Reklama

Po pierwsze edukacja. Burmistrz Zakopanego: większość ludzi nie ma pojęcia o tym, jak zachować się w przypadku zagrożenia

Autor. Kacper Janczy/unsplash.com

„Dużym wyzwaniem, angażującym wiele zasobów, jest edukacja. Bo tak naprawdę większość ludzi nie ma pojęcia o tym, jakie są sygnały alarmowe, gdzie są miejsca zbiórki, jak się zachować w przypadku takiego czy innego zagrożenia” - mówi w rozmowie z InfoSecurity24.pl Łukasz Filipowicz, Burmistrz Miasta Zakopane. Jak dodaje, powinna zostać stworzona „wspólna strategia działania, jakiś rządowy program edukacyjny, w ramach którego samorząd otrzymałby gotowy materiał, gotową aplikację czy witrynę internetową, którą będziemy mogli przekazać ludziom”. Pytany o to, jaką rolę w procesie budowania odporności pełnić może rozpoczynające się 25 listopada Forum Samorządowe podkreśla, że „istotne jest to, że politycy z centralnego poziomu władzy zobaczą, co się dzieje w terenie, spotkają się z ludźmi, spotkają się z samorządowcami i porozmawiają, zarówno na tematy związane z bezpieczeństwem, jak i ja wiele innych”.

InfoSecurity24.pl Wiele mówi się w ostatnich latach o budowaniu odporności. Z jednej strony wojna za wschodnią granicą z drugiej anomalie pogodowe, które powodują np. powodzie. Jaką rolę w tworzeniu tej społecznej świadomości zagrożeń i tego, jak należy działać, odgrywa Forum Samorządowe?

Łukasz Filipowicz, Burmistrz Miasta Zakopane: Żyjemy dziś faktycznie w niepewnych i niestabilnych czasach. Coraz więcej mówi się o obronie cywilnej i ochronie ludności. Zresztą zarówno polski rząd, jak i Unia Europejska, na te działania przeznaczają znacznie więcej środków niż do tej pory. Wierzę, że w kwestii budowania odporności Forum Samorządowe będzie miejscem, gdzie o tych najważniejszych sprawach, nie tylko związanych z bezpieczeństwem, będziemy rozmawiać. Bo właśnie z takich rozmów i debat możemy potem formułować konkretne wnioski. Ważne jest też to, że dzięki takim wydarzeniom, możemy – jako samorządowcy – pokazać rządowi, jaka jest nasza perspektywa, bo z Warszawy, z tego centralnego poziomu, nie zawsze wszystko widać. 

W styczniu w życie weszła ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej. Nałożyła ona sporo zadań na samorządy. Czy w tym procesie tworzenia systemu ochrony ludności samorządy ze sobą współpracują, czy jednak każdy realizuje swoje zadania nie oglądając się na to, jak to wygląda „za miedzą”?

Trudno mi powiedzieć, jak to wygląda w całej Polsce, ale w powiecie tatrzańskim mamy regularne konwenty, podczas których wszyscy wójtowie, burmistrz, starosta spotykają się i rozmawiają. Również na temat obrony cywilnej i ochrony ludności. Taki konwent odbył się zaledwie kilka dni temu i tym razem dyskutowaliśmy m.in. o systemie alarmowania. Zależy nam na tym, by go zespolić, by działał – nazwijmy to – powiatowo. Żeby nie okazało się, że w sytuacji, kiedy będzie trzeba zaalarmować ludzi, mówiąc kolokwialnie „włączyć syreny”, my w Zakopanem posiadając system, ostrzeżemy obywateli, ale już okoliczne miejscowości czy wsie niekoniecznie, bo nie będą z nami połączone. Musimy to wszystko zunifikować. 

