Bezpieczeństwo Wewnętrzne
Nożownicy w Europie. Realny problem czy "dmuchanie na zimne"? [OPINIA]
Zamachy terrorystyczne z użyciem noża, które miały miejsce w różnych zakątkach Europy na początku stycznia, wywołały żywą dyskusję na temat wzrostu liczby tego rodzaju przestępstw. Czym innym są jednak ataki terrorystyczne, czym innym przemoc wynikająca z wzrostu „kultury gangów” czy „zwykłe” przestępstwa i przemoc domowa.
W obliczu wydarzeń do jakich w ostatnich tygodniach doszło w Europie, coraz częściej zadaje się pytania, czy i dlaczego wzrasta liczba przestępstw nożowniczych. Mowa o ataku nożownika pochodzącego z Palestyny w niemieckim pociągu relacji Kilonia - Hamburg, w wyniku którego zginęły dwie osoby, zamachu pochodzącego z Maroka sprawcy na kościoły w hiszpańskim Algeciras, czy zajściach na paryskiej stacji Gare du Nord. Tam też, miesiąc później policja zastrzeliła mężczyznę grożącego im nożem (w tym przypadku jednak od razu wykluczono zamach terrorystyczny).
Czy winna jest temu zwiększona imigracja? Jak powstrzymać ten niekorzystny rozwój wydarzeń? Na te pytania nie da się odpowiedzieć bez uznania, że jeżeli mówimy o aktach z użyciem noża, to mamy w tej szerokiej grupie do czynienia z różnego rodzaju przestępstwami. Ze względu na charakterystykę, inaczej trzeba patrzeć na wzrost przestępczości danego typu. Czym innym są ataki terrorystyczne, czym innym przemoc wynikająca z wzrostu "kultury gangów" czy "zwykłe" przestępstwa i przemoc domowa.
Ataki terrorystyczne z użyciem noża, te które miały miejsce w Algeciras, Niemczech czy w innych miejscach, to paradoksalnie informacja, że służby antyterrorystyczne działają z dużą skutecznością. Stwierdzenie to może wydawać się kontrowersyjne, ale oznacza tyle, że dzięki ich pracy terroryści muszą uciekać się do "prostych" narzędzi, powodujących mniejsze szkody niż wielkoskalowe zamachy. Do takich działań właśnie wzywani są zwolennicy radykalnego islamu w publikacjach organizacji terrorystycznych czy materiałach wideo. Niestety, całej przestrzeni publicznej nie uda się objąć ochroną antyterrorystyczną i stąd chociażby Wielka Brytania wprowadza program powszechnego przygotowania na tego rodzaju zamachy o niskiej skali.
Czytaj też
Sprawa głośnych zamachów wykryła jednak inną słabość europejskich systemów bezpieczeństwa, szeroko dyskutowaną w mediach i przez polityków. Mianowicie, każdy z zamachowców z Hiszpanii, Niemiec i sprawca z Francji mieli nakazy opuszczenia Europy i od miesięcy nie byli deportowani. Najtrudniejsza sytuacja była w przypadku bezpaństwowca ze Strefy Gazy, bo obowiązujące przepisy nie pozwalają na odesłanie osoby do kraju, którego nie jest obywatelem, nawet jeżeli była ona już wielokrotnie karana. W tym przypadku, politycy CDU pytali jednak, czy lata wsparcia finansowego udzielanego Autonomii Palestyńskiej nie mogą przełożyć się na rozwiązanie tego problemu?
A jak wygląda problem bardziej "pospolitych" przestępstw przy użyciu noża? O odpowiedź będzie trudno, bo brak danych, różne definicje, a także podatność tematu na upolitycznienie zamazują obraz.
W Wielkiej Brytanii, w której od dawna mówiło się o wzroście tego typu aktywności, liczba takich przestępstw rośnie. Okresy raportowe na koniec marca dla Anglii i Walii pokazują 45 tysięcy tego typu zdarzeń za rok 2021/22. Jest to wzrost o ok. 4 tysiące w stosunku do poprzedniego okresu. Tu jednak trzeba mieć na uwadze pandemię, która przerwała trend wzrostowy trwający od roku 2013, w okresie 2019/20 sięgający prawie 52 tysięcy przestępstw.
