Za Granicą
"Kubański ekspres" remedium na nielegalną imigrację do USA?
Zaczęły się loty wojskowe z USA na Kubę, przewożące najgroźniejszych nielegalnych imigrantów. Amerykanie zamierzają wykorzystać Guantanamo w obecnej kampanii władz federalnych wymierzonej w nielegalną imigrację.
Amerykańska baza wojskowa na Kubie ponownie znalazła się w epicentrum debaty międzynarodowej. Przypomnijmy, że po zamachach z 11 września 2001 roku to właśnie tam przez lata istniało centrum przetrzymywania podejrzanych o terroryzm (działające w ramach obiektów rozlokowanych w Naval Station Guantanamo Bay NSGB). Często osób zatrzymywanych przez amerykańskich (i sojuszniczych) funkcjonariuszy wywiadu lub wojskowych na całym świecie oraz przetrzymywanych wiele lat bez wnoszenia oficjalnych aktów oskarżenia.
Kluczowy miał być w tym zakresie status amerykańskich instalacji wojskowych rozlokowanych na kubańskim terytorium, ponieważ istniały liczne kontrowersje dotyczące przewiezienia części z nich na terytorium USA, gdzie musiałoby dojść do klasycznego procesu. Częściowa lub całkowita likwidacja GITMO oraz los tam przetrzymywanych obywateli innych państw niż USA, były powodem zażartych dyskusji społeczno-politycznych.
Finalnie, nadal w GITMO ma znajdować się piętnastu terrorystów, zaangażowanych w zamachy terrorystyczne. Lecz obecnie, nowa administracja zamierza skierować do obiektów w Guantanamo do 30 tys. „najgroźniejszych nielegalnych imigrantów”, którzy mają przeszłość kryminalną w USA. Podkreśla się przy tym, że nie będą oni mieli kontaktu z osobami tam osadzonymi w związku z zarzutami o terroryzm.
Najgroźniejsi wylądują na Kubie
Swego rodzaju deportacja do obiektów w Guantanamo jest oczywiście częścią szerszej kampanii nowych władz federalnych i części stanowych wymierzona w proceder łamania amerykańskiego prawa w zakresie nielegalnej obecności na terytorium USA. Pamiętając, że wszyscy przebywający nielegalnie w USA łamią prawo, co przekazano dziennikarzom w trakcie jednego ze spotkań prasowych. Przy czym, część z tych osób jest rzeczywiście powiązana z bardzo brutalnymi oraz niebezpiecznymi przestępstwami kryminalnymi, a także uczestniczyła w działaniach przestępczości zorganizowanej.
Stąd też, według zapewnień władz amerykańskich, do Guantanamo mają trafić nie tyle nielegalni imigranci, ile raczej kategoria osób określanych jako „criminal illegal aliens”. Oczywiście, w amerykańskim systemie prawnym oraz w przestrzeni dyskusji medialnej i politycznej pojawiają się liczne wątpliwości, które odnoszą się do takiego postępowania władz federalnych. I zapewne jeszcze nie raz będzie można usłyszeć o zaskarżaniu takiej polityki do sądów w USA. Nie zmienia to jednak faktu, że Donald Trump szedł do wyborów prezydenckich z agendą związaną z - a może przede wszystkim - takimi kwestiami jak uszczelnienie granic oraz masowe deportacje nielegalnych imigrantów.
Warto w tym miejscu zauważyć, że skala tych procesów od dawna wymknęła się władzom federalnym, zaś media amerykańskie pokazywały chociażby aktywność gangów z państw Ameryki Środkowej i Południowej, które uwłaszczały się kadrowo właśnie na bazie zdolności rekrutacji wśród nielegalnych imigrantów. Odnosiło się to do niejako „klasycznej” przestępczości narkotykowej, ale także innych zagrożeń kryminalnych, od gwałtów po włamania i rozboje. Zauważmy w tym miejscu, że właśnie poczucie bezpieczeństwa obok kwestii ekonomicznych było kluczowe dla amerykańskich wyborców w 2024 r., a nie sprawy międzynarodowe, jak często zauważano np. w przypadku licznych debat o USA w Polsce i innych państwach europejskich.
Wojsko wspiera funkcjonariuszy federalnych
Już po wygranych wyborach, jednymi z pierwszych decyzji nowej administracji było właśnie zapoczątkowanie działań agend federalnych, na czele z ICE (służba imigracyjna i celna, U.S. Immigration and Customs Enforcement), wchodzącym w skład Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (Department of Homeland Security, DHS) wobec nielegalnej imigracji. Przy czym, administracja Donalda Trumpa wzmocniła swoje działania poprzez zaangażowanie w nie również zasobów wojskowych. Kristi Noem (była gubernator Dakoty Południowej), Sekretarz Bezpieczeństwa Wewnętrznego ściśle więc współpracuje z nowym Sekretarzem Obrony Petem Hegseth. Albowiem to wojsko musi przygotować niezbędną infrastrukturę w swojej bazie na Kubie, aby przyjąć do 30 tys. osób. Podkreślając, że to nie jedyna forma kooperacji, gdyż siły zbrojne USA stały się ważnym wzmocnieniem dla sił i środków DHS - także, jeśli chodzi o uszczelnienie granicy południowej państwa z Meksykiem.
Wracając do samego wykorzystania GITMO lub szerzej bazy wojskowej w Guantanamo, przywoływana już sekretarz Noem podkreśliła w mediach, że nie zajmie to zbyt dużo czasu. Fox News podaje, że amerykańskie władze szacują obecną zdolność obiektów do przyjęcia już 144 osób. Chociaż, rzeczywiście rozwinięcie logistyki nie musi być dla wojska żadnym problemem, zważywszy na doświadczenia z okresu tzw. Globalnej Wojny z Terrorem po 2001 r. Dzieje się to już, chociażby poprzez rozwijanie nowych miasteczek namiotowych, ale w miejscach pozwalających na izolację znajdujących się w nich (ogrodzenie i nie tylko).
Nie da się także pominąć faktu, iż na Kubę trafiali również nielegalni imigranci, którzy byli przechwytywani w momencie, gdy próbowali dostać się do USA drogą morską. Stąd też wcześniej można było tam zaobserwować obecność kubańskich, dominikańskich czy też haitańskich obywateli w oczekiwaniu na procedury deportacyjne lub uzyskanie azylu. W przypadku Haitańczyków było to swego czasu nawet 12 tys. osób, które znalazły się w Guantanamo (jak informuje Noah Robertson na łamach „Military Times”). Chociaż nie mówimy w tym ujęciu o jakimś długotrwałym i masowym zastosowaniu obiektów wojskowych w bazie. Dlatego więzienie dla terrorystów (GITMO) stało się obecnie podstawowym punktem odniesienia w ocenie całej sprawy.
Marines ruszają na misję "GITMO 2.0"
Już teraz ogłoszono, że odbył się pierwszy lot wojskowej maszyny z USA na Kubę. Samolot transportowy miał przewieźć pierwszy tuzin zatrzymanych z Fort Bliss. W działania w zakresie wsparcia obiektu niejako „GITMO 2.0” zaangażowanych ma być już ok. 380 żołnierzy (w głównej mierze mają to być Marines z 1st Battalion, 6th Marine Regiment, 2d Marine Division), co podało dowództwo geograficzne U.S. SOUTHCOM. Aczkolwiek, Pentagon ma być gotowy do zwiększenia ich liczebności, gdyby DHS wnioskował o większą pomoc ze strony wojska. Mówiąc o różnych rodzajach sił zbrojnych, bowiem oprócz wspomnianych już Marines zaangażowana jest Straż Wybrzeża (Coast Guard), Army, czy też Air Force (samoloty transportowe, ich obsługa, etc.).
Warto też dodać, że interesującym aspektem personalnym całej sprawy wykorzystania obiektów w Guantanamo jest fakt, iż obecny Sekretarz Obrony USA miał swój epizod jako strażnik w GITMO po zamachach z 11 września. Co nie pozostawia złudzeń, że jest on świadom wszelkich kwestii działania obiektów w amerykańskich instalacjach wojskowych w tej części świata.
Pamiętajmy także, że sama operacja to nie tylko wykorzystanie i zabezpieczenie działań w Guantanamo. Albowiem mowa musi być też o zabezpieczeniu samych przerzutów, w tym jeśli chodzi o infrastrukturę baz, z których wykonywane są loty do Guantanamo. Lecz również jeśli chodzi o stronę logistyczną wykorzystywania floty transportowej do przerzutu potencjalnie groźnych osób. Nie mówiąc już o oczywistej stronie logistycznej, łączności i interoperacyjności, które są istotne pod kątem dowodzenia, kontroli, łączności, systemów komputerowych z innymi służbami (C4). Stąd m.in. U.S. SOUTHCOM wskazał, że do działań przewidziano już żołnierzy z 470th Military Intelligence Brigade oraz 56th Signal Battalion U.S. Army.
Sprawa wykorzystania Guantanamo jest w pewnym sensie determinowana również rozgrywką międzynarodową. Nie jest bowiem tajemnicą, że nowa administracja prezydenta Trumpa naciska na państwa w Ameryce Południowej i Środkowej, aby te zgodziły się na deportacje swoich obywateli. W tym także takie, które będą obejmowały wykorzystanie amerykańskich samolotów wojskowych. Najgłośniejsza była w ostatnich niemalże dniach relacja między władzami amerykańskimi i kolumbijskimi, która obejmowała groźby m.in. zastosowania narzędzi presji celnej na Kolumbię. Lecz dotyczy to szeregu innych państw, które nie do końca być może chciałby się zgodzić na deportowanie ich obywateli, ale mających mocno kryminalną przeszłość. Wiedząc, że chociażby dla części mniejszych państw mogłoby to oznaczać pojawienie się realnego zagrożenia dla własnej stabilności.
Czynnik działań psychologicznych
Na koniec można przywołać jeszcze jeden element całej sprawy wykorzystania Guantanamo przez Amerykanów, który nie był dotychczas szerzej rozważany. Mianowicie chodzi o wykorzystanie obiektów na Kubie w operacjach psychologicznych. GITMO i warunki tam panujące są dobrze znane z mediów i popkultury, budząc nie tylko kontrowersje, ale i strach. Dlatego, dla nowych władz USA zasygnalizowanie, że ktoś może trafić do obiektów w Guantanamo, może być elementem wywierania presji na poszczególnych nielegalnych imigrantów, aby ci nie próbowali ukrywać się i odstraszać innych. Również w swojej codziennej pracy funkcjonariusze ICE oraz innych agend bezpieczeństwa wewnętrznego będą zapewne mogli śmiało sięgać do straszaka w postaci deportacji do Guantanamo. Sugerując to w różnych śledztwach i mogąc uzyskiwać potencjalnie cenny urobek wywiadowczy w dalszych sprawach.
Co więcej, amerykańscy analitycy w obecnej administracji muszą również brać pod uwagę doświadczenia australijskie z ich pomysłami w zakresie lokowania centrów deportacyjnych w trudnym terenie i klimacie, a także z wykorzystaniem obiektów wojskowych i ex-wojskowych. Nie mówiąc już o tym, że Australijczycy eksperymentowali również z przenoszeniem ich do innych państw na czele, z wysoce kontrowersyjną pod kątem standardów bytowych przetrzymywanych, Papuą Nową Gwineą oraz także Nauru. Zauważmy, że warunki bytowe na Kubie nie będą zapewne tak drastyczne, ale warunki klimatyczne w tej części świata mogą być już dużym wyzwaniem.