Reklama

Za Granicą

NGO-sy na granicy. Pomoc humanitarna czy wspieranie nielegalnej migracji?

Fot. wikipedia.com/CC BY 2.0
Fot. wikipedia.com/CC BY 2.0

Nielegalna migracja do Europy związana jest z aktywnością niektórych organizacji pozarządowych, które poprzez swoje działania, stały się de facto kooperantem dla sieci przemytniczych. Ich działalność przejawia się od rozpowszechniania nieprawdziwych informacji na temat nielegalnych imigrantów, po przypadki udowodnionego, a wręcz bezpośredniego udziału w przemycie ludzi.

W czerwcu b.r. grecka prokuratura wydała nakaz aresztowania obywatela Norwegii – Tommy Olsena związanego z norweską organizacją pozarządową (NGO) „Aegean Boat Report”, zajmującą się oficjalnie pomocą humanitarna dla nielegalnych migrantów. Według m.in. greckiego dziennika „Kathimerini” powołującego się na akt oskarżenia, zarzuca mu się wraz z obywatelem Grecji Panagiotisem Dimitrasem udział w „organizacji przestępczej, która zamierzała przyjmować dane obywateli państw trzecich, którzy próbowali nielegalnie wjechać do Grecji, w celu ułatwienia im nielegalnego wjazdu i pobytu w Grecji, wysyłając władzom ich pełne dane i dokładną lokalizację w kraju, aby ci ostatni mogli zostać poddani procedurom azylowym”.

Reklama

Z akt sprawy wynika, że dwóch organizatorów przemytu (w akcie oskarżenia określnych jako „handlarze ludzi” – przyp. red.) utrzymywało bezpośredni kontakt z Panagiotisem Dimitrasem i Tommym Olsenem. Równocześnie funkcjonariusze Straży Przybrzeżnej stwierdzili, że zarówno Dimitras i Olsen byli aktywni na grupach dyskusyjnych na popularnym komunikatorze, które zajmowały się przemytem nielegalnych imigrantów. Władze greckie zamierzają się zwrócić do Interpolu o pomoc w zatrzymaniu aktywisty.

Sytuacja w Grecji

W ubiegłym roku greckie portale informacyjne - m.in. „Ieidiseis.gr”, „Workenter.gr” czy „Reporter.gr” - informowały, że grecka Narodowa Służba Wywiadowcza (EYP), w ramach operacji „Alkmini” ujawniła współpracę pomiędzy handlarzami ludzi i czterema organizacjami pozarządowymi na Morzu Egejskim. Służby greckie udowodniły, że organizatorzy przemytu przebywający w Turcji przekazywali instrukcje i wskazówki nielegalnym migrantom za pomocą zaszyfrowanych komunikatorów o nawiązaniu kontaktu z NGO-sami po ich przybyciu na wyspę Lesbos. Byli oni następnie ukrywani na niezamieszkanych terenach i dzielono ich na mniejsze grupy, a następnie nawiązywano kontakt z NGO-sami i przesyłano informacje dotyczące ich danych osobowych. „Aktywiści” wysyłali następnie e-mail do władz greckich, że występują w imieniu osób będących ofiarami handlu ludźmi, które chcą uzyskać azyl w Grecji. Po czym udawali się do miejsc ukrycia migrantów, oficjalnie z pomocą humanitarno-medyczną.

Czytaj też

Portal „Parapolitika.gr” pisał, że zdjęcia poszczególnych imigrantów zamieszczane zarówno przez NGO-sy, jak i przez przemytników były podstawą do uzyskiwania pozostałej kwoty do zapłaty od ich krewnych. Natomiast serwis internetowy greckiego tygodnika „Proto Thema” twierdzi, że nie jest przypadkiem, że na niektórych wyspach Morza Egejskiego, łodzie z Turcji znajdują sposób na ominięcie patroli. „Na pozostałych wyspach nie ma organizacji pozarządowych, które są tam aktywne*” – pisał serwis.

Jak napisał m.in. portal „Reporter.gr” grecki europoseł Emmanuel Frangos wystąpił z zapytaniem do unijnej komisarz Ylvy Johansson, na podstawie dowodów wskazujących na nielegalną działalność organizacji pozarządowych, jakie środki zamierza podjąć Komisja, aby ostatecznie zapanować nad ich działalnością. Powołał się też na raport Frontex-u, z którego wynika, że nielegalni migranci otrzymują instrukcje od handlarzy, jak dotrzeć do łodzi ratunkowych organizacji pozarządowych. W odpowiedzi komisarz Johansson przyznała, że wiele organizacji pozarządowych w Grecji i we Włoszech jest objętych dochodzeniem, w sprawie ułatwiania nielegalnej migracji, ale Komisja nie ma kompetencji w indywidualnych sprawach karnych. Dodała przy tym, że wyłączne kompetencje do prowadzenia dochodzeń i ścigania w tych sprawach mają władze krajowe.