Wśród celów, w jakich wykorzystywany jest nóż, najpopularniejszym jest napaść z intencją uczynienia poważnych szkód cielesnych. W ciągu ostatnich 10 lat liczba takich ataków wzrosła o połowę. Kilkukrotnie wzrosła też liczba gróźb śmierci z użyciem noża, zmniejszył się za to udział rabunków przy użyciu narzędzi ostrych. Napaści seksualne stanowią niewielki procent (1-2%) wśród przestępstw tego typu, ale rosną dynamicznie.
Co może to mówić o problemie "nożownictwa" w Wielkiej Brytanii? Widać, że coraz częściej nóż używany jest celowo jako narzędzie samoistnej napaści lub groźby, a nie przy okazji zastraszenia przy rabunku. W dyskusji wiele mówi się o wzroście "kultury gangów" na ulicach, która ma oddziaływanie podwójne. Z jednej strony młodzi ludzie realizują pewien stereotyp męskości, który wiąże się z dominacją, z drugiej inni, mając coraz mniejsze zaufanie do policji, zabezpieczają się przed przemocą nosząc nóż.
Za nakręcanie tego zjawiska w wywiadzie z 2017 roku udzielonym "The Evening Standard" były członek gangu Wayne obwinia pop kulturę, social media i imigrację. Opowiada o całej strukturze na ulicy, która nasila przemoc i premiuje bezwzględność, o teledyskach, które wzmacniają ten stereotyp. Jednocześnie twierdzi, że nowa imigracja z krajów ogarniętych wojną, takich jak Kongo czy Somalia - wśród której są osoby, które widziały masakry - wyniosła przemoc na nowe poziomy.
Niektórzy jednak przyczynę wzrostu tej przestępczości widzą w wycofaniu się policji. Od roku 2010 systematycznie spadała liczba zatrzymań i przeszukań, dzięki którym wykrywano osoby posiadające niedozwolone narzędzia. Podczas gdy w szczycie dokonano ich 1,2 miliona rocznie, to w roku 2017 było ich mniej niż 300 tysięcy. Dopiero od tego czasu przywrócono zatrzymania w celu przeszukiwania, ale nie osiągnęły poziomu 700 tysięcy. Policja była jednocześnie oskarżana, że dokonuje profilowania rasowego, znacznie rzadziej zatrzymując osoby o białym kolorze skóry.
W Niemczech o dane jest trudniej, gdyż nie było do tej pory jednolitej statystyki dla wszystkich landów. Dopiero w 2022 roku BKA opublikowało dane dotyczące przestępstw z nożami dla całego kraju za rok poprzedni. Następny raport spodziewany jest pomiędzy kwietniem a wrześniem. Nóż użyty był lub grożono jego użyciem w 6,6 proc. przestępstw zakwalifikowanych jako przemoc. To prawie 11 tysięcy przypadków rocznie według policyjnych statystyk kryminalnych. Jeżeli jednak szukać tu odpowiedzi na pytanie, czy sprawcami są głównie imigranci, to trzeba odpowiedzieć przecząco. Z drugiej strony jest duża nadreprezentacja imigrantów w przestępstwach powodujących poważne uszkodzenia ciała - za 13 proc. z nich odpowiadają uchodźcy i szukający azylu, którzy stanowią 2,3 proc. populacji. Liczba ataków z nożami jednak od roku 2019 spada, chociaż tu znowu przyczyną mogła być pandemia.
