Reklama

Policja

Zdjęcie ilustracyjne

Aresztowano policjanta podejrzanego w śledztwie dotyczącym nadawania sygnałów radio-stop na kolei

Sąd uwzględnił wnioski prokuratury i aresztował we wtorek na trzy miesiące dwóch mężczyzn podejrzanych w sprawie dotyczącej nieuprawnionego nadawanie sygnałów radio-stop i zatrzymania w ten sposób pociągów m.in. koło Łap (Podlaskie). Jednym z podejrzanych jest policjant. W poniedziałek komenda wojewódzka Policja w Białymstoku poinformowała, że wszczęła postępowanie dyscyplinarne i procedurę zwolnienia ze służby funkcjonariusza z Białegostoku, któremu prokuratura postawiła zarzuty w śledztwie związanym z zablokowania ruchu kolejowego.

Reklama

AKTUALIZACJA - 29.08.2023 - godz. 16:45

Reklama

"W ocenie sądu zebrane - na obecnym etapie postępowania - dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanych zarzucanych im czynów i jedynie środek zapobiegawczy o charakterze izolacyjnym będzie właściwy do zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania" - poinformowało biuro prasowe Sądu Rejonowego w Białymstoku.

Czytaj też

Jeden z mężczyzn, wobec których sąd zastosował areszt to 29-letni funkcjonariusz Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, pełniący służbę w wydziale technik operacyjnych. To wydział, do którego zadań należy m.in. niejawna obserwacja osób, miejsc i środków transportu i prowadzenie tzw. kontroli operacyjnej.

Reklama

Wcześniej informację o tym, że to policjant na co dzień pełniący służbę komendzie wojewódzkiej Policji w Białymstoku jest jednym z zatrzymanych w związku z zarzutem zablokowania ruchu kolejowego na Podlasiu podało RMF24. Mundurowy – jak podało radio – ma 29 lat i to z jego domu miał być nadawany sygnał radio-stop, który wstrzymał ruch kolejowy.

Informację tę potwierdził w rozmowie rzecznik szefa podlaskiej policji podinspektor Tomasz Krupa. Jak dodał, w odpowiedzi na pytania redakcji, funkcjonariusz w Policji służbę pełni od niespełna 5 lat. Zaznaczył też, że takie decyzje administracyjne, jak procedura te wobec mundurowego, możliwe są dopiero wtedy, gdy wszczęte jest prokuratorskie śledztwo i policja ma informację o zarzutach karnych dotyczących jej funkcjonariusza.

Śledztwo w związku z nieuprawnionym nadawaniem sygnałów radio-stop i zatrzymaniem w minioną niedzielę pociągów m.in. w pobliżu Łap (Podlaskie) zostało przejęte przez Podlaski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej. Jak poinformował w poniedziałek wydział prasowy Prokuratury Krajowej, prowadzone jest ono w oparciu o art. 224a Kodeksu karnego. Chodzi o stworzenie sytuacji, która ma wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia życia lub zdrowia wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach, co wywołuje działania instytucji publicznych lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mające na celu uchylenie tego zagrożenia. "Z uwagi na dobro postępowania przygotowawczego oraz wykonywane i planowane czynności procesowe, na obecnym etapie nie udzielamy bliższych informacji, co do przedmiotu i zakresu prowadzonego śledztwa. Przekazanie szerszych informacji będzie możliwe po zakończeniu czynności procesowych" - podano.

W niedzielę po południu podinspektor Tomasz Krupa, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego Policji w Białymstoku poinformował, że - w związku z nadawaniem sygnałów radio-stop podlaska Policja zatrzymała dwóch mężczyzn - 24-latka i 29-latka. Policja zatrzymała ich w jednym z domów po godzinie 13:00, a na miejscu zabezpieczono również sprzęt krótkofalarski. Według informacji jakie podawało RMF24 dom należał właśnie do 29-latka.

Przypomnijmy, w woj. podlaskim w niedzielę rano z powodu nieuprawnionego nadania sygnału radio-stop stanęły pociągi w pobliżu stacji Łapy, a koło południa dwukrotnie wstrzymano ruch kolejowy na trasie Sokółka - Szepietowo. Spółka PKP PLK zapewniła, że opóźnienia nie były duże, a sprawą zajmują się już służby, m.in. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Straż Ochrony Kolei, Policja oraz przewoźnicy.

Zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn odnosząc się do tej sprawy w Radiowej Trójce mówił, że służby muszą sprawdzić, "co dokładnie te osoby zrobiły, który sygnał zidentyfikowany w tym systemie, sygnał nieautoryzowany, został nadany przez te konkretne osoby". "Mówimy wciąż o rozpoznawaniu tego tematu. Nie mamy zgromadzonych jeszcze wszystkich informacji. Tutaj potrzebna jest pewna cierpliwość i spokój" - ocenił. Dodał, że służby specjalne będą wyjaśniać tę sprawę. Jednocześnie podkreślił, że "nie jest to zdarzenie, które byłoby jakimś precedensem". "W przeszłości były już raportowane pewne zdarzenia z udziałem tego systemu" - powiedział. Dodał, że "ABW musi się w tej chwili włączać w badanie tego typu rzeczy, ale nie jest przesądzone, że mówimy o jakiejś makiawelicznej operacji za którą stoi obce państwo".

Komentując inne zdarzenia, które w ostatnim czasie miały miejsce na kolei zaznaczył, że "w tej chwili wiele incydentów, czy zdarzeń może wynikać z operacji chociażby rosyjskich służb specjalnych, dlatego takich rzeczy nie można bagatelizować". "Nie chciałbym siać paniki. Różne rzeczy na kolei się dzieją od dawien dawna. Tutaj mamy zdarzenia, które muszą być pojedynczo wyjaśniane przez specjalistyczne komisje" - powiedział.

Czytaj też

Do podobnych incydentów doszło też w miniony weekend w województwach zachodniopomorskim oraz pomorskim. Służby, jak na razie, nie łączą tych zdarzeń ze sobą.

DM

Źródło:PAP / InfoSecurity24.pl
Reklama

Komentarze

    Reklama