Reklama

Ukraiński skalpel, czyli jak służby specjalne obnażają rosyjskie słabości

sbu ukraina
Autor. СБ України (@ServiceSsu)/Twitter

Wojna rosyjsko‑ukraińska weszła w schyłku 2024 r. w zupełnie nową fazę. Ukraińskie służby specjalne – Służba Bezpieczeństwa Ukrainy, Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony (HUR) oraz Służba Wywiadu Zagranicznego – przeniosły pole walki z linii frontu do rosyjskiej głębi operacyjnej. Seria zamachów, sabotaży i cyberataków dowiodła, że mityczna „głębia strategiczna” Federacji Rosyjskiej, którą Kreml przedstawiał jako nieprzeniknioną tarczę, w praktyce nie istnieje. 

Pierwsze wzmianki o „ukraińskiej szkole eliminacji” pojawiły się już w latach 2015‑2016, gdy w Doniecku ginęli dowódcy separatystów – Arsen „Motorola” Pawłow (zabity ładunkiem wybuchowym w windzie), Michaił „Giwii” Tołstych (rakieta systemu Kornet odpalona do jego gabinetu) i przywódca samozwańczej „DRL” Aleksandr Zacharczenko (bomba w restauracji). Operacje te, potwierdzone później - 14 lipca 2023 roku - w wywiadzie Kyryły Budanowa dla agencji Reuters, tworzyły poligon doświadczalny dla dzisiejszych akcji w głębi Rosji. Budanow, wówczas oficer szkolonej przez CIA jednostki 2245, podkreślał, że Ukraina „nie musi tworzyć własnego Mossadu – mechanizm likwidowania wrogów istnieje i będzie kontynuowany”.

    Skala działań poszerzyła się w 2022 r. Po zamachu samochodowym pod Moskwą, w którym zginęła Daria Dugina (córka ideologa Aleksandra Dugina), dziennik Politico w październiku 2022 roku ujawnił, że administracja USA „ostro upomniała Kijów”, obawiając się niekontrolowanej eskalacji z Moskwą. Z perspektywy czasu ten epizod odsłonił napięcie pomiędzy ukraińskim dążeniem do zemsty i odstraszania a amerykańską polityką zarządzania ryzykiem. Służby ukraińskie dokonały także likwidacji m.in.: Magomeda Chandajewa - szefa Departamentu Ekspertyz Państwowych Ministerstwa Obrony Rosji, Siergieja Jefremowa - wicegubernatora Kraju Nadmorskiego, Walerija Trankowskiego - szefa Sztabu 41 Brygady Okrętów Rakietowych płk. Nikity Klenkova - zastępca dowódcy Centrum Szkolenia Operacji Specjalnych Sił Zbrojnych RF.

    Przełom nastąpił 18 grudnia 2024 roku. W Moskwie eksplodowała elektryczna hulajnoga zaparkowana przy domu generała Igora Kiriłłowa, szefa rosyjskich wojsk ochrony przed bronią masowego rażenia. CBS News i Radio Free Europe/Radio Liberty tego samego dnia podały, że SBU dzień wcześniej oskarżyła generała o ponad cztery tysiące przypadków użycia zakazanej amunicji chemicznej na froncie. Zamach ten stanowił więc bezpośrednią, niemal teatralną odpowiedź: akt oskarżenia – wyrok – egzekucja.

    Reklama

    O wyborze celu przesądziły dwa kryteria. Po pierwsze, wartość militarna: Kiriłłow kierował programem, który dawał Rosji przewagę na taktycznych odcinkach frontu. Po drugie, wymiar psychologiczny: wysoki rangą oficer, uprzywilejowany mieszkaniec stołecznej dzielnicy, okazał się bezbronny pod własnym domem.

    Tydzień, który wstrząsnął Rosją

    Jeszcze przed ciszą wyborczą w Rosji ukraińskie służby uderzyły w zaplecze technologiczne armii: Jewgienij Rytikow, główny modernizator systemu walki radio‑elektronicznej Krasucha, zginął 18 kwietnia, gdy zdalnie odpalona bomba rozerwała podwozie jego samochodu.

