Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Dlaczego mamy kłopot z ustawą o ochronie ludności? [OPINIA]

Autor. MSWiA

Projektem ustawy o ochronie ludności rząd miał się zająć we wtorek 23 lipca. Wiele jednak na to wskazuje, że do tego nie dojdzie. I choć dokument gotowy ma być już od kilku tygodni, wciąż trwa dyskusja o tym, jaki finalnie kształt powinien przyjąć. Szereg uwag, jakie wniesiono na etapie konsultacji, nie ułatwia resortowi spraw wewnętrznych zadania, tym bardziej, że część z nich – płynąca m.in. z Ministerstwa Finansów czy z Ministerstwa Obrony Narodowej – należy raczej do kategorii tych fundamentalnych. A pamiętajmy, że dokument jest dopiero na początku drogi legislacyjnej. Warto więc postawić zasadnicze pytanie. Dlaczego każdy kolejny projekt przepisów dotyczących ochrony ludności i obrony cywilnej budzi tyle emocji, często uniemożliwiających przyjęcie tak potrzebnych od lat przepisów?

Reklama

Prace nad projektem ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej w MSWiA trwają – jak zapewniają przedstawiciele resortu – od chwili przejęcia władzy po poprzednikach. Do ministerstwa „nowa ekipa” wejść miała już z pomysłem na to, jak szybko przygotować przepisy. Jak się jednak niedługo potem okazało stworzenie systemu w duchu ogólnorządowego porozumienia nie będzie wcale takie łatwe. Oprócz ścierających się interesów różnych resortów, w tym tak kluczowych jak MON, mało entuzjastycznie na konieczność wyasygnowania znaczących środków zareagował minister finansów. 

Czytaj też

Spore wątpliwości dotyczące konkretnych rozwiązań mieli też samorządowcy, choć ostatecznie Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego rzutem na taśmę przyjęła dokument. Dlaczego „rzutem na taśmę”? Bowiem stało się 17 lipca, a już dzień później projektem zająć miał się Stały Komitet Rady Ministrów. Coś jednak musiało pójść nie do końca zgodnie z planem, bo – mimo, iż szef MSWiA Tomasz Siemoniak w ostatnim czasie wielokrotnie mówił o tym, że ustawą rząd zajmie podczas posiedzenia 23 lipca – w porządku obrad Rady Ministrów na najbliższe posiedzenie próżno szukać punktu związanego z przygotowanym przez MSWiA projektem.

Czytaj też

Trudno nie odnieść wrażenia, że – jak na razie – projekt „łapie” opóźnienie za opóźnieniem i dość trudno nabrać mu oczekiwanego rozpędu. Gdzie leży zatem problem?

Pieniądze, to nie wszystko

Nie ma co ukrywać, że w kwestiach, jakie regulować ma ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej, jesteśmy – mówiąc delikatnie – nieco zapóźnieni. I nie chodzi tylko o schrony czy system alarmowania i ostrzegania, choć prawdą jest, że to dość kosztowne elementy, wymagające natychmiastowych, sporych pieniędzy. Od początku lat 90-tych sprawy związane z ochroną ludności kolejne rządy odkładały „na później”, aż doszliśmy dziś do momentu, w którym - na dobrą sprawę - nie ma już co reformować, a budowa systemu niemal od zera jest zadaniem spędzającym sen z powiek wielu przedstawicielom władzy. Wieloletnie zaniedbania generują dziś wydatki, na które z kolei trudno przystać szefostwu Ministerstwa Finansów. Uwagi dotyczą nie tylko konieczności zwiększenia liczby etatów w Państwowej Straży Pożarnej (na którą de facto „spadnie” lwia część zadań związanych z ochroną ludności i obroną cywilną) czy w samym MSWiA, ale też samego powiązania finansowania systemu z Produktem Krajowym Brutto – choć trudno wyobrazić sobie realizację zadań, jakie przewiduje ustawa, bez stabilnego finansowania. 

Reklama

Ostatecznie jednak to, czy pieniądze się znajdą, czy nie, to kwestia politycznej decyzji, a ta – jak się wydaje – została już podjęta i zakomunikowana opinii publicznej. Co więcej, połowa, z planowanego 0,3 proc. PKB, pochodzić ma z budżetu resortu obrony narodowej.

Czytaj też

Pieniądze to jednak nie wszystko, choć dość oczywistym jest, że znalezienie źródeł finansowania to problem, z jakim zawsze borykają się twórcy ustaw. Dziś sporym wyzwaniem jest zmiana myślenia w społeczeństwie. Lata pokoju w Europie, uśpiły czujność, ale też chęć podejmowania jakichkolwiek aktywności przez obywateli. Fałszywa świadomość tego, że czasy konfliktów i wojen bezpowrotnie minęła sprawiła, że dziś wielu z nas nie ma pojęcia o tym, jak zachować się w sytuacji zagrożenia. Wyzwaniem – nie mniejszym niż szukanie pieniędzy – jest dzisiaj edukacja, tak by za jakiś czas wyjące w Warszawie syreny nie kojarzyły się, niespiesznie przemierzającym chodniki przechodniom, jedynie z rocznicami i świętami państwowymi. 

Czytaj też

Ochrona ludności i obrona cywilna to jeden z tych elementów systemu bezpieczeństwa, który nie jest w stanie funkcjonować bez świadomego obywatela, będącego w stanie nie tylko właściwie zareagować na zadania, jakie zostaną przed nim postawione, ale potrafiącego też inicjować działania wspomagające machinę państwa. 

Koniec z silosowością

Resortowość do jeden z grzechów głównych polskiej administracji. Filozofia „odtąd dotąd” pokutuje od lat i utrudnia, a czasem wręcz uniemożliwia podejmowanie jakichkolwiek działań. Niestety podobne podejście widać w toku prac nad ustawą o ochronie ludności. Część uwag wprost pokazuje, że resorty nadal dość skrupulatnie bronią „swojego poletka” niechętnie przyjmując nowe zadania, a jeśli mamy stworzyć sprawnie działający system, musi on działać ponadresortowo. Ochrona ludności – choć wiodąca rola przypada MSWiA – nie będzie funkcjonować bez ministerstwa obrony, zdrowia, infrastruktury, a nawet edukacji. I o ile frazesem wydawać się może stwierdzenie, że bezpieczeństwo to system naczyń połączonych, o tyle kiedy mowa o ochronie ludności i obronie cywilnej, bez tych międzyresortowych „połączeń” będziemy mieli do czynienia jedynie z fikcją ukonstytuowaną na papierze

Czytaj też

Resorty to jedno, ale pamiętajmy też o samorządach. Ich rola, czego MSWiA nie ukrywa, jest dość istotnym elementem procedowanej ustawy. Jednak samorządowcy niechętnie przyjąć chcą obowiązki bez narzędzi i zadania, na których realizację pieniądze nie są wprost zagwarantowane. A to rodzi spore problemy. I choć – jak wynika z informacji przekazanych przez resort spraw wewnętrznych i administracji – udało się dojść do pewnego konsensusu, to pewne jest, że rozmowy trwać będą do momentu uchwalenia przepisów. 

Duża ustawa, duże problemy

To, jak wygląda dynamika prac nad ustawą o ochronie ludności najlepiej dowodzi znanej od lat prawidłowości, że duże projekty generują wiele trudnych do przewidzenia na początku kłopotów. I chociaż doświadczenia lat ubiegłych pokazują, że przepisy da się przyjąć nawet w ciągu jednej nocy, to wydaje się, że w tym przypadku ta droga jest ślepa i takie działanie prędzej czy później skończyłoby się niemałą katastrofą. Skuteczne uzgodnienie podziału zadań to klucz to sukcesu. Tym bardziej, że mowa o materii, której „czas próby” może przyjść w każdej chwili i niedopowiedzenia mogą sparaliżować działanie państwa w momencie, kiedy od jego sprawności zależeć będzie życie i zdrowie obywateli. 

Czytaj też

Medal ma jednak też drugą stronę. Właśnie z tego powodu, że rzeczywistość może powiedzieć „sprawdzam” w każdym momencie, przedłużające się prace – bez względu na powody – nie napawają optymizmem. To, że Rada Ministrów nie zajmie się projektem na posiedzeniu 23 lipca, nie przekreśla oczywiście tego, by ustawa weszła w życie od stycznia 2025 roku, jednak kolejny raz skraca czas na prace w Sejmie i Senacie, gdzie uwag z pewnością będzie sporo. Warto też pamiętać, że dokument musi jeszcze spotkać się z aprobatą prezydenta, a jeśli ten z jakiegoś powodu zdecydowałby się przyjętą ostatecznie przez Sejm i Senat ustawę zawetować, pojawia się pytanie czy w rządzącej koalicji znajdzie się większość do odrzucenia weta. Nim jednak MSWiA stanie przez tymi dylematami, najpierw musi przeforsować ustawę wewnątrz własnego rządu. Kiedy do tego dojdzie? Im szybciej, tym lepiej, bo czas nie gra na naszą korzyść.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama

    Najnowsze