Reklama

Straż Pożarna

„Trupów z szafy wypadło wiele, wszystkie zostaną uprzątnięte”. Szef PSP o sytuacji w formacji, powodzi i nowych zadaniach

Autor. St. Sekc. Krzysztof Pisz/Zespół Prasowy KG PSP

Zastałem formację z koniecznością zapewnienia ciągłości działania, bo zanim wiadomo było, kto zostanie szefem PSP, na emeryturę zdecydowało się odejść 79 kluczowych dla formacji osób (z 86 co stanowi 91 proc. - przyp. red.) - powiedział PAP szef PSP nadbryg. Mariusz Feltynowski. Trupów z szafy wypadło wiele, wszystkie zostaną uprzątnięte - dodał.

Zaledwie kilka dni temu minął rok, od kiedy objął pan stanowisko szefa Państwowej Straży Pożarnej i wydaje się, że nie był to rok łatwy?

Komendant główny PSP nadbryg. Mariusz Feltynowski: Tak, minął pierwszy rok i faktycznie był bardzo intensywny. Wiedziałem i wiem, co chcę zrobić w tej formacji jako komendant główny, dlatego mamy opracowaną pierwszą w historii PSP strategię Komendy Głównej PSP na 4 lata (2024- 2027), którą konsekwentnie realizujemy. Zastałem formację z koniecznością zapewnienia jej ciągłości działania, bo niestety aż 79 osób kluczowych w Państwowej Straży Pożarnej (z 86 co stanowi 91 proc. - przyp. red) zdecydowało się odejść na emeryturę, zanim wiadomo było, kto zostanie komendantem głównym. Mówię tu m.in. o komendantach szkół pożarniczych i komendantach wojewódzkich PSP. Dziś z perspektywy kilku miesięcy wyraźnie widać, że niektórzy z tych oficerów żałują, że ulegli namowie ówczesnych swoich przełożonych, aby odejść ze służby.

Czytaj też

To było w pierwszym kwartale ubiegłego roku, a później mieliśmy do czynienia z bardzo trudnymi wydarzeniami, jak pożar Centrum Handlowego przy Marywilskiej w Warszawie, trzytygodniowa powódź, tragiczny pożar w Poznaniu i katastrofa budowlana w Cieszynie. To był również trudny rok pod względem finansowym, z zastanym budżetem, ale dzięki pomocy resortu udało się go korzystnie zbilansować i uniknąć problemów finansowych, z jakimi borykały się komendy w latach poprzednich, gdy brakowało środków finansowych na podstawowe potrzeby, m.in. na paliwo, energię oraz zakup niezbędnego wyposażenia. Do zakończenia tak licznie rozpoczętych inwestycji w ramach programu modernizacji w latach 2022-2025, niestety, brakująca kwota wynosi około 770 mln złotych. Trupów z szafy wypadło wiele, ale wszystkie uprzątniemy.

Mówiąc o trudnym roku, miałem na myśli nie tylko działania związane z powodzią, ale także krytykę tych działań ze strony byłego szefa PSP Andrzeja Bartkowiaka. To był dla pana duży cios?

Raczej duże zaskoczenie. Nie chcę odnosić się do tych słów, nie chcę porównywać, dopóki jestem na tym stanowisku, gdyż osobie mundurowej nie wypada z uwagi na etykę zawodową. Mamy odrębne CV, inny dorobek i doświadczenia zarówno krajowe, jak i zagraniczne. Oceniają nas nie tylko nasi podwładni i przełożeni, ale przede wszystkim społeczeństwo. Jeżeli chodzi o zaufanie opinii publicznej do strażaków, to od wielu lat jesteśmy na pierwszym miejscu i mamy ok. 85 proc. poparcia, a w czasie powodzi, gdy zrobiono badania – zaufanie do naszej pracy wzrosło historycznie aż do 97 procent, więc ludzie zdecydowanie dobrze ocenili nasze działania, a politycy gadali i będą gadać. Oczywiście, każdy ma prawo mówić to, co chce, byle było merytorycznie, a nie ogólnikowo o wszystkim i o niczym. Jest jednak jedna zasada obowiązująca w każdej służbie i chyba w każdym szanującym się zawodzie – nie analizuje się akcji w jej trakcie, podobnie jak operacji chirurgicznej podczas jej przebiegu. A i jeszcze jedno – zdecydowanie oddzielamy mundur od wystąpień politycznych. Nic więcej. Tylko tyle. Można było iść do Sejmu jako emeryt, w eleganckim garniturze i wtedy byłoby w porządku, a tak sytuacja mówi sama za siebie.

