Reklama

Służby Specjalne

Podpalić Europę. Czy to kolejny cel Kremla? [OPINIA]

Autor. Pixabay

Rosjanie są coraz bardziej zaniepokojeni wymiarem rozszerzającej się pomocy wojskowej dla walczącej Ukrainy. Świadczą o tym, w pełni kontrolowane przez Kreml, agresywne przekazy propagandowe. Należy więc zapytać wprost, czy jesteśmy przygotowani na rozszerzenie rosyjskiej tzw. wojskowej operacji specjalnej o prawdziwe operacje specjalne, poza granicami napadniętej w lutym 2022 roku Ukrainy? Rosjanie czynią to już teraz, chociażby w przestrzeni informacyjnej, ale należy zastanowić się również do jakiego instrumentarium mogą sięgnąć w przypadku pojawienia się zgody Władimira Putina, et consortes, na rozszerzenie agresywnych działań służb specjalnych – SWR, FSB czy też GU/GRU. Jest to pytanie o tyle istotne z perspektywy polskiego bezpieczeństwa, że już teraz znajdujemy się na „linii ostrzału” rosyjskiej propagandy, zaś znaczna mobilizacja środowisk prorosyjskich (inspirowanych, zadaniowanych czy kontrolowanych), pod fałszywymi narracjami odnoszącymi się do haseł – pacyfizmu, antyamerykanizmu, jedności słowiańskiej, zagrożenia III wojną światową itd. – tylko potwierdzają wolę działania rosyjskiego na umownym kierunku polskim. Jeśli więc dojdzie do ich rozszerzenia o tajne operacje, można domniemywać, że znajdziemy się na celowniku rosyjskich służb.

Reklama

Jeszcze 12 lutego 2022 r., a więc tuż przed samą rosyjską agresją pełnoskalową na Ukrainę zaznaczaliśmy w tekście "Co jeśli nie "wojna" czyli jak Rosja może zagrażać Zachodowi" , opublikowanym na łamach Defence24.pl, że możliwe jest zróżnicowane oddziaływanie rosyjskiego państwa na bezpieczeństwo europejskie. Wówczas jednak, a więc 24 lutego ubiegłego roku, Kreml zdecydował się na pełnoskalowe rozstrzygnięcie wojskowe swojej agresji, nazwanej propagandowo "wojskową specjalną operacją", przyjmując szereg błędnych założeń strategicznych i operacyjnych względem postawy obronnej Ukrainy, w wymiarze polityczno-społecznym i przede wszystkim wojskowym. Analogiczny błąd w ocenach rosyjskich planistów (centra decyzyjne, służby specjalne, wojsko) najprawdopodobniej dotyczył postawy Zachodu. Stąd też, w mniejszym stopniu mogliśmy mieć do czynienia z odpowiednio przygotowaną i możliwą do przeprowadzenia akcją rosyjskich służb specjalnych na kierunku ogólnoeuropejskim. Priorytetem było, mówiąc obrazowo, podbicie i okupowanie Ukrainy (w modelu zajęcia całego państwa lub wytworzenia państwa upadłego, przy jednoczesnej okupacji większości terytorium). Stąd też, w pierwszych miesiącach napaści zbrojnej na Ukrainę np. inicjowane przez stronę rosyjską akcje protestacyjne itp. miały dość rachityczny i bardzo słaby wymiar, nawet jeśli chodziło o państwa, gdzie rosyjskie służby specjalne inwestowały przez lata w miękkie zasoby do wywoływania napięć społeczno-politycznych. Co więcej, należy zauważyć, że chociażby blokowanie możliwości nadawania rosyjskich tub propagandowych, takich jak RT, mogło spowolnić wszelkie aktywności.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Obecnie Rosjanie ustabilizowali nie tylko linię frontu, przechodząc w kilku miejscach do lokalnych ofensyw (Bachmut), aledokonali także ewaluacji możliwości działania za pomocą tajnych operacji. A mówimy nadal o znacznych zasobach, których w żadnym razie nie można sprowadzać do przetrzebionych po aferze z próbą zabójstwa w Wielkiej Brytanii Siergieja Skripala kadr "dyplomatów-szpiegów". Rosjanie nadal mają liczne organizacje o typowo prorosyjskiej konotacji (pamiętajmy, że chodzi zarówno o struktury organizacji skrajnie prawicowych, jak i skrajnie lewicowych), ale także zasoby agenturalne lokowane w różnych państwach Europy bez ich afiliowania z postawami prorosyjskimi. Niestety, należy zakładać - i to patrząc tylko na nadal istniejący spory ruch turystyczny do Europy z objętej sankcjami Rosji - że strona rosyjska nadal może swobodnie poruszać się ze swoimi zasobami, jeśli chodzi o funkcjonariuszy operacyjnych. Nie da się też pominąć pytań, ilu kadrowych funkcjonariuszy lub agentów osadzono w grupach uciekających przed mobilizacją. Nic tak bowiem nie legenduje na Zachodzie, jak właśnie znalezienie się w mistycznej grupie opierających się reżimowi Putina.

