudowa integralności terytorialnej Ukrainy w granicach z 1991 roku i obalenie reżimu panującego w Federacji Rosyjskiej". Po osiągnięciu zakładanych celów RKO będzie dążyć do "zorganizowania międzynarodowego trybunału w stosunku do wszystkich osób zaangażowanych w podejmowanie decyzji, prowadzenie i wspieranie agresywnej wojny przeciwko Ukrainie; zrzeczenie się przez Rosję terytoriów faktycznie anektowanych podczas wojen agresywnych; całkowitą reformę ustroju państwowego Federacji Rosyjskiej i zagwarantowanie wolności narodowej narodu rosyjskiego".

Według Deutsche Welle, Korpus faktycznie powstał w sierpniu 2022 r. i wykonywał zadania bojowe na poziomie kompanii, czyli liczył nie więcej niż 150 osób. Od tego czasu informacje na jego temat zaczęły się pojawiać w wielu mediach - np. w artykule The New York Times pod tytułem "Teraz walczymy za Ukrainę: ochotnicy przygotowują się do zemsty na Rosji". Według tej publikacji, jest to rosyjski batalion etniczny w ramach tzw. Legionu Międzynarodowego Ukrainy, w skład którego wchodzą Czeczeni, Buriaci i inne grupy etniczne. Gazeta twierdzi, że w szeregach RKO walczą "rosyjscy nacjonaliści i neonaziści". Dowodzący RKO Kapustkin w wywiadzie udzielonym portalowi Poslezavtra.io (ros. pojutrze, nazajutrz) deklaruje, że chcą "prawdziwie narodowego państwa Rosjan na tych terenach, które są pierwotnie rosyjskie, z uwzględnieniem integralności terytorialnej Ukrainy, Białorusi i krajów sąsiednich". Ponadto, chcą "zbudować państwo dla Rosjan, którzy chcą żyć w pokoju ze wszystkimi okolicznymi ludami". "Rosjanie to naród polityczny (według którego - przyp. red.) Dagestańczycy, Ingusze, Buriaci, Mordwini, Kałmucy, Czeczeni to Rosjanie. A Rosjanie to my. W mojej ojczyźnie próbują to wszystko pomieszać i nazywają to politycznym narodem Rosjan. (...) Jeśli Rosja dla Rosjan zostanie zredukowana do rozmiarów Moskwy, regionu czy części europejskiej, to mnie jako nacjonaliście to odpowiada. Tutaj nasze poglądy pokrywają się z poglądami ukraińskich nacjonalistów. Nie widzę sensu w gigantomanii. Rosja jest największa na świecie pod względem terytorium, ale to nie czyni jej obywateli najbogatszymi, najszczęśliwszymi" - mówił.

