Za Granicą
Supremacjonista sprawcą strzelaniny w nowojorskim metrze? [OPINIA]
Policji udało się w środę 13 kwietnia zatrzymać mężczyznę podejrzanego o strzelaninę w nowojorskim metrze, zidentyfikowanego jako Frank R. James. Jak do tej pory nieznana pozostaje jego motywacja dotycząca przestępstwa. Grozi mu jednak dożywocie za przeprowadzenia ataku terrorystycznego lub innej formy przemocy przeciwko publicznym środkom transportu.
Sposób przeprowadzenia ataku nazywany jest w policyjnej nomenklaturze "aktywnym strzelcem". Strzelanina rozpoczęła się we wtorek 12 kwietnia około 8:30 rano, kiedy pociąg metra podjechał do stacji na Brooklynie. Czarnoskóry 62-latek, który mamrotał do siebie w pociągu, założył maskę gazową i odpalił granat dymny. Następnie wyciągnął pistolet i otworzył ogień do ludzi, wystrzeliwując przynajmniej 33 pociski. W trakcie strzelaniny doszło do zacięcia pistoletu, co prawdopodobnie zmniejszyło liczbę ofiar. W ataku sprawca zranił 10 osób, dalszych 19 zostało rannych w wyniku paniki, która wybuchła na stacji i w pociągu.
Jednocześnie, chociaż dzieje się tak w niemal połowie przypadków "aktywnego strzelca", podejrzany nie popełnił na koniec samobójstwa. Mogłoby to świadczyć np. o chorobie psychicznej, której nie można na razie wykluczyć.
Na stacji nie funkcjonowały żadne kamery, ale policja uzyskała zdjęcie sprawcy z nagrania jednego z przechodniów, który sfilmował incydent. To informacja istotna o tyle, że na jednym ze starszych filmów, publikowanych przez Jamesa, krytykował on politykę burmistrza Nowego Jorku Erica Adamsa, którego obarczał winą za wzrost przestępczości, także w komunikacji miejskiej. Przechwalał się również, że sam mógłby dokonać przestępstwa w metrze i uszłoby mu to na sucho. Krytyka burmistrza to jeden z często powtarzających się elementów w ostatnich materiałach wideo, które zamieszczał na kanale YouTube "Profetoftruth88". Zarzucał Adamsowi nieskuteczną politykę likwidowania bezdomności i przestępczości w metrze. Sam przedstawiał się jako ofiara miejskiego programu zdrowia psychicznego.
Czytaj też
To jednak nie wszystko. Poglądy Jamesa można byłoby krótko podsumować jako rasistowskie i antysemickie. Przekonany jest, że osoby czarnoskóre i białe skazane są na nieuchronny konflikt. Atakował czarnoskórych w USA, którzy zeuropeizowali się i zinternalizowali "systemowy biały rasizm". Na nagraniach krytykował np. czarnoskóre kobiety za to, że wyszły za białych mężczyzn. "Biali ludzie i czarni ludzie nie powinni mieć ze sobą żadnego kontaktu", mówił na nagraniu z 23 marca tego roku.
Wśród plakatów i zdjęć, które zamieszczał, widać poparcie dla ruchów walki o prawa czarnoskórych, takich jak Black Lives Matter, ale też dla tych z ruchu, którzy uciekali się do przemocy. Na Facebooku publikował zdjęcia zabójcy pięciu policjantów z Dallas, Micah Xaviera Johnsona, związanego wcześniej z ruchem BLM. Udostępniał też zdjęcia organizacji Nation of Islam prowadzonej przez Louisa Farrakhana. To ruch, który miał walczyć o prawa czarnoskórych, a pod zarządem Farrakhana stał się ruchem rasistowskim, głoszącym supremację czarnych, antysemickim i homofobicznym. Nation of Islam jest także islamskim ruchem religijnym, w którym rasa jest ściśle powiązana z religią, jednakże dla wyznawców głównego nurtu islamu jest to odstępstwo od wiary. W ramach idei walki rasowej James popularyzował też poglądy psychologa Umara Johnsa, przeciwnika małżeństw mieszanych, ponieważ jego zdaniem dzieci z takich małżeństw będą identyfikować się z rasą, która jest u władzy, czyli białą.
Poglądy Jamesa nie są jakąś nowością, nagłą zmianą, czymś co mogłoby zaskoczyć służby. W roku 2017 na wideo opublikowanym na Facebooku twierdził, że Żydzi gardzą czarnoskórymi pomimo doświadczenia Holokaustu. "Ci Żydzi widocznie g... się nauczyli ze swojego doświadczenia. Wiecie, w żaden sposób nie uczyniło ich to skromnymi" – tak oskarżał ich lub znaczącą ich większość. W późniejszych latach kontynuował oskarżenia wobec Żydów jako właścicieli konglomeratów militarnych odpowiedzialnych za wojny. Z kolei w innych postach ujawniał sympatie prokomunistyczne, związane z kubańskim przywódcą Fidelem Castro.
Czytaj też
Swoje nagrania łączył także z wydarzeniami bieżącymi. Wystąpienie prezydenta Putina w którym określa Amerykę jako "imperium kłamstwa" posłużyło mu do zaatakowania USA. Na innym wideo, związanym z Ukrainą, pod tytułem "Rosjanie nadchodzą", krytykował USA za to, że znowu zajmują się "sztucznymi problemami", takimi jak Rosja (a kiedyś ZSRR), a nie rozwiązują problemów na swoim podwórku. Prawdopodobnie rezonowała w tych wypowiedziach intensywna debata w mediach amerykańskich, zwłaszcza wśród osób broniących różnorakich mniejszości, które oskarżały Zachód o rasizm, bo jakoby zbyt wiele uwagi poświęca Ukrainie w porównaniu do innych konfliktów.
Z wymowy materiałów, które James zamieszczał w sieci, może rysować się obraz podobny do manifestu Breivika, który zawiera wiele sprzecznych ideologii i odwołuje się nawet do przeciwstawnych ruchów politycznych. Tutaj jednak poglądy ideologiczne są bardziej spójne - łączy je nacjonalizm czarnoskórych i pogarda dla Zachodu jako białego, rasistowskiego systemu. W swoim antysemityzmie James postrzega Żydów jako część systemu zachodniej opresji, a lewicowość jest dlań silnym elementem takich ruchów, jak BLM. Z drugiej strony w materiałach pojawiają się wątki o osobistych problemach ze zdrowiem psychicznym i pretensje wobec władz miasta związane z jego sytuacją zdrowotną. Niektórzy terapeuci, pytani przez media, nazywali jego aktywność w sieci "wołaniem o pomoc". Dlatego wstrzymać się należy z określeniem działań tego człowieka jako aktu politycznego.
Jednocześnie profil Franka Jamesa nie pasuje do obrazu głównego zagrożenia przedstawianego ostatnimi czasy przez media i ekspertów. Od mniej więcej 2020 roku, jeszcze przed atakiem na Kapitol w 2021, eksperci, służby, a za nimi media, mówią o rosnącym zagrożeniu ze strony ekstremizmu skrajnej prawicy i białej supremacji. Nawet wcześniej, bowiem w 2019 roku, zamach na meczety w Christchurch wywołał temat globalnego terroryzmu białych rasistów. Oczywiście zagrożenia ze strony ekstremizmu prawicowego nie sposób negować. Jak podaje waszyngtoński think-tank New America w raporcie, zamachy skrajnej prawicy przeprowadzone po 11 września 2001 przyniosły śmierć podobnej liczbie osób, co zamachy islamistycznego terroryzmu. Chodzi tu jednak bardziej o to, żeby unikać podążania za pewnymi trendami, a tendencje takie są żywe w środowisku eksperckim, znajdującym się również pod presją mediów i decydentów politycznych. Ulegając "modom" można bardziej skupiać się na pewnym radykalizmie ze względu na poglądy za nim stojące albo ze względu na modus operandi ataku. Tak jak to ma miejsce teraz w USA, gdzie pomimo zagrożenia ze strony skrajnej prawicy niedawno mieliśmy do czynienia z atakiem islamistycznych terrorystów na synagogę z wzięciem zakładników, podobnie teraz możemy, chociaż to nie przesądzone, mieć do czynienia z atakiem o podłożu ideologicznym, bliskim działaniom Czarnych Panter z lat 60.