A jak się mają do tego liczby, które przedstawiał były szef PSP, który mówił, że do powodzi wysłano 700 strażaków, a było ich 250 tys. Tymczasem jednego dnia służbę pełni jakieś 5 tys.?

Tak, mamy ponad 5 tys. strażaków zawodowych dziennie na służbie i to z dyspozytorami, ale nie jest tak, że jeżeli jest powódź, to nagle nie ma zdarzeń drogowych, pożarów w całym kraju, wichur itd. Mamy 125 tys. druhen i druhów w krajowym systemie ratowniczo-gaśniczym (KSRG), poza tym 120 tys. ochotników w pozostałych jednostkach OSP. To co było mówione, to czysty populizm. Tak może mówić osoba, która zapomniała na potrzeby chwili, jak od 30 lat działa KSRG, za który odpowiada komendant główny PSP. Nigdzie nie zabrakło sprzętu czy ludzi. Przypominam, że nie można prawnie dysponować druhów ochotników poza teren województwa, z którego się wywodzą, dopóki zasoby ratownicze województwa się nie wyczerpały, a tak się nie zdarzyło.

Reklama

Podobnie, jeśli chodzi np. o rękawy do podwyższania wałów przeciwpowodziowych. Pojawiały się informacje, że mamy w kraju 200 kilometrów rękawów, a ich nie wykorzystujemy. No pewnie, że mamy i w 2010 r. też mieliśmy, pomimo że na terenie powodziowym dostępnych było ich razem ok. 40 km, bo nie wszędzie się sprawdzają. Muszą być odpowiednie warunki, by je rozstawić, czasami lepsze są worki. Każdy, kto był przy powodzi lub nawet na dobrych ćwiczeniach w kraju lub poza granicami, to wie. Akurat cywil czy polityk ma prawo nie wiedzieć. Ja się pytam: gdzie woda się przelała przez koronę, bo nie było rękawów? Kurtyna.

Został w tej sprawie złożony zaraz po powodzi jawny raport do pana ministra, przekazany także do analizy akademickiej, do Akademii Sztuki Wojennej i Akademii Pożarniczej. Ja nie boję się ani krytyki, ani brania odpowiedzialności za przejmowanie kierowania działaniami. Idziemy do przodu. Porównajmy np. straty w ludziach podczas powodzi w 1997 r czy 2010 r. lub ostatniej powodzi w Czechach, o Hiszpani nie wspomnę, czy wysoką ocenę naszych działań w Brukseli. To była moja czwarta powódź, nie wiem, na ilu byli ci, co oceniają.

Czy wnioski z raportu, o którym pan wspomniał, są pozytywne?

Bardzo różne, na pewno była bardzo dobra współpraca w ramach grupy MSWiA z IMGW i wojskiem. W trakcie tej powodzi bardzo mocno korzystaliśmy z nowych technologii i m.in. dzięki temu nie trzeba było dysponować aż tylu osób do służby. Na miejsce wysyłaliśmy drony, które transmitowały obraz na żywo, po to aby 50 lub 100 strażaków nie musiało chodzić po wałach, narażać się i sprawdzać, czy nie ma przecieków.

W ubiegłym roku doszło do prawie 103 tys. pożarów. Jak to wygląda na tle lat ubiegłych?

Ogólnie przybyło nam zdarzeń, bo w zeszłym roku przekroczyliśmy 550 tys. interwencji. To jest wzrost o 13,5 proc. w stosunku do ubiegłego roku. 29 tys. to interwencje podczas powodzi. Co do liczby pożarów, to nie jesteśmy tym przerażeni, bo mamy dobry system reagowania, ale cały czas wnioskowaliśmy o to, żeby wprowadzać zmiany prawne powodujące docelowo zmniejszenie liczby śmiertelnych ofiar pożarów. W 2024 r. liczba tych ofiar spadła o 64 osoby w stosunku do poprzedniego roku. Tak jak kilka lat temu doprowadziliśmy do wprowadzenia rozwiązań ograniczających czas gaszenia pożarów składowisk odpadów, tak teraz chcemy zrobić to samo z pożarami obiektów wielkopowierzchniowych. Po tragicznym pożarze kamienicy w Poznaniu udało nam się doprowadzić do zmiany przepisów i wprowadzenia obowiązkowych czujek dymu i tlenku węgla – po ponad dekadzie starań. Kto mnie zna, wie, że ja dowożę nawet te trudne tematy do końca. Obecnie niestety czujek nie ma nawet w co dziesiątym mieszkaniu, w którym wybucha pożar.

