Jak Polska zabezpieczy granicę z Ukrainą? Gen. Bagan: bariera elektroniczna powstanie wszędzie tam, gdzie tylko będzie to możliwe [WYWIAD]

„Chcemy rozwinąć zabezpieczenie tego odcinka (polsko-ukraińskiej granicy – przyp. red.) poprzez rozbudowę systemów elektronicznych” – mówi w rozmowie z InfoSecurity24.pl gen. dyw. SG Robert Bagan, komendant główny Straży Granicznej. Pytany o to, czy elektroniczna zapora powstanie na całej granicy z Ukrainą odpowiada, że pojawi się ona „wszędzie tam, gdzie tylko będzie to możliwe”. Szef SG podkreśla jednak, że nie ma planów stworzenia na tym odcinku bariery fizycznej. W rozmowie z redakcją gen. Bagan mówi też m.in. o sytuacji kadrowej w formacji, służbie kontraktowej, nowej mieszkaniówce oraz deportacjach cudzoziemców.
Dominik Mikołajczyk: Zakończyła się modernizacja zapory na polsko-białoruskiej granicy. Wcześniej można ją było pokonać w kilkadziesiąt sekund, rozginając przęsła samochodowym lewarkiem. Teraz granica z Białorusią będzie szczelna?
Gen. dyw. SG Robert Bagan, komendant główny Straży Granicznej: Granica jest uszczelniona. Dokonaliśmy modernizacji wielu elementów. Na odcinku lądowym wzmocniliśmy zarówno istniejącą już barierę elektroniczną, jak i fizyczną.
Dodatkowo na odcinku rzek Świsłocz i Istoczanka została zbudowana nowa bariera elektroniczna.
Barierę fizyczną wzmocniliśmy dwoma stężeniami poprzecznymi i dodatkowym zwojem concertiny na wysokości 2 metrów od betonowej podstawy, czyli około 2,5 metra od gruntu. Wykonanie tych dwóch stężeń spowodowało, że w tej chwili rozgięcie paneli bariery jest niemożliwe.
Ale nie oznacza to, że bariera jest nieprzekraczalna.
Oczywiście nie oznacza to, że jest ona nieprzekraczalna. Każde zabezpieczenie da się pokonać i my od początku mieliśmy tego pełną świadomość.
Przed wykonaniem modernizacji używano lewarków, które służyły do rozginania pionowych paneli bariery i szybkiego przedostawania się na terytorium Polski. W tej chwili, kiedy takie działanie zostało uniemożliwione, migranci – przy pomocy służb białoruskich – używają do pokonania bariery drabin, próbując pokonać ją górą lub korzystają ze szlifierek kątowych, którymi przecinają panele zapory.
Wszystkie działania, które podjęliśmy, wzmacniają przede wszystkim barierę stałą, czyli tę fizyczną. Zanim dokonaliśmy jej modernizacji, rozgięcie paneli trwało kilkanaście sekund. W tej chwili ten czas jest wydłużony do kilku minut, a dzięki uzupełnieniu bariery elektronicznej o dodatkowe elementy, zyskaliśmy też możliwość obserwacji samego momentu podejścia do naszej granicy. Dzięki temu możemy szybciej reagować.
Presja migracyjna w ostatnich tygodniach wzrosła. Spodziewacie się, że osiągnie ona skalę z poprzednich lat czy prognozujecie, że może być większa?
Sądzimy, że ta presja będzie co najmniej na tym samym poziomie, z którym mieliśmy do czynienia w ubiegłym roku. Mówiąc o presji, mam na myśli usiłowanie przekroczenia granicy w celu dostania się na terytorium Polski, a w konsekwencji również do innych krajów Unii Europejskiej.
Natomiast sama presja migracyjna to jedna sprawa, a skuteczność podejmowanych działań to zupełnie coś innego. W tym roku, nasza skuteczność sięga 98 proc. Tyle prób nielegalnego przekroczenia granicy udaremniamy. Nie dopuszczamy do przekroczenia granicy, a jeżeli już do tego dojdzie, w kolejnych godzinach osoby są ujmowane, i wdrażana jest procedura przekazania migrantów „na drugą stronę”, czyli na Białoruś.