    Kulminacją serii był zamach 25 kwietnia w Bałaszycha w na generała‑lejtnanta Jarosława Moskalika, zastępcę szefa operacyjnego rosyjskiego Sztabu Generalnego. Według The Moscow Times improwizowany ładunek wybuchowy, ukryty w SUV‑ie służbowym, został odpalony zdalnie chwilę po tym, jak oficer odjechał z własnego podjazdu. Jego likwidacja zbiegła się z faktem przybycia do Moskwy - Steva Witkoffa, specjalnego wysłannika Trumpa. 26 kwietnia The Moscow Times donosił, że FSB w ekspresowym tempie „rozwiązała sprawę”, prezentując wymuszone w nieznanym areszcie nagranie Ignata Kuzina, który „przyznał się” do współpracy z SBU. Moskwa zdążyła więc ogłosić sukces kontrwywiadu, ale przekaz poszedł w świat: nawet generał meldunkowy Putina nie jest bezpieczny.

      Ta operacja likwidacyjna wywołała też reperkusje międzynarodowe. Lecący na pogrzeb papieża Franciszka prezydent USA Donald Trump dowiedział się o eksplozji z pytań dziennikarzy i stwierdził, że „uderza ona bardzo blisko Putina”, dodając, iż Ukraina „może zostać zmiażdżona rosyjską machiną wojenną”. Rosja wykorzystała tę wypowiedź jako dowód rzekomej utraty kontroli Zachodu nad Kijowem.

      Dlaczego to działa? Luka w FSB i synergia ukraińskich agencji

      Na łamach Financial Times w grudniu 2024 roku analityk Andriej Sołdatow podsumował problem Kremla pisząc, że „FSB jest mistrzem śledztwa post‑factum, ale kuleje w wywiadzie wyprzedzającym”. W praktyce oznacza to, że rosyjski kontrwywiad potrafi znaleźć śruby z bomby i rozszyfrować metkę producenta, lecz nie potrafi dostrzec samej bomby przed detonacją.

      Tę lukę wypełnia ukraińska „trójka” wywiadowcza. HUR prowadzi długofalowe rozpoznanie wojskowe, SBU odpowiada za operacje kontrwywiadowcze i działania kinetyczne, a SWZ – za rekrutację i logistykę poza granicami. Napływ danych SIGINT z areny frontowej, zobrazowań satelitarnych z zachodnich konstelacji i raportów agenturalnych tworzy mozaikę pozwalającą wybierać cele najwyższej wartości psychologicznej i militarnej.

      Rosyjskie kontrdziałania i rosnąca paranoja

      Efekty tych operacji ukraińskich służb widać gołym okiem. The Moscow Times opisywał, jak w restauracjach Kremla każde danie Putina przechodzi test w przenośnym laboratorium, a prezydent pojawia się publicznie zza kuloodpornych szyb. W Murmańsku, 29 marca 2025 roku, kamery Defence Blog uchwyciły, jak funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony fizycznie przeszukują honorową wartę – żołnierze stali nieruchomo, podczas gdy oficerowie lustrowali mundury w poszukiwaniu ukrytej broni i materiałów wybuchowych. Tego samego dnia Newsweek informował, że luksusowa limuzyna Aurus z eskorty prezydenta doszczętnie spłonęła kilka ulic od Łubianki.

      Reklama

      Jednocześnie Rosja przenosi „wojnę cieni” za granicę. Raporty CSIS i RUSI z 2024‑2025 odnotowały kilkanaście sabotaży linii kolejowych, magazynów paliw i fabryk zbrojeniowych w krajach NATO, mających wywołać psychozę zagrożenia