Do tego można dołożyć państwa niejako przyjazne Rosji w Europie (kazus Serbii), gdzie można spodziewać się ułatwień dla rosyjskich służb. Strategiczne spostrzeżenia pojawiają się też w ostatniej analizie autorstwa Adama Jawora, który ocenia penetrację wywiadowczą Austrii przez Rosję ("Wiedeński walc w rytmie Kazaczoka"). Konkludując, podstawy do działań w Europie, jeśli chodzi o tajne operacje, są i niestety Kreml może je w szerokim zakresie aktywizować. Nie mówimy oczywiście o klasycznym szpiegostwie, a więc pozyskiwaniu informacji, bowiem w tym zakresie zakładamy ciągłość działania strony rosyjskiej (z uznaniem wzmocnienia zainteresowania wszystkim, co dotyczy wojny, sankcji, technologii wojskowych itp.). Nie należy również bagatelizować rosyjskiej specyfiki przejęcia kontroli służb nad tamtejszym sektorem przestępczości zorganizowanej i możliwością kooperacji z przestępczością zorganizowaną w innych państwach. Otwierając sobie dostęp do broni, amunicji, materiałów wybuchowych, ale nie tylko ich.

Czytaj też

Zastanówmy się więc nad przysłowiowym orężem rosyjskich tajnych operacji i możliwym celem jego aktywizowania w kolejnych miesiącach agresji na Ukrainę. Na pierwszy rzut wysuwa się kwestia terroryzmu, w tym przypadku sponsorowanego, inspirowanego lub wręcz kierowanego przez stronę rosyjską. Wywołanie strachu przed kolejną falą terroryzmu islamistycznego to wręcz idealna pożywka dla skrajnych partii oraz stronnictw w państwach Europy Zachodniej, które wcześniej doświadczyły krwawych aktów terroru. Zauważmy, że rosyjscy najemnicy, a więc również zasoby wywiadu (przede wszystkim wojskowego), są nadal w wielu miejscach, gdzie aktywne są komórki islamistyczne (Afryka). Nie mówiąc o kooperacji z Talibami, posiadaniu relacji z Czeczenami od Kadyrowa, a także sięganiem po kazamaty syryjskich więzień. Rosyjskie działania pod fałszywą flagą są niestety wysoce prawdopodobne szczególnie, że przyniosłyby one zyski społeczno-polityczne, zmieniając agendę jeśli chodzi o priorytety bezpieczeństwa europejskiego. Na łamach InfoSecurity24.pl pisaliśmy o tym, że być może próbą generalną odwoływania się do terroryzmu była seria przesyłek z ładunkami wybuchowymi w Hiszpanii. Przy czym, o wiele większym zagrożeniem nadal jest potencjalna próba uderzeń pod fałszywą flagą na cele masowe (użycie bomb, IED, pojazdów do taranowania pieszych, działań aktywnych strzelców itp.) i lokowanie ich w obawach przed powtórzeniem się fenomenu strachu przed Al-Kaidą i tzw. Państwem Islamskim (Daish). Mówiąc wprost, chodziłoby o postawienie na narrację rosyjskiej propagandy znanej m.in. z okresu wojny w Syrii, a mówiącej o Kremlu, jako sojuszniku w walce z globalnym terroryzmem versus pomoc dla walczącej Ukrainy. Dlatego należy uznać, że wszelka aktywność zachodnich służb antyterrorystycznych, czy też operacje wsparcia państw pozaeuropejskich w ich walce z terroryzmem (np. w Afryce), są mocno skorelowane z pomocą dla napadniętej Ukrainy. Nie można pozwolić, żeby pojawiła się choćby drobna luka do zagospodarowania przez Kreml.