Czytaj też

Członkowie Legionu Wolność Rosji nie deklarują swoich poglądów politycznych, przynajmniej nie publicznie. W jego skład wchodzą obywatele rosyjscy, którzy przebywali na terytorium Ukrainy do czasu inwazji wojsk rosyjskich w lutym 2022 r., żołnierze rosyjscy, którzy dobrowolnie się poddali, a także obywatele rosyjscy, którzy przybyli z innych krajów (w tym z Rosji). Wszyscy ochotnicy przechodzą kompleksową procedurę weryfikacyjną i po przeszkoleniu kierowani są na front.  Newsweek napisał, że legioniści są nadzorowani przez SBU i Generalną Dyrekcję Wywiadu Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych (HUR). Kandydaci są zobowiązani do podania informacji biograficznych, dotyczących doświadczenia wojskowego, okazania paszportu obywatela Federacji Rosyjskiej oraz paszportów zagranicznych, a na późniejszych etapach mają przechodzić badania wariograficzne, psychologiczne – poinformowano na konferencji prasowej legionu w kwietniu 2022 roku. W jednostce - zdaniem Ilji Ponomariewa - nie ma dominującej ideologii i ma być ona zaczynem przyszłej armii rosyjskiej. Jej zaletą ma być to, że nie jest ani lewicowa, ani prawicowa, ani liberalna, ani konserwatywna, ale łączy ją jedynie idea przeciwdziałania agresji. W czerwcu 2022 roku do legionu dołączył były wiceprezes Gazprombanku Igor Wołobujew. "Marzenia się spełniają. Obecnie służę w Legionie Wolność Rosji. Chłopaki z Rosji, jeśli nienawidzicie reżimu Putina i chcecie, aby Rosja stała się wolnym, demokratycznym krajem, przyłączcie się" – powiedział. Do tej pory Wołobujew, urodzony w Achtyrce w obwodzie sumskim na Ukrainie, jest jedyną osobą medialną, która ogłosiła swoje przystąpienie do legionu. Pojawiła się też wersja, którą przedstawił ukraiński portal Holod.media, że Legion Wolności Rosji jest faktycznie ukraińskim projektem medialnym i że w rzeczywistości taka formacja bojowa nie istnieje. Pojawiła się ona wkrótce po wiadomości o jego utworzeniu. Natomiast według New York Times, setki ochotników z Legionu Wolności Rosji walczą obecnie pod ukraińskim dowództwem, głównie w artylerii lub w jednostkach rozpoznania lotniczego w rejonie Bachmutu. Zdaniem ukraińskiego eksperta wojskowego Olega Żdanowa, legion ma przede wszystkim znaczenie polityczne, gdyż rosyjscy bojownicy "ze względu na swoją niewielką liczebność nie mają większego wpływu" na przebieg wojny. Od sierpnia 2022 roku do 20 lutego 2023 roku według portalu Cybershafarat.com, Legion przeprowadził na terenie Rosji 17 akcji sabotażowych głównie wymierzonych w infrastrukturę kolejową, zamieszczając zdjęcia i wideo z miejsca tych działań. W przeciwieństwie do RKO, która zakłada oddzielenie regionów od Federacji Rosyjskiej, Legion deklaruje swój cel jako "zachowanie jednej i niepodzielnej Rosji w granicach z 1991 roku", wraz z przekazaniem szerokich uprawnień regionom i zachowaniem tożsamości republik narodowych.

Ilja Ponomariew twierdzi, że na terenie Rosji działa jeszcze Narodowa Armia Republikańska, z którą jest on w kontakcie. Ugrupowanie to wydało oświadczenie o dokonaniu zamachu na Darię Duginę. Po za tym jedyne informacje, które pojawiły się na temat jej aktywności, to atak ransomware na sieć Unisoftware, rosyjskiej firmy programistycznej znanej z tworzenia i wdrażania aplikacji internetowych i systemów komputerowych. Członkowie NRA - według Kyiv Post - mieli włamać się do kilku dużych rosyjskich firm technologicznych świadczących usługi krytyczne dla bezpieczeństwa narodowego rosyjskiego rządu. Hakerzy zapewnili Kyiv Post, że mają wyłączny dostęp do dużej ilości dokumentów i zdjęć, które - jak zapewnili - pochodzą z wewnętrznych serwerów firm Technoserv, Kaspersky Security Center 12 i zdaniem hakerów z NRA umożliwiają prowadzenie przez wojny przez FR.

31 sierpnia 2022 roku ukraińskie media poinformowały, że w Irpieniu Rosyjski Korpus Ochotniczy, Legion Wolności Rosji i Narodowa Armia Republikańska podpisały deklarację współpracy. Jej sygnatariusze deklarują, że mają wspólny cel: "wyzwolenie Rosji spod tyranii Putina, zaprzestanie terroru kremlowskich sił bezpieczeństwa wobec własnych obywateli i obywateli innych państw oraz jak najszybsze zakończenie wojny napastniczej przeciwko Ukrainie". Ta próba zjednoczenia politycznego RKO i Legionu Wolności Rosji okazała się nieudana, obecnie jednostki te są wobec siebie krytyczne. RKO nie ufa ambicjom przywódczym Ponomariewa który jako lewicowiec przyznaje, że nie sympatyzuje z Rosyjską Armią Wyzwoleńczą gen. Własowa, której symboli używają bojownicy RKO. Pomimo tych wyraźnych różnic, obydwie formacje publicznie unikają wzajemnej krytyki.

