Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Kto jest groźniejszy: terroryści zradykalizowani w sieci czy poza nią?

fot. Pixabay
fot. Pixabay

Terroryści zradykalizowani za pomocą sieci, przez co trudni do uchwycenia - mogący uderzyć w każdej chwili, przy użyciu niskich środków - rozpalają wyobraźnie, tak jak i nazwa, która do nich przyległa - „samotne wilki”.

Reklama

Wydaje się, że służby mogą mieć trudność z wczesnym wykrywaniem ich działalności i uprzedzeniem ataku. Jednak raport Global Network on Extremism & Technology (GNET) przedstawia, że osoby radykalizowane w sieci nie tylko stanowią słabsze zagrożenie co do skutków, ale dodatkowo częściej planowane przez nich ataki były wykrywane przez służby i udaremniane. Najgroźniejszym typem terrorysty, co do skuteczności jak i skali zamachu, jest osoba działająca pojedynczo, ale zradykalizowana offline. Czy wypełnia ona jednak kryteria naszych wyobrażeń o "samotnym wilku"?

Reklama

W raporcie "Radykalizacja offline vs offline: Która jest większym zagrożeniem?" badacze Nafees Hamid i Cristina Ariza przeanalizowali 245 przeprowadzonych lub udaremnionych ataków terrorystycznych salaficiiego dżihadyzmu, pomiędzy rokiem 2014 a 2021, z udziałem 439 terrorystów. Badania dotyczyły zamachów na terenie 8 krajów: Australii, Austrii, Belgii, Francji, Niemiec, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych.

Zamachy podzielono według kategorii istotnych dla badaczy - pod kątem kanału radykalizacji, czy proces zachodził online, offline, czy obydwoma kanałami oraz pod kategoriam tego, czy ataki zostały dokonane przez grupę, czy pojedynczego aktora.  Okazuje się, że 163 (ponad 1/3) zamachowców działała w pojedynkę. W całej grupie naliczono 85 osób zradykalizowanych wyłącznie online. W tym procesie radykalizacji, poza 8 przypadkami, udział miał mentor, osoba prowadząca. Jedynie ta ósemka została zakwalifikowana jako osobniki aspołeczne, poddające się wyłącznie radykalizacji za pomocą oglądania propagandy internetowej. Ponad połowa (55 proc.) w większości zradykalizowała się w środowisku pozainternetowym, wśród przyjaciół, rodziny, rekruterów, w meczetach lub więzieniach itp.

Reklama

Czytaj też

Z uwagi na to, że zamachowcy działali w grupie, to liczba dokonanych i planowanych przez nich zamachów była niższa - 82. Tymczasem samotni aktorzy przeprowadzili bądź planowali przeprowadzenie 163 zamachów.

Najważniejszym z odkryć analizy jest dużo wyższa zdolność do przeprowadzenia ataków osób zradykalizowanych poza siecią. Trzykrotnie częściej, ze skutecznością 40 proc., udało im się doprowadzić plany do końca, unikając przy tym wykrycia. Natomiast osobom zradykalizowanym online tylko w 13 proc. udało się zrealizować swoje cele. Jedynie wspomniane 8 osób aspołecznych miało 100-proc. skuteczność.

Hipoteza badaczy wyjaśniająca te różnice wskazuje na dużą aktywność w sieci osób radykalizujących się online. Uprawiały one działalność w mediach społecznościowych, szukając wsparcia czy też prezentując swoje idee i w ten sposób wchodziły na radary służb. Jednocześnie, jak pokazują badacze, aż 62 proc. osób, które skutecznie przeprowadziły atak i było już obiektami zainteresowania służb zradykalizowało się poza siecią. Dla wszystkich zamachów wskaźnik wynosi 47 proc., a dla grupy online - 44 proc. To wskazuje, że nawet bycie podejrzanym o radykalizację nie prowadzi do udaremnienia ataku.

Osoby zradykalizowane offline dominują także pod kątem zadawania największych strat w przeprowadzanych zamachach. W atakach, w których odniosło rany powyżej 21 osób, to praktycznie jedyna grupa. Ci zradykalizowani online obecni są głównie w zamachach o szkodliwości do 5 osób. Podobnie jest jeżeli chodzi o skutki śmiertelne. Tu są prawie wyłącznymi sprawcami zamachów, w których zginęło powyżej 5 osób. Byli 18-krotnie groźniejsi niż ci, którzy zradykalizowali się w środowisku internetowym.

Jeżeli brać pod uwagę zadane straty i stosunek ataków przeprowadzonych do udaremnionych, najskuteczniejszymi zamachowcami okazywali się działający w pojedynkę zradykalizowani offline lub w sposób, który nie został zidentyfikowany. Udało im się ukończyć 60 proc. planowanych ataków. Do tego sposób działania w pojedynkę był też najczęściej wybieranym przez osoby zradykalizowane offline. Z kolei 85 proc. osób zradykalizowanych offline, działających w grupie, wpadało przed dokonaniem zamachu. Więc wysoki wskaźnik sukcesu wspomniany na początku dla osób zradykalizowanych offline zawdzięczany jest głównie samotnym aktorom.

Raport Global Network on Extremism & Technology
Autor. Raport Global Network on Extremism & Technology "Radykalizacja offline vs offline: Która jest większym zagrożeniem?"

W tym miejscu należałoby przyjrzeć się jednak definicji ataku pojedynczego aktora przyjętej przez analityków. Dla przykładu, baza danych START Global Terrorism Database, na której opierali się Hamid i Ariza, atak w Nicei z 2016 roku przedstawia jako atak pojedynczego aktora. I był on dokonany przez prowadzącego samotnie ciężarówkę Tunezyjczyka Mohameda Lahouaieja-Bouhlela. Jednak dalsze śledztwo wykazało, że kilka osób wspierało go w działaniach, było obecnych w ciężarówce w trakcie testów, przygotowywało dla niego broń itd. Nie pasuje to do wizerunku tego, co rozumiemy jako "samotnego wilka". Podobnie zamach z 2017 roku w Manchesterze dokonany w pojedynkę przez Salmana Abedi, przygotowywany był przez przynajmniej obydwu braci Abedi, a także pod wpływem radykalizacji i przy pomocy rodziny i przyjaciół. W bazie jednak jako sprawca widnieje tylko jeden człowiek, który fizycznie przetransportował materiały wybuchowe na koncert Ariany Grande.

Nie jest to tylko rozważanie czysto teoretyczne na temat klasyfikacji, ale może pomóc odpowiedzieć czy wnioski płynące z raportu są prawidłowe, a tzw. "samotne wilki", zgodnie z tym co zawarto w artykule Czy da się powstrzymać "samotne wilki" nie są aż tak wyizolowane społecznie, a przez to niewykrywalne.

W radykalizacji osób offline oraz tych zradykalizowanych przy udziale obydwu kanałów, dużą rolę odegrała rodzina i przyjaciele, którzy stanowili od 1/4 do 1/3 przypadków wpływających na radykalizację. Oni też powodowali, że większość tak zradykalizowanych działała w grupie, 87 proc. zradykalizowanych przez przyjaciół, 74 proc. zradykalizowanych przez rodzinę. Tu głośne i niestety liczące wiele ofiar ataki terrorystyczne przeprowadzane były przez rodzeństwo. Mowa o ataku na Charlie Hebdo w 2015 roku, także w tym samy roku, ale w listopadzie na klub Bataclan w Paryżu, czy o zamachach na barcelońskiej La Rambla w 2017.

Czytaj też

Poza tymi głównymi kierunkami sprawdził też wpływ kryminalnej i terrorystycznej przeszłości na sprawców. Pierwsza miała głównie duże znaczenie przy radykalizacji offline (34 proc.), podczas gdy wśród zamachowców było tylko 15 proc. osób, które wcześniej brały udział w szkoleniach zagranicznych bojowników. 58 proc. nigdy nawet nie próbowało wyjechać do walki za granicą. Za najczęstsze miejsca radykalizacji online, poza niewymienionymi, uchodziły w kolejności Telegram (30 proc.), Facebook (16 proc.) i WhatsApp (6 proc.).

Wnioski wydają się być proste. Infiltracja grup, czy duże inwestycje w inwigilację online, nie powinny przesłonić wysiłków do uchwycenia najgroźniejszych sprawców, działających pojedynczo osobników radykalizujących się offline. Jeżeli jednak przyjrzymy się tym przypadkom, które autorzy sklasyfikowali jako pojedynczych aktorów, to okazuje się, że te osoby mają liczne relacje społeczne, które mogą być wykorzystane do wczesnego wykrycia. Nie odpowiadają naszemu wyobrażeniu "samotnego wilka" działającego poza nawiasem społeczeństwa i w zupełnej konspiracji. Stąd dyskusja o ekosystemach radykalizacji i rozwijaniu współpracy ze społecznościami lokalnymi w celu wychwytywania sygnałów o potencjalnym zagrożeniu ze strony konkretnych osób.

Reklama
Reklama

Komentarze