Problem mają również Włosi

Z problemem współpracy NGO-sów z sieciami przemytniczymi borykają się też wielu lat Włochy. Prokurator prowincji Katanii Carmelo Zuccaro już 2017 roku, w swym wywiadzie dla „La Stampa” oświadczył, że „mamy dowody na kontakty przemytników z niektórymi ratownikami”. „Nie wiemy jeszcze, czy i jak wykorzystać te informacje w sądzie, ale jesteśmy całkiem pewni, czego mówimy; rozmowy telefoniczne wychodzące z Libii do niektórych organizacji pozarządowych, latarnie morskie oświetlające drogę do statków tych organizacji, statki, które nagle odłączają swoje transpondery, to potwierdzone fakty” – mówił Zuccaro. W ten sposób odniósł się do działalności m.in. „Migrant Offshore Aid Station” - międzynarodowej organizacji pozarządowej z siedzibą na Malcie.

Czytaj też

Analiza dokonana przez Vikrama Maheshriego (Uniwersytet w Houston), Claudio Deianę (Uniwersytet w Cagliari) i Giovanniego Mastrobuoni (profesora zwyczajnego w Carlo Alberto College w Turynie) pod tytułem „Nielegalna migracja i niezamierzone konsekwencje działań poszukiwawczo-ratowniczych na środkowym Morzu Śródziemnym” (opublikowana w lutym 2020 roku we włoskim miesięczniku Il Primato Nazionale – przyp. red.) również wykazała korelację pomiędzy handlarzami ludźmi a działaniami poszukiwawczo-ratowniczymi prowadzonymi przez organizacje pozarządowe i włoską marynarkę wojenną. Ich zdaniem, działania te prawdopodobnie skłoniły większą liczbę migrantów do podjęcia próby przeprawy, przez co większa liczba osób była narażona na śmierć. Natomiast przemytnicy, biorąc pod uwagę akcje poszukiwawczo-ratownicze zmniejszają koszty swojego procederu poprzez to, że zdatne do żeglugi drewniane statki zostały zastąpione statkami niezdolnymi do takich przepraw. Są więc oni głównymi beneficjentami (ekonomicznym) działań poszukiwawczo-ratowniczych (organizacji pozarządowych i okrętów wojennych).

Równocześnie wysoce niepokojący jest fakt, że często działają oni pod auspicjami organizacji terrorystycznych, takich jak ISIS. W efekcie „operacje poszukiwawczo-ratownicze (prowadzone przez organizacje pozarządowe i statki morskie) zwiększyły nielegalną imigrację wzdłuż środkowego szlaku śródziemnomorskiego, a potencjalne korzyści dla bezpieczeństwa imigrantów zostały zrównoważone częstszym wykorzystaniem niebezpiecznych statków, a wszystko to umożliwiło handlarzom ludźmi, aby mogli czerpać korzyści z akcji ratowniczych” – wskazano w analizie.

Reklama

Również raport „Global Initiative Against Organised Crime” z 2017 roku, na który powołuje się m.in. hiszpański dziennik „La Gaceta”, opisuje, w jaki sposób libijscy przemytnicy dostosowują się do obecności organizacji pozarządowych. Efektem tego są setki tysięcy nielegalnych migrantów przybywających do Europy i ponad 20 tysięcy zgonów w ciągu ostatnich pięciu lat.

NGO-sy „pod lupą" Europolu

Z materiałów pozyskanych przez „EUobserver”, które przedstawiono kwietniu 2023 roku, wynika, że organizacje pozarządowe pojawiają się w wielu dokumentach znajdujących się w posiadaniu Frontexu, w ramach operacji zwalczania przemytu prowadzonej przez Europol. Frontex odmówił wyjaśnienia, które organizacje pozarządowe są objęte kontrolą, ze względu na delikatny charakter sprawy, a rzecznik agencji nie potwierdził ani nie zaprzeczył, czy informacje przekazywane Europolowi zostaną wykorzystane specjalnie do celów ścigania karnego. W 2022 roku Europol zebrał informacje dotyczące 290 „organizacji”, które prawdopodobnie pomagają przemytnikom ludzi.

Czytaj też

Problem był również poruszany przez „Financial Times” w 2016 roku, gdy zwrócono uwagę, że służby graniczne UE zgłaszają obawy dotyczące współdziałania organizacji charytatywnych z przemytnikami migrantów. Włoscy funkcjonariusze policji - według gazety „La Repubblica”, „il Giornale” i serwisu internetowego „LaChirico” - przeniknęli do wolontariuszy z organizacji pozarządowych „Save the Children”, „Doctors Without Borders” i „Jugend Rettet”. W efekcie operacji wysunięto akt oskarżenia wobec 21 osób o dokonywanie uzgodnień pomiędzy nimi, a przemytnikami z Libii, aby ułatwić odbieranie migrantów wysyłanych na prowizorycznych łodziach. Do wymiany współrzędnych GPS wykorzystano grupę na popularnym komunikatorze o nazwie „Humanitarian SAR” (poszukiwanie i ratownictwo – przyp. red.), która składała się z ponad 70 osób.

Reklama

Przez cały zeszły rok, co najmniej 117 - najwięcej we Włoszech (74 osób) i w Grecji (31 osób) - stanęło w obliczu postępowań sądowych w Unii Europejskiej za działanie solidarne z migrantami. Większości z nich przedstawiono zarzuty ułatwiania wjazdu, pobytu lub tranzytu, bądź przemytu migrantów (w zależności od tego, jak przestępstwo jest definiowane w ustawodawstwie krajowym). Dane liczbowe pochodzą z monitoringu mediów różnych krajowych serwisów informacyjnych prowadzonego przez Platformę Współpracy Międzynarodowej w sprawie „Nieudokumentowanych Migrantów (PICUM)” przez cały 2023 rok. Działania te zostały określone jako działania mające na celu „kryminalizacje osób pomagających migrantom”.

Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy

Od trzech lat w Polsce mamy do czynienia z analogiczną sytuacją, jaka ma z miejsce z działalnością NGO-sów w Grecji i we Włoszech. Dotyczy ona pogranicza polsko-białoruskiego, z tym że występuje u nas zasadnicza różnica. Polega ona na tym, że mamy do czynienia z nielegalnym, siłowym naporem migrantów, w zdecydowanej większości inspirowanym przez aparat bezpieczeństwa Białorusi i Rosji. Mamy również do czynienia z agresywnymi migrantami, którzy próbując sforsować granicę, atakują funkcjonariuszy i żołnierzy. W tym miejscu należy też przypomnieć, że na polsko-białoruskiej granicy doszło już do zabójstwa sierżanta Mateusza Sitka, który został śmiertelnie ugodzony nożem przez jedną z osób, która w grupie próbowała sforsować stalową zaporę. 

Sieci przemytnicze wstępują tu w roli wykonujących de facto usługi na rzecz białoruskich i rosyjskich służb specjalnych. Natomiast występujące tam podprogowe zagrożenie (agresja poniżej progu konfliktu zbrojnego – przyp. red.) mogą być prekursorem potencjalnych rosyjskich działań militarnych w przyszłości. Pomimo tego „aktywiści” w dalszym ciągu przekazują instrukcje i wskazówki nielegalnym migrantom, jak poruszać się w Polsce oraz oferują im dokumenty, aby występowali o azyl.

Zwrócił na to uwagę wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, który stwierdził, że rozumie chęć pomocy drugiemu człowiekowi, ale „wskazywanie miejsca na granicy, gdzie nie ma żołnierzy oraz straży jest nieodpowiedzialne”. „Zaprzestańcie takich działań” - zaapelował. Poinformował też, że takie przypadki są teraz weryfikowane przez służby. „Oddzielmy pomoc humanitarną w pomocy w przekraczaniu granicy. Proszę tych, którzy mają dobre intencje, aby nie działali na rzecz ułatwianiu ataku na polskich żołnierzy czy funkcjonariuszy” - podkreślił.

Czytaj też

Oznacza to, że przebywający tam aktywiści pod szczytnymi hasłami pomocy humanitarnej de facto współdziałają, z zarówno z sieciami przemytniczymi, jak i funkcjonariuszami białoruskich i rosyjskich służb specjalnych w ramach operacji „Śluza”. Nie są to jakieś odosobnione przypadki, lecz stała praktyka trwająca od trzech lat. Wszelkie próby pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej okazują się bezskuteczne. Sytuacja związana z działalnością „aktywistów” na pograniczu polsko-białoruskim pokazuje wręcz niemoc państwa w egzekwowaniu prawa w zakresie bezpieczeństwa.

Nawet po zabójstwie polskiego żołnierza, NGO-sy działające na tym terenie nie zamierzają zaprzestać swojej działalności, tłumacząc, że działają z pobudek humanitarnych. Migranci, którzy chcą nielegalnie przekroczyć granicę, traktują Polskę, jako kraj tranzytowy w swej dalszej trasie do krajów oferujących lepsze zasiłki socjalne. Pomimo tego „aktywiści” nakłaniają ich do podpisywania dostarczonym im dokumentów, aby ubiegali się o ochronę międzynarodową w Polsce. Kwestionowane są też procedury związane z potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa państwa. Ich zdaniem przeważającą większość ofiar na granicy stanowią nielegalni migranci, którzy są podatni na zagrożenia wynikające z warunków atmosferycznych, odwodnienia, niedożywienia, handlu ludźmi i przemocy ze strony służb białoruskich. Ich priorytetem jest monitorowanie działań podejmowanych wobec nielegalnych migrantów przez polskie służby.

W dalszym ciągu powtarzane są niczym niepoparte oskarżenia, że w wyniku „polskiego rasizmu zginęło kilkudziesięciu migrantów”. Od trzech lat powtarzana jest fałszywa narracja na temat migrantów nielegalnie przekraczających granice polsko-białoruską. W wielu przypadkach mamy do czynienia z wytwarzaniem „simulacrum” (kopia bez oryginału, pozorowanie lub tworzenie własnej rzeczywistości – przyp. red.), w szczególności co do struktury socjologicznej szturmujących migrantów. Kreowano i dalej kreuje się ich obraz jako zdesperowanych, nieświadomych i biednych ludzi, w większości kobiet i dzieci. W rzeczywistości, jak przyznają sami „aktywiści” w swych sprawozdaniach, kobiety i dzieci to 10 procent, a reszta to młodzi mężczyźni w wieku poborowym. Aby dostać się na granicę, stać ich było na opłacenie się przemytnikom i nie są to małe kwoty.

Jak już pisaliśmy w zeszłym roku na łamach InfoSecurity24.pl, powołując się na serwis internetowy „Balkan Investigative Reporting Network”, dochód ze sprowadzenia migrantów do Europy, przez Rosję i Białoruś, wynosi do 10 tysięcy dolarów od osoby. Natomiast koszt „przerzutu” przez zaporę na granicy polsko–białoruskiej to średnio 3,5 tysiąca dolarów. Za przeprowadzenie przez szlaki przebiegające wzdłuż rzeki wzrasta on do 5 tysięcy dolarów. Z kolei wynagrodzenie kierowcy przewożącego migrantów do Niemiec wynosi od 600-700 dolarów za osobę.

Czytaj też

Równocześnie, w celu wywarcia empatii epatuje się jednostkowymi zdjęciami czy ujęciami przedstawiającymi kobiety z dziećmi. W początkowej fazie operacji „Śluza” rzekomi Afgańczycy, którzy uciekli przed Talibami, okazali się osobami mieszkającymi od wielu lat w Rosji. Rozpowszechniano również fałszywe informacje na temat 4-letniej Eileen, dziewczynki pochodzącej z Iraku, która jakoby zaginęła na polsko-białoruskiej granicy, a w rzeczywistości nigdy nie istniała.

Pojawiały się również informacje o rzekomym migrancie, który miał płynąć przez wiele dni w lodowatej wodzie. W lasach miały być także rzekome masowe groby migrantów. Nawet w Sejmie doszło do debaty w sprawie „dzieci z Michałowa”, których rodzice nie byli zainteresowani uzyskaniem azylu w Polsce. Wykreowano więc obraz rzekomego „kryzysu humanitarnego”. Z tej racji warto zadać pytanie, jak dalece ten fałszywy obraz sytuacji na pograniczu polsko-białoruskim był kreowany przez samych „aktywistów” czy też mieliśmy do czynienia z inspiracją zewnętrzną.

Nacisk „aktywistów” spowodował, że mamy do czynienia wręcz ze swoistą schizofrenią prawną. Z jednej strony trwają prace nad rozwiązaniami legislacyjnymi dotyczącymi nowych regulacji, dotyczących możliwości użycia broni na granicy przez żołnierzy i pomocy prawnej dla nich, a z drugiej - z inicjatywy „aktywistów” - od kwietnia b.r. działa w prokuraturze specjalny zespół śledczych, „którego celem będzie zebranie i karnoprawna ocena materiału dowodowego dotyczącego zachowań funkcjonariuszy podejmowanych wobec cudzoziemców, którzy przekroczyli granicę białorusko-polską”.

Stąd też nasuwa się pytanie, jak długo państwo będzie bezradne wobec działalności osób, których działalność stanowi wręcz bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Jak już wielokrotnie zwracaliśmy uwagę w InfoSecurity24.pl, kodeks karny obowiązujący w Polsce stanowi, że współudział w nielegalnym przekraczaniu granicy jest czynem zabronionym. Mówi o tym jednoznacznie art. 264 § 2 kk: „Kto wbrew przepisom przekracza granicę Rzeczypospolitej Polskiej, używając przemocy, groźby, podstępu lub we współdziałaniu z innymi osobami, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Natomiast § 3 tego samego artykułu wprost wskazuje, że „kto organizuje innym osobom przekraczanie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.

Reklama

Komentarze

    Reklama