Reklama

Legislacja

"Popcornowe" komisje śledcze i obce wpływy [OPINIA]

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Autor. Sejm RP/Twitter

Sejmowe komisje śledcze zawsze wywoływały emocje. Szczególnie te, które dotyczyły służb specjalnych. W obecnej kadencji parlamentu zapowiedziano powołanie komisji do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych m.in. z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus. Czy ma to sens? A może, warto rozważyć inny model działania? Pytanie też, co z badaniem obcych wpływów?

Reklama

Czas na wyjaśnienia

Poseł Robert Kropiwnicki, argumentując konieczność powstania komisji ds. Pegasusa, powiedział m.in., że „zawsze nadużycia władzy są bardzo groźne dla obywateli. Ale nadużycie środków operacyjnych jest szczególnie groźne. To kwestia bezpieczeństwa państwa, bezpieczeństwa nas wszystkich”. Dodał też, że „bardzo ważne jest, by w ramach funkcji kontrolnej światło dzienne ujrzało to, co władza chciała ukryć. A niewątpliwie chciała ukryć, że podsłuchiwała obywateli, grzebała im w telefonach. Za waszych czasów liczba podsłuchów wzrosła diametralnie”.

Reklama

Były już minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, pytany o zasadność jej powołania stwierdził, że „system Pegasus jest wykorzystywany przez wiele demokratycznych państw w Europie i poza nią. Korzystają z niego np. Stany Zjednoczone i Izrael”. „Jest to system, który pozwala na legalną inwigilację tych, którzy posługują się komunikatorami. Niestety świat przestępczy korzysta nie tylko z analogowych telefonów, nie tylko telefonów w sieci GSM, ale również przeniósł się na komunikatory i poprzednie systemy podsłuchowe, które były w dyspozycji państw demokratycznych, są nieskuteczne, państwo byłoby głuche, a przestępcy zacieraliby ręce” – dodał.

Czytaj też

Warto przypomnieć, że w listopadzie 2021 roku Stany Zjednoczone - decyzją Departament Handlu Stanów Zjednoczonych - dodały NSO Group (twórcę Pegasusa), do listy podmiotów działających „sprzeczne z polityką zagraniczną i interesami bezpieczeństwa narodowego USA” i skutecznie zakazały sprzedaży sprzętu i oprogramowania. Serwis internetowy TechCrunch, specjalizujący się w analizach technologii informatycznych pisał, że Departament Handlu ma dowody na tego typu praktyki ze strony NSO. Według The New York Times „rząd Izraela od dawna postrzega Pegasusa, jako kluczowe narzędzie swojej polityki zagranicznej”. Zważywszy na szczególnie bliskie relacje Rosji z Izraelem i to, że jego służby - jak opisywał The Guardian - prawdopodobnie mają dostęp do uzyskanych za pomocą tego oprogramowania danych, było to działanie co najmniej nieprzemyślane.

Reklama

Argumentacja, że w ostatnich latach wzrosła liczba kontroli operacyjnych prowadzonych przez uprawnione do tego służby niekoniecznie musi oznaczać, że mamy do czynienia z nadużyciem ze strony władz. Należy wziąć pod uwagę sytuację, w jakiej znajduje się obecnie Polska, choćby z racji toczącej się wojny tuż za granicą i to, że faktycznie jesteśmy - de facto - państwem frontowym. Równocześnie, stosowanie kontroli operacyjnej jest precyzyjnie unormowane prawnie, a jakiekolwiek odstąpienie od poszczególnych etapów skutkuje odpowiedzialnością karną. Ostateczną decyzje o zarządzeniu, tej niezwykle ingerującej w wolność osobistą obywatela działalności, podejmuje sąd. Każda ze służb uprawnionych na mocy ustawy do prowadzenia kontroli operacyjnej ma ściśle opisany katalog przestępstw - zgodnie ze swoją właściwością - i przypadków, w których po wypełnieniu zasady subsydiarności, (inne środki okazały się nie skuteczne) mogą ją stosować. Jedyną kwestią dyskusyjną jest to czy dobór przestępstw opisany w ustawach dotyczących służb jest właściwy.

