Za Granicą
Tajemniczy prawnik z USA i rosyjski agent w otoczeniu Zełenskiego
![Wołodymyr Zełenski Ukraina](https://cdn.defence24.pl/2022/05/30/800x450px/mgimghUcVdKqThXiKhYOLk1Cp8SvQDP8tzoaW7t5.quzc.jpg)
W ostatnich latach wokół administracji Wołodymyra Zełenskiego narosło wiele kontrowersji, szczególnie dotyczących wpływów z zagranicy i możliwej infiltracji przez rosyjskich agentów. Jednym z głównych bohaterów ostatnich doniesień jest amerykański prawnik Marcus Cohen, który jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej Zełenskiego w 2019 roku z własnych funduszy wynajął firmę lobbingową w Waszyngtonie. Równolegle, według informacji ujawnionych przez brytyjskiego dziennikarza Maxima Tuckera oraz ukraińskie i amerykańskie media, Cohen miał także rekomendować do sztabu wyborczego Zełenskiego „doradcę politycznego” – Ołeha Kulinycza – który później okazał się agentem FSB i został aresztowany pod zarzutem zdrady stanu.
W swoim artykule „How the Kim Philby of Kyiv infiltrated Team Zelensky”, opublikowanym na początku lutego w The Sunday Times, brytyjski dziennikarz Maxim Tucker stwierdził, że „wysoki rangą funkcjonariusz ukraińskiego kontrwywiadu Kulinicz był najcenniejszym agentem rosyjskiej FSB na Ukrainie”. „Jego działania można porównać do działań Kima Philby’ego, który zniszczył MI6 od środka. (…) Jego stanowisko dawało mu dostęp do kluczowych tajnych danych na temat potencjału obronnego” – wskazywał autor.
Kim jest Marcus Cohen?
Marcus Cohen ma pochodzić z okolic Waszyngtonu, ukończył prawo na Uniwersytecie Maryland. Przez pewien czas pracował w Biurze Przemysłu i Bezpieczeństwa Departamentu Handlu USA. Od 2018 miał się zajmować doradztwem biznesowym i prawnym m.in. w obszarze antykorupcji. Lecz ani na Ukrainie, ani w Stanach Zjednoczonych nie był powszechnie znany w kręgach politycznych czy eksperckich. W sieci trudno znaleźć jego zdjęcia. Jedyne ślady internetowe to głównie skromne konto na LinkedIn. Jako prawnik – jak sam twierdzi – postanowił „z dobrej woli” i z własnej kieszeni pokryć koszty lobbingu na rzecz Wołodymyra Zełenskiego, podczas jego kampanii prezydenckiej.
W wywiadzie dla Radio Free Europe/Radio Liberty z sierpnia 2019 roku przyznał, że zapłacił blisko 70 tysięcy dolarów firmie Signal Group Consulting, LLC z siedzibą w Waszyngtonie. Miała ona promować wizerunek kandydata Zełenskiego wśród amerykańskich decydentów – zarówno w Kongresie, jak i w administracji Donalda Trumpa oraz wpływowych think-tankach. „To była moja inicjatywa… i byłem szczęśliwy, że mogłem to zrobić” – powiedział Cohen w rozmowie telefonicznej z Radio Free Europe/Radio Liberty. Wyjaśnił przy tym, że pragnął jedynie wypromować kandydata, który – w jego ocenie – miał szansę przynieść Ukrainie pozytywną zmianę i zająć się kwestiami antykorupcyjnymi.
Jak pisze The Sunday Times, w kwietniu 2018 r. Marcus Cohen spotkał się w Wiedniu z byłym wiceprzewodniczącym Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ukrainy Wołodymyrem Siwkowyczem, który od 2014 roku, po obaleniu byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, przebywał Rosji. Rok wcześniej zwrócił on się do Cohena z prośbą o zebranie informacji od amerykańskich organów ścigania na temat dochodzenia w sprawie korupcji i prania pieniędzy prowadzonego przeciwko niemu i jego wspólnikom, w celu zawarcia ugody i uniknięcia oskarżenia.
Jednocześnie współpracownicy Cohena podejrzewali, że w rzeczywistości zbiera on kompromitujące materiały. Chociaż nie udało się tego udowodnić, Cohen zrezygnował z pracy w swojej kancelarii prawnej. Kolejne spotkanie Cohena i Siwkowicza, tym razem z udziałem Ołeha Kulinicza, odbyło się w sierpniu 2018 r. w Wiedniu. Podczas spotkania przekazał im raport z kontroli ówczesnego szefa Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej Ukrainy Nazara Chołodnyckiego, sporządzony przez konsultanta ds. przestępstw finansowych. Według SBU w 2019 roku Siwkowicz zapłacił amerykańskiemu prawnikowi co najmniej 300 tys. dolarów.
Spotkanie w Kijowie i lobbowanie „po cichu"
Cohen twierdzi, że osobiście spotkał się z Zełenskim w trakcie kampanii prezydenckiej w Kijowie, choć sam prezydent Ukrainy zapewnia, że było to zaledwie krótkie, nieformalne zetknięcie i nie pamięta go dokładnie. Zełenski podkreślał, że nie prosił Cohena o żadne usługi lobbystyczne i nikomu za nic nie płacił. „Nikogo o nic nie prosiłem, nikt mi niczego nie zaproponował, nikomu nie zapłaciłem, nikomu niczego nie wziąłem. Jestem swoim własnym lobbystą” – oświadczył prezydent w odpowiedzi na pytania RFE/RL.
Sam Cohen przekonuje, że pomysł na zatrudnienie lobbystów pojawił się po wizycie w kijowskiej siedzibie kampanii oraz rozmowach z ówczesnym szefem sztabu wyborczego Zełenskiego – Iwanem Bakanowem, późniejszym szefem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Cohen twierdzi, że „zaprzyjaźnił się” z Bakanowem i odebrał go jako „inteligentnego i zabawnego człowieka”.
Kampania lobbingowa
Cohen miał zatrudnić lobbystów i konsultantów ds. bezpieczeństwa na rzecz kampanii Zełenskiego. Ci kontrahenci w rzeczywistości otrzymywali pieniądze od Siwkowicza z Moskwy za pośrednictwem fasadowych spółek. Wśród materiałów uzyskanych przez redakcję The Sunday Times znajduje się kontrakt na kwotę 185 250 dolarów z londyńską firmą Global Analytica, podpisany w marcu 2019 r. Podobno była to firma złożona z renomowanych brytyjskich ekspertów, którzy mieli zadbać o „bezpieczeństwo osobiste” Wołodymyra Zełenskiego, w tym o „cyberbezpieczeństwo”, dostarczając kandydatowi i jego zespołowi siedem „zabezpieczonych” smartfonów.
Jednak nikt w obozie Zełenskiego – jak pisze The Sunday Times – nie zauważył, że podmiot został zarejestrowany zaledwie miesiąc wcześniej – w marcu 2019 roku. Z dokumentów złożonych w Departamencie Sprawiedliwości (FARA, Foreign Agents Registration Act – przyp. red.) wynika, że Signal Group Consulting, wiosną 2019 roku, organizowała liczne spotkania ówczesnego szefa sztabu Zełenskiego i współpracowników z przedstawicielami amerykańskich instytucji. Obejmuje to między innymi kontakty z urzędnikami Białego Domu z członkami Kongresu, redakcjami wpływowych mediów, analitykami z waszyngtońskich think tanków (m.in. Cato Institute).
Wiadomo także, że 17 kwietnia 2019 roku Iwan Bakanow, doradca ekonomiczny Ołeh Dubyna oraz Marcus Cohen spędzili wspólnie czas w Trump International Hotel w Waszyngtonie. Zdaniem Cohena była to okazja, by„pokazać się na Zachodzie” i zdobyć ważne kontakty w kręgach decyzyjnych. Równocześnie z działalnością Cohena, brytyjski The Sunday Times oraz ukraińskie służby wywiadowcze ujawniły informacje o tym, że Cohen miał też rekomendować do sztabu wyborczego Zełenskiego – Ołeha Kulinycza.
Kim jest Kulinycz?
Urodzony w 1969 roku w miasteczku Smiła w obwodzie czerkaskim – Ukraińska SRR. W latach 1989-1994 studiował w Wyższej Szkole KGB ZSRR, przemianowanej później na Akademię FSB Rosji. W maju 1994 roku Kulinicz złożył przysięgę wierności narodowi ukraińskiemu. Do 2009 roku pracował na różnych stanowiskach operacyjnych i kierowniczych w Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy, następnie w różnych organizacjach państwowych i prywatnych. Utrzymywał relacje z członkami rządu Janukowycza, nawet po ich ucieczce do Rosji po 2014 roku, w tym ze wspomnianym uprzednio Wołodymyrem Siwkowyczem.
W 2019 roku – tuż przed wyborami prezydenckimi – Kulinycz został przedstawiony przez Cohena jako „ekspert polityczny” mający pomóc jako wolontariusz w kampanii Wołodymyra Zełenskiego. Według The Sunday Times ekipa Zełenskiego przyjmowała wówczas różne oferty pomocy, nie zawsze dokonując rzetelnej weryfikacji. Kulinycz, z polecenia Cohena, miał wesprzeć kampanię w roli analityka, a jednocześnie – jak ustaliły później służby – pozostawał w kontakcie z Wołodymyrem Siwkowyczem, oficerem FSB w Moskwie.