Kto odpowiada za dywersję w Rosji?

Siły zbrojne Ukrainy oficjalnie nie walczą z Rosją poza granicami kraju, ale zdarzenie w obwodzie briańskim nie jest pierwszą próbą akcji dywersyjnej na tym terenie. W grudniu 2022 roku FSB poinformowała o próbach "aktów sabotażowych i terrorystycznych". Na granicy zginęło czterech Ukraińców, rzekomo należących właśnie do "grupy sabotażowej", która miała "akty terroryzmu". FSB opublikowała wideo z zabitymi bojownikami ukraińskiego ochotniczego batalionu "Bractwo" z komentarzem, że "w wyniku starć 25 grudnia 2022 roku zginęło czterech sabotażystów, którzy próbowali przedostać się z Ukrainy na terytorium obwodu briańskiego". Jak zauważył The Insider, dziennikarze dostrzegli w nagraniu wiele niekonsekwencji. Na przykład, jeden z zabitych "sabotażystów", który musiał przejść kilometry po nierównym terenie, miał zupełnie czyste podeszwy butów. Ponadto batalion "Bractwo" nie był wcześniej znany jako jednostka biorąca udział w działaniach za linią frontu. Natomiast The Guardian opublikował w lutym 2023 tekst Daniela Boffeya na temat działalności na Ukrainie jakoby "tajnego batalionu" Bractwo, mającego dokonywać sabotażu na terytorium Rosji i zarówno "Kijów i Zachód mają ukrywać jego istnienie". Według autora działania tego batalionu "obejmują porywanie wysokich rangą rosyjskich urzędników, niszczenie kluczowej rosyjskiej infrastruktury wojskowej i zestrzeliwanie samolotów w Rosji". Jednocześnie bojownicy nie próbują ukrywać swojej działalności. "Bardzo łatwo jest nam przekroczyć rosyjską granicę" – cytuje Boffey w swej publikacji słowa jednego z członków grupy. Działają oni w małych grupach zadaniowych, często składających się z czterech lub pięciu żołnierzy i przy przekraczaniu granicy korzystają z rad przemytników. To oni mieli stać za operacją w Rosji, w rejonie miasta Biełgorod, gdzie w ostatnich miesiącach eksplodowało wiele magazynów amunicji.

Ta ochotnicza jednostka nie jest bynajmniej tajna, została utworzona 24 lutego 2022 r., bezpośrednio po rozpoczęciu rosyjskiej  inwazji. Brała czynny udział w walkach na kierunku baryszowskim w obronie Kijowa, w szczególności we wsiach Łukjanówka, Rudnyckie i Nowy Basan, Izum. Twórcą batalionu Bractwo jest ukraiński polityk Dmitrij Korczyński - człowiek o ciekawej biografii. Brał udział w pierwszej wojnie rosyjsko-czeczeńskiej wśród ukraińskich ochotników z UNA-UNSO, walczył w Naddniestrzu i Abchazji, był kandydatem na prezydenta Ukrainy w 2004 roku. Potwierdził on w wywiadzie dla tygodnika "Dzerkało Tyżnia", że w obwodzie briańskim faktycznie zginęło czterech ukraińskich żołnierzy z batalionu Bractwo. Maksym Michajłow, Jurij Horowiec, Taras Karpiuk i Bogdan Lagow mieli zostać zabici w trakcie przygotowań do akcji dywersyjnej. Według niego na granicy z Ukrainą zbudowano linię obrony - sądząc po zdjęciach, składają się na nią różne fortyfikacje i zapory przeciwpancerne. Była ona osobiście kontrolowana przez gubernatora Aleksandra Bogomaza i sekretarza Rady Generalnej partii Jedna Rosja Andrieja Turczaka. 7 marca 2023 roku odbyło się w Kijowie na Placu Niepodległości uroczyste pożegnanie czterech żołnierzy Bractwa, którzy zginęli 25 grudnia 2022 w trakcie  wykonywania misji bojowej.