Czytaj też

Dotychczasowe doświadczenia z działalności komisji śledczych, w których przewijały się wątki związane z działalnością służb specjalnych i policyjnych, jednoznacznie wskazują, że gremia te nie spełniły pokładanych wobec nich oczekiwań. Są one, i prawdopodobnie będą, „tabloidowym” show medialnym, w którym każda ze stron sporu politycznego skupi się na ataku na swojego przeciwnika i nie będzie zainteresowana wyjaśnieniem sprawy. A padające propozycje, aby „zaopatrzyć się w popcorn” w trakcie ich transmisji, są niestety tego zapowiedzią.

Stąd też, należy rozważyć to, aby te kwestie były przedmiotem obrad i decyzji sejmowej komisji ds. służb specjalnych, a nie powoływanych ad hoc ciał sejmowych. Jej uprawnienia powinny zostać sukcesywnie zwiększane tak, aby wzorem innych krajów, wyposażyć ją w uprawnienia śledcze. Komisji należy przyznać prawo do uzyskiwania dokumentów wytworzonych przez służby (z wyjątkiem danych źródeł osobowych i prowadzonych operacji wywiadowczych), a w przepisach zawrzeć obowiązek stawiania się przed nią funkcjonariuszy - pod rygorem odpowiedzialności karnej. Niezbędny jest też warunek ustanowienia efektywnego systemu kontroli i nadzoru nad służbami specjalnymi i policyjnymi. Równocześnie jednak, zakres tejże kontroli powinien być rozszerzony o wszystkie służby mające uprawnienia ustawowe do prowadzenia czynności operacyjnych. Dotychczasowe zaniechania prawne w tej materii, wykorzystuje dla swoich partykularnych celów każda ze stron toczącego się sporu politycznego. Wyposażona w te narzędzia, stała komisja sejmowa, powinna być miejscem wyjaśniania uprzednio opisanych spraw, a nie kolejnym „popcornowym” bytem sejmowym.

Obce wpływy, czyli...?

Powołanie, a obecnie odwołanie, członków Komisji do Spraw Badania Wpływów Rosyjskich, to kolejny przykład, że bieżący spór polityczny powoduje, iż sprawa rosyjskich wpływów w polskiej polityce i gospodarce nie zostanie raczej wyjaśniona. Abstrahując od czasu, w którym zdecydowano się na utworzenie Komisji, nie można udawać, że sprawy nie ma, a faktyczne zamrożenie jej prac spowoduje, że problem zniknie. Jednym z koronnych argumentów przemawiających za stworzeniem tego ciała, miał być fakt, że służby i organy ścigania, nic do tej pory nie ustaliły. Nie bierze się jednak pod uwagę obowiązującego stanu prawnego, który nie dawał podstaw do tego typu działań. Jak wielokrotnie informowano na łamach InfoSecurity.24.pl, dopiero w bieżącym roku, na mocy ustawy z dnia 17 sierpnia 2023 r. o zmianie ustawy – Kodeks Karny, 30 sierpnia 2023 roku, nadano nowe brzmienie art. 130 Kodeksu Karnego. Wśród nowych zapisów znalazł się § 9. Art. 130 KK, o następującej treści: „Kto, biorąc udział w działalności obcego wywiadu albo działając na jego rzecz, prowadzi dezinformację, polegającą na rozpowszechnianiu nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji, mając na celu wywołanie poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej, państwa sojuszniczego lub organizacji międzynarodowej, której członkiem jest Rzeczpospolita Polska albo skłonienie organu władzy publicznej Rzeczypospolitej Polskiej, państwa sojuszniczego lub organizacji międzynarodowej, której  członkiem jest Rzeczpospolita Polska, do podjęcia lub zaniechania określonych czynności, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8”.