Reklama

Ale to jest tylko przykład, który pokazuje, że pracujemy wspólnie. Oczywiście każdy z nas, każda gmina, powiat działa też osobno. Jako jednostka otrzymujemy pieniądze od wojewody, które zostały przewidziane na ochronę ludności i podejmujemy decyzję, na co je przeznaczyć. Każdy z samorządowców, patrzy też na swoje zapotrzebowanie i zaopatruje się pod kątem obsługi swojej ludności, swojego OSP, obsługi mieszkańców danej gminy. Ale myślę, że ten sprzęt służyć będzie – w razie potrzeby – nie tylko mieszkańcom danej gminy, ale tak naprawdę całego powiatu. Jeżeli miasto Zakopane będzie mogło wspomóc gminy ościenne, to oczywiste jest, że to zrobimy. Przy powodzi wspieraliśmy gminy oddalone o kilkaset kilometrów od nas, więc własnym sąsiadom na pewno też będziemy, w razie potrzeby, pomagać.

Jak wdrażanie przepisów ustawy o ochronie ludności wygląda w Zakopanem? Miasto w górzystym terenie, przy granicy, odwiedzane przez wielu turystów, zarówno latem, jak i zimą – to tworzy pewną specyfikę, która nie występuje w wielu miejscach w Polsce.

Zakopane jest pod wieloma względami na pewno trudniejszym miastem od innych. Wiele razy rozmawiałem ze specjalistami, którzy powiedzieli mi, że w przypadku jakiegoś kryzysu, takie miasta jak nasze – które nie będą pierwszym celem ataków – kumulują liczbę uciekających. Dodatkowo mamy trudny teren i nie ma u nas jakiejś infrastruktury krytycznej, którą wróg mógłby chcieć zniszczyć. Ale to wszystko wiąże się z innymi wyzwaniami. Bo gminy, takie jak Zakopane, będą musiały tych przybyłych ludzi „obsłużyć”. I nie chodzi tutaj tylko o kwestie infrastruktury, która u nas akurat jest przygotowana na przyjęcie większej liczby osób, ale też o kwestie zarządzania kryzysowego. Mam na myśli choćby banki żywności czy miejsca doraźnej pomocy. 

I już dziś o tym wszystkim myślimy. Kupujemy cysterny i uzdatniacze wody ze środków pochodzących z Programu Ochrony Ludności. Chcemy kupić też m.in. defibrylatory, które rozmieścimy w całym mieście. 

Staramy się rozsądnie podchodzić do tych środków, bo wiadomo, że dziś te zakupy trwają w całej Polsce, a co za tym idzie, widać też wzrost cen niektórych produktów. Dlatego chcemy na to wszystko patrzeć realnie – kupować rzeczy, które są potrzebne i które nie trafią do nas tylko po to, by leżały w magazynie. 

Gdyby miał Pan wskazać największe wyzwanie związane z budowaniem odporności w Zakopanem to, co by to było? Edukacja, system alarmowania czy może – podobnie jak w wielu miejscach w Polsce – brak schronów?

Najłatwiej jest powiedzieć o schronach, ale to jest zadanie niemal niemożliwe do realizacji. Jaki schron? Gdzie? Za co? Na ile osób? W 25-tysięcznej gminie, w okresie kryzysu, możemy mieć nawet 40 tysięcy ludzi, którzy uciekną od działań wojennych. I co z tego, że będziemy mieć schron, za dziesiątki milionów złotych, który pomieści kilkaset osób? To jest abstrakcja. 

Natomiast zupełnie inaczej jest, jeśli mówimy o miejscach schronienia. I takich w Zakopanem mamy sporo – parkingi podziemne, piwnice. Ze względu m.in. na warunki pogodowe, na Podhalu mamy akurat dość solidne budownictwo, a większość domów jest podpiwniczona. Więc naturalnie część z tych miejsc może zostać wykorzystane w przypadku jakiejś trudnej sytuacji.

Natomiast z pewnością dużym wyzwaniem, angażującym wiele zasobów, jest edukacja. Bo tak naprawdę większość ludzi nie ma pojęcia o tym, jakie są sygnały alarmowe, gdzie są miejsca zbiórki, jak się zachować w przypadku takiego czy innego zagrożenia.