W ubiegłym roku płonęło chyba 800 hal i magazynów. W przypadku ilu z tych pożarów można podejrzewać działania obcych służb?

Przede wszystkim staramy się zwiększać obecność dowódców strategicznych, czyli minimum zastępcy komendanta wojewódzkiego PSP na miejscu takiego zdarzenia. Komendanci nie boją się brać jednoosobowej odpowiedzialności za prowadzone działania ratownicze. Sam jako komendant główny przejmowałem kierowanie podczas pożaru hali przy ul. Marywilskiej w Warszawie, wybuchu gazu w kamienicy w Cieszynie oraz objąłem kierowanie podczas działań przeciwpowodziowych na południu kraju.

Czytaj też

Jeżeli widzimy, że po dojeździe po 11 minutach od zgłoszenia 80 proc. obiektu jest objęte pożarem, pożar rozprzestrzenia się nadzwyczaj szybko, inaczej niż standardowo, systemy zabezpieczeń nie zadziałały, ewentualnie został być może zbyt późno zgłoszony, informujemy wtedy policję, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i jej Centrum Antyterrorystyczne. Ale nie powiedziałbym, że z roku na rok liczba niebezpiecznych zdarzeń aż tak bardzo wzrosła. Być może one są bardziej medialne. Na szczęście, minister spraw wewnętrznych i administracji jest jednocześnie ministrem koordynatorem służb, więc jeżeli czujemy, że coś jest nie tak, to informujemy komendanta głównego policji i szefa ABW, a dyżurny – Centrum Antyterrorystyczne. Dyżurni, komendanci wojewódzcy PSP robią dokładnie to samo na poziomie województw.

W przypadku pożaru przy Marywilskiej mówiło się, że z jakiegoś powodu nie do końca zadziałały grodzie oddzielenia przeciwpożarowe. Domyślam się, że stąd pomysł zmiany przepisów w tym zakresie. Co one oznaczają dla przedsiębiorców?

Nie oznaczają niczego złego. Już teraz, aktualizując rozporządzenie MSWiA, wprowadziliśmy obowiązek oznaczenia miejsca, gdzie znajduje się ściana oddzielenia przeciwpożarowego, żeby nie dochodziło do sytuacji, w której strażacy nie mogą określić sposobu podziału budynku na strefy pożarowe i w związku z tym wykorzystać maksymalnie posiadanego potencjału ratowniczo-gaśniczego. To propozycja wiążąca się z niskimi kosztami, a podnosząca efektywność naszych działań. Ważny jest także obowiązek sprawdzania systemów raz na kilka lat, co zagwarantuje ich sprawne działanie (PSP proponuje wprowadzenie obowiązku kompleksowego przeglądu budynków - w tym systemów bezpieczeńswta - co 5 lat; jeśli chodzi o urządzenia przeciwpożarowe przeglądu należy dokonywać zgodnie z wytycznymi producenta, jednak nie rzadziej niż raz w roku - przyp. red.). Dotychczasowe prawodawstwo pozwalało na budowanie stref pożarowych o nieograniczonej powierzchni, my chcemy je ograniczyć, aby pożar nie rozprzestrzeniał się na cały obiekt. Ważne jest także okresowe sprawdzanie stanu bezpieczeństwa pożarowego budynku, w tym sprawności urządzeń, bo jeżeli brama przeciwpożarowa nie zamyka się do końca, to przez otwartą przestrzeń pożar dalej się rozprzestrzenia, ludzie tracą dorobek życia oraz miejsca pracy. Jest to nie tylko nieekonomicznie, ale również społecznie nieakceptowalne. Rozporządzenie w sprawie zaproponowanych przez Komendę Główną PSP zmian, poparte przez MSWiA leży na biurku wiceministra w resorcie rozwoju i technologii.

Wróćmy do czujek. W przypadku lokali mieszkalnych obowiązek posiadania czujki wejdzie w życie w 2030 r. Kto i w jaki sposób będzie to sprawdzał?

Będzie tak, jak w przypadku przeglądów kominowych i instalacji elektrycznych. Ale należy pamiętać, że odpowiedzialność za wyposażenie lokali mieszkalnych w autonomiczne czujki dymu leży po stronie właściciela. Czujka, która wydaje dźwięk o natężeniu minimum 85 dB, jeżeli nawet nie obudzi nas, to obudzi sąsiada. Ważne jest też, żeby czujka miała oznakowanie CE, które oznacza, że dany wyrób został zbadany przez producenta i uznany za spełniający wymogi Unii Europejskiej. Pamiętajmy, że podstawowymi dokumentami dla tego urządzenia, których powinniśmy żądać, są deklaracja właściwości użytkowych oraz instrukcja obsługi.

18 grudnia prezydent podpisał ustawę o ochronie ludności i obronie cywilnej. Co to oznacza dla PSP i OSP? Jakie w związku z tą regulacją czekają Was zadania?

Po pierwsze – świetnie, że po wielu, wielu próbach i mówieniu, że ustawa będzie, w końcu ona jest. Tych zadań jest bardzo dużo. Wzmacniamy swoją pozycję jako PSP i OSP. Nowym obszarem jest organizowanie systemu ostrzegania i alarmowania o zagrożeniach. Do końca tego roku realizować będziemy projekt modernizacji i rozbudowy systemów alarmowych, który będzie obejmował ok. 1/4 obywateli, czyli docierał do 8,5-10 mln osób. Przewidziano na to prawie 180 mln zł i obecnie jesteśmy w trakcie ogłaszania przetargu. Kolejne duże zadanie dla szefa PSP to ewidencja zasobów ochrony ludności, a przede wszystkim prowadzenie centralnej ewidencji schronów. Odpowiednio wójt, burmistrz, starosta, wojewoda będzie wyznaczał miejsce zbiórki do ewakuacji ludności.

W Komendzie Głównej PSP za poprzedników opracowaliśmy aplikację, która poinformuje obywateli, dokąd się udać w przypadku zagrożenia, bez względu na to, czy jest to zagrożenie związane z anomaliami pogodowymi, czy innym zagrożeniem. W pierwszym kwartale tego roku będziemy wspólnie z MSWiA projektować program ratownictwa ochrony ludności i chcemy uczestniczyć w wyznaczaniu kierunków, na co samorządy powinny wydawać środki finansowe przeznaczone na ochronę ludności. Dodatkowo uczestniczymy jako Komenda Główna PSP w bardzo dużym stopniu w projektowaniu treści ok. 20 rozporządzeń. Jest i nadal będzie co robić.

Kiedy odbędzie się ponowna inwentaryzacja schronów i czy istniejąca mapa schronów w związku z tym zostanie zmieniona lub zaktualizowana?

Trzeba teraz dać czas ministerstwu i poszczególnym organom ochrony ludności, żeby potwierdzili, czy to, co zrobiła już PSP woluntarystycznie, będzie miało potwierdzenie. Po to 0,15 proc. PKB zostaje w MSWiA, a 0,15 proc. idzie do budżetu wojewodów i niżej na zadania związane z alarmowaniem, budową nowych obiektów schronienia lub remontem starych budynków. Zapewne w drugiej połowie tego roku wojewodowie, burmistrzowie, prezydenci miast wskażą te obiekty. Czy to będą te same, które wcześniej wskazała PSP? Pewnie część będzie się pokrywała.

Czy w związku z nowymi zadaniami planowane jest zwiększenie liczby etatów w PSP?

Tak, zadbaliśmy o to, by z nowymi zadaniami w ramach ustawy przyszły środki i etaty. Można powiedzieć, że z wakatami i chęcią pracy w formacji wciąż nie ma problemów, ale wyłącznie jeśli chodzi o system zmianowy. W przypadku systemu ośmiogodzinnego budujemy wraz ze stroną społeczną nowy system motywacyjny, którego propozycję niebawem przedstawimy MSWiA. W przypadku PSP najsłabszym ogniwem w systemie zmianowym są stanowiska kierowania, bo w 80 proc. jest tam jedna osoba, a więc trudno jej dokładać kolejne zadania, np. ostrzeganie i alarmowanie ludności. Nowe etaty planujemy właśnie na wzmocnienie stanowisk kierowania oraz pionu przeciwdziałania zagrożeniom. Trzeci obszar to teleinformatyka, czyli nowe aplikacje. Jesteśmy w XXI wieku i, niestety, wciąż jako jedyna służba w MSWiA nie byliśmy wpisani do podmiotów uprawnionych do dodatku od cyberbezpieczeństwa, bo nikt wcześniej o to nie zawnioskował i tego tematu nie dopilnował. Pracujemy nad tym.