Czytaj też

Terroryzm motywowany ideologicznie i działający na korzyść Rosji to jedno. W przypadku państw silnie zaangażowanych w pomoc wojskową dla Ukrainy rodzi się też wątek możliwych aktów sabotażu oraz dywersji. Zauważmy, że coraz częściej rosyjska propaganda wzywa do "przecięcia łańcuchów dostaw dla walczącej Ukrainy". Oczywiście, priorytetem jest militarne uderzenie na logistykę wewnątrz samej Ukrainy, gdzie Rosjanie mogą się pokusić o ostrzały rakietowo-dronowe, uderzenia grup sabotażowo-dywersyjnych (w tym specnazu GU/GRU itp.). Lecz nie należy zakładać, że w przypadku napotkania efektywnej polityki osłony kontrwywiadowczej (działania chociażby Służby Bezpieczeństwa Ukrainy) i kontrdywersyjnej, rosyjscy decydenci zaakceptują uderzenia na inne cele, poza Ukrainą. Mowa w pierwszej kolejności o zakładach przemysłowych odpowiadających za produkcję zbrojeniową lub produkcję komponentów niezbędnych dla zbrojeniówki. Zauważmy, że na Zachodzie następować ma gwałtowny rozwój mocy produkcyjnych, co wiązać się będzie z wielkim wyzwaniem, również kadrowym. Dlatego działy bezpieczeństwa firm i kontrwywiady będą miały ogrom pracy weryfikacyjnej, wykonywanej do tego w warunkach presji związanej z koniecznością szybkiego wzmacniania wydajności produkcji. Trzeba dziś również wprost mówić o możliwych aktach sabotażu i dywersji za pomocą platform bezzałogowych - począwszy od użytkowania bezzałogowych statków powietrznych (bsp), z materiałami wybuchowymi czy zapalającymi, aż po systemy morskie w przypadku prób destabilizacji portów morskich (gdzie przecież przyjmowane są transporty uzbrojenia czy amunicji dla broniącej się Ukrainy).

W tym kontekście pamiętać należy, że w samej Ukrainie po pierwszej rosyjskiej agresji z 2014 r. doszło do incydentów z bsp i składami amunicji. Nie mówimy więc o czymś abstrakcyjnym, a o czymś co zapewne zostało przetestowane przez Rosjan i odpowiednio opisane w raportach oraz analizach po wykonaniu samej operacji (włącznie ze wskazaniem potencjalnych usprawnień). Zaś w Europie, co by nie mówić, mamy do czynienia z boomem na drony cywilne i jeśli coraz częściej są one wykorzystywane przez przestępców, to prawdopodobieństwo możliwych zastosowań w przypadku rosyjskich tajnych operacji można ocenić jako wysokie lub nawet bardzo wysokie. Aż chciałoby się stwierdzić, że wraz z rozwojem mocy produkcyjnych, europejska zbrojeniówka powinna rozłożyć nad sobą nowoczesny parasol technologii antydronowych (dedykowanych zwalczaniu bsp z rynku cywilnego, a nie stricte wojskowych). Zaś o kwestii bezpieczeństwa infrastruktury portowej, to akurat w Polsce całkiem niedawno - za sprawą kontrowersji wokół "hiszpańskich poławiaczy bursztynu" - było aż nadto głośno.

Czytaj też

Generalnie, jeśli mowa jest o tajnych operacjach mających na celu sabotowanie i dywersję działań z zakresu produkcji zbrojeniowej, to w Europie chociażby Francja i Niemcy muszą przypomnieć sobie doświadczenia z okresu zimnej wojny, gdy w jakimś stopniu były w sposób pochodny rażone napięciami w relacjach między państwami arabskimi i Izraelem. Tym samym, należy otwarcie mówić, że Rosjanie w przypadku negatywnych ocen własnych zdolności bojowych w ich agresji na Ukrainę, mogą wziąć na przysłowiowy cel pomoc zachodnią. Co więcej, pomoc musi być odpowiednio transportowana i rozdzielana. Mamy więc do czynienia z niekończącą się dyskusją o potrzebach zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa sieci kolejowych, portów lotniczych, a także węzłów drogowych. W omawianym zakresie mówimy o działaniach mających na celu sparaliżowanie lub znaczące ograniczenie zachodnich dostaw niezbędnych środków prowadzenia wojny obronnej przez Ukrainę.