Czytaj też

Na przełomie lutego i marca 2023 w Rosji doszło do kilku incydentów związanych z atakiem dronów. 28 lutego kilka regionów zostało poddanych największemu atakowi tego typu od początku wojny. Dotknął on nie tylko tereny frontowe, ale także obszary oddalone o setki kilometrów. Zdarzenia te miały miejsce m.in. w obwodzie leningradzkim i krasnodarskim. W dronie, który spadł 28 lutego pod Kołomną, FSB znalazła dwa ładunki wybuchowe. Drugi rozbił się w pobliżu wsi Gubastowo (niedaleko miasta Kołomna) w obwodzie moskiewskim. Sto metrów od miejsca jego upadku znajduje się tłocznia Gazpromu. Był to bezzałogowiec UJ-22 Airborne, którego producentem jest ukraińska firma UkrJet. Maksymalny zasięg jego lotu w trybie autonomicznym na wysokości 50 m to 800 km, a jego udźwig użyteczny sięga 20 kg. Mógłby on pokonać dystans z Gubastowa do centrum Moskwy w około 40 minut. Także 3 marca 2022 roku, tym razem komercyjny dron, wypełniony materiałami wybuchowymi, zaatakował podstację ropociągu Transnieft-Drużba we wsi Razumnoje w obwodzie biełgorodzkim. Jak pisały kanały Telegramu Astra i Baza, miał on przylecieć z Ukrainy i uderzyć w pusty 3000-tonowy zbiornik oleju.

Ciekawą opinię na temat akcji przeprowadzonych z użyciem dronów zaprezentował na łamach serwisu Gordon.ua ukraiński politolog Ołeksij Hołobucki. Jego zdaniem akcja dywersyjna na lotnisku Maczułyszczach w Białorusi, do której przyznała się białoruska grupa opozycyjna Bypol, została przeprowadzona w rzeczywistości przez SBU. Według niego białoruscy partyzanci albo ściśle współpracują z SBU lub w niej służą, ale najprawdopodobniej za tą operacją stała służba, która ze względów politycznych nie chce wprost mówić o swoim udziale. "Wysadzenie takiego samolotu strategicznego to kolejna wysoce złożona operacja specjalna przeprowadzana na terytorium wroga. SBU najwyraźniej zintensyfikowała swoje działania, tworząc osobną profesjonalną jednostkę zajmującą się dronami" - dodał.

Zniewaga FSB

Rajd RKO to przede wszystkim uderzenie wizerunkowe w FSB, odpowiedzialnej za ochronę granicy państwowej FR, za co odpowiada jej Służba Graniczna (służy w niej ok. 100 - 120 tys. osób). Dowodzi nią Dyrektor Federalnej Straży Granicznej w randze Pierwszego Zastępcy Dyrektora FSB Rosji - gen. Władimir Kuliszow. Jej to właśnie Putin nakazał zwiększenie działań w zakresie uszczelnienia granicy z Ukrainą w trakcie spotkania z kierownictwem FSB 28 lutego 2023 r., a więc dwa dni przed zdarzeniem (jego omówienie i opinia na ten temat zawarta jest w artykule Jacka Raubo "FSB podkręci śrubę w Rosji" ). W trakcie tego spotkania Putin stwierdził m.in. że: "rosyjsko-ukraiński odcinek granicy państwowej powinien znajdować się pod szczególną kontrolą Służby Granicznej FSB. Zadaniem jest postawienie bariery na drodze grup dywersyjnych, powstrzymanie prób nielegalnego transportu broni i amunicji do Rosji, przeciwdziałanie zagrożeniu terrorystycznemu". Stąd też wręcz histeryczna próba ratowania reputacji FSB poprzez upublicznianie naprędce nieprofesjonalnie zmontowanych i wyreżyserowanych materiałów filmowych mających pokazać, że panuje ona nad sytuacją. Pozostaje też pytanie na temat roli GRU w tym zdarzeniu - nie jest możliwe, aby teren przygraniczny, jakim jest obwód briański, nie był pod jego kontrolą operacyjną, jak też aby nie posiadał on swych aktywów po stronie ukraińskiej. Milczenie GRU wydaje się być znamienne.

