Za Granicą
Warszawska lekcja o tym, czym jest dyplomacja w wykonaniu służb specjalnych
W polskiej stolicy odbyło się spotkanie dyrektora CIA Billa Burnsa z katarskim premierem Mohammedem bin Abdulrahmanem Al Thanim oraz dyrektorem izraelskiego Mossadu Davidem Barnea. O tym fakcie poinformowały Axios oraz agencja informacyjna Reuters. Celem spotkania była oczywiście próba wypracowania nowej odsłony porozumień wobec Gazy, pozwalających przede wszystkim na zwolnienie kolejnych zakładników, przetrzymywanych przez terrorystów z Hamasu po ataku z 7 października 2023 r.
Zakładając, że jest to jeden z elementów szerszej regionalnej (globalnej) układanki w zakresie relacji międzynarodowych, nie można uznawać samego warszawskiego spotkania za coś wyjątkowego. Od początku kontruderzenia na Hamas przez stronę izraelską, podkreślane było wyjątkowe skomasowanie relacji zakulisowych z wykorzystaniem narzędzi wywiadowczych, obejmujących klasyczną wymianę danych, ale także właśnie coś w rodzaju wywiadowczej dyplomacji. Dla Izraela jest to szczególnie ważne, gdyż pozwala utrzymywać kontakty nawet z podmiotami państwowymi wrogo nastawionymi do nich i nie chodzi nawet o utrzymywanie konwencjonalnych relacji dyplomatycznych, ale często również bezpośrednie/pośrednie wsparcie terrorystów np. z Hamasu. Zdziwienie nie powinno pojawić się również w zakresie ważnej, a może nawet kluczowej, roli dyrektora CIA.
Czytaj też
Dla USA, stabilizacja Bliskiego Wschodu i wsparcie dla Izraela, to strategiczne elementy agendy politycznej obecnej administracji w Białym Domu. Jednak po okresie interwencji w Iraku oraz znacznej redukcji siły wpływów na regionalnych aktorów jest ewidentnie trudniej uzyskać pewne cele jedynie narzędziami klasycznej dyplomacji. Stąd też, analogicznie do Izraelczyków, również Amerykanie muszą szerzej sięgać po dyplomację wywiadowczą, dopełniając tym samym chociażby wizytę Sekretarza Obrony USA na Bliskim Wschodzie, która była prowadzona w blasku fleszy. Można uznać, że jest to coś w rodzaju niezbędnej synergii starań mocarstwa globalnego i jako takie nie niesie ze sobą dużej dozy zaskoczenia. Trzecim elementem jest oczywiście Katar, a więc na pierwszy rzut oka państwo „zagadka”, ale jedynie w pobieżnej i znacząco uproszczonej ocenie. Mowa bowiem o „aktorze”, który potrafi - jak chyba nikt na Bliskim Wschodzie - zdyskontować swoje relacje z każdym.
Jednak obecnie kluczowym jest fakt, że Katarczycy dysponują dojściami do organizacji terrorystycznych z racji udostępniania ich liderom bezpiecznych miejsc na swoim terytorium. Amerykanie przekonali się o znaczeniu tego rodzaju kontrowersyjnej aktywności katarskiej w toku negocjacji z Talibami, gdy sami mając infrastrukturę wojskową w tym państwie, musieli tolerować biuro afgańskich przeciwników. Zaś wracając do obecnego kryzysu na Bliskim Wschodzie, to liderzy terrorystycznego Hamasu również korzystali z wykwintnego oraz luksusowego życia w Katarze. Trzeba więc założyć, że strona katarska ma wiele do powiedzenia o swoich gościach z Hamasu, a odnosi się to nie tylko do rachunków za drogie hotele. Należy bowiem widzieć możliwość utrzymywania mniej lub bardziej dyskretnej formy nadzoru nad liderami terrorystów przez Biuro Bezpieczeństwa Państwowego (Kataru), motywowanej oficjalnie potrzebami ochrony. Lecz finalnie mówimy zapewne o szeregu informacji szczegółowych mogących być użytecznymi do wywierania presji na Hamas przez polityków z Kataru, sowicie wspieranych danymi swojego „mukhabaratu”. Co więcej, pozwala to stronie katarskiej na pozycjonowanie się w roli kluczowego brokera w relacjach z większymi i silniejszymi podmiotami regionu oraz świata.
Czytaj też
W Warszawie spotkały się więc kluczowe persony dla toczonych negocjacji względem rozwiązania kryzysu regionalnego, który wraz z kolejnymi epizodami (w tym przede wszystkim zagrożeniem dla żeglugi na Morzu Czerwonym i Cieśniny Bab al-Mandab) staje się coraz bardziej skomplikowany. Należy przy tym zwrócić uwagę, że takich spotkań roboczych (również na niższych szczeblach) było więcej, o czym również mówią źródła na które powołuje się Axios/Reuters. Lecz interesującym w całej sprawie jest sam fakt, że pojawiło się w ogóle konkretne miejsce. Bowiem, wszelkie „przecieki” medialne, przy relacjach służb specjalnych i to, jeszcze tak specyficznych, jak amerykańskie, izraelskie i katarskie, to zapewne element gry w domenie informacyjnej. Może ona obejmować próby storpedowania samych rozmów, wywarcia presji na uczestników, a także możliwe są scenariusze oddziaływania takim przeciekiem np. w przypadku poszczególnych polityk wewnętrznych.