Istnieje jednak jeszcze jedna ważna przestrzeń, jeśli chodzi o możliwość sabotażu i dywersji rosyjskiej, którą należy poważnie brać pod uwagę. Mowa o uderzeniu w podstawy bezpieczeństwa ekonomicznego poszczególnych państw Zachodu. Zauważmy, że główne linie narracji propagandowych strony rosyjskiej, opisujących sytuację w państwach europejskich obejmują wizje głodu, braku prądu i ciepła. Oczywiście rosyjski szantaż surowcowy i zbożowy okazał się nieefektywny, więc pozostały de facto dość kuriozalne materiały propagandowe (odbierane przede wszystkim przez rosyjskiego widza wewnętrznego). Pytanie czy Kreml nie będzie skłonny jednak do wspierania realizacji podobnych, wręcz apokaliptycznych scenariuszy? W pierwszej kolejności mowa oczywiście o uderzeniach na sektor energetyczny w państwach europejskich, dywersyfikujących swoje dostawy surowców. Tutaj spektrum form działań służb specjalnych jest pełne – od operacji w domenie cyber, poprzez klasyczne akty sabotażu, aż po aktywizację np. struktur ekologicznych, wywołujących napięcia społeczne.

Czytaj też

Należy zastanowić się, czy przypadkowym jest akcentowanie przez prorosyjskie kanały kwestii bezpieczeństwa żywności w Europie. Zauważmy bowiem, że oprócz klasycznej narracji o głodzie (szczególnie akcentowane w okresie świąt Bożego Narodzenia na Zachodzie), teraz mowa o systemowym przestawianiu się na jedzenie robaków zamiast mięsa. Taką, surrealistyczną, narrację można potencjalnie wzmacniać np. aktami dywersji względem łańcuchów dostaw mięsa i jego przetwarzania. Od wywoływania sztucznych fal zakupowych, z użyciem fikcyjnych przekazów informacyjnych (pamiętamy w Polsce sytuację z okresu pandemii, jak można było łatwo, sztucznie wytworzyć panikę w sklepach), aż po akty sabotażu potęgujące sztuczną wizję niedoborów. Nie wspominając nawet o swego rodzaju sowiecko-rosyjskiej szkole sięgania po narzędzia w postaci różnych struktur ekologicznych. Te ostanie nie muszą przecież być zdefiniowane jedynie do blokowania energetyki.

Finalnie przechodzimy do już wykorzystanego narzędzia działań rosyjskich, a więc operacji w domenie informacyjnej. Należy uznać, że skala rosyjskich operacji, w tym przypadku, będzie tylko rosła i będzie dążyła do zwiększenia polaryzacji politycznej i rozbudzania skrajnych emocji (powiązanych bezpośrednio lub niepowiązanych z samą rosyjską agresją zbrojną na Ukrainę). Niestety cały czas wielu Europejczyków nie widzi korelacji słów wyrażanych w przestrzeni informacyjnej z rzeczywistością. Szczególnie, że pewnego rodzaju novum mogą stanowić próby przekładania operacji w domenie informacyjnej na różne formy aktywności, np. środowisk bardzo radykalnych poza przestrzenią dyskusji demokratycznej. Zauważmy, że np. propaganda tzw. Państwa Islamskiego poszukiwała i werbowała ludzi borykających się z problemami psychicznymi, nastrajając ich do wykonywania różnych aktów terroru. Nie należy zapominać, że tego rodzaju lekcja była analizowana również przez służby rosyjskie, a nie tylko antyterrorystów z Zachodu. Stąd też wysoce prawdopodobne mogą być działania inspirujące akty antynatowskie, antyamerykańskie, a więc klasyczne zachowania sowiecko-rosyjskie. Lecz równie prawdopodobne mogą być próby aktywizacji stronnictw antytureckich, w celu opóźnienia wejścia Szwecji i Finlandii do NATO.

Czytaj też

Pamiętajmy, że niedawne spalenie Koranu w Finlandii, nagłośnione nie tylko w Europie, jest wiązane z działaniami rosyjskimi. A przecież w wachlarzu możliwości akcji pod fałszywą flagą lub poprzez inne tajne operacje, bardziej bezpośrednio są kwestie migracyjne, aktywizacja przemocy w miastach zachodniej Europy oraz Skandynawii na płaszczyźnie walk grup przestępczych, nie mówiąc o ciągłej rosyjskiej pracy nad destabilizacją Bałkanów. Możliwość rozszerzenia pomocy dla Ukrainy z Grecji i Cypru każą uznać, że strona rosyjska mogłaby skorzystać z wywołania napięć na linii Grecja-Turcja wokół wschodniej części Morza Śródziemnego. Jeśli spalenie Koranu przez radykała może nieść ze sobą znaczące reperkusje polityczne, to niestety można jedynie wyobrazić sobie skalę reperkusji polityczno-informacyjnych w przypadku eksplozji bomby pułapki i późniejszego, odpowiedniego rezonowania tego aktu terroru przez rosyjski aparat działań informacyjnych. Zaś oprócz aktów terroru, Rosjanie mogą próbować kreować przekazy rasistowskie, odnoszące się do zdarzeń kryminalnych, ale także np. "przebierać" swoje stronnictwa w barwy organizacji pacyfistycznych. Celem mogą być również Ukraińcy, Amerykanie, ale także mniejszości etniczne. Dziś wszystko, co obrazowo rozpaliłoby politycznie chociażby jedno państwo w NATO i UE, jest na rękę Kremlowi.