Z drugiej strony wydaje się nieprawdopodobne, aby akcja RKO w Lubeczanach mogła zostać przeprowadzona bez wiedzy i aprobaty ukraińskich służb specjalnych, a zwłaszcza SBU, która kontroluje rosyjskie formacje ochotnicze. Zbiegła się ona z informacjami na temat wielu dymisji i odwołań z kierowniczych stanowisk w jej szeregach przez prezydenta Zełenskiego. Nie należy więc wykluczać, że operacja ta również miała na celu poprawę jej nadszarpniętego wizerunku. Warto też zwrócić uwagę na niezbyt poprawne relacje pomiędzy SBU a HUR, które szeroko były komentowane w ukraińskich mediach. Informacje o konflikcie szczególnie nasiliły się, gdy Wall Street Journal opublikował materiał na temat zastrzelenia przez SBU w marcu 2022 roku Denysa Kirejewa – członka ukraińskiej delegacji na pierwsze rozmowy negocjacyjne z FR. Według HUR był on agentem ukraińskiego wywiadu wojskowego (przekazał cenne informacje na temat rosyjskiej inwazji), a SBU uznawała go za zdrajcę. Także Mychajło Podoliak, doradca szefa Kancelarii Prezydenta, odnosząc się do sprawy Kirejewa, zwrócił uwagę na słabą koordynację ukraińskich służb specjalnych na początku rosyjskiej inwazji. Sytuacja była na tyle poważna, że 23 stycznia 2023 roku szefowie HUR i SBU - Kiryło Budanow i Wasyl Maluk - odbyli wspólne spotkanie robocze. "Szefowie służb koordynują swoje działania (...) Pogłoski o rzekomym ich nieporozumieniu to wrogie narracje" – czytamy w komunikatach prasowych. Kirył Budanow oświadczył, że nie ma i nie może być konfliktu między SBU a podległą mu służbą i stwierdził: "Pracujemy dla Ukrainy. A w stanie wojny konflikt to generalnie nonsens. To nierealne, tak nie może być. Szef SBU i ja wyciągnęliśmy wnioski, wszystko powiedzieliśmy publicznie".