Reklama

Dziś świat wygląda niestety tak, że czasem brak wody doskwiera mniej niż brak prądu i zasięgu. Dlatego uważam, że ważne jest, żeby ludzie wiedzieli, co mogą zrobić, gdzie w razie kryzysu skorzystać z sieci, gdzie w przypadku blackout-u można połączyć się do prądu.

Przeszliśmy również – jako wójtowie, burmistrzowi czy prezydenci – szkolenia dotyczące ochrony ludności i obrony cywilnej. Wiem, że starostowie też mieli takie kursy. Jednym z ważnych tematów, była tam właśnie kwestia komunikacji i edukacji mieszkańców. Dziś zastanawiamy się nad tym, jak realizować te zadania w regionie. 

Jak Pana zdaniem można skłonić dziś obywateli do tego, żeby zaczęli brać czynny udział z jednej strony w tworzeniu systemu ochrony ludności, z drugiej by przygotowali siebie i bliskich na sytuacje kryzysowe?

Na pewno trzeba edukować, trzeba uświadamiać. To jest trudne, bo nie da się wszystkich ludzi zaprosić na spotkanie i wytłumaczyć tych spraw. Natomiast dzisiaj wszyscy „żyją” w internecie, więc trzeba duży nacisk – i to nie tylko z poziomu samorządu, ale też z poziomu rządowego, gdzie są na to odpowiednie pieniądze – kłaść właśnie na komunikację w sieci. Musimy pokazywać możliwe zagrożenia i mówić obywatelom co trzeba zrobić, kiedy dojdzie do kryzysu. 

Chcę powiedzieć jednak jeszcze o jednej rzeczy. Moim zdaniem w Polsce mamy już narzędzia, którymi możemy się posłużyć. Jest Ochotnicza Straż Pożarna – będąca unikalną strukturą na skalę światową – która spaja społeczności lokalne. OSP jednoczy ludzi, motywuje ich i uświadamia. Obserwuję na co dzień w Zakopanem. Więc powinniśmy skorzystać z tego potencjału.

Nie zmienia to jednak faktu, że musi zostać stworzona jakaś wspólna strategia działania, jakiś rządowy program edukacyjny, w ramach którego samorząd otrzymałby gotowy materiał, gotową aplikację czy witrynę internetową, którą będziemy mogli przekazać ludziom. Chodzi o to, by z jednej strony zunifikować tę wiedzę dla całego kraju, a z drugiej by każda gmina mogła wprowadzić tam jakieś swoje drobne elementy, swoje informacje lokalne.

Reklama

Kompletnie niezrozumiałym jest dla mnie zrzucanie tej odpowiedzialności jedynie na gminy, bo z jednej strony to generuje ogromne koszty, a z drugiej ryzyko braku spójności w wiedzy, jaką otrzymają obywatele. 

Wracając do Forum Samorządowego. Jaki efekt chciałby Pan, żeby przyniosły te dwa dni obrad?

To jest pierwsze takie forum w Zakopanem. Cieszę się, że tylu ludzi biznesu, polityki, kultury i mediów pojawi się w naszym mieście. Dzięki temu będziemy mogli pokazać wyzwania, przed jakimi stoją samorządy i miasta takie jak nasze. 

Chciałbym, żeby Forum było taką platformą do budowania relacji między samorządami. Ta współpraca, co pokazała powódź, jest niezwykle ważna. Polacy jednoczą w czasie kryzysu, ale powinniśmy też zacieśniać współpracę na co dzień, po to, by w razie zagrożenia móc działać razem jeszcze sprawniej. 

Takie spotkania są też ważne pod tym kątem, żeby gminy ze sobą rozmawiały, choćby o tym, jak wykorzystujemy środki z ochrony ludności.

Istotne jest też to, że politycy z centralnego poziomu władzy zobaczą, co się dzieje w terenie, spotkają się z ludźmi, spotkają się z nami samorządowcami i porozmawiają, zarówno na tematy związane z bezpieczeństwem, jak i ja wiele innych.

Artykuł sponsorowany.

Reklama

Komentarze

    Reklama