Reklama

Straż Graniczna

Zasada negatywnego testu przy wjeździe do Polski

Fot. Karpacki Oddział Straży Granicznej
Fot. Karpacki Oddział Straży Granicznej

Myślimy o wprowadzeniu zasady negatywnego testu przy wjeździe do Polski jeszcze pod koniec tego tygodnia, prawdopodobnie będzie ona dotyczyła południowej i zachodniej granicy Polski - powiedział w poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski.

Niedzielski był pytany w TVN24 o plany związane z obowiązkiem posiadania negatywnego wyniku testu w przypadku przyjazdu do Polski z zagranicy, czy bez tego obywatel nie będzie mógł wrócić do Polski. "Będzie mógł, tylko będzie musiał wpaść na kwarantannę po prostu" - wyjaśnił minister. Zaznaczył, że negatywny wynik nie będzie przepustką dla powrotu do kraju, ale przepustką dla zwolnienia z kwarantanny.

Zapytany został też o termin wprowadzenia tej zasady. "Myślimy, żeby zrobić to jeszcze w tym tygodniu, pod koniec. Chcemy dopracować szczegóły regulacyjnie" - powiedział. "Celujemy w końcówkę tygodnia, ale teraz nie potrafię powiedzieć, czy to będzie poniedziałek, piątek, sobota. Pewnie to będzie końcówka tygodnia, poinformujemy publicznie wszystkich" - zastrzegł.

Zaznaczył, że służby też do tego będą musiały się przygotować, bo to będzie się wiązało na przykład z działaniami Straży Granicznej. "Straż graniczna deklaruje, że potrzebuje mniej więcej 48 godzin, żeby dojść do takiej zdolności operacyjnej na poszczególnych punktach granicznych. Więc myślę, że pod koniec tygodnia to stanie się faktem" - powiedział. To oznacza, że aby wrócić do kraju, również autem osobowym, i nie pójść na kwarantannę, trzeba będzie na granicy okazać negatywny wynik testu. "Tak będzie prawdopodobnie na granicy południowej i zachodniej" - dodał Niedzielski.

Dopytywany o to, co stanie się z ludźmi, którzy pracują za granicą i codziennie dojeżdżają do pracy, minister odparł, że rozwiązanie to trzeba bardzo dobrze dopracować. "Ale generalnie to testowanie będzie taką normą. Zobaczymy, czy jakieś wyjątki w zakresie tego dopuścimy" - odpowiedział.

Jak jeszcze w listopadzie 2020 roku podkreślał w rozmowie z InfoSecurity24.pl gen. dyw. SG Tomasz Praga, komendant główny Straży Granicznej, tymczasowe przywrócenie kontroli granicznej jeszcze podczas pierwszej fali pandemii koronawirusa było pierwszym w takiej skali. Żołnierze stanowili wtedy dla formacji istotne wsparcie, ale - jak podkreślił szef SG - środki, jakimi dysponuje służba są wystarczające, aby mogła skutecznie realizować powierzone jej zadania. 

Tak, jak powiedziałem i chciałbym to jeszcze raz podkreślić – jesteśmy formacją, która potrafi szybko zareagować na bieżące zagrożenia i dostosować się do aktualnych wyzwań. Przykładem są niemal natychmiastowe delegowania funkcjonariuszy pomiędzy oddziałami i udzielenie wsparcia tam, gdzie to niezbędne. Kontrola graniczna na polskiej granicy była przywracana już pięciokrotnie, m.in. na EURO 2012, Światowe Dni Młodzieży, czy szczyty klimatyczne. Można powiedzieć, że gotowość do tymczasowego przywrócenia kontroli granicznej na granicy wewnętrznej to nasze stałe zadanie.

gen. dyw. SG Tomasz Praga, komendant główny Straży Granicznej

Na polskiej granicy stanowiącej jednocześnie granicę zewnętrzną UE wciąż obowiązują obostrzenia związane z zapobieganiem COVID-19. Są to zarówno ograniczenia dotyczące wjazdu cudzoziemców do Polski, jak i obowiązek poddania się kwarantannie po przekroczeniu granicy. Granicę z Rosją można przekraczać jedynie w Bezledach i Grzechotkach, granicę z Białorusią – w Kuźnicy, Bobrownikach i Terespolu, a z Ukrainą – w Dorohusku, Korczowej, Hrebennem, w Medyce oraz w Budomierzu.

Czas zaakceptować ryzyko?

Szef resortu zdrowia pytany poniedziałek w TVN24, czy "wyobraża sobie utrzymanie dzisiejszych zasad lockdownu, dzisiejszych obostrzeń i dzisiejszych rozluźnień", czy jest "przekonany i zdeterminowany do tego, żeby zacząć jednak znowu robić kroki w tył, a nie naprzód" Niedzielski odparł, że to jest "bardzo trudne pytanie". "Wszyscy mamy oczekiwanie, że trzeba po prostu powoli wychodzić i akceptować pewne ryzyka, które są związane z luzowaniem" - przyznał.

Zwrócił uwagę, że "z jednej strony mamy też system opieki zdrowotnej dobrze, czy lepiej przygotowany". "Mówię tu też pod kątem zaszczepienia, a szczepienia w ogóle w kraju idą nam dosyć sprawnie, i w tym sensie to też jest coś, co łagodzi potencjalne skutki pandemii" - powiedział. Wskazał ponadto na "już pewnego rodzaju umiejętność zarządzania infrastrukturą medyczną, tak, żeby przesuwać łóżka, tak żeby te zasoby były dostosowywane do potrzeb wynikających właśnie z bieżącego tempa pandemii".

Minister podkreślił, że rząd już w zasadzie podejmował "te decyzje odważne, bo robiliśmy to, jako jedyni w Europie". "Proszę zobaczyć dookoła, że wszyscy przedłużali lockdowny, a my otworzyliśmy hotele, otworzyliśmy galerie, otworzyliśmy też stoki (narciarskie). To spowodowało też duży wzrost mobilności" - zauważył. Pytany, czy uważa teraz, że "te decyzje były zbyt odważne, a zatem nie ma wyjścia i trzeba się niektórych z tych decyzji wycofać", odparł: "Tutaj absolutnie uważam, że takie odważne decyzje trzeba podejmować".

Niedzielski przytoczył przy tym stosowaną w Europie strategię "dance and hammer" (dokładnie: "The hammer and the dance"), czyli "taniec i młotek", która polega - jak wyjaśnił - "właśnie na takiej walce z pandemią, że jak tylko można, to chyba luzować, a potem oczywiście trzeba - w przypadku jakichś przyspieszeń - podejmować odpowiednie kroki. Czyli to jest cały czas takie balansowanie". Dopytywany, czy chciałby utrzymywać "tę fazę tańca raczej, niż fazę młotka", odpowiedział: "To znaczy, myślę, że tutaj region warmińsko-mazurski rzeczywiście wygląda źle na poziomie statystyki. Jeżeli byśmy coś chcieli robić, to ze względu na to, że chcemy raczej tę fazę tańca utrzymywać, to ten młotek raczej zastosujemy tylko miejscowo".

PAP/IS24

Reklama
Reklama

Reklama

Komentarze

    Reklama