Czytaj też

Swoisty manifest Denisa Kapustkina, w którym wzywa on Rosjan do masowego oporu przeciwko rządom Putina po wejściu do obwodu braińskiego należy traktować jedynie jako przekaz PR wytworzony na użytek zewnętrzny, a nie jako mający przynieść jakikolwiek realny efekt. W Rosji brak jest obecnie jakiegokolwiek potencjału protestacyjnego. Mówią na ten temat wyraźnie wyniki badań Centrum Lewady przeprowadzone w lutym 2023 roku. Wynika z nich, że poparcie dla działań Sił Zbrojnych FR na Ukrainie utrzymuje się na wysokim poziomie 68 proc. (48 proc. zdecydowanie tak, 20 proc. raczej tak). Ankietowani również przeciwni są powrotowi do Ukrainy: obwodów zaporoskiego i chersońskiego (67 proc. uważa to za niedopuszczalny), Ługańska i Doniecka (71 proc.), a także wejściu Ukrainy do NATO (76 proc.). Od listopada 2022 roku nieznacznie wzrósł odsetek respondentów, którzy uważają, że "operacja specjalna" przebiega pomyślnie. Jeśli pod koniec jesieni 2022 r. tak uważało 54 proc., to w lutym 2023 roku jest to już 63 proc. 24 proc. uważa, że "operacja wojskowa" nie idzie dobrze. Aprobata dla władz FR utrzymywała się na niezmiennie wysokim poziomie - pozytywna ocena działań Putina jako prezydenta wynosi 83 proc. Według pytania otwartego (respondentów poproszono o wskazanie kilku polityków, którym ufają najbardziej) zaufanie do głównych postaci politycznych utrzymało się na poziomie styczniowym: 43 proc. ufa Władimirowi Putinowi, 17 proc. - Michaiłowi Miszustinowi, 15 proc. - Siergiejowi Ławrowi, a 15 proc. Siergiejowi Szojgu. Politycy opozycji wypadli z listy polityków cieszących się zaufaniem społecznym. Nie chodzi tylko o Aleksieja Nawalnego, którym zainteresowanie zaczęło spadać wkrótce po jego aresztowaniu. W porównaniu z lutym 2022 roku (14 proc.) poziom aprobaty dla niego spadł do 9 proc. Dotyczy to też innych, jak np. młodego komunisty Nikołaja Bondarenki, który przez pewien czas zyskał ogólnokrajową sławę, dzięki ostrej krytyce władz lokalnych i federalnych. Także Siergiej Furgal, polityk Partii Liberalno-Demokratycznej, były gubernator Kraju Chabarowskiego i symbol masowych protestów na Dalekim Wschodzie w 2020 roku, po skazaniu go na 22 lata kolonii karnej pod zarzutem zlecenia dwóch zabójstw, zniknął z przestrzeni publicznej. Z kolei Leonid Wołkow, główny doradca Nawalnego, zrezygnował z zarządu jego Fundacji Antykorupcyjnej, gdy ujawniono, że wystosował list o uchylenie sankcji UE wobec oligarchów Michaiła Fridmana i Petera Avena, którym zarzuca się m.in. współpracę z KGB pod koniec lat 80., kontakty z kolumbijski kartelami narkotykowymi i OPG Sołntsewo. Symptomatyczne jest też to, że Julia Nawalny w wystąpieniu na gali rozdania Oscarów ani słowem nie wspomniała o wojnie na Ukrainie.

Jak pisze Denis Wołkow, dyrektor Centrum Lewady w swym komentarzu dla Forbesa: "Rok po rozpoczęciu operacji specjalnej rosyjskie społeczeństwo pozostaje skonsolidowane. Wyraża się to wysokimi notowaniami głównych instytucji państwowych, polityków federalnych i partii rządzącej, niezmiennie wysokim poparciem dla rosyjskiej armii, ogólnym wzrostem optymizmu i samoafirmacji oraz spadkiem nastrojów protestacyjnych.(...) Dla zwykłego Rosjanina protest polityczny nie wygląda dziś atrakcyjnie – wiąże się z dużym ryzykiem, a co najważniejsze wydaje się być bezcelowy".