W efekcie Kulinycz, po zwycięstwie Zełenskiego w 2019 roku, otrzymał w październiku 2020 roku nominację na szefa Głównego Zarządu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) w Autonomicznej Republice Krymu. Miał on przejść – jak pisał BBC.com – przedtem wszelkie procedury, wraz z badaniem wariografem i ponownie znalazł się w szeregach służb specjalnych. Było to stanowisko szczególnie wrażliwe. Był on odpowiedzialny za wczesne ostrzeganie o ewentualnej napaści z okupowanego półwyspu.
Działania na rzecz FSB
Po objęciu funkcji szefa krymskiego zarządu SBU – Kulinycz – według ukraińskich śledczych – wypełniał zlecone zadania ze strony rosyjskich służb specjalnych, od których otrzymał kryptonim „Kotygoroszka”. Dotyczyły one sabotowanie ukraińskiej obrony i przekazywanie danych o Zełenskim. Według funkcjonariuszy SBU Kulinycz zniszczył istniejące struktury odpowiedzialne za kontrwywiad i zwalczenie rosyjskich wpływów. Wykorzystał ćwiczenia antyterrorystyczne w obwodzie chersońskim w kwietniu 2021 roku do wykrycia słabych punktów ukraińskiej obrony i przekazania ich FSB. Miał on również gromadzić informacje dotyczące przemieszczania się Wołodymyra Zełenskiego i dostarczać je do Moskwy.
Prawdziwą skalę szkód, jakie mógł wyrządzić, ujawniono dopiero po inwazji Rosji na pełną skalę w lutym 2022 roku. Kulinycz, posiadając dostęp do danych wywiadowczych o ruchach rosyjskich wojsk, blokował przepływ informacji do Kijowa i wycofał funkcjonariuszy SBU z regionu, zostawiając tereny przy Krymie bez adekwatnych działań obronnych.
W lipcu 2022 roku Kulinycz został aresztowany przez ukraińskie służby pod zarzutem zdrady stanu i przekazywania tajemnic państwowych Federacji Rosyjskiej. W jego mieszkaniu w Kijowie oraz na komputerach zabezpieczonych w Moskwie znaleziono setki dokumentów wskazujących na współpracę z rosyjskimi służbami. Śledczy natrafili m.in. na wiadomości wymieniane z Wołodymyrem Siwkowyczem, w których Kulinycz dostarczał strategiczne informacje. Znaleziono też zdjęcia z rodziną Siwkowycza podczas ich wspólnych wyjazdów oraz dowody finansowania. Za zarzucane mu czyny Kulinyczowi grozi 15 lat pozbawienia wolności.
Czystka w SBU
Aresztowanie Kulinycza obnażyło skalę rosyjskich wpływów w ukraińskich strukturach bezpieczeństwa. W ciągu zaledwie kilku dni od jego zatrzymania stanowisko utracił Iwan Bakanow – dotychczasowy szef SBU i dawny szef sztabu kampanii Zełenskiego. Jego miejsce zajął oficer kontrwywiadu Wasyl Malyuk, który osobiście prowadził sprawę Kulinycza dotycząca jego współpracy z FSB. Nowy szef SBU rozpoczął szeroko zakrojoną czystkę wśród oficerów i urzędników podejrzanych o kontakty z FSB. Wraz z postępującym śledztwem ujawniano kolejne dowody na głęboką infiltrację ukraińskich instytucji przez Rosjan, zwłaszcza w regionach południowej i wschodniej Ukrainy.
Historię Marcusa Cohena i Ołeha Kulinycza można postrzegać jako ostrzegawczy przykład, jak w sytuacji politycznej niestabilności i gorączki wyborczej do otoczenia kluczowych kandydatów mogą przenikać osoby o wątpliwych powiązaniach. Cohen, człowiek mało rozpoznawalny w środowiskach eksperckich, wydał dziesiątki tysięcy dolarów, by – jak twierdzi – „bezinteresownie” promować Wołodymyra Zełenskiego w Waszyngtonie. Jednocześnie rekomendował do sztabu Kulinycza, który – jak się później okazało – działał na rzecz rosyjskiego wywiadu.
Sam Zełenski oficjalnie odciął się od wszelkich działań lobbingowych Cohena, twierdząc, że nie był ich inicjatorem ani beneficjentem. Jednakże sprawa Kulinycza obnażyła niepokojący poziom infiltracji ukraińskich służb i brak wystarczających procedur kontrolnych w kampanii wyborczej. Doprowadziło to do aresztowania jednego z głównych funkcjonariuszy SBU pod zarzutem zdrady stanu i dymisji Ivana Bakanowa. Trwający proces przeciwko Ołehowi Kulinyczowi, jak również dalsze czystki w SBU, pokazują, że rosyjski wywiad wykorzystuje każdą lukę – zwłaszcza w momentach politycznego przełomu, kiedy entuzjazm i zaufanie bywają większe niż ostrożność.