Służby Specjalne
Od Brukseli do New Delhi, czyli polowanie na chińskich agentów
Chciałoby się na wstępie przekornie zapytać, co łączy Brukselę w Belgii i New Delhi w Indiach w ostatnich dniach oprócz pandemii koronawirusa? Odpowiedź to rozwijające się afery szpiegowskie, w których główne role są przewidziane dla chińskich służb specjalnych. W obu przypadkach, przynajmniej zgodnie z doniesieniami medialnymi, mamy do czynienia z pozyskaniem cennych źródeł osobowych, mogących mieć dostęp do wrażliwych informacji.
Chińskie służby specjalne od dłuższego czasu budują swoją zdolność do szeroko zakrojonych działań na arenie międzynarodowej i robią to w sposób systematyczny oraz wysoce sprawny (również pod kątem werbowania obcokrajowców). Jednakże, w ostatnich latach, zmienia się również narracja dotycząca ich aktywności szpiegowskiej. Po części dlatego, że sygnał dały ku temu Stany Zjednoczone (znajdujące się obecnie w otwartej rywalizacji z Pekinem i wymagające od swoich sojuszników podobnych działań), ale też dlatego, iż wspomniana skala chińskiej aktywności stała się na tyle znacząca, że nie da się jej pominąć.
Przykładowo, tylko w ostatnich dniach medialnie głośne stały się dwie sprawy z dwóch różnych kontynentów - tj. Europy i Azji. Niemal w tym samym czasie pojawiły się wątki dotyczące możliwości działania chińskiej agentury w Belgii i szerzej w Unii Europejskiej oraz w Indiach. Co więcej, w obu przypadkach można dostrzec również pewne podobieństwa.
Brukselski think tank i chińskie służby
Zacznijmy od Brukseli, gdzie według "The Brussels Times" szef jednego z tamtejszych think tanków mógł mieć kontakty z chińskim wywiadem. Chodzić ma dokładnie o ośrodek badawczy dedykowany relacjom UE i państw Azji, który miał działać od 2011 r. Co więcej, jego aktywność oscylowała wokół różnych form działań unijnych w takich państwach, jak Chiny, ale też Japonia, Republika Korei, Tajlandia, Indonezja, Wietnam, Australia, Nowa Zelandia oraz Republika Chińska na Tajwanie (uznawana przez pewną grupę państw na świecie, przez inne, chcące zachować dobre relacje z Pekinem nie traktowana de iure, jako państwo).
Przy czym, należy nadmienić, że główny podejrzany o możliwość przekazywania informacji chińskim służbom specjalnym w żadnym razie nie przyznaje się do tego i tym bardziej nie został on skazany prawomocnym wyrokiem o szpiegostwo (stąd też, w niniejszym tekście pominięte zostało jego imię i nazwisko, chociaż szereg mediów w Europie je podaje, a skoncentrowano się na samej sprawie i pewnych związanych z nią prawidłowościach). Uznając, że nie ma on od lat dostępu do informacji wrażliwych, a wszelkie spotkania z Chińczykami miały charakter naturalny, związany z wykonywaną pracą think tanku oraz aktywności naukowej.
Jednak, zdaniem dziennikarzy o jego relacjach z wywiadem Chin miało świadczyć namierzenie zupełnie innych osób, z którymi się kontaktował i być może współpracował. Zaś wspomniany Brytyjczyk, pracujący na gruncie brukselskim, miał być źródeł informacji wrażliwych, które interesowały Chińczyków. Namierzeni mieli być chińskimi funkcjonariuszami, którzy legendowali swoją aktywności wywiadowczą w Europie (przede wszystkim Bruksela) pod osłoną pracy dziennikarskiej. Ich działania wzbudziły czujność śledczych z kontrwywiadów Wielkiej Brytanii i Belgii, i ostatecznie doprowadziły do możliwego ujawnienia źródła osobowego, osadzonego w środowisku analitycznym.
Czytaj też: Duński wywiad pod ostrzałem
Pikanterii dodaje fakt, że podejrzewany jest byłym pracownikiem brytyjskich służb specjalnych MI6/SIS w których pracował w latach 1976-1991 r. Później miał pracować również dla tamtejszego MSZ-u (Foreign Office) oraz struktur unijnych. Następnie przeszedł do prywatnego sektora analitycznego, ale już ze zgromadzonymi olbrzymimi zasobami kontaktów oraz zrozumienia specyfiki działań międzynarodowych oraz wewnątrzunijnych.
Innego rodzaju interesującym wątkiem całej sprawy belgijskiej, jest fakt dość specyficznego podejścia Belgów do prawa normującego kwestie szpiegowskie. Ma być ono datowane jeszcze na lata trzydzieste ubiegłego wieku i przede wszystkim koncentrować się na kwestiach przekazywania planów, obiektów i informacji, które muszą być utrzymane w sekrecie z racji interesów obronności terytorium państwa. Stąd też, obserwujący bezpośrednio sprawę dziennikarze z Belgii, zwracają uwagę na wytworzenie się znacznej sfery cienia w zakresie szczególnie aktywności wywiadu gospodarczego w tym państwie.
Trzeba przypomnieć, że niedawno wielkie kontrowersje pojawiły się wokół profesora z Chin (Song Xinning), który był podejrzewany o aktywność szpiegowską w toku pracy na Instytucie Konfucjusza właśnie w Belgii. Jednak, ostatecznie wygrał on w sądzie, gdzie zaskarżył decyzję władz Belgii (w domyśle służb specjalnych tego państwa) o ograniczeniu mu możliwości wjazdu do strefy Schengen przez kolejne osiem lat. Sąd orzekał jednak w sprawie kwestii proceduralnych, nie odnosił się do samego faktu oskarżeń o szpiegostwo.
Kolejny analityk na celowniku
Lecz nie tylko w Europie oraz w Stanach Zjednoczonych zrobiło się głośno o możliwości chińskiej penetracji agenturalnej. W indyjskim Delhi zostały zatrzymane trzy osoby, które są podejrzewane przez tamtejszych funkcjonariuszy kontrwywiadu o działania szpiegowskie. Sprawa, a raczej jej mocne nagłośnienie w mediach indyjskich, jest oczywiście bezpośrednio związane z tegorocznym napięciem pomiędzy oboma azjatyckimi mocarstwami na linii ich rozgraniczenia. Szczególnie, że Chińczycy mieli otrzymywać informacje odnoszące się do obronności Indii, ruchów wojsk, ale też stosunku do sprawy Tybetu oraz innych kwestii związanych z indyjską polityką zagraniczną.
Zatrzymani mieli zostać: niezależny publicysta oraz analityk z Indii, a także obywatelka Chin i Nepalczyk. Dziennikarz (analogicznie jak w przypadku Europy, nie podano nazwiska, chociaż jest ono znane) miał "być blisko" kwestii bezpieczeństwa narodowego poprzez dostęp do jednego z doradców ds. bezpieczeństwa narodowego. Co więcej, miał być on również wcześniej związany z jednym z indyjskich think tanków z siedzibą w New Delhi. Stale pisał również do chińskiej "Global Times" w latach 2010-2014, gdzie miał własną kolumnę.
W dodatku niedawno wypowiedział się również we wspomnianym chińskim tytule o potrzebie pokoju pomiędzy Chinami i Indiami. Według śledczych, obywatel Indii miał również bezpośrednio wyjeżdżać do Chin, gdzie pobyt był mu opłacany przez stronę chińską (miała to być jedna z firm prywatnych, zajmująca się problematyką mediów opłacająca wizytę w Kunming). Inne spotkania z prowadzącymi miały mieć miejsce, także w trakcie wyjazdów na Malediwy.
Czytaj też: Zmiana za sterami MI6
Sprawa jest, jak to się mówi, bardzo rozwojowa. Albowiem indyjscy śledczy nie ukrywają, że wraz z zatrzymanymi, udało im się zabezpieczyć nośniki elektroniczne, komputery oraz telefony komórkowe. Poszukiwane są również osoby w administracji i tego rodzaju strukturach państwowych, które mogły dostarczać cenne informacje dziennikarzowi-analitykowi, zwerbowanemu przez Chińczyków. Jednakże, obrońcy zatrzymanego publicysty zauważają, że oskarżenia są bezpodstawne czy wręcz absurdalne. Mają one wynikać z przesłanek politycznych i nie dotyczyć aktywności wywiadowczej, co raczej problemów z wolną prasą w Indiach.
Koniec komfortu
Chińskie służby specjalne są już niewątpliwie graczem rangi globalnej, o wysokiej i utwierdzonej zdolności wykorzystywania nie tylko źródeł informatycznych (lub szerzej SIGINT), ale również osobowych. Niezależnie od rejonu działania. Idą za tym zasoby kadrowe oraz finansowe, ale też bardzo konkretna możliwość przyciągania osób z innych kultur i państw.
Czytaj też: Chiński smok poluje na francuskich szpiegów
Przy czym, ponownie należy podkreślić, że zniknął definitywnie istniejący wcześniej swoisty komfort Chin w zakresie ukrywania się w cieniu innych wątków związanych z bezpieczeństwem - wojna z terroryzmem oraz działania Rosji na arenie międzynarodowej. Chiny stają się wręcz punktem odniesienia, jeśli chodzi o współczesne wyzwania wywiadowcze. Ich sukcesy, te prawdziwe lub jedynie przypisywane Pekinowi, stały się również pewnego rodzaju problemem, z którym muszą się zmierzyć nie tylko obecnie i nie tylko w kontekście dwóch jednostkowych spraw (niezależnie od ich zakończenia).