Legalny biznes czy przestępczy układ? Kulisy rosyjskiej produkcji dronów

Autor. mil.ru
W zglobalizowanym świecie granica między legalnym biznesem a działalnością przestępczą coraz częściej się zaciera. Najnowszy raport Global Initiative Against Transnational Organized Crime pokazuje, jak w ową „szarą strefę” wpisała się Rosja. Po rozpoczęciu agresji na Ukrainę specjalna strefa ekonomiczna Alabuga w Tatarstanie przekształciła się w jedno z głównych centrów rosyjskiej produkcji dronów.
W lipcu 2023 roku Financial Times ujawnił, że w halach strefy Alabuga montuje się irańskie Shahed-136 – w Rosji rebrandowane na „Geran-2” – oraz zwiadowcze Albatrosy. Zachodnie koncerny, które kiedyś działały na miejscu, zastąpiły spółki związane bezpośrednio z irańskim resortem obrony. Kilka tygodni później The Washington Post opublikował obszerny wyciek korespondencji pomiędzy dyrekcją Alabugi a firmą - wydmuszką Sahara Thunder. Z publikacji wynika, że Moskwa i Teheran uzgodniły uruchomienie w Tatarstanie fabryki zdolnej wyprodukować 6 000 Shahedów do końca 2025 roku. Część zapłaty – równowartość dwóch ton złota – miała przejść przez irańskie konto w Dubaju.
Stąd też specjalna strefa ekonomiczna Alabuga w Tatarstanie – formalnie cywilne przedsięwzięcie – stała się centralnym ogniwem w łańcuchu produkcji dronów uderzeniowych wykorzystywanych przeciwko Ukrainie. Na jej dalszy rozwój, jak zwraca uwagę rosyjski portal Protokol.band, wpływało wiele jednak czynników: poważny niedobór środków finansowych, trudności we współpracy z Irańczykami, zwolnienia ważnych pracowników, własna niekompetencja i brak surowców. Jednak jednym z głównych problemów był niedobór personelu, i to nie tylko wysoko wykwalifikowanego.
Znalezienie w Tatarstanie setek ludzi, którzy byli gotowi pracować po 12 godzin dziennie, wykonując monotonne, ręczne czynności przy niebezpiecznej produkcji broni, pod ciągłą presją państwowych rozkazów obronnych i pod groźbą pójścia do więzienia za ujawnienie tajemnic państwowych, okazało się trudnym zadaniem. Stąd też obecnie jej główną siłą roboczą stanowią tysiące młodych kobiet z Afryki, Azji Południowej i Ameryki Łacińskiej, zwerbowanych pod obietnicą nauki i przyzwoitych zarobków. W rzeczywistości trafiają one do zamkniętego kompleksu wojskowo-przemysłowego, gdzie praca przypomina współczesną formę wyzysku.
Wspomniane uprzednio problemy kadrowe, spotęgowane rosyjską mobilizacją, skłoniły dyrektora strefy Timura Szagivaliejewa, do stworzenia międzynarodowego programu rekrutacyjnego „Alabuga Start”. W maju 2024 r. The Wall Street Journal opisał, jak jego rekruterzy zwracają się przede wszystkim do kobiet w wieku 18–22 lat z Afryki, Azji Południowej i Ameryki Łacińskiej, kusząc je wizją stażu połączonego z nauką, zakwaterowaniem oraz pensją w wysokości około 500 dolarów. Ogłoszenia stylizowane na nostalgiczne plakaty z czasów Związku Sowieckiego masowo pojawiły się na popularnych portalach społecznościowych, na których influencerki z Zambii czy Tanzanii reklamowały Rosję jako bezpieczne miejsce rozwoju zawodowego.
W październiku 2024 r. agencja Associated Press ujawniła, że przybyłe tam kobiety dopiero na miejscu dowiadują się o pracy przy liniach montażowych dronów, a nie o jakimkolwiek programie stypendialnym. Po tej publikacji część rekrutacyjnych kont zamknęły z portali, lecz kolejne profile wciąż pojawiają się na Telegramie.
Trójstopniowy mechanizm werbunku
Mechanizm werbunku jest trójstopniowy. Podstawę stanowią media społecznościowe, gdzie płatne filmy twórczyń internetowych sygnowane hasztagami (AlabugaStart i StudyInRussia) rozsiewają opowieść o łatwej karierze. Ich „targetem” są młode kobiety z regionów o wysokim bezrobociu. Drugi filar to prorosyjskie organizacje społeczne, na przykład „Przyjaciele Rosji” w Kamerunie czy Zambii, które podpisują z Alabugą memoranda i otrzymują limity kilkudziesięciu kandydatek rocznie. Natomiast trzeci element stanowi zaplecze dyplomatyczne – Domy Rosyjskie w Dar es Salaam, Kampali lub Bangi udostępniają sale na castingi, a ambasadorzy Federacji Rosyjskiej chętnie fotografują się z potencjalnymi pracownicami, aby legitymizować przedsięwzięcie.
Według szacunków Global Initiative Against Transnational Organized Crime formularz aplikacyjny wypełniło kilka tysięcy kobiet z 84 krajów, lecz do Tatarstanu ostatecznie dotarło około 700–800 osób. Tu zaczyna się inna rzeczywistość: trzy miesiące okresu próbnego, klauzula poufności z karą finansową sięgającą kilkunastu tysięcy dolarów za samowolne odejście, dwunastogodzinne zmiany, praca z toksycznymi żywicami epoksydowymi i ciągły nadzór kamer.
Kobiety – często jeszcze niepełnoletnie – które trafiają do Tatarstanu, gdzie szybko odkrywają, że zamiast obiecanego stypendium czeka je system zmianowy. Jedne lutują podzespoły, inne pracują przy klejach epoksydowych albo sprzątają hale. Większość z nich aż do przyjazdu nie ma pojęcia, że będzie uczestniczyć w produkcji uzbrojenia. Pracują w długich, przeciąganych nadgodzinach, a odmowa grozi karami finansowymi lub nawet deportacją. Cały czas są monitorowane, a jakikolwiek kontakt z mediami wymaga zgody działu kadr, co w praktyce niemal uniemożliwia swobodne wypowiedzi.
Choć wypłaty nominalnie przewyższają zarobki w krajach pochodzenia, po potrąceniu kosztów zakwaterowania i wyżywienia do rodzin trafiają niewielkie sumy. Część kobiet przed końcem dwuletniego kontraktu rezygnuje jednak z pracy, ryzykując nałożenie opłaty „za zerwanie inwestycji”. Ugandyjska uczestniczka, cytowana przez dziennik New Vision, przyznała, że obiecanych studiów w praktyce nie ma – są za to długie godziny na taśmie i potrącenia z pensji za mieszkanie.
Dziennikarskie śledztwo rosyjskiego portalu Protokol.band potwierdza, że w Alabuga Polytech pracują także osoby niepełnoletnie. Rekrutowanie lub wykorzystywanie dzieci do pracy zbrojeniowej automatycznie kwalifikuje się jako handel ludźmi, nawet jeśli brak jest elementu siły czy długu. Ich liczebność w grupie poniżej osiemnastego roku życia szacuje się na kilkaset osób.
Z racji, że strefa Alabuga należy do władz Tatarstanu, finansowana jest z federalnych środków obronnych, a odbiorcą dronów jest rosyjskie Ministerstwo Obrony. Handel ludźmi odbywa się więc z udziałem, pośrednim lub bezpośrednim, aparatu państwowego – czynnik, który w prawie międzynarodowym dodatkowo obciąża odpowiedzialnością państwo przyjmujące.
W miejscu należy zwrócić uwagę, że konwencja ONZ z 2000 r., znana jako protokół Palermo, definiuje handel ludźmi jako zespół trzech współwystępujących elementów: aktu (rekrutacja, transport, przyjęcie ofiary), środka (oszustwo, przymus lub nadużycie szczególnej bezbronności) oraz celu (eksploatacja). W ocenie GI-TOC wszystkie one są w przypadku programu „Alabuga Start” spełnione.
Ryzyko nie kończy się na trudnych warunkach pracy. Na początku kwietnia 2024 r. ukraiński dron uderzył w akademik kompleksu, raniąc trzynaście osób. Informację tę potwierdził Reuters. Z kolei pod koniec kwietnia 2025 r. kolejny atak przerwał produkcję na kilka dni. CNN nazwała w grudniu 2024 r. Alabugę „tajnym filarem rosyjskiej kampanii powietrznej”, a Reuters wykazał, że mimo sankcji Departamentu Skarbu USA z lutego 2024 r. drony wciąż schodzą z taśmy, przy czym część silników pochodzi z Chin.
Reakcje państw i sankcje
Reakcja państw, z których pochodzą pracujące kobiety, była różna. Burkina Faso zawiesiło kolejną turę wyjazdów po tym, jak tamtejsze ministerstwo młodzieży nazwało program „rozczarowaniem”. Uganda żąda od Moskwy dwustronnej umowy gwarantującej ochronę swoich obywatelek. Z kolei Kenia i Tanzania wszczęły dochodzenia w sprawie lokalnych pośredników i wydawania paszportów.
Mimo sankcji i nagłośnienia sprawy strefa Alabuga – formalnie własność Ministerstwa Majątku Republiki Tatarstan – pozostaje finansowana z federalnego budżetu, a zamówienia składa Ministerstwo Obrony, co czyni z niej hybrydowy byt o logice znanej wcześniej z działalności PMC „Wagner”. Timur Szagivaliejew oraz spółki Alabuga Machinery i Albatross LLC znaleźli się w lutym 2024 r. na sankcyjnej liście Departamentu Skarbu USA. Jednak – jak napisał Reuters – drony w dalszym ciągu schodzą z taśmy, a zdecydowana większość podzespołów do ich produkcji pochodzi z Chin.
GI-TOC wzywa rządy krajów figurujących na liście rekrutacyjnej do natychmiastowej identyfikacji własnych obywateli w strefie oraz do zapewnienia im opieki konsularnej i zamrożenia dalszych wyjazdów, dopóki warunki zatrudnienia nie staną się przejrzyste. Organizacja apeluje też o rozszerzenie sankcji na podmioty transportujące irańskie komponenty przez Morze Kaspijskie i na chińskich dostawców silników. Bez takiej reakcji kampania promocyjna na rzecz pracy w „Alabuga Start” będzie nadal przyciągać kolejne kandydatki, a fabryka dronów pozostanie jednym z najważniejszych podmiotów na rzecz rosyjskiej machiny wojennej.
WIDEO: Nadinsp. Boroń o nowej mieszkaniówce: musimy wyrównać szanse, które dziś mają żołnierze