No właśnie, jest pan podobno wielkim zwolennikiem nowych technologii w pożarnictwie?

Tak, ale wprowadzanych racjonalnie. Miałem taką historię, że na rok zostałem dyżurnym operacyjnym, a po jakimś czasie na trzy lata wysłano mnie na ponowne przemyślenia i nabranie pokory do Centrum Naukowo-Badawczego Ochrony Przeciwpożarowej, gdzie miałem stworzyć z niczego pierwsze w PSP Centrum Dronów. Zrobiłem to. Wykorzystywałem drony podczas pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym, gdzie byłem dowódcą grupy KG PSP i tam drony sprawdzały skuteczność zrzutów wody ze śmigłowców. Podczas powodzi drony wprowadziły nas w XXI wiek transmisją obrazu online, dzięki nowym samochodom dowodzenia i łączności z internetem satelitarnym. Przewodniczyłem też kiedyś zespołowi, który wprowadzał grupy sonarowe, dzięki czemu teraz płetwonurek wchodzi do wody tylko w przypadku zlokalizowania ciała. To jest efektywne ratownictwo. Wychodzę z założenia, że najdroższy jest człowiek, ratownik i jego bezpieczeństwo oraz szkolenie. Więc tak, jestem zwolennikiem nowych technologii, ale jednocześnie uważam, że np. raz w miesiącu powinniśmy ćwiczyć w warunkach, w których nie ma prądu i nie działają systemy teleinformatyczne.

Ponoć są w Polsce takie komendy powiatowe, w których podczas naboru, mimo chętnych, nie ma kogo zatrudnić, bo kandydaci nie przechodzą testów sprawności fizycznej?

Tak, ale mimo to uważam, że nie powinniśmy rezygnować ze sprawności fizycznej, bo cały czas mamy do szkół pożarniczych – mimo niżu demograficznego – średnio od 5 do 7 osób na miejsce, z naboru do jednostek ratowniczo-gaśniczych jeszcze więcej. Być może należałoby się zastanowić nad innymi kryteriami oceny sprawności fizycznej dla kobiet i mężczyzn, tak jak to jest w zawodach sportowych. Procentowo mamy najmniej kobiet w służbach, a to może być spowodowane właśnie wysokimi kryteriami sprawnościowymi.

Czytaj też

Mówi się, że konkurencją dla PSP jest wojsko i Straż Graniczna?

Każdy sam wybiera swoją ścieżkę zawodową, zgodnie z tym, gdzie lepiej się odnajduje, aby jego służba czy zawód były pasją, najlepiej jeszcze z dobrym wynagrodzeniem. Jeśli chodzi o wojsko, to staramy się je gonić, też chcielibyśmy mieć budżet powiązany z PKB. Wierzę, że w przypadku dodatków mieszkaniowych dojdzie do historycznego przełomu i w końcu będziemy konkurencją dla wojska jako grupa MSWiA, która otrzymuje podobne świadczenia. Kolejny temat, o którym rozmawiano od lat, zostanie dowieziony.

W przyjętej na 2025 r. ustawie budżetowej zapisano, że do PSP trafi dodatkowe 18 mln zł, a do OSP włączonych do KSRG – 17,5 mln. Na co zostaną wykorzystane te pieniądze?

To tak odnośnie rzekomej stagnacji. I są to środki, które będą przyznawane co roku, a nie tylko raz. Te dodatkowe 17 mln zł zostanie wykorzystanych w KSRG na szkolenia, np. na kursy kwalifikowanej pierwszej pomocy i lepszy sprzęt zabezpieczający. Z kolei, dzięki 18 mln zł, PSP nie będzie się martwić, czy wystarczy pieniędzy na bieżące działania, energię elektryczną itd. Oczywiście kluczowym zadaniem jest też pozyskiwanie pracowników cywilnych.

Rozmawiał Marcin Chomiuk.

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama