Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Zamach na premiera Słowacji "obudzi" polską scenę polityczną? [OPINIA]

Autor. Kancelaria Sejmu / Twitter

Zamach na premiera Słowacji Roberta Fico stał się przyczynkiem do wielu analiz i spekulacji na ten temat. Odkładając jednak na bok wszelkie rozważania, co do profesjonalizmu jego ochrony i czy można było temu zapobiec, należy zwrócić uwagę na jeden z czynników, jakim jest gwałtowna polaryzacja sporu politycznego. Z tej racji powinno się zastanowić, jak to ma się do tego, co obecnie dzieje się w Polsce.

Strategia narracyjna, przyjęta przez obydwie strony sporu politycznego w naszym kraju, od wielu lat oparta jest na przedstawianiu opinii i interpretacji, a nie zaistniałych faktów, aby wywołać emocje. Rosnąca z tego tytułu polaryzacja doprowadza ważne debaty polityczne, a zwłaszcza związane z bezpieczeństwem do skrajności. Efektem tego jest wytwarzanie, wręcz otaczających nas „równoległych rzeczywistości”. W tym przypadku wykorzystywana do maksimum jest metoda „fleszowania” portalach społecznościowych, która zastąpiła wszelkie dyskusje merytoryczne.

Reklama

Coraz częściej w przestrzeni informacyjnej mamy do czynienia ze zjawiskiem określonym mianem „Symulakrum” – kopi bez oryginału, jakim są medialne spektakle, w których sam fakt zaistniałego wydarzenia nie ma znaczenia, ale liczy się on jedynie jako przyczynek do narzucenia polaryzacyjnych opinii. W efekcie wytwarzane jest poczucie permanentnego sporu opartego na negatywnych emocjach oraz odchodzenia od faktów i danych w debacie publicznej i decyzjach politycznych, których konsekwencje mogą być nieobliczalne w swoich negatywnych skutkach. 

Zjawisko to zostało opisane w 2018 roku przez RAND Corporation w oparciu o raport oparty na badaniach zatytułowany „Truth Decay” (Rozpad prawdy – przyp. red.). Termin ten służy do opisania społeczeństwa, które dzieli interpretacja podstawowych faktów, gdzie opinia zbyt często zastępuje analizę, a debaty przeradzają się w nieufność i wzajemną agresję. We wspomnianej publikacji zwrócono uwagę, że zjawiska, takie jak „fałszywe wiadomości” same w sobie nie spowodowały odejścia od obiektywnych faktów w dyskursie publicznym. Jej autorzy twierdzą, że stanowią one jedynie aspekt rozpadu prawdy i związanych z tym wyzwań, wynikających z malejącej wiary w autorytatywne źródła informacji, jakie przedstawiają rząd, media i edukacja.

Czytaj też

Efektem tego jest to, że media nie przedstawiają faktów, ale opierają się na i wiadomościach opartych na opiniach, a nie na rzetelnym dziennikarstwie, ponieważ te pierwsze są stosunkowo niedrogie i pozwalają na dostosowanie treści do konkretnych sprofilowanych odbiorców. Powoduje to też zacieranie granicy między opinią a faktem, a tym samym przyczynia się do zaniku prawdy.

Politycy i instytucje rządowe również odgrywają tę rolę, nie dotrzymując wyborczych obietnic lub przekręcając fakty do punktu fikcji, a zainteresowani jedynie polaryzacją nie biorą pod uwagę, że ten sposób podważają zaufanie publiczne do instytucji, które reprezentują. W skrajnych przypadkach prowadzi to do szczególnie niebezpiecznego zjawiska, jakim jest odhumanizowanie przeciwnej strony sporu politycznego.

Poglądy Polaków "pod lupą" PAN

Zjawisko to zostało opisane w badaniach przeprowadzonych przez Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk, w których przeanalizowane zostały poglądy Polaków tuż przed wyborami i tuż po nich. Celem badań było m.in. poznanie stosunku wobec współobywateli, w tym osób o odmiennych poglądach, a także zaufania do państwa i funkcjonowania systemu politycznego. Jednym z kluczowych komponentów badania było przeanalizowanie poziomu dehumanizacji, który określa, jak bardzo pozbawiamy cech ludzkich przedstawicieli różnych grup społecznych.

Reklama

Dominika Adamczyk, jedna z autorek badania, cytowana w komunikacie przesłanym do mediów wyraźnie stwierdziła, że „dehumanizacja jest bardzo niebezpieczna, ponieważ może prowadzić do zwiększenia agresji wobec grupy, której członków postrzegamy jako niezasługujących na ludzkie traktowanie”. „Nasze badania mogą wskazywać, że Polacy nie są gotowi na akceptację systemu, w którym wybory wygrywają nieprzychylne im partie. Poparcie dla systemu demokratycznego wydaje się być poparciem warunkowym. Państwo funkcjonuje dobrze, ale tylko wtedy, kiedy wybory wygrywa »nasza« partia. W sytuacji, w której wyniki nie są zgodne z oczekiwaniami, cały system funkcjonowania państwa i wiara w zasadność demokracji zaczynają być kwestionowane” - podkreśliła.

Dehumanizacja opisywana w badaniach PAN jest niestety smutną rzeczywistością współczesnego dyskursu politycznego. Język przepychanek stron sporu politycznego coraz bardziej się radykalizuje, stąd pytanie czy uda się zatrzymać w tej spirali wzajemnej nienawiści.

Czytaj też

Tego typu sytuacja jest niezwykle niebezpieczna i może być tragiczna w skutkach. W historii Polski mieliśmy już analogiczne sytuacje, czego przykładem może być zabójstwo Gabriela Narutowicza, pierwszego prezydenta RP dokonane przez niespełnionego malarza Eligiusza Niewiadomskiego, w atmosferze wściekłej wręcz nienawiści, która panowała w tym czasie między ówczesnymi stronami politycznymi. We współczesnej Polsce mieliśmy też z przypadkiem mordu politycznego na pracowniku biura poselskiego PiS Marku Rosiaku dokonanym przez 62-letniego taksówkarza z Częstochowy. W trakcie zatrzymania krzyczał, że chciał zabić lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego, ale nie miał odpowiedniej broni. Także zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza przez Stefana Wilmonta było przedstawiane przez jedną ze stron sporu politycznego jako mord polityczny.

Na politycznym sporze korzysta Rosja

Na sytuację związaną z radykalną polaryzacją pomiędzy stronami politycznymi w Polsce, z jaką mamy obecnie do czynienia nakładają się działania czynników zewnętrznych, a zwłaszcza Rosji. Powoduje ona, że służby rosyjskie nie muszą prowadzić żadnych złożonych operacji dezinformacyjnych. Wystarczy, że same jej niektóre proste poczynania, wobec braku konsensu ze strony elit politycznych w zakresie bezpieczeństwa narodowego, wywołują gwałtowną polaryzację i destabilizację. Kreml osiąga dzięki temu, bez zbędnych wysiłków swój zasadniczy cel, jakim jest wzbudzenie wątpliwości opinii publicznej co do kondycji i stanu bezpieczeństwa i zdolności jego obrony.

Czytaj też

Wytworzenie niejednoznaczności w przestrzeni informacyjnej, potęgowane zarówno przez media oficjalne, jak i społecznościowe (a te szczególnie są obiektem rosyjskiej aktywności – przyp. red.) powoduje utracenie zdolności rozważania wydarzeń i stabilnego osobistego zmysłu poznawczego, a endemiczna polaryzacja jest czynnikiem niezwykle sprzyjającym. Wynika to m.in. z rosyjskiej doktryny refleksyjnego sterowania będącej zintegrowana operacją, która zmusza przeciwnika do działania na korzyść Rosji poprzez zmianę jego percepcji świata.

Wykracza to poza „zwykłe oszustwo”, ponieważ wykorzystuje wiele danych wejściowych, używając zarówno prawdziwych, jak i fałszywych informacji, co ostatecznie ma na celu sprawienie, że cel poczuje, iż decyzja o zmianie zachowania była jego własną. Sterowanie refleksyjne jest ostatecznie ukierunkowane na podejmowanie decyzji lub stanowiska docelowego „targetu”, stąd przekazywane informacje muszą być dostosowane do logiki, kultury, psychologii i emocji celu.

Reklama

Z tej racji to, co stało się na Słowacji powinno być ostatnim dzwonkiem alarmowym, że nie należy demonizować i dehumanizować przeciwników sporu politycznego. Epatowanie negatywnymi emocjami w pewnym momencie może wywołać tragiczne skutki, szczególnie wśród osób mających problemy ze sobą i rozchwianych emocjonalnie, które czasami mogą zapragnąć wziąć sprawy w swoje ręce.

Reklama

Komentarze

    Reklama