      Konsekwencje międzynarodowe: między podziwem a irytacją

      Sukcesy ukraińskich służb specjalnych mają swoją cenę. Operacje w głębi Rosji zwiększają jej determinację do rakietowych odwetów i podsycają zachodnie obawy o eskalację nuklearną. Po śmierci Duginy amerykańscy urzędnicy – jak ujawnił Politico – mieli „ostro zganić” Kijów za „awanturniczość”. Podobne głosy rozbrzmiewały po wybuchu przy Bałaszycha, gdy część Kongresu USA domagała się, by kolejna transza rakiet dalekiego zasięgu HIMARS była objęta bardziej restrykcyjnymi klauzulami. Propagandę Rosji wzmacnia fakt, że każde udane uderzenie w Moskwie daje argument do narracji o „ukraińskim terroryzmie”. Jednocześnie wizerunek Ukrainy – dotąd jednoznaczny jako ofiary agresji – komplikuje się, gdy pojawiają się doniesienia o ofiarach cywilnych przy niektórych eksplozjach (często niezweryfikowane lub spreparowane, ale medialnie skuteczne).

      Ryzyka operacyjne i „pułapka sukcesu"

      Operacje na terenie Rosji niosą też ryzyka czysto wywiadowcze. Każda nieudana akcja odsłania struktury agenturalne. Rosjanie rutynowo publikują brutalne nagrania „przyznań”, co odstrasza potencjalnych współpracowników i pozwala FSB rekonstruować modus operandi zamachowców. Przechwycone drony, np. zestrzelony pod Twerem w lutym 2025 roki, trafiają do instytutów badawczych, gdzie inżynierowie analizują zachodnie podzespoły. Do tego dochodzi tzw. pułapka sukcesu. Jeśli wojna wygasłaby nagle, setki wyszkolonych funkcjonariuszy, przez lata operujących w ścisłej konspiracji, pozostałyby bez jasnego mandatu państwowego. Think tank CEPA ostrzega, że mogą wtedy powstać trudne do kontrolowania „wolne elektrony” – doskonale wyszkolone, ale sfrustrowane siły, które w niektórych regionach Europy Środkowej znamy z lat 90.

      Bilans zysków i strat

      Na dziś bilans wygląda następująco: Ukraina obaliła mit rosyjskiej odporności strategicznej, zmusiła Kreml do kosztownej samoobrony, zasiała strach w elitach wojskowych i przekierowała część rosyjskich zasobów bezpieczeństwa z frontu do ochrony własnych miast. Ciosy w konstruktorów broni (Rytikow) i w dowódców broni masowego rażenia (Kiriłłow) mają bezpośredni wpływ na tempo modernizacji rosyjskiego uzbrojenia. Z drugiej strony każde kolejne uderzenie zwiększa ryzyko eskalacji, pogłębia zmęczenie sojuszników i ułatwia Kremlowi represje wewnętrzne. Kluczowe pytanie brzmi więc nie „czy” Ukraina potrafi uderzać w głąb Rosji – to już udowodniła – lecz „jak często” i „jak długo” może to robić, nie płacąc politycznej ceny.

        Perspektywa na przyszłość

        Prognoza krótkoterminowa zakłada dalszy, umiarkowany wzrost intensywności operacji – zwłaszcza tam, gdzie celem są konstruktorzy nowych systemów broni lub logistyka rakietowa. Rosja prawdopodobnie zaostrzy kontrole graniczne i rozwinie technologie anty‑UAS w wielkich miastach, lecz luka w wyprzedzającym rozpoznaniu pozostanie. Długoterminowo Kijów musi jednak dostroić strategię do nastrojów sojuszników; bez ciągłego dopływu uzbrojenia zachodniego presja psychologiczna sama nie wygra wojny.

        Ukraińskie operacje specjalne stały się integralnym elementem współczesnej sztuki wojny – połączeniem uderzeń kinetycznych, presji psychologicznej i działań informacyjnych. Obnażyły słabości rosyjskiego kontrwywiadu, ale jednocześnie wystawiły ją na nowe pola tarcia z Rosją i Zachodem. Utrzymanie skuteczności będzie wymagało chirurgicznej precyzji, strategicznej cierpliwości i – paradoksalnie – powściągliwości. Jeśli służby ukraińskie zachowają tą równowagę, ostrze wymierzone w agresora nadal będzie ciąć głęboko; jeśli ją stracą, może to spowodować, że staną się ofiarą własnego sukcesu.

        Reklama
        WIDEO: Na „pasku”, czyli jak Mińsk atakuje migrantami
        Reklama

        Komentarze

          Reklama