Reklama

Za Granicą

Meksykańscy narkobaroni zatrzymani przez amerykańskie służby

Zdjęcie ilustracyjne, funkcjonariusze HSI podległej pod DHS
Zdjęcie ilustracyjne, funkcjonariusze HSI podległej pod DHS
Autor. U.S. Immigration and Customs Enforcement (Department of Homeland Security), domena publiczna, commons.wikimedia.org

USA zadały silny cios jednemu z najgroźniejszych karteli narkotykowych świata wywodzącemu się z Meksyku. W trkacie operacji służb udało się zatrzymać słynnego i przez wiele lat nieuchwtynego barona narkotykowego „El Mayo” oraz kolejnego syna słynnego „El Chapo”.

Reklama

Amerykański sukces w walce z kartelem narkotykowym (z) Sinaloa (nazwa pochodzi od regionu Sinaloa w Meksyku). W trakcie, międzyagencyjnej, połączonej operacji służb zwalczających przestępczość zorganizowaną w ręce stróżów prawa trafili Ismael Zambada García „El Mayo” oraz Joaquín Guzmán López. Doprecyzowując, mowa o działaniach podjętych wspólnie przez amerykańskie agencje Homeland Security Investigations (HSI podlegająca pod Departament Bezpieczeństwa Krajowego DHS) oraz DEA i FBI. Obaj zatrzymani Meksykanie byli od lat poszukiwanymi liderami jednej z największych światowych przestępczych organizacji.

Czytaj też

Zatrzymany narkobaron na czele amerykańskiej listy poszukiwanych

Za informację służącą do schwytania Zambady można było otrzymać od władz USA nawet do 15 mln dolarów. Należał on do grona liderów narkobiznesu, która nie stara się na co dzień eksponować swojej potęgi i możliwości finansowych. Dlatego był nawet stawiany jako zaprzeczenie postawy swojego partnera biznesowego, słynnego Joaquína Archivaldo Guzmána Loera, znany lepiej jako „El Chapo”. Obaj mieli stać za skokowym wzrostem zdolności kartelu Sinaloa, a ostatecznie ulokowaniem tej struktury przestępczej w gronie przestępczości zorganizowanej zdolnej do działań globalnych i nie tylko na pograniczu Meksyku i USA.

Trzeba podkreślić, że według amerykańskich mediów, nie zostali oni złapani w samym Meksyku. Ich zatrzymanie nastąpiło w momencie, gdy prywatny samolot wylądował już na terytorium USA. „El Mayo” miał być oszukany i niejako sam wydał się amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Mary Beth Sheridan oraz Nick Miroff z „The Washington Post”, w swoim artykule o zatrzymaniu narkobaronów opublikowali zdjęcie małego dwusilnikowego samolotu turbośmigłowego wskazując, że to on najprawdopodobniej przewoził Zambadę i Joaquína Guzmána Lópeza i wylądował na prywatnym lotnisku hrabstwa Dona Ana w Santa Teresa w stanie Nowy Meksyk.

Czytaj też

Reklama

Trzeba uznać, że zapewne udało się przekonać nie tylko samego pilota (lub kogoś wprowadzonego w ramach np. operacji typu żądło – sting), ale i „opleść” wspomnianych narkotykowych gangsterów innymi cennymi źródłami osobowymi. Niewykluczona jest także zdrada jednego z pretententów do przejęcia kontroli nad rosnącym narkobiznesem, napędzanym obecnie przez epidemię fentanylu w USA. Ale równie dobrze może to być część działań psychologicznych (PSYOPs) wymierzonych w pozostających na wolności Ivána Archivaldo Guzmána Salazar oraz Jesúsa Alfredo Guzmána Salazar. Należy również dodać, że w przypadku tego rodzaju operacji antynarkotykowej posługiwano się zapewne nie tylko źródłami osobowymi, gdyż łączność nakrobaronów jest od czasów walki z kartelami z Kolumbii ważnym celem dla amerykańskiego SIGINTu (wywiad prowadzony na źródłach łączności, przechwytywaniu komunikacji, etc.).

Czytaj też

Mocny cios w kartel Sinaloa

Uderzenie w Sinaloę jest o tyle bolesne, że w USA w więzieniach przebywają już inni kluczowi liderzy kartelu, a więc wspomniany już najgłośniejszy Joaquín Archivaldo Guzmán Loera „El Chapo” (jego sylwetka została niestety mocno spopularyzowana przez popkulturę) oraz jego syn Ovidio Guzmán López. Teraz dołączają do nich właśnie zatrzymani, ale jeszcze oczywiście nie osądzeni, Zambada „El Mayo” i kolejny syn „El Chapo” czyli Joaquín Guzmán López. Przy czym, nadal na wolności pozostają inni synowie „El Chapo”, którzy po zatrzymaniu i ekstradycji do USA ojca mieli dzielić się wpływami w kartelu Sinaloa.

Pytaniem otwartym jednak pozostaje udział strony meksykańskiej. Tak mocne stawianie na podkreślanie amerykańskiego wkładu w operację i oszukanie zatrzymanych, można też uznać za próbę wyciszenia reakcji kartelu Sinaloa w samym Meksyku.

Kartel Sinaloa, stanowiący de facto strukturę federacyjną wraz z upływem lat wykazywał ekspansywne zapędy w zakresie zdobywania nowych rynków dla narkotyków i to również poza Ameryką Północną. Stąd, jego kooperacja z innymi formami zorganizowanej przestępczości na całym świecie. Co więcej, charakteryzował się (podobnie, jak inne kartele meksykańskie) łatwością w zakresie sięgania po przemoc. Zauważmy, że w 2019 roku ówczesny prezydent Meksyku ogłosił, że siły zbrojne nie będą już traktowały priorytetowo poszukiwań liderów karteli.

Czytaj też

Reklama

Było to mocno krytykowane, przede wszystkim w USA jako coś w rodzaju abdykacji państwa przed siłą karteli i ich możliwością zastraszenia instytucji państwowych. Andrés Manuel López Obrador miał wtedy zareagować m.in. na otwartą konfrontację bojówek kartelu Sinaloa z wojskiem i policją do jakich doszło po próbie zatrzymania innego syna słynnego „El Chapo” czyli już wspomnianego Ovidio Guzmán López w 2019 roku. Nie powstrzymało to kartelu z Sinaloa, aby spróbować powtórzyć manewr z naciskiem na władze federalne w 2023 roku, także za pomocą fali przemocy po jego ostatecznym zatrzymaniu. Co interesujące, zatrzymanie Ovidio miało zbiec się z rozmowami na najwyższym, prezydenckim szczeblu między władzami Meksyku i USA. Zaś sama ekstradycja do USA stanowi od lat jeden z największych straszaków wobec narkobaronów w Meksyku i nie nie tylko tam.

Czytaj też

Meksyk czeka na kolejną falę przemocy?

Nie można wykluczyć, że teraz inne konkurencyjne kartele będą chciały wykorzystać moment do przejęcia części zasobów i terenu kontrolowanego przez Sinaloę. To również może przynieść kolejną falę przemocy i walk w Meksyku, co miało miejsce w przeszłości. Pamiętajmy, że kartele meksykańskie oprócz skłonności do brutalności w swych porachunkach i dążenia do wyrugowania państwa z części obszarów lub pełnego skorumpowania jego instytucji, znane są z siły swoich bojówek. Oddziały są nasycone dużą siłą ognia z racji przemycanej do Meksyku broni ręcznej oraz broni wsparcia np. w sferze dostępnych tam WKM-ów. Kartele nie kryją się również z tym, że eksperymentują z systemami bezzałogowymi do obserwacji lub zrzucania ładunków wybuchowych, nie mówiąc o stosowaniu np. zagłuszarek do paraliżowania łączności policyjnej. Do walki z kartelami nie bez przyczyny (oprócz czynnika korupcji w policji lokalnej i federalnej) rzucane są jednostki wojskowe, w tym siły operacji specjalnych. W walkach z kartelami, np. w Sinaloa w 2023 roku wymagane było ściągnięcie przez państwo pewnych zasobów lotniczych.

Czytaj też

Nie da się ukryć, że zatrzymanie narkobaronów z kartelu Sinaloa zostanie wkomponowane w trwającą właśnie amerykańską kampanię polityczną. Przestępcy mocno zainwestowali w produkcję i przerzut do USA fentanylu, wchodząc do agendy amerykańskiego sporu politycznego. Republikanie oskarżali w ostatnich latach administrację Joe Bidena nie tylko o problem imigracji na południowej granicy z Meksykiem, ale również o brak sukcesów w walce z narkobiznesem. Zaś Kamala Harris miała przez pewien czas być odpowiedzialną za działania względem bezpieczeństwa granic. Pamiętajmy, że cześć zwolenników samego Donalda Trumpa opowiadała się za wskazaniem karteli w Meksyku jako organizacji terrorystycznych i następnie nawet przeprowadzania na ich infrastrukturę uderzeń wojskowych. Dlatego, zatrzymanie nieuchwytnego „El Mayo” (niezależnie od jego wpływu na kartel obecnie, przede wszystkim z racji jego stanu zdrowia) może być ważnym elementem wzmacniającym kampanię Demokratów. Wszystko będzie teraz jednak zależało od tego, jaka będzie reakcja narkobiznesu w Meksyku. Najgorszym scenariuszem przed konwencją Demokratów może być wybuch przemocy u sąsiada USA.

Czytaj też

Wojna z narkotykami nie została wygrana

Konkluzja jest jednak niezbyt optymistyczna dla Meksyku i USA. Zatrzymania, nawet najważniejszych liderów narkobiznesu, są dla icj struktur mocnym ciosem, ale w żadnym razie nie zabójczym. Co więcej, takie głośne działania nie zatrzymają na pewno produkcji i przemytu narkotyków, na czele z najbardziej widocznym dziś fentanylem. Wojna z narkobiznesem po obu stronach granicy meksykańsko-amerykańskiej będzie trwała i może nawet chwilowo eskalować właśnie poprzez podkreślenie słabości (realnej lub jedynie medialnej) kartelu Sinaloa. Lecz można również wskazać, że szczególnie zatrzymanie „El Mayo” jest ważnym sygnałem, iż USA oraz inne państwa są w stanie polować nawet na najbardziej nieuchwytnych i zabezpieczonych przestępców, wywierając tym samym niezbędną presję psychologiczną na kolejnych liderów, co może wymuszać na nich popełnianie błędów i większej niepewności względem swoich partnerów oraz środków łączności. Może to również paraliżować maszynerię karteli i wywoływać dezintegrację w zakresie zarządzania oraz kontroli. Stąd też, takie operacje mają sens operacyjny i szerzej strategiczny lecz zwyczajnie nie są remedium na narkobiznes.

Reklama

Komentarze

    Reklama