Trzeba też zastanowić się, jakie to ma znaczenie dla Polski i jej interesów, gdy mówimy o ujawnieniu miejsca spotkania. Pierwszym z elementów może być stwierdzenie, że państwa zaufały gospodarzowi pod kątem możliwości przeprowadzenia wysoce skomplikowanego spotkania w czasie kryzysu. Wiąże się to oczywiście z uznaniem, że będzie możliwe przygotowanie spotkania od strony logistycznej, w tym w sferze bezpieczeństwa. Z perspektywy politycznej trzeba uznać, że tego rodzaju spotkania nie odbywają się na terytorium państwa, które może być uznane za niekomfortowe dla jakiegoś z podmiotów uczestniczących w nim. Dlatego należy odrzucić szereg głosów krytycznych, że Polska mogła w ogóle zaakceptować tego rodzaju wydarzenie na swoim terytorium. Pomijając oczywiście tym bardziej wszelkie absurdalne głosy mówiące o braku podmiotowości, co często jest elementem chociażby działań rosyjskiego aparatu dezinformacji (m.in. z wykorzystaniem agentury wpływu oraz działań informacyjnych w mediach społecznościowych). I najważniejsze, że było to spotkanie niejako trójstronne, gdyż wskazywało, iż była w nim przestrzeń na reprezentację umownej strony palestyńskiej poprzez Katar. Nie widzimy więc jednostronnego przekazu względem Bliskiego Wschodu, jak chociażby po słynnej konferencji z 2019 roku.
Czytaj też
Przy czym, trzeba jednak zadać pytania również o efekty uboczne ujawnienia, że spotkanie odbyło się w Warszawie i szerokiego upublicznienia faktu za pośrednictwem depeszy agencyjnej Reutersa. Zauważmy, że wielokrotnie w przypadku takich spotkań mowa jest o „miejscu w Europie” lub nieco bardziej precyzyjnie, miejscu w Europie Środkowej i Wschodniej (CEE). Pojawienie się konkretnego miasta, konkretnej stolicy w Europie to zawsze późniejsze wyzwanie dla służb kontrwywiadowczych oraz antyterrorystycznych gospodarza. Należy bowiem pamiętać, że dla służb specjalnych np. Iranu czy Rosji takie spotkanie to wręcz magnes nawet post factum, jeśli chodzi o wszelkie szczegóły (od wymiaru politycznego, po zabezpieczenie). Co więcej, w Europie cały czas mierzymy się z wyzwaniami w zakresie terroryzmu, w tym islamistycznego.
Operacja przeciwko Hamasowi ze strony Izraela zwiększyła poziom zagrożeń, o czym wiele państw na naszym kontynencie mówi wprost. Wobec czego żadne państwo nie może pozostać bierne i musi obserwować sytuację, nawet jeśli wcześniej poziom zagrożeń był relatywnie na niskim poziomie. Pomoc dla CIA czy też Mossadu może więc przekładać się na obopólne korzyści, gdyż te służby dysponują dobrym rozeznaniem wśród zagrożeń terrorystycznych i budowanie nici zaufania z nimi jest ważnym celem długofalowym. Jednakże, należy uznać za pozytywne zaakceptowanie przez Polskę takiego roboczego spotkania na swoim terytorium i przede wszystkim trzeba pamiętać, że odbyło się ono w rodzaju formatu trójstronnego. Nie trzeba na siłę doszukiwać się żadnych narracji o „wykluczeniu gospodarza”, itp., bowiem istnieje coś takiego, jak umowne dobre usługi. I jest to również ważny wkład rozwiązywanie sporów międzynarodowych, co niestety jest wielokrotnie zapominane.
Finalnie, na kanwie wydarzeń z Warszawy, można również odnieść się do bardziej ogólnej konkluzji. Mianowicie, należy zauważyć, jak ważna jest postać dyrektora CIA, szefa Mossadu dla interesów strategicznych tych państw. Szczególnie w sytuacjach kryzysowych, stają się oni „hybrydą” szefów służb specjalnych i specjalnych wysłanników swoich władz (pełniąc funkcje dyplomatów, mediatorów). Co więcej, pokazuje to dobitnie, że osoby na takich stanowiskach powinny zakładać, że każdorazowo częścią ich misji jest budowanie całego spektrum relacji personalnych w różnych, kluczowych dla polityki tych państw regionach. Wymaga to długofalowych zabiegów personalnych oraz wkomponowanych w wizję rozwoju własnej służby/agencji.
Czytaj też
Jak również wskazanie, że muszą oni budować w oparciu o swoje agencje wywiadowcze drogi dojść do państw trzecich, mogących stać się ważnymi, jeśli chodzi o rolę mediatorów lub świadczących dobre usługi. I mowa w tym przypadku o synergii aktywności dyplomacji, dyplomacji wojskowej oraz właśnie aktywności służb specjalnych. Każdy z tych czynników pozwala na inny rodzaj aktywności, ale nie może to następować bez myślenia strategicznego, wkomponowanego w działania systemowe. Państwa, które liczą się z potrzebą reagowania kryzysy i realizacji własnych interesów narodowych, muszą bowiem zrozumieć, iż misje własnych służb specjalnych nie zamykają się jedynie w wąskich pojęciach zdobywania danych wywiadowczych i działań kontrwywiadowczych. To szersze i o wiele bardziej skomplikowane spektrum aktywności, co można było zauważyć właśnie w kontekście debaty o spotkaniu, które miało mieć miejsce w Warszawie.