Gdy toczy się wojnę o przetrwanie państwa i narodu, to korzystanie z usług ludzi nawet o co najmniej pokrętnej biografii, jak Denis Kapustkin nie powinno budzić zdziwienia. Należy przy tym pamiętać, że jego przeszłość i głoszone przez niego poglądy są wdzięcznym tematem dla rosyjskiej propagandy o neonazistach na Ukrainie. Jednym z podanych przez Putina powodów wojny na Ukrainie jest chęć ochrony ludności rosyjskiego pochodzenia przed rzekomym nazistowskim reżimem w Kijowie. Pozostaje więc pytanie, czy ukraińskie siły specjalne w pełni kontrolują inicjatywy polityczno-militarne, takie jak RKO i czy nie obawiają się niekontrolowanych działań, które mogą odwrócić poparcie międzynarodowej opinii publicznej. Przykładowo The Daily Telegraph artykuł o akcji Kapustkina w obwodzie briańskim zatytułował "The Russian neo-Nazi hooligan who led an anti-Putin militia across the border" (pol. Rosyjski neonazistowski chuligan, który poprowadził antyputinowską milicję przez granicę). Operacje sabotażowo-dywersyjne dopóty są wymierzone w infrastrukturę militarną czy w przedstawicieli władzy na terenie Rosji nie wzbudzają negatywnych emocji, ale zawsze mogą się zdarzyć nieprzewidziane zdarzenia, jakimi są niewinne ofiary wśród ludności cywilnej czy też wykreowane przez FSB, takie jak np. tragedia w Biesłanie, która ostatecznie odwróciła poparcie opinii publicznej dla Czeczenów. Dlatego też wspieranie działalności ludzi pokroju Denisa Kapustkina jest stąpaniem po cienkiej linie, które może skończyć się katastrofą.

Człowiek o wątpliwej reputacji

O twórcy RKO Denisie Kapustinie wiadomo, że urodził się 1984 roku w Moskwie, studiował biznes międzynarodowy w Niemczech i Holandii. W 2001 roku, gdy miał 17 lat, jego rodzina wyjechała do Kolonii w Niemczech. Według ustaleń "Der Spiegel" przybyła ona jako tzw. uchodźcy kwotowi. W latach 1991-2005 Żydzi oraz ich krewni lub osoby o żydowskich korzeniach ze Związku Sowieckiego i ich potomkowie mogli przenieść się do Niemiec jako tzw. uchodźcy kwotowi - nie otrzymywali automatycznie obywatelstwa niemieckiego, ale mogli się o nie ubiegać po pewnym czasie. Przysługiwało im zezwolenie na pracę, świadczenia socjalne oraz pomoc integracyjna, m.in. bezpłatny kurs językowy oraz pomoc w znalezieniu mieszkania. Matka Kapustina pytana przez "Der Spiegel" czy jej rodzina ma żydowskie korzenie, odpowiedziała: "jestem Rosjanką". Kilka miesięcy po przyjeździe do Niemiec Denis Kapustin otrzymał zezwolenie na pobyt stały. Tam zainteresował się walkami bez reguł i w wieku 22 lat związał się z miejscowymi ultrasami z FC Köln, wśród których cieszył się autorytetem. Po kilku latach pobytu w Niemczech wrócił do Rosji, podczas gdy jego rodzina pozostała w Kolonii. W Moskwie nawiązał kontakty z "Jarosławką" - ultrasami moskiewskiego klubu "CSKA" i brał udział wraz nimi w kibicowskich ustawkach. Nie ukrywał, że nie interesuje się piłką nożną, a interesują go bójki. W Moskwie - jak pisze Kommiersant - pracował przez długi czas na różnych stanowiskach: od sprzątacza po bramkarza. Po uzyskaniu wystarczającej ilości pieniędzy założył w 2008 roku odzieżowa markę lifestylową, której logo stanowi symbol Czarnego Słońca identyfikowany ze środowiskami ultraprawicowymi. W 2011 roku po raz pierwszy zorganizował amatorski turniej MMA "Spirit of the Warrior" w Woroneżu. Organizował walki w całej Rosji i szybko stał się idolem skrajnej prawicy. W 2016 roku zebrał prawie setkę rosyjskich chuliganów piłkarskich i pojechał na Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej do Marsylii we Francji, gdzie Rosjanie brutalnie pobili angielskich kibiców. Specjalny tekst na temat jego udziału w tych burdach zamieścił The Guardian.

Nie wiadomo czy łączyły go w tym czasie relacje z Aleksandrem Szpryginem, który - jak pisze - The Guardian w 2007 roku na polecenie FSB założył Wszechrosyjski Związek Kibiców i był również organizatorem wyjazdu do Marsylii. Szprygin i jego związek - do rozwiązania w 2016 roku - cieszył się poparciem samego Putina. Simon Parkin, autor artykułu "Narodziny rosyjskich neonazistowskich chuliganów" (org. The rise of Russia's neo-Nazi football hooligans), opublikowanego w kwietniu 2018 roku w The Guardian, twierdzi że Denis Kapustin w trakcie rozmowy z nim - po tym, jak kazał mu wyłączyć magnetofon - miał powiedzieć: "jeżeli codziennie zabijamy jednego imigranta, to daje to 365 imigrantów w ciągu roku", a po ponownym włączeniu nagrywania dodał: "Ale i tak przyjdą dziesiątki tysięcy innych. Zdałem sobie sprawę, że walczymy z konsekwencją, ale nie z podstawową przyczyną. Więc teraz walczymy o umysły nie na ulicy, ale w mediach społecznościowych".

Czytaj też

Od 2017 roku mieszka na Ukrainie, a do 2018 roku wielokrotnie latał do Moskwy (raz, dwa razy w miesiącu) 10 listopada 2017 roku uczestniczył w Warszawie w konferencji "Europa Przyszłości". Organizatorami jej byli Autonomiczni Nacjonaliści, Niklot i Szturmowcy. Ustalenia Der Spiegel sugerowały, że mógł być zamieszany w przestępczy biznes w Europie Wschodniej - w październiku 2017 roku miał zostać zatrzymany na Ukrainie w związku z podejrzeniem o produkcję amfetaminy. Jego firma White Rex nie jest jedynie marką modową, ale organizuje i sponsoruje turnieje sztuk walki w całej Europie. Kapustkin, utrzymuje kontakty z Thorstenem Heise i Tommy'm Frenckiem, dwoma czołowymi niemieckimi skrajnie prawicowymi radykałami. Internetowy handel produktami White Rex prowadzony był od 2017 roku przez firmę Fighttex AG z siedzibą w Lotzwil w Szwajcarii. Dyrektorem zarządzającym i jedynym członkiem zarządu był Florian Gerber, który w latach 2019-2022 był prezesem skrajnie prawicowej partii PNOS. W ostatnich latach Kapustkin, wielokrotnie występował jako sponsor amatorskich turniejów MMA, kilkakrotnie w Rzymie ("Turniej Wojowników"), także w Lyonie, Atenach oraz "Bitwy Nibelungów" w Ostrit w Niemczech. Zamierzał on również poprzez swoje kontakty z Robertem Rundo, założycielem kalifornijskiej skrajnie prawicowej organizacji Rise Above Movement (którego poznał w Kijowie) promować markę White Rex w USA. Po zatrzymaniu Rundo przez FBI pomysł upadł. W sierpniu 2019 r. Denis Kapustkin, utracił zezwolenie na pobyt stały w Niemczech i został objęty 10-letnim zakazem wjazdu do UE.

Reklama

Komentarze (1)

  1. Chinol

    Znacie w USa wyspeuje tzw "kompleks Osamy"? - Czesc politkow Repubikanow o tym mowi - Czyli wspieramt Osame Bin Ladena - szkolimy dajemy bron - gdy walczyl z ZSRR w Afgasyanie - ale potem sami musimy znim walczyc gdyz jest przeciwko nam. Wspieramy Wolnosc Czecznii przeciw Rosji - ale potem 2 braci Czeczncow uchhoccow dokanuje zamachu na Maraton w Bostonie (3 zabite 280 ranne) uzbrajamy Bosniakow przeciwko Serbii - ale potem Bosniacy z bronia z Iranu dokanuja zamachu w USa. itp itd.

Reklama

Najnowsze