Czytaj też
Sytuacja w kraju różni się w zależności od miejsca. Brema, ochrzczona przez media mianem "stolicy nożowników" odnotowała dwa ataki dziennie z użyciem nożem w roku 2022, co daje 735 przestępstw. Połowa sprawców, według danych udostępnionych przez BKA gazecie "Bild", pochodziła z Turcji, Syrii, Maroka, Algierii i Rumunii. Hamburg również, jak informowano w 2022 roku, doświadcza wzrostu przemocy związanej z tego rodzaju bronią. W Berlinie liczba ataków z nożem wzrosła rok do roku o 7 proc., wynosząc 2777 przestępstw. Z kolei na przykład w Badenii-Wirtembergii liczba tego typu zdarzeń spada i jest najniższa od pięciu lat. Chociaż tutaj również obserwowana jest nadreprezentacja imigrantów, którzy odpowiadali za 21 proc. tego typu napaści. Podobnie spadki w ostatnich latach zarejestrowano w Nadrenii Północnej-Westfalii, tam jednak stwierdzono, że 42 proc. przestępstw tego typu popełniły osoby bez niemieckiego paszportu, które stanowią 16 proc. mieszkańców landu. Jednak ta grupa nie składa się wyłącznie z osób szukających azylu. Według opublikowanego przez "Die Welt" innego badania za rok 2020, które zebrało dane policyjne z 10 na 16 landów niemieckich, osoby nie mające obywatelstwa niemieckiego stanowiły 39,6 proc. sprawców, a mniej niż połowa z nich, 17,4 proc., byli to imigranci lub osoby przebywające bez prawa pobytu (co zbliżone jest bardziej do danych federalnych za 2021).
Eksperci próbują wyjaśnić przyczyny tego zjawiska. Twierdzą, że w Niemczech nie ma wśród młodocianych imigrantów "kultury gangów" podobnej do tej w Wielkiej Brytanii. Jest raczej tendencja "trzymania się razem" i uzyskania uznania w grupie rówieśniczej o podobnym pochodzeniu. Ahmad Mansour, psycholog pochodzenia palestyńskiego, twierdzi, że problemem jest to, iż populacja imigrantów jest młodsza od niemieckiej, miała doświadczenia przemocy, a do tego dochodzą kwestie problemów tożsamości. Wskazuje jednak też na kulturę patriarchalną, utożsamianie noża z męskością, brak przyzwolenia na okazywanie słabości. Inni wskazują na to, że podobnie jak w Wielkiej Brytanii coraz częstszym sposobem budowania poczucia bezpieczeństwa jest noszenie noża przy sobie.
Niemcy próbują sobie radzić tworząc strefy wolne od broni palnej i noży, gdzie noszenie ich jest zakazane. Jedną z nich jest centrum Stuttgratu. Grzywna za ponowne "złapanie" z nożem w tym rejonie może wynosić nawet 10 tysięcy euro. Niektóre typy noży, jak motylkowe, zostały zakazane w Hamburgu już w 2003 roku, bo można ich użyć tylko do napaści, jednak ciągle dostępnych jest wiele innych rodzajów. Tu także przeszukania są jedyną możliwością wykrycia broni, bo takiej kontroli jak w przypadku broni palnej nie można wprowadzić.
O atakach głośno było też w Danii. W okolicy świąt Bożego Narodzenia doszło tam do siedmiu napaści z użyciem noża w kopenhaskiej dzielnicy Nørrebro. Raniono 16 osób. W wyniku kontynuacji napaści jeszcze w styczniu policja wydłużyła okres obowiązywania przepisów dotyczących obszarów, na których dokonywała przeszukań. W Danii trudno o dane dotyczące użycia noży, ale liczba przestępstw dokonywanych przez imigrantów spoza państw Zachodu stanowi 18 proc. całości i wzrosła w ciągu pięciu lat z 15 proc., podczas gdy stanowią oni obecnie poniżej 10 proc. duńskiej populacji.
Zbieranie tego typu danych jest dyskusyjne. Za każdym razem słyszymy przestrogi przed stygmatyzacją i generalizowaniem wobec danej populacji. Jednak dla celów prowadzenia odpowiedniej polityki dane te wyraźnie sygnalizują, gdzie może leżeć większy problem, jaka jest jego natura i jakie można wobec tego stosować środki zaradcze. To między innymi decyzją syna imigranta z Etiopii, ministra Mattiasa Tesfaye, w Danii zaczęto zbierać bardziej szczegółowe informacje na temat przestępczości.
Jeżeli chodzi o najpoważniejsze zdarzenia z użyciem noża, czyli te skutkujące śmiercią, Dania, Wielka Brytania i Niemcy należą do bezpieczniejszych krajów w Europie. Dla danych z 2017 roku w Wielkiej Brytanii jest to 0,08 zdarzeń na 100 tysięcