Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Pełnowartościowe zarządzanie kryzysowe potrzebuje RCB [OPINIA]

Posiedzenie Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego
Autor. Krystian Maj/KPRM

Wokół projektu ustawy o ochronie ludności lansowanego przez MSWiA toczy się dyskusja, w trakcie której trafnie wskazuje się na niedobory w wielu zakresach dotyczących ochrony ludności, obrony cywilnej czy zarządzania kryzysowego oraz konieczność ich eliminacji. Dla każdego, kto zajmuje się tymi wzajemnie powiązanymi dziedzinami od dawna było ponadto jasne, że nie układają się one w komplementarny system, zapewniający szybką i skuteczną reakcję adekwatną do wszystkich możliwych zagrożeń bezpieczeństwa Polski i jej mieszkańców.

Reklama

Rzecz w tym, że proponowana ustawa również nie wyraża wypracowanych i sprawdzonych rozwiązań z zakresu zarządzania kryzysowego a eliminuje odnośną – to prawda, że niedoskonałą, bo nie odpowiadającą współczesnym realiom – ustawę. Nie zapewnia więc systemowych regulacji, koncentrując de facto odpowiedzialność za ochronę ludności i obronę cywilną, a tylko częściowo też za zarządzanie kryzysowe, na jednym podmiocie (MSWiA i podległych służbach). Odpowiedzialności za te dwie pierwsze dziedziny zwłaszcza niepodobna negować. Wynika ona z natury tego resortu. Należy raczej przyklasnąć, że wreszcie zostaną one uregulowane. Ale jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że sprostanie różnorakim wyzwaniom dla bezpieczeństwa od momentu ich identyfikacji poprzez planowanie cywilne i reakcję – wymaga szeroko traktowanego zarządzania kryzysowego. Winno angażować różne resorty, gdyż wyzwania te mają charakter interdyscyplinarny, przekrojowy. Tymczasem polską administrację od lat gnębią partykularyzmy przejawiające się częstokroć w niechęci niektórych podmiotów do współpracy z innymi (tzw. "silosowość"), co powoduje, że pełnowartościowe zarządzanie kryzysowe bywa utrudnione. 

Reklama

Czytaj też

Reklama

Jedynym antidotum w takiej sytuacji wydaje się istnienie silnej, dobrze usytuowanej w systemie bezpieczeństwa, podległej premierowi RP instytucji, która – nie naruszając statutowej roli resortów – stwarzałaby platformę sprawnej wymiany informacji (w tym niejawnej za pośrednictwem łączności rządowej) i współpracy międzyresortowej – w fazie planowania i przygotowania na dające się przewidzieć sytuacje kryzysowe oraz w trakcie działań. Przedstawiałaby ona wypracowane rekomendacje, stanowiąc "zaplecze" dla Komitetu Bezpieczeństwa oraz dla Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Przemyślenia wymagają jednakże relacje pomiędzy wspomnianym Komitetem a wzmocnionym RZZK tak, by z jednej strony nie dublować prac odnoszących się do różnych dziedzin (a nie tylko ochrony ludności czy OC) a z drugiej doprowadzić do ich możliwie maksymalnej efektywności i decyzyjności. Ponadto, ostatnie dramatyczne wydarzenia w pobliżu polskich granic dobitnie uświadamiają potrzebę stałego współdziałania instytucji rządowych z ośrodkiem prezydenckim, z Biurem Bezpieczeństwa Narodowego. 

Dlaczego więc miałoby być zlikwidowane Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, skoro od dłuższego czasu spełnia – z pewnością niedoskonale, ale na tyle na ile pozwala na to ustawa o zarządzaniu kryzysowym z 2007 r. – powyższe założenia? Jakie są ku temu przesłanki? Bo te opisywane w tekstach poświęconych projektowanej ustawie, i w powołaniu na nią, wiarygodne się nie wydają. RCB ustawowo podlega premierowi, będącemu najwyższą instancją, docenia rolę ministra spraw wewnętrznych i administracji zwłaszcza w sytuacjach niecierpiących zwłoki, pracuje na rzecz Komitetu i RZZK, współpracuje z wszystkimi resortami i wojewodami oraz z BBN, gromadzi na wielu konferencjach i seminariach przedstawicieli różnych resortów, urzędów centralnych czy spółek skarbu państwa, którzy cenią sobie tę jednoczącą rolę Centrum, bierze udział w wielu ćwiczeniach, w tym o strategicznym charakterze, utrzymuje 24-godzinny dyżur. Czyli: RCB realizuje – raz lepiej, raz gorzej – te zadania, które chciano by inkorporować do proponowanej ustawy. Powstający we współpracy z wszystkimi resortami Krajowy Plan Zarządzania Kryzysowego czy Narodowy Plan Ochrony Infrastruktury Krytycznej stały się "drogowskazami" dla postępowania w sytuacjach kryzysowych. To są najlepsze, ale nie jedyne, przykłady "integrującej" roli Centrum, a zarazem rozwoju szeroko pojętego zarządzania kryzysowego (nie tylko w fazach reagowania i odbudowy). Słusznie zauważył więc autor jednej z publikacji w InfoSecurity24.pl: "Dlaczego (...) nie zdecydowano się na wzmocnienie samego RCB, nie wiadomo (...)".

Czytaj też

Podobnie jak w wymiarze krajowym dzieje się też ze współpracą międzynarodową (RCB jest ustawowo punktem kontaktowym do struktur NATO i UE). Jest ona nakierowana na to, by najlepsze doświadczenia innych państw, w tym głównie sojuszniczych, z zakresu planowania i zarządzania kryzysowego oraz rekomendacje zmierzające do poprawy stanu bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, zostały transponowane do praktyki w Polsce. RCB występuje tu poniekąd w roli pośrednika pomiędzy wspomnianymi organizacjami integracji zachodniej a polskimi resortami, animując je zarazem do jak najszerszego udziału w pracach Sojuszu. 

W tym kontekście warto zwrócić uwagę szczególnie na trzy elementy, do których w naszym kraju przywiązuje się ciągle zbyt mało uwagi. A nie widać, by znalazły się one w proponowanym dokumencie. Pierwsza z nich dotyczy absolutnie kluczowej kwestii, czyli zakresu zarządzania kryzysowego. Po 23 latach członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim w naszym kraju funkcjonuje znacznie zawężone w stosunku do NATO-wskiej[1] podejście do zarządzania kryzysowego. Przecież to paradoks, by najbardziej znaczące (a może i zagrożone?) państwo z wschodniej flanki nie miało uregulowanego tak podstawowego zagadnienia!

Po drugie, nie przykłada się należytej wagi do sztandarowej rekomendacji NATO, że jednym z zasadniczych warunków odstraszania i obrony winno być stałe świadome wzmacnianie (według określonych kryteriów) odporności na wszelkiego typu zagrożenia bezpieczeństwa, militarne, niemilitarne, hybrydowe. Jakże to istotne w obecnym czasie! I po trzecie: by sprostać obu wymogom potrzebne jest podejście całościowe, międzyinstytucjonalne, w tym harmonizacja planowania obronnego i cywilnego oraz współdziałanie pomiędzy sferą wojskową i cywilną, uwzględniając przedsiębiorców i organizacje pozarządowe

Czytaj też

Co ciekawe, powyższe kwestie znalazły swój odpowiedni wyraz w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego. Czyżby ten ważny dokument, który powstał przy współpracy i akceptacji różnych resortów, miał się okazać bezwartościowy?

Główny wniosek jest następujący: nowe rozwiązania legislacyjne związane z bezpieczeństwem państwa i obywateli są pilnie potrzebne. Winny dotyczyć różnych typów zagrożeń i odpowiedzi na nie, a nie odnosić się tylko do rzeczywiście wyjątkowo ważnych, ale wybranych zagadnień. Powinny być komplementarne względem siebie, zwiększając potencjał umożliwiający realizację zadań należących do poszczególnych instytucji, m.in. wzmocnionego Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.


[1] Zarządzanie kryzysowe w NATO jest jednym z trzech fundamentalnych elementów w polityce bezpieczeństwa Sojuszu (obok obrony kolektywnej i współpracy na rzecz bezpieczeństwa z innymi podmiotami). Jest rozumiane bardzo szeroko, obejmując całe spektrum zadań: od operacji o różnym charakterze po ochronę ludności. Zakłada jak najskuteczniejsze wykorzystanie zasobów i zdolności wojskowych i niewojskowych. Obejmuje sześć faz: od rozpoznania oznak sytuacji kryzysowej po przejście do odbudowy.

Maria Wągrowska - dziennikarka, specjalistka od bezpieczeństwa międzynarodowego i urzędniczka państwowa. W 2007 roku zajmowała stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej. Do 2022 roku pracowała w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa jako doradca dyrektora.

Reklama

Komentarze

    Reklama