Z granicy jakiś czas temu zniknęli policjanci. Bez ich wsparcia codzienna służba jest trudniejsza?
Ochrona granicy państwowej to przede wszystkim działania Straży Granicznej wspierane przez wojsko. Oczywiście, pomoc Policji była dla nas bardzo ważna, w szczególności, kiedy mogliśmy korzystać ze wsparcia policjantów na tych niezabezpieczonych odcinkach granicy na rzekach Świsłocz i Istoczanka. Tam pododdziały zwarte Policji reagowały w celu odparcia prób przekroczenia granicy przez grupy migrantów. Wtedy ta pomoc oczywiście była bardzo duża i to wsparcie było przez nas ogromnie doceniane, za co raz jeszcze raz – w imieniu całej Straży Granicznej – bardzo dziękuję.
Po modernizacji samej bariery i po instalacji bariery elektronicznej na rzekach, na razie takiego wsparcia nie potrzebujemy, natomiast nigdy nie mówimy, że nie będzie ono konieczne, jeśli presji migracyjna się zwiększy.
Oczywiście, Policja jest cały czas w odwodzie i w sytuacji kryzysowej zawsze możemy skorzystać m.in. z oddziału prewencji w Białymstoku, który w krótkim czasie może nas wesprzeć.
Warto jednak powiedzieć, że Policja cały czas współpracuje z nami w tej tak zwanej tylnej strefie ochrony granicy. Przede wszystkim, jeżeli chodzi o kwestie związane z zatrzymywaniem przemytników, którzy chcą przewozić migrantów na zachód naszego kraju. Więc Straż Graniczna cały czas współdziała z Policją, natomiast bezpośrednio w ochronie granicy na razie takiego wsparcia nie potrzebujemy.
A określono jakiś próg – dotyczący np. dziennej liczby prób nielegalnego przekroczenia granicy – po którego przekroczeniu SG będzie ponownie wnioskować o pomoc Policji?
W tej kwestii nie opieramy się na liczbach, ponieważ one czasem nie odzwierciedlają trudności w powstrzymaniu grup migrantów. Natomiast zwrócę się, za pośrednictwem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, do komendanta głównego Policji o wsparcie wtedy, kiedy uznamy, że jest ono niezbędne, by skutecznie chronić granicę.
Zapora, tak ta elektroniczna, jak i fizyczna, funkcjonuje już na polsko-białoruskiej granicy na tyle długo, że na pewno ma Pan jakąś ocenę skuteczności tych rozwiązań. Straż Graniczna jest zadowolona z tego co powstało, czy są jeszcze jakieś lekcje do odrobienia, coś wymaga poprawy?
Ważnym elementem, nad którym już pracujemy, jest droga wzdłuż całej bariery fizycznej na odcinku 186 km. To zadanie będziemy chcieli zrealizować jeszcze w tym roku. Twarda nawierzchnia pozwoli nam na jeszcze większą mobilność.
W grudniu podpisaliśmy umowę na zaprojektowanie drogi, teraz staramy się wyłonić wykonawcę, który tę drogę nam do końca roku zbuduje.
Kolejny element, który również chcemy w tym roku zrealizować, to posadowienie wież obserwacyjnych, w szczególności na odcinkach rzecznych w województwie podlaskim.
Myślę, że te dwie inwestycje dopełnią całości skuteczności bariery, ale musimy też pamiętać, że ochrona granicy to jest pewien system. Nie opiera się on wyłącznie o barierę fizyczną czy elektroniczną. Do zapewnienia bezpieczeństwa wykorzystywane jest też lotnictwo, bezzałogowe statki powietrzne i różnego rodzaju informacje pozyskiwane w toku służby. Ale najważniejszym elementem tego sytemu – co zawsze podkreślam – są ludzie.
Do funkcjonariuszy przejdę za moment, ale jeszcze ostanie pytanie o barierę. Pana zdaniem podobna zapora do tej, jaka funkcjonuje na polsko-białoruskiej granicy powinna powstać na granicy z Ukrainą i Rosją?
