Na karę roku więzienia z warunkowym jej zawieszeniem skazał w piątek gnieźnieński sąd byłych policjantów, oskarżonych w sprawie śmierci mężczyzny. Karolina F. i Filip S., wezwani na interwencję do pijanego 36-latka, zamiast podjąć odpowiednie działania, zawieźli go do lasu – tam mężczyzna zmarł. Wyrok nie jest prawomocny.
Wyrokiem Sądu Rejonowego w Gnieźnie Karolina F. i Filip S. od części zarzutów zostali uniewinnieni. Sąd uznał natomiast ich winę w zakresie tego, że na początku maja 2018 w Pobiedziskach jako funkcjonariusze policji "działając w zamiarze bezpośrednim nie wypełnili swoich obowiązków służbowych w zakresie realizacji działań ustawowych policji (…) w ten sposób, że w trakcie pełnienia służby patrolowej nie przeprowadzili zgodnie z poleceniem przełożonej interwencji wobec Piotra M.".
Jak wskazał sąd, policjanci nie podjęli żadnych działań, by ustalić w sposób pewny stan zdrowia mężczyzny i stopień jego nietrzeźwości, "pomimo tego, że znajdował się w stanie wskazującym na znaczny stopień nietrzeźwości i nie możność samodzielnego poruszania się oraz utrzymania równowagi, nie zapewnili mu pomocy medycznej". Sąd uznając winę oskarżonych zaznaczył, że pozostawili oni Piotra M. w lesie narażając go "na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Dodał, że policjanci w momencie interwencji mogli przewidzieć możliwość takiego narażenia, "czym działali na szkodę interesu prywatnego Piotra M. poprzez narażenie jego życia i zdrowia, naruszenie jego godności i prawa do ludzkiego traktowania, jak również na szkodę interesu publicznego, jakim jest prawidłowe funkcjonowanie organów policji, jako formacji służącej społeczeństwu" – wskazywał sędzia.
Sąd wymierzył w piątek Karolinie F. i Filipowi S. karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres trzech lat, kary grzywny, a także czteroletni zakaz zajmowania stanowisk i wykonywania zawodu związanego z zapewnieniem bezpieczeństwa i porządku publicznego. Sąd obciążył także oskarżonych kosztami sądowymi. Wyrok nie jest prawomocny.
Sędzia Paweł Longier wyeliminował z opisu czynu zarzut bezprawnego pozbawienia wolności Piotra M. wskazując, że materiał dowodowy w tym zakresie nie pozwala na uznanie, że do takiego bezprawnego pozbawienia wolności doszło.
Sędzia wskazywał także na liczne nieścisłości w wyjaśnieniach Karoliny F. Jak mówił, "jej wyjaśnienia w pewnych istotnych elementach były sprzeczne z wyjaśnieniami oskarżonego Filipa S. (…) mowa o takich elementach tego zdarzenia, które podkreślały większą odpowiedzialność za skutki tego zdarzenia Filipa S. w stosunku do Karoliny F. Skoro pani F. pomówiła pana S. o czyn którego oboje nie popełnili, sąd powziął uzasadnione wątpliwości co do wiarygodności jej wyjaśnień w zakresie okoliczności dotyczących drugiego z czynów".
Sędzia podkreślił, że np. co do rzekomego braku zgody na przetransportowanie Piotra M. do innego miejsca niż miejsce jego zamieszkania, "wyjaśnienia pani oskarżonej w tym zakresie w konfrontacji też z pozostałymi dowodami (…), że pan S. miał się śpieszyć, chciał się zwolnić wcześniej ze służby, żeby zdążyć załatwić jakieś swoje prywatne, czy rodzinne sprawy – te wyjaśnienia są w tym kontekście też zupełnie nielogiczne. Gdyby pan S. rzeczywiście się śpieszył, łatwiej było mu przewieść pana Piotra M. do jego miejsca zamieszkania, niż wywozić go poza teren miejscowości na ten teren leśny". Sędzia dodał również, że Piotr M. przebywał wcześniej na leczeniu odwykowym i nie jest wykluczone, że nietrzeźwy nie chciał wracać do domu, by w takim stanie zobaczyli go jego bliscy.
Czytaj też: W trosce o sprawność przez cały okres służby, czyli KGP tłumaczy zmiany w testach sprawnościowych
Sędzia wskazał, że podobnie – nielogicznie i nieracjonalnie - wyglądała także kwestia rzekomego spoliczkowania Piotra M. przez Filipa S. "Oczywistym jest, i nikt tego w toku tego postepowania nie kwestionował, przynajmniej w toku postępowania sądowego, że funkcjonariusze policji Karolina F. i Filip S. w taki sposób zachować się nie mogli i nie powinni (…) wszelkie procedury działania różnych organów państwowych po coś są, one czemuś służą. Tutaj obu oskarżonym zabrakło wydaje się i takiego doświadczenia życiowego i takiej po prostu wyobraźni i pokory" – zaznaczył sędzia.
Dodał, że sąd w pełni podzielił także stanowisko oskarżyciela publicznego w zakresie tego, iż "było to <<tylko i aż>> niezachowanie reguł ostrożności wymaganych od funkcjonariuszy policji w takiej sytuacji, przy podejmowaniu takiej interwencji, i dlatego tutaj nie sposób, (w materiale dowodowym – przyp. red.) dopatrzeć się żadnych okoliczności przemawiających za tym, że Filip S. i Karolina F. odpowiadają za śmierć pana Piotra M." – dodał.
"Wydaje się, że nauka z tej sprawy też może być taka, że każde zdarzenia, nawet najbardziej drastyczne, wymaga naprawdę chłodnej i wnikliwej oceny. I formułowanie takich szybkich sądów danej sytuacji może być bardzo krzywdzące dla osób, które z różnych względów w tę sytuację są zamieszane" – zaznaczył.
Odnosząc się do wymiaru kary sędzia wskazał, mówiąc o oskarżonych, że "po tych ludziach naprawdę widać, że oni przeżyli głęboko to, co się stało. Mają poczucie winy, mają poczucie odpowiedzialności za narażenie Piotra M. na taką sytuację, która niestety miała miejsce i skutkowała jego śmiercią. Oboje na pewno chcieliby cofnąć czas i nigdy w podobny sposób by się nie zachowali" – podkreślił sędzia.
Proces byłych policjantów rozpoczął się we wrześniu 2019 r. Karolina F. i Filip S. zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków służbowych podczas przeprowadzanej interwencji, bezprawne pozbawienie wolności, nieumyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także niedopełnienie obowiązków w związku z realizacją nakazu zatrzymania oskarżonego. Zarzucane byłym policjantom w akcie oskarżenia przestępstwa zagrożone są karą do 5 lat więzienia.