Straż Graniczna
Zadośćuczynienie za szykany w czasie służby w SG. Były funkcjonariusz wygrał proces
25 tys. zł zadośćuczynienia przyznał w środę Sąd Okręgowy w Białymstoku byłemu funkcjonariuszowi Straży Granicznej uznając, że przez kilka lat był on szykanowany w miejscu służby, co skończyło się stanami lękowymi i depresyjnymi. Sąd odwoławczy zasądził kwotę o 10 tys. zł wyższą, niż pierwsza instancja. Wyrok jest prawomocny.
Pozwanym był Skarb Państwa - komendant Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej w Białymstoku. Przez cały proces jego pełnomocnicy domagali się oddalenia powództwa.
Były funkcjonariusz SG, pełniący służbę m.in. w pionie dochodzeniowym, domagał się zadośćuczynienia za działania pracodawcy, które ocenia jako złe traktowanie a nawet nękanie. Twierdził, że od 2013 do 2018 roku był szykanowany pełniąc służbę, wszczynane były wobec niego bezzasadnie postępowania dyscyplinarne, omijały go nagrody i pozbawiano go dodatków do wynagrodzenia. Ostatecznie został zwolniony ze służby w Podlaskim Oddziale Straży Granicznej, po prawomocnym wyroku skazującym za niedopełnienie obowiązków. Takim niedopełnieniem był fakt, iż nie poinformował on przełożonych o skazaniu (miało to miejsce przed podjęciem służby w SG, a według pełnomocnika mężczyzny, wyrok uległ już wówczas zatarciu).
W połowie ubiegłego roku sąd rejonowy powództwo uznał za częściowo zasadne i zasądził 15 tys. zł zadośćuczynienia (powództwo dotyczyło kwoty 46 tys. zł) od pozwanego Skarbu Państwa. Oddalił jednak powództwo w pozostałym zakresie m.in. co do pieniędzy za koszty dotychczasowego leczenia i rehabilitacji. Sąd Okręgowy w Białymstoku podniósł tę kwotę do 25 tys. zł i inaczej, niż rejonowy rozłożył koszty procesu oraz opłaty, obciążając nimi stronę pozwaną. Jej apelację oddalił w całości.
Czytaj też
Oceniając zebrane w sprawie dowody sędzia mówiła, że działania podejmowane przez przełożonych funkcjonariusza spowodowały u niego rozstrój zdrowia, który należy traktować jako naruszenie dóbr osobistych, a za to należy się zadośćuczynienie. "Pozwany (Skarb Państwa - komendant POSG) w apelacji stara się przekonać, że wszystkie działania stosowane przez pozwanego wobec powoda były oparte na przepisach prawa i nie były szykanami. Analiza dowodów prowadzi jednak do wniosków przeciwnych" - mówiła sędzia. I wyliczała, że "nieprzychylne" działania rozpoczęły się w 2013 roku, a nasiliły dwa lata później, gdy przełożeni dowiedzieli się, iż funkcjonariusz - przy przyjmowaniu do służby w SG - zataił fakt swojej wcześniejszej karalności. "I choć istotnie podejmowane czynności miały formalnie oparcie w prawie, to ich intensywność i odniesienie do przebiegu służby wskazują na bezprawność działań powoda" - uzasadniała sędzia. Zwracała uwagę, że do tego czasu służba funkcjonariusza była bardzo dobrze oceniana, o czym mówiliświadkowie powołani w pierwszej instancji. Mimo to, od 2013 roku zaczął on być pomijany przy nagrodach i awansach, obniżano mu dodatki, wszczynano liczne i długie postępowania dyscyplinarne, z których tylko jedno (niedopełnienie obowiązków) zakończyło się uznaniem winy i upomnieniem.
Biegli z zakresu psychiatrii i psychologii powołani w tym procesie, zdiagnozowane u funkcjonariusza zaburzenia depresyjne i lękowe, jednoznacznie połączyli z sytuacją w miejscu służby. "Zdrowie, w tym psychiczne, to jedno z najważniejszych dóbr osobistych" - podkreślała sędzia. Przypomniała, że kłopoty ze zdrowiem psychicznym mężczyzny zaczęły się w 2015 roku i trwają do dziś. Mówiła też, że do rozliczenia przeszłości funkcjonariusza wystarczyło postępowanie karne.
Pełnomocników POSG na publikacji wyroku nie było. Pełnomocnik byłego funkcjonariusza SG mówił dziennikarzom, że wyrok jest o tyle satysfakcjonujący, że sąd uznał odpowiedzialność komendanta Podlaskiego Oddziału SG za bezprawne działania wobec jego klienta. Przyznaną kwotę zadośćuczynienia, biorąc pod uwagę blisko 5-letni czas tych działań, uznał jednak za "symboliczną".