Przepis ten stanowi pierwszą próbę penalizacji kwestii obcych wpływów. Z tym, że te nowe regulacje są ograniczone – czyn podlega bowiem karze tylko wówczas, gdy zachodzą jednocześnie dwie przesłanki – branie udziału w działalności obcego wywiadu albo działalność na jego rzecz (szpiegostwo) i prowadzenie przy tym dezinformacji. Nowelizacja ta stwarza pewne podstawy dla ABW i SKW do „rozpoznawania, zapobiegania i wykrywania” obcego wpływu, ale tylko wtedy, gdy wywierany on jest w ramach szpiegostwa i poprzez działania dezinformacyjne. Dlatego należy zwrócić uwagę, że zgodnie z obowiązującym prawem, nie leży w zakresie zadań i obowiązków polskich specjalnych służb kontrwywiadowczych rozpoznawanie, zapobieganie i wykrywanie obcego wpływu rozumianego tak szeroko, jak określono to w art. 4. ustawy z dnia 14 kwietnia 2023 r. o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022.

Problem istnieje

Można dojść wręcz do wniosku, że w Polsce - z racji braku jednoznacznych definicji „obcych wpływów” - zjawisko to nie podlega penalizacji. Pojęcie to opisane jest szczególnie wyraźnie w USA jako tzw. złośliwe wpływy (ang. malign influence), czyli każdy wrogi wysiłek podjęty przez rząd obcego kraju objętego umową, pod jego kierownictwem, w jego imieniu lub przy znaczącym wsparciu, w celu wywarcia wpływu poprzez jawną lub ukrytą - (A) polityczną, wojskową, gospodarczą lub inną politykę lub działalność rządu USA, władz stanowych lub lokalnych, w tym wszelkie wybory w Stanach Zjednoczonych lub (B) opinię publiczną w USA. Jeffrey Rosen, pełniący swego czasu obowiązki prokuratora generalnego w Departamencie Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, opisuje zły wpływ jako „zagraniczne preferencje powstające w wyniku działań przymusowych, ukrytych lub korupcyjnych”.

Narzędziem umożliwiającym identyfikację obcych wpływów w USA i przeciwdziałania zagrożeniom dla bezpieczeństwa narodowego jest ustawa FARA-act. Głównym jej założeniem jest przejrzystość, w odniesieniu do wpływów zagranicznych w USA poprzez zapewnienie, że rząd Stanów Zjednoczonych i społeczeństwo mają prawo do informacji od innych państw, których celem jest wywarcie wpływu na amerykańską opinię publiczną, politykę i prawo, a tym samym ułatwianie świadomej oceny tych informacji. Ustawa zobowiązuje, aby osoby podejmujące określoną działalność na terenie USA, w imieniu zagranicznego zleceniodawcy, rejestrowały tę działalność i ujawniały ją Departamentowi Sprawiedliwości, który ma obowiązek udostępniać takie informacje publicznie. Precyzyjnie zdefiniowano też tzw. „zagranicznego zleceniodawcę” - może być to obcy rząd, zagraniczna partia polityczna, dowolna osoba spoza USA (z wyjątkiem obywateli mających miejsce zamieszkania w Stanach Zjednoczonych) oraz każdy podmiot utworzony zgodnie z prawem obcego kraju lub posiadający swoje główne miejsce prowadzenia działalności w obcym kraju. Natomiast „agentem zagranicznego zleceniodawcy” jest każda osoba, która działa jako agent, przedstawiciel, pracownik, podwykonawca lub w inny sposób działa na zlecenie, prośbę lub pod kierownictwem lub kontrolą „zagranicznego zleceniodawcy” i spełnia którykolwiek z następujących warunków:

-       angażuje się na terenie Stanów Zjednoczonych w działalność polityczną, na przykład z zamiarem wywarcia wpływu na dowolnego urzędnika rządu USA lub amerykańską opinię publiczną w sprawie polityki wewnętrznej lub zagranicznej USA bądź interesów politycznych lub publicznych obcego rządu lub zagranicznej partii politycznej;

-       działa na terenie Stanów Zjednoczonych jako doradca ds. public relations, agent reklamowy, pracownik usług informacyjnych lub konsultant polityczny. Pozyskuje, gromadzi, wypłaca lub przekazuje datki, pożyczki, pieniądze lub inne wartościowe rzeczy na terenie Stanów Zjednoczonych. Reprezentuje w Stanach Zjednoczonych interesy zagranicznego zleceniodawcy przed urzędnikami lub agencjami rządu USA.

Czytaj też

W celu skutecznego rozpoznawania obcych wpływów, w listopadzie 2017 roku FBI utworzyło grupę zadaniową ds. wpływów zagranicznych (FITF), która pełni funkcję centralnego organu koordynującego dochodzenia dotyczące operacji wywierania wpływu zagranicznego. Za złamanie tych przepisów grozi do 5 lat więzienia i grzywna lub wysoka grzywna finansowa. Są one bezwzględnie egzekwowane, czego przykładem może być zatrzymanie Manuela Rochy przez FBI. Ten były ambasador USA w Boliwii oskarżony jest o potajemne działanie na rzecz promowania interesów kubańskich władz i braku stosownego zgłoszenia i rejestracji w Departamencie Sprawiedliwości.

Amerykańskie podejście do przeciwdziałania wpływom zagranicznym stało się źródłem inspiracji dla Australii, która w 2018 roku utworzyła Program Przejrzystości Wpływów Zagranicznych (FITS), administrowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości (Departament Prokuratora Generalnego). W przeciwieństwie do FARA, australijska definicja obcego wpływu zagranicznego dotyczy wyłącznie obcych rządów i nie obejmuje innych podmiotów, takich jak partie polityczne, przedsiębiorstwa czy zagraniczne organizacje pozarządowe. Byli ministrowie mają jednak dożywotni obowiązek rejestrowania wszelkiej działalności, jaką podejmują na rzecz zagranicznego zleceniodawcy, chyba że ma otrzymają stosowne zwolnienie. Kary za naruszenie FITS wahają się od grzywny, do kary więzienia od sześciu miesięcy do pięciu lat.

Natomiast w kanadyjskiej ustawie o CSIS (Canadian Security Intelligence Service), działalność pod wpływem zagranicznym (inny termin oznaczający ingerencję zagraniczną) definiuje się jako działalność, „która ma wpływ na Kanadę lub ma miejsce w Kanadzie i jest szkodliwa dla jej interesów, oraz która ma charakter tajny lub oszukańczy lub zawiera groźby wobec kogokolwiek”. Są to działania prowadzone celowo i potajemnie przez obce państwo w celu służenia jego interesom, często ze szkodą dla interesów Kanady. Zagraniczna ingerencja różni się od zwykłej działalności dyplomatycznej lub dopuszczalnej presji politycznej wywieranej przez obce państwo, gdyż jest z założenia niejawna i szkodliwa oraz ma na celu wprowadzenie w błąd.

W Europie, jedynie w Wielkiej Brytanii znowelizowano obecnie ustawę o bezpieczeństwie narodowym tak, aby skuteczne było przeciwdziałanie obcym wpływom. Wprowadzono w jej ramach „Program Rejestracji Wpływów Zagranicznych” (FIRS), który zakłada, że obce państwa będą teraz musiały rejestrować działalność związaną z wpływami politycznymi w Wielkiej Brytanii w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. FRIS ma być programem wzmacniającym odporność brytyjskiego systemu politycznego na ukryte wpływy zagraniczne i zapewniającym większą pewność co do działań niektórych zagranicznych mocarstw lub podmiotów, które stanowią ryzyko dla bezpieczeństwa narodowego. Dzięki temu Wielka Brytania ma być lepiej poinformowana o charakterze, skali i zasięgu wpływów zagranicznych. FIRS będzie wymagać rejestracji porozumień w celu prowadzenia działań w zakresie wpływu politycznego w Wielkiej Brytanii pod kierunkiem obcego mocarstwa. Zwiększony poziom FIRS daje Sekretarzowi Stanu uprawnienia do wymagania rejestracji szerszego zakresu działalności dla określonych krajów, części krajów lub podmiotów kontrolowanych przez zagraniczny rząd, jeżeli jest to konieczne w celu ochrony bezpieczeństwa interesów Wielkiej Brytanii. Działania związane z wywieraniem wpływu politycznego obejmują komunikację z decydentami wyższego szczebla, takimi jak ministrowie Wielkiej Brytanii (oraz ministrowie zdecentralizowanych administracji), kandydaci w wyborach, parlamentarzyści i wyżsi urzędnicy służby cywilnej. Obejmuje to również określone formy komunikowania się ze społeczeństwem, w przypadku których źródło wpływu nie jest jeszcze jasne, oraz wydawanie pieniędzy, towarów lub usług osobom z Wielkiej Brytanii w celach politycznych.