Tego rodzaju refleksja nad potencjalnymi zagrożeniami ma na celu pokazanie skomplikowanego obrazu działań, które należy podjąć na Zachodzie i w Polsce. Począwszy od tego, przed czym nie uciekniemy, a więc dyskusji nad wzmocnieniem służb kontrwywiadowczych oraz antyterrorystycznych. Nie możemy bowiem dopuścić do tego, aby działać niczym wahadło, gdzie uwaga jest najpierw koncentrowana na zagrożeniach terrorystycznych, by za chwilę przeskakiwać z zasobami na zagrożenia związane z rosyjską agresją zbrojną na Ukrainę. Drugim wątkiem jest niestety ważna misja edukacyjna, tak aby wzrastała odporność społeczeństw na potencjalne próby wytworzenia napięć i kryzysów, niezwiązanych z wojną w Ukrainie. Po trzecie, mówimy o ciągłym inwestowaniu nie tylko w produktywność i efektywność zbrojeniówek, ale również ich bezpieczeństwo. Analogicznie sprawa ma się jeśli chodzi o widzenie infrastruktury krytycznej, transportu itp. elementów niezbędnych dla udzielania pomocy wojskowej.

Czytaj też

Mówiąc o tych wyzwaniach czy raczej zagrożeniach, nie można zapominać o jednym: strona rosyjska nie jest wszechwładna. Jej służby specjalne są rzeczywiście ważnym graczem, skłonnym do ryzyka w stopniu często większym niż przewidują to zachodnie standardy, jednak podlegają tym samym procesom, co siły zbrojne Rosji, czyli dekonstrukcji obrazu bazującego na stereotypach. Po sprawie Siergieja Skripala w Europie doszło do licznych przewartościowań kontrwywiadowczych, analogicznie stało się jeśli chodzi o nasze zdolności do cyber i infoobrony po pierwszej rosyjskiej agresji na Ukrainę z 2014 r. Stąd Zachód ma swoje możliwości obronne i przede wszystkim rozpoznania zagrożeń, które wcześniej byłyby zapewne rozgrywane przez Kreml o wiele bardziej efektywnie. Przykładem dla Polski strategicznym, niech będzie zauważenie państwowego charakteru (białorusko-rosyjskiego) uderzenia - za pomocą sztucznej presji migracyjnej - na granice, z 2021 r. i przez to zaangażowanie sił i środków odpowiednich do zablokowania możliwości rozszerzenia działań białorusko-rosyjskich do skali kryzysu regionalnego, a nawet europejskiego. Każdorazowo jednak należy zakładać, że możemy zostać postawieni w niedalekiej przyszłości przed wyzwaniem z rosyjskim tłem, które nas w jakimś stopniu zaskoczy. Wówczas potrzebna będzie świadomość i odporność społeczeństwa, mediów i polityków na równi z efektywnością własnych służb specjalnych, służb mundurowych czy wojska.

Reklama

Komentarze (2)

  1. Sztudent vel Jakob

    A czego, przepraszam, jaśnie państwo się spodziewali? NATO poszło na wojnę z Rosją to musi się teraz liczyć z retorsjami. Tak to już w życiu jest. A najbardziej nadgorliwa Polska.

    1. franek

      jaśnie wania powielasz narrację kremlowskiego rezimu

  2. rwd

    Generalnie jest mnóstwo metod, którymi może Rosja posłużyć się chcąc osłabić gotowość Zachodu do pomocy Ukrainie. Ale rezultatów oddziaływania Moskwy nie widać albo są marginalne. Świadczy to o słabości Rosji i nadmiernej mitologizacji jej służb, które okazały się równie słabe jak rosyjska armia.

Reklama