Zacznę od tego, że granica z Federacją Rosyjską jest zabezpieczona barierą elektroniczną na odcinku 198 km, więc tam już jest nadzór kamer i system perymetryczny. Dodatkowo jest ona wzmocniona zintegrowaną zaporą inżynieryjną, zbudowaną przez wojsko. Naszym zdaniem ten odcinek granicy jest odpowiednio zabezpieczony i nie przewidujemy w najbliższym czasie budowania tam bariery fizycznej.
Jeżeli chodzi o barierę elektroniczną na granicy z Ukrainą, to już w tej chwili na Podkarpaciu – w odpowiedzialności Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej – funkcjonuje odcinek 32 km bariery elektronicznej, czyli nadzór kamer i perymetria. Chcemy rozwinąć zabezpieczenie tego odcinka poprzez rozbudowę systemów elektronicznych. W tym roku rozpoczynamy też budowę zabezpieczenia granicy z Ukrainą w województwie lubelskim na odcinku 69 km, kierując się na południe.
Docelowo na całej granicy z Ukrainy powstanie bariera elektroniczna?
Tak, wszędzie tam, gdzie tylko będzie to możliwe - bo nie wszędzie warunki nam na to pozwolą - będziemy chcieli zabezpieczyć ten odcinek granicy barierą elektroniczną.
A bariera fizyczna?
Nie ma planów budowy bariery fizycznej na polsko-ukraińskiej granicy.
Chciałem powiedzieć jeszcze parę słów o Lubelszczyźnie. Zazwyczaj – mówiąc o granicy z Białorusią – skupiamy się na województwie podlaskim, podczas gdy w woj. lubelskim polsko-białoruska granica na rzece Bug ma 172 km. W najbliższych ukończymy budowę bariery elektronicznej na tym odcinku. Reasumując, do końca 2025 roku, bariera elektroniczna zabezpieczać będzie 418 km granicy z Białorusią, a na 186 km dodatkowo funkcjonować będzie bariera fizyczna.
Wspomniał Pan o tym, że najważniejszym elementem sytemu ochrony granic są ludzie. Wiec porozmawiajmy o funkcjonariuszach. Jak służba kontraktowa zmieni sytuację kadrową w SG? Dlaczego Pana zdaniem przyjęcie „na kontrakt” może być atrakcyjniejsze niż wstąpienie w szeregi SG na normalnych zasadach. Kontrakt nie daje przywilejów emerytalnych, możliwości awansu, ogranicza uposażenie…
Sytuację kadrową już powoli zmienia, natomiast ten system służby kontraktowej przede wszystkim jest skierowany do trzech kategorii osób. Po pierwsze, dopuszcza ubieganie się o przyjęcie do służby ludzi, którzy posiadają wykształcenie zawodowe.
Dziś, by wstąpić do zawodowej służby, kandydat musi posiadać co najmniej wykształcenie średnie. Więc to jest zaproszenie dla osób, które, choć nie posiadają wykształcenia średniego, mogą pochwalić się dodatkowymi uprawnieniami, które byłyby przydatne do służby w Straży Granicznej.
Druga grupa to mundurowi emeryci. Podejmując służbę kontraktową, nie tracą swoich przywilejów, a mówiąc wprost, mogą dodatkowo dorobić do emerytury, która nie będzie im zawieszona. Kontrakt – zawierany na okres od trzech do pięciu lat – daje im możliwość dalszego pełnienia służby i robienia tego, co robili wcześniej. Ta oferta skierowana jest nie tylko do emerytów Straży Granicznej, ale też tych, którzy pełnili służbę w innych formacjach: w Policji, Służbie Więziennej, Krajowej Administracji Skarbowej czy wojsku.
Służba kontraktowa skierowana jest też do osób, które nie do końca wiedzą, czy służba w Straży Granicznej to jest dla nich wybór „na całe życie”.
Taki okres próbny.
Dokładnie tak. Ale przypominam też, że po przesłużeniu dwóch lat w służbie kontraktowej, można przejść do służby zawodowej. Jedyne co trzeba zrobić to przejść badanie na wariografie, czyli potocznie mówiąc wykrywaczu kłamstw.
Służba w Straży Granicznej to wybór drogi życiowej. Ktoś może powiedzieć – po przesłużeniu jakiegoś czasu – że to nie jest dla niego, że mu to nie odpowiada. I pełniąc służbę kontraktową, bez konsekwencji odchodzi i podejmuje inny zawód.
Część osób powie jednak: chcę być funkcjonariuszem SG, przechodzę do służby zawodowej. I warto dodać, że dotyczy to zarówno tych osób, które mają wykształcenie średnie, jak i tych, które go nie posiadają. Dajemy bowiem możliwość uzupełniania wykształcenia już w toku służby.
Służba kontraktowa to dodatkowe 1500 etatów w ciągu trzech lat. Skąd SG weźmie na to pieniądze? Dostaliście na ten cel dodatkowe środki, czy musicie wygospodarować je w ramach posiadanego budżetu?
Gdybyśmy nie mieli zabezpieczonych środków na ten cel, służba kontraktowa nie mogłaby powstać. W tej chwili toczą się jeszcze rozmowy dotyczące ich rozdysponowania.
Dlaczego służba kontraktowa w ogóle potrzebna jest dowodzonej przez Pana formacji?
Postępowanie kwalifikacyjne do służby zawodowej jest dość wymagające i w swojej istocie długotrwałe. To po pierwsze. Po drugie, ten rodzaj służby pozwala nam powołać dodatkowe stany osobowe dedykowane ochronie granicy państwowej.
Oddziały prewencji Straży Granicznej.
Taki jest zamysł. Z jednej strony funkcjonariusze ci będą wykonywali zadania wprost związane z ochroną granicy państwowej i z niej wynikające, jak np. transportowanie osób zatrzymanych czy kwestie dozorowania osób, które znajdą się w placówkach medycznych. Do tych czynności dziś angażowani są funkcjonariusze, którzy prowadzą postępowania administracyjne czy karne, a więc realizujący zadania wymagające odpowiednich szkoleń i doświadczenia.
Służba kontraktowa funkcjonować będzie generalnie w dwóch oddziałach – Podlaskim i Nadbużańskim. Daliśmy sobie jednak możliwość, aby niektóre osoby z uwagi na swoje doświadczenie, predyspozycje, mogły być zatrudnione na kontrakcie w ośrodkach szkolenia Straży Granicznej, czyli w Kętrzynie i w Lubaniu oraz w Wyższej Szkole Straży Granicznej w Koszalinie.
Wspomniał Pan o tym, że służba kontraktowa już zmienia sytuację kadrową Straży Granicznej. Jak dziś wygląda to w liczbach? Policja od kilku lat zmaga się z historyczną liczbą wakatów, w SG ten problem też występuje?
Nie występuje, z czego jestem bardzo zadowolony i chylę czoła przed naszymi funkcjonariuszami, którzy swoim wysiłkiem prowadzą bardzo szerokie akcje promocyjne Straży Granicznej. Dzięki ich działaniom, mamy bardzo duże zainteresowanie zarówno służbą zawodową, jak i kontraktową.
W pierwszych trzech miesiącach tego roku odbył się nabór, w którym przyjęliśmy blisko 350 osób. Tych funkcjonariuszy skierowaliśmy już na szkolenie podstawowe, a po jego zakończeniu zostaną wdrożeni do służby.
Mamy też ogromne zainteresowanie służbą kontraktową, a w procedurze naboru jest w tej chwili ponad 100 osób.
Wszystkich zachęcamy do wstąpienia w nasze szeregi. Szukamy ludzi do służby na lądzie, morzu i w powietrzu. Wachlarz jest szeroki i każdy znajdzie u nas miejsce, w którym będzie mógł się realizować.
Ilu funkcjonariuszy brakuje dziś w SG?
W tej chwili poziom wakatów w całej formacji waha się w granicach 7 proc.
Można powiedzieć – z czego bardzo się cieszę – że mamy dziś nawet nadmiar zainteresowania służbą na wschodzie, natomiast trochę inaczej wygląda to na granicy zachodniej i w centrum kraju. Ale tam też robimy ogromne postępy i – tak jak powiedziałem wcześniej – dzięki zaangażowaniu naszych funkcjonariuszy w promocję służby, mamy coraz lepsze wyniki, jeżeli chodzi o zainteresowanie i nabór do służby.
Warto też powiedzieć, że w pierwszych dwóch miesiącach tego roku ze służby odeszło chyba najmniej funkcjonariuszy w historii formacji. Do marca z mundurem pożegnały się jedynie 262 osoby, podczas gdy – dla porównania – w całym 2023 było ich ponad 1000.
MSWiA wprowadza w podległych sobie służbach dodatek mieszkaniowy. Zmienia się też świadczenie za dojazd do miejsca pełnienia służby. Resort liczy, że zachęci to młodych do wstępowania w mundurowe szeregi oraz zniechęci do ich opuszczania. Pana zdaniem te rozwiązania przyniosą zamierzony efekt?
Z pewnością przyniosą zamierzony efekt, tym bardziej że inicjatorem tych rozwiązań była Straż Graniczna.
Dodatek mieszkaniowy przyniesie bardzo wymierne efekty w szczególności, jeżeli chodzi o zainteresowanie podejmowania służby w dużych miastach, w których borykamy się z pewnymi problemami. Według naszych doświadczeń i ocen spowodowane są one przede wszystkim właśnie kosztami utrzymania, w tym cenami wynajmu i zakupu mieszkań. Nowe rozwiązania pozwolą wynająć mieszkanie lub pokryć sporą część kosztów z tym związanych, ale pomogą też w spłacie lub zaciągnięciu kredytu, czy opłacaniu czynszu tym, którzy mieszkanie już posiadają.
Moim zdaniem to duża zachęta do tego, aby wstępować do służby. I jestem przekonany, że te efekty w Policji, Państwowej Straży Pożarnej i Straży Granicznej będą wymierne.
Wspomniał Pan o służbie lotniczej więc pomówmy chwilę o lotnictwie Straży Granicznej. Jakiś czas temu media obiegła informacja, że symulator lotów, kupiony przez SG za 2,5 mln zł, nie ma certyfikatu i jest nieużywany. Do tego – jak donosiły media – miał zostać uszkodzony. Dlaczego SG nie korzysta ze sprzętu, za który zapłaciła?
Symulator zakupiony został ze środków europejskich, które były dedykowane do zakupu Turboletów. Biorąc pod uwagę fakt, że nie wszystkie pieniądze z zakupu samolotów zostały wykorzystane, szukaliśmy dodatkowych możliwości pozyskania wyposażenia i podjęto decyzję odnośnie zakupu symulatora.
Odnosząc się do pana pytania. Nie było planów, aby symulator miał mieć certyfikat. Został zakupiony, aby obrazować sytuację na lotniskach w Europie. Mówiąc wprost, miał być przeznaczony przede wszystkim do doskonalenia umiejętności startów i lądowań na różnych europejskich lotniskach. I to nie wiązało się koniecznością posiadania żadnego certyfikatu. Certyfikowane urządzenie dla danego statku powietrznego to zupełnie coś innego i dla Turboletów posiadają taki symulator Czesi, ale kosztuje on nie 2,5 mln złotych, a kilkadziesiąt milionów.
W związku z całą sprawą zarządziłem jednak kontrolę, która ma sprawdzić wszystkie formalności związane z zakupem, zamówieniami publicznymi i tym, co dzieje się z symulatorem.
W takim razie, jeśli nie chodzi o brak certyfikatu, to dlaczego symulator nie jest używany przez formację?
Aby symulator mógł być używany, musi przebywać w pomieszczeniu, które posiada wszystkie elementy zgodne z przepisami. Nie możemy takiego urządzenia postawić gdziekolwiek i z niego korzystać.
Symulator nie jest wykorzystywany, bo nie stoi w miejscu, które jest zgodne z wytycznymi?
Symulator został dostarczony na przełomie lutego i marca ubiegłego roku. Przed tym terminem zostały podjęte działania zmierzające do tego, aby przystosować pomieszczenie, które nie spełniało wtedy norm. Te prace dostosowawcze wiązały się z koniecznością wszczęcia szeregu postępowań, które z uwagi na brak chętnych do ich realizacji, trzeba było powtarzać.
Tylko to trwa już ponad rok.
Tak, i dopiero kilka tygodni temu uzyskaliśmy np. zgodę wojewody na zmianę sposobu użytkowania pomieszczenia, która była niezbędna. Dziś pomieszczenie jest już w pełni przystosowane do tego, by móc korzystać z symulatora.
A jak wygląda kwestia sprawności samego urządzenia? Media donosiły, że symulator został uszkodzony?
Trwa kontrola, którą zarządziłem i jej wyniki pozwolą nam odpowiedzieć na wiele pytań. Z informacji, jakie na dziś posiadam wynika, że symulator jest sprawny i był sprawny przez cały czas, a prace jakie były przy nim wykonywane wynikały – nazwijmy to – z bieżącego serwisu. Ale tak jak powiedziałem, poczekajmy na protokół z kontroli.
Kiedy możemy się w takim razie spodziewać wyników działania zespołu kontrolnego?
Jest to kwestia kilku tygodni.
Pozostając w temacie lotnictwa. Czy w formacji pełni służbę wystarczająca liczba pilotów by wszystkie statki powietrzne Straży Granicznej mogły być używane? Mam na myśli konkretnie Turbolety.
Załogi Turboletów składają się – jeżeli chodzi o pilotów – z dwóch osób: dowódcy i drugiego pilota.
Aktualnie posiadamy dwóch dowódców oraz trzech drugich pilotów. Trwa szkolenie trzeciego dowódcy, który w najbliższych miesiącach dołączy do załóg.
Chcielibyśmy oczywiście mieć zapewnioną możliwość używania samolotów przez 24 godziny na dobę, natomiast nie ukrywam, że borykamy się – jak wszystkie inne służby – z kłopotami związanymi z zatrudnieniem pilotów. Niestety na rynku lotniczym, my jako Straż Graniczna, nie jesteśmy konkurencyjni w stosunku do firm prywatnych. Piloci, którzy podejmują u nas służbę, są bardzo często zachęcani przez podmioty prywatne, aby odejść ze służby i przejść do pracy za większe pieniądze na rynku komercyjnym.
Ale jestem dobrej myśli, dlatego że mamy osoby chętne, mamy też kandydatów z uprawnieniami lotniczymi, którzy przyjmują się do Straży Granicznej, ale to wszystko trwa, a proces rekrutacji jest rozciągnięty w czasie.
Natomiast musimy zdać sobie też sprawę z tego, że jeżeli chodzi o Turbolety, to by nimi latać, trzeba mieć licencję odpowiedniej kategorii. Więc takie osoby po przyjęciu do służby muszą zostać skierowane na dodatkowe szkolenia lotnicze. Na to też potrzebny jest czas.
Proszę mi wierzyć, że podejmujemy wszystkie możliwe działania, by po pierwsze zachęcić pilotów do wstąpienia w nasze szeregi, a po drugie, by podejmowali oni szkolenia, które zresztą finansuje Straż Graniczna i które później będą w konsekwencji dawały możliwość uzyskiwania odpowiednich uprawnień do tego, aby móc latać np. samolotami Turbolet czy naszymi śmigłowcami.
Wspomniał Pan, że dziś SG nie posiada pełnej obsady na samoloty Turbolet. Tymczasem w grudniu do służby trafią kolejne dwie takie maszyny. Nie wygląda jednak na to, by miał je kto pilotować.
Tak jak powiedziałem, kolejnego, trzeciego dowódcę do tych dwóch Turboletów, o których mówiliśmy, będziemy – mam nadzieję – mogli dołączyć już niebawem do zespołu. Więc te dwie maszyny będą lepiej zabezpieczone pod względem osobowym.
Kiedy w grudniu dotrą do nas dwa nowe samoloty, już wyposażone w odpowiedni sprzęt optoelektroniczny, wejdą do służby, zastępując te, które w tej chwili mocno eksploatujemy. Mówiąc wprost, korzystać będziemy z dwóch nowych maszyn, a te, które wykorzystujemy dziś, zostaną czasowo wycofane i trafią na wymagane przepisami przeglądy techniczne. To da nam czas na skompletowanie dodatkowych załóg.
Brzmi to trochę jak dość ryzykowny plan minimum. Optymalnie byłoby posiadać dodatkowych, wyszkolonych pilotów, którzy mogliby zastąpić kolegów np. razie choroby czy urlopu.
To prawda i dlatego pod koniec tamtego roku powstała koncepcja rozwoju lotnictwa w Straży Granicznej. Będziemy dążyć do tego, aby samoloty mogły być do dyspozycji 7 dni w tygodniu przez 24 godziny. Ale tak jak już powiedziałem – z uwagi na system kształcenia i trudności z pozyskaniem pilotów – jest to długotrwały proces i zakładamy, że pełną gotowość uzyskamy w ciągu 3-4 lat.
Zapytam jeszcze o potrzeby zakupowe dotyczące statków powietrznych. Czy SG planuje lub zidentyfikowało przynajmniej potrzebę zakupu kolejnych śmigłowców albo samolotów?
Straż Graniczna musi przede wszystkim dostosowywać się do warunków, które ciągle się zmieniają. Dotyczy to również sprzętu lotniczego. Nie jest tajemnicą, że część naszej floty jest już wyeksploatowana, więc konieczna będzie wymiana.
Po tym, jak trafią do nas dwa nowe Turbolety, na razie nie planujemy zakupu kolejnych samolotów. Chcemy za to pozyskać kilka nowych śmigłowców. Ważne dla nas jest też dążenie do unifikacji sprzętu. To obniża koszty nie tylko związane z serwisem, ale też np. ze szkoleniem.
Ile śmigłowców w takim razie chce pozyskać Straż Graniczna?
Planujemy zakup pięciu nowych maszyn w najbliższych latach. Oprócz tego chcemy postawić na duże bezzałogowce, które mogą utrzymywać się kilka godzin w powietrzu i obrazować sytuację.
Zapowiadana kontynuacja programu modernizacji pomoże w realizacji tych potrzeb?
W ramach tego najbliższego programu modernizacji zakładamy zakup co najmniej dwóch śmigłowców.
Na koniec porozmawiajmy o ostatnich wydarzeniach. Od jakiegoś czasu trwają deportacje cudzoziemców, którzy weszli w konflikt z prawem. Jednak już wcześniej Straż Graniczna przeprowadzała przecież tego typu operacje. Czym więc różnią się te działania dziś, od tych, jakie formacja wykonuje od lat?
Realizacje decyzji o zobowiązaniu cudzoziemca do powrotu, potocznie nazywane deportacjami, realizujemy faktycznie od szeregu lat. Dotychczas były one wykonywane głównie w oparciu o samoloty rejsowe. Co jakiś czas przeprowadzaliśmy też wspólne operacje pod auspicjami Frontex’u, czyli razem z innymi państwami, czarterowanymi samolotami pasażerskimi.
Te operacje, które realizujemy w tej chwili, są o tyle szczególne, że są wykonywane w oparciu o wojskowe statki powietrzne, dzięki czemu w jednym samolocie „wydalamy” większą liczbę cudzoziemców, którzy naruszyli polski porządek prawny, w szczególności, jeżeli chodzi o stwarzanie zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego.
Natomiast samolotami rejsowymi deportacje takiej liczby cudzoziemców, jak w ostatnich tygodniach, musielibyśmy realizować przez długi czas. Wynika to z przepisów, które określają, że jednym statkiem powietrznym może być transportowany np. wyłącznie jeden cudzoziemiec. To oczywiście zależy od linii lotniczych, ale te ograniczenia istnieją.
Ten model działań, jaki przyjęliśmy dziś, w szczególności, jeżeli chodzi o kwestie rozwoju przestępczości, w tym przestępczości zorganizowanej, w której udział biorą między innymi cudzoziemcy, daje nam możliwość szybkiego i sprawnego działania w sposób pokazujący siłę państwa.
Wysyłamy jasny sygnał: jeśli będziesz naruszał polskie prawo, będziesz brał udział w grupach przestępczych, będziesz dokonywał przestępstw, nieuchronna jest nie tylko kara, ale też to, że po jej odbyciu będziesz musiał opuścić terytorium Polski.
Dziękuję za rozmowę.
WIDEO: Na „pasku”, czyli jak Mińsk atakuje migrantami