Reklama

Za Granicą

Kobiety ISIS wracają do domów [OPINIA]

Autor. Pixabay

Po latach Australia repatriowała łącznie 17 kobiet i dzieci, rodzin członków organizacji terrorystycznej tzw. Państwa Islamskiego z obozu Al-Roj w Syrii. Jak napisał „The New York Times”, czwórka kobiet i trzynaście dzieci wróciło z „piekła”, ale więcej ich tam pozostaje.

Reklama

Minister spraw wewnętrznych Australii Clare O'Neil poinformowała, że w ramach operacji zadbano o bezpieczeństwo wszystkich Australijczyków, także tych biorących w niej udział. Zdaniem minister mają mieć zapewnione wsparcie w integracji oraz będą ściśle monitorowane czy nie popełniają żadnych przestępstw. Podkreśliła też, że repatriacje powinny przyspieszyć i dotyczyć głównie dzieci, które nigdy nie wybrały, by żyć pod rządami tzw. Państwa Islamskiego.

Reklama

Problem z tymi powrotami mają jednak uchodźcy z Syrii, którym udało się uciec przed brutalnością ISIS do Australii. Na myśl o sprowadzaniu członków tzw. Państwa Islamskiego wyrażają obawy. Z jednej strony rozumieją, że kobietom, a zwłaszcza dzieciom, należy się szansa. Z drugiej, niektórzy z nich pamiętają, że w Syrii lufy do twarzy przykładały im niespełna 16-latki. Wyrażają obawy pojawienia się w swojej straumatyzowanej społeczności sympatyków terroryzmu.

Czytaj też

Tymczasem irlandzka dziennikarka Norma Costello stawia mocną tezę, że wizerunek "oblubienic ISIS" został wybielony przez media i organizacje humanitarne. Costello brała udział w dochodzeniu w sprawie finansowania ISIS i udając muzułmankę chcącą im pomóc kontaktowała się z wieloma kobietami przebywającymi w kurdyjskim obozie Al-Hol na terenie Syrii. Twierdzi, że to, co otrzymywała w komunikacji elektronicznej od nich pokazuje raczej, że podzielały radykalne poglądy mężów. Codziennie na telefon otrzymywała hasła ISIS, religijne fanatyczne memy, terrorystyczne groźby, zdjęcia zniszczonych miast europejskich. Niewierni byli nazywani świniami, a tacy ludzie jak zamachowiec z Bostonu Dżochar Carnajew bohaterami.

Reklama

Oczywiście warunki w obozach, które są w rzeczywistości więzieniami, są niehumanitarne. Trudno pogodzić się z tym, że przebywają w nich dzieci - i to w towarzystwie osób o ekstremistycznych poglądach. Jednak ci, którzy odwiedzali je tuż po upadku państwa stworzonego przez dżihadystów pisali, że kobiety popierały kalifat, były wściekłe na Zachód za zniszczenie go i złorzeczyły niewiernym.

"Około początku pandemii rodziny i przyjaciele członków ISIS zaczęli delikatnie tworzyć nową narrację o swoich kobietach. Nigdy nie popierały kalifatu. Były niewinnymi zmuszonymi przez mężczyzn do podróży tam. W pewien sposób to one były ofiarami" - pisze Costello w Unherd Ctosello. Kobiety zostały poinstruowane, by stonować swój język, a organizacje humanitarne - jak Human Rights Watch - pisały o trudnych warunkach w jakich żyją, nie wspominają o kalifacie, jego zbrodniach itp.

Czytaj też

W wybielanie członkiń Daesz wpisuje się wspomniany na początku artykuł NYT "Po latach piekła w obozie dla ISIS, 17 Australijczyków wraca do domu". Nie ma w nim w ogóle informacji o tych, którym islamistyczni terroryści urządzili piekło w Syrii - Jazydach, szyitach, chrześcijanach, sunnitach, którzy nie chcieli przestrzegać surowych zasad ISIS.

Przykładem takiej ewolucji jest Shamima Begum, z podwójnym obywatelstwem (Bangladeszu oraz Wielkiej Brytanii), która nie ma szans na repatriację do UK. Pozbawiono ją bowiem obywatelstwa, co ostatecznie potwierdził Sąd Najwyższy, a w Bangladeszu zapowiedziano, że czeka ją kara śmierci. Begum, co udowodniono, aktywnie wspierała tzw. Państwo Islamskie, prowadziła rekrutację kolejnych kobiet oraz była członkinią milicji pilnujących narzucania zasad islamskich, darzoną zaufaniem na tyle, że pozwalano jej nosić kałasznikow.

Jeszcze do roku 2021 Begum występowała przed kamerami w czadorze charakterystycznym dla zwolenniczek ISIS. Potem zaczęła nosić zachodnie stroje, bejsbolówkę, makijaż na twarzy. Przekonywała też, że może być użyteczna dla brytyjskich służb w zwalczaniu ekstremizmu i przeciwdziałaniu rekrutacji nastolatków, bo sama doświadczyła tego procesu. Jednak po poddaniu jej nagrań dla mediów analizie mowy ciała przez eksperta dr Cliffa Lansleya okazało się, że wysyła sprzeczne sygnały. Jej emocjonalność była udawana, a Begum próbowała wzbudzić współczucie widzów i przekonywać o swojej nieszkodliwości.

Czytaj też

Australijski rząd podchodzi, mimo wszystko, z ostrożnością do repatriowanych kobiet. Musiały się one zgodzić na życie pod kontrolą, która przypomina warunki zwolnienia. W niektórych wypadkach może oznaczać to noszenie urządzenia pozwalającego ustalić miejsce pobytu lub rutynowy monitoring, zakaz podróży czy korzystania z mediów społecznościowych. Naruszenie tych zasad będzie traktowane jak naruszenie warunkowego zwolnienia i może grozić im 5 latami więzienia.

Repatriacje do państw zachodnich tak czy tak mają miejsce. Niemcy ściągnęły 90 swoich obywateli, Francja - 86 a Stany Zjednoczone - 27. Australia w 2019 roku ściągnęła jeszcze 8 dzieci i wnuków zabitych terrorystów ISIS. Nie można też oczekiwać, że powroty ustaną, zwłaszcza ze względu na dzieci. Błędne byłoby jednak unikanie pociągania do odpowiedzialności kobiet, które dokonywały lub popierały zbrodnie ISIS. W procesach, takich jak w Irlandii, okazuje się, że była żołnierz Lisa Smith w Syrii sprzedała dziewczynkę jako niewolnicę seksualną, a w Niemczech skazano za zbrodnie przeciwko ludzkości Jennifer Wenisch, która spowodowała śmierć 5-letniej niewolnicy. Widać więc, że to nie są tylko niewinne, zmanipulowane istoty, nawet jeżeli na początku procesu radykalizacji takimi były.

Reklama

Komentarze (1)

  1. DIM1

    W Polsce, w wielu sądach rodzinnych też zupełnie bezwzględnie obowiązuje narracja "niewinnej ofiary - kobiety i matki". Nie mówiąc o mediach.

Reklama