Czytaj też

Nowelizacja przepisów ustawy o bezpieczeństwie narodowym jest prawdopodobnie pokłosiem opublikowanego, w lipcu 2020 roku raportu brytyjskiej komisji parlamentarnej ds. wywiadu i bezpieczeństwa, dotyczącego rosyjskiej ingerencji w brytyjską politykę. Wykazał on, że relacje elit Wielkiej Brytanii z Rosją - zwłaszcza tam, gdzie wiązały się one z biznesem i inwestycjami – zapewniają dostęp do brytyjskich firm i polityków, a tym samym umożliwiają zdobywanie przez Rosję szerokich wpływów w Wielkiej Brytanii. Oligarchowie związani z Putinem, angażując się w organizacje charytatywne i polityczne w Wielkiej Brytanii i przekazując darowizny na rzecz tamtejszych partii politycznych, uzyskiwali możliwość wspierania rosyjskich operacji wpływu. Stwierdzono, że wielu członków Izby Lordów ma powiązania biznesowe z Rosją lub pracuje bezpośrednio dla dużych rosyjskich firm (a te z kolei związane są z rosyjskim państwem). Wspomniany raport był konsekwencją licznych doniesień prasowych, sugerujących, że polityka brytyjska, a zwłaszcza Partia Konserwatywna, uzależniła się od subwencji przekazywanych przez rosyjskich oligarchów.

Pomimo, że możliwe jest opisanie podmiotów zagranicznych działających na terytorium kraju jako tych ingerujących w imieniu obcego państwa, znacznie trudniej jest powiedzieć to samo w przypadku obywateli, którzy świadomie lub nieumyślnie decydują się na rozpowszechnianie idei, które akurat pokrywają się z tymi rozpowszechnianymi przez obce państwo. Na przykład zgadzanie się lub nawet podziwianie Putina nie jest przestępstwem. Takie działania jedynie w przypadku uzyskania dowodów, że są one efektem inspiracji czy współpracy z obcym wywiadem mogą podlegać sankcjom karnym. Tak więc w praktyce działalność agentury wpływu jest bezkarna. Przykładem tego może być działalność w Polsce niektórych polityków i dziennikarzy głoszących jawnie prorosyjskie poglądy. Pokazują to także, ostatnie wydarzenia w Niemczech, gdzie dziennik „Bild” jedynie zwolnił korespondenta w Dreźnie Juergena Helfrichta po ujawnieniu, że jest współautorem książki „Jak pokochać Rosję”, opublikowanej w 2018 roku z przedmową rosyjskiego ministra kultury Władimira Miedinskiego. Drugi współautor, po ukazaniu się publikacji otrzymał rosyjskie obywatelstwo. Także inny wpływowy niemiecki autor i dziennikarz telewizyjny, Hubert Seipel, uważany za jednego z czołowych ekspertów w dziedzinie Rosji - jak ujawnił The Guardian - otrzymał co najmniej 600 tys. euro z kont powiązanych z oligarchą Aleksiejem Mordaszowem, objętym w zeszłym roku zachodnimi sankcjami.

Czytaj też

W Europie nierozwiązanym problemem jest kwestia zatrudniania byłych polityków europejskich w rosyjskich firmach. Dotyczyło to osób sprawujących w przeszłości urząd premiera i czy ministra. Pomimo powszechnego oburzenia i opinii, że stanowiło to swoiste wynagrodzenie za realizację interesów rosyjskich, praktyka taka była dozwolona prawem. 

Stąd też, powoływane są różnego rodzaju komisje parlamentarne do zbadania obcych wpływów. Oprócz wspomnianej brytyjskiej, szczególnie aktywna była komisja śledcza francuskiego Zgromadzenia Narodowego ds. ingerencji zagranicznej, w skład której weszło 30 parlamentarzystów ze wszystkich stron sceny politycznej. Jako cel swojej działalności przyjęła wyjaśnienie „Politycznych, gospodarczych i finansowych ingerencji obcych państw (…) mających na celu wywarcie wpływu lub skorumpowanie francuskich liderów opinii, liderów lub partii politycznych (…) ustalenie, czy istnieją zagraniczne sieci wpływów, które korumpują wybieranych urzędników, urzędników publicznych, dyrektorów strategicznych spółek lub przekaźników medialnych w celu szerzenia propagandy lub uzyskiwanie decyzji sprzecznych z interesem narodowym”. Inicjatorem jej powstania było - co może budzić zdziwienie - Zjednoczenie Narodowe, czyli partia Marine Le Pen. W efekcie działania Komisji, raport zdefiniował obcą ingerencję jako „ingerencja państwa w wewnętrzne sprawy innego państwa. Ma charakter złośliwy, toksyczny, a nawet przestępczy, ponieważ ma na celu destabilizację, podważenie zaufania do instytucji państwa, wywołanie pomieszania prawdy z fałszem, służenie interesom obcego mocarstwa. podjąć próbę zniszczenia celu, na przykład systemu demokratycznego państwa. Dlatego nie należy jej mylić z polityką wpływu”.

Czytaj też

W opublikowanym przez komisje dokumencie - jak podaje serwis internetowy France Info - opisano główne zagrożenia związane z działaniami ze strony Rosji, Chin, Iranu, Maroka, Kataru i Turcji. Skupiono się jednak głównie na rosyjskiej ingerencji stwierdzając m.in., że „Zjednoczenie Narodowe jest wyjątkowe ze względu na swoją ideologiczną bliskość z reżimem rosyjskim oraz powiązania finansowe, które będą przedmiotem szczegółowej analizy”. Finalnie Jean-Philippe Tanguy, ze Zjednoczenia Narodowego, przewodniczący tejże komisji, oprotestował raport zarzucając, że oprócz ostatecznego ustalenia prawdy o realnym wpływie Rosji na francuską politykę, śledztwo nie wyjaśniło m.in. charakteru powiązań pomiędzy większością prezydencką a rządem Kataru, nie wyjaśniło relacji z Chinami, dotacji Amazona, Microsoftu, Google i Ubera, sprzedaży działu energetycznego Alstomu spółce General Electric w 2014 roku, kontraktów publicznych zawieranych w ostatnich latach z prywatnymi firmami amerykańskimi, przede wszystkim z McKinsey, którego kadra kierownicza świadczyła także wolontariat, na rzecz Emmanuela Macrona podczas jego kampanii prezydenckiej. Marine Le Pen w odpowiedzi na zarzut o rosyjską pożyczkę powiedziała: „podpisałam kontrakt z bankiem, a nie z Putinem i spłacam ją”, sugerując niejak, że inni również otrzymywali dotacje finansowe od obcych państw, nie ujawniając ich publicznie.

Ingerencja czy też obce wpływy w państwie należy rozpatrywać w sposób holistyczny niezależnie od podmiotu, który ich dokonuje. Aby było to możliwe niezbędne jest uzgodnienie definicji pojęć, którymi się posługujemy, w trakcie dyskusji nad tym problemem. W tej kwestii mamy do czynienia ze swoistą szarą strefą prawno-pojęciową, której uporządkowaniem żadna ze stron sporu politycznego, z racji swych partykularnych interesów, nie jest zainteresowana. Wymagałoby to działań koncyliacyjnych na rzecz legislacji mającej na celu wprowadzenie ustawowych uregulowań dotyczących przeciwdziałania tym zjawiskom i dania służbom specjalnym narzędzi, aby móc je skutecznie egzekwować. Nie można w dalszym ciągu udawać, że problem obcej ingerencji i wpływów w Polsce nie istnieje. I jasno trzeba powiedzieć, że jego wyjaśnienie jest niezwykle istotne dla bezpieczeństwa narodowego.

Reklama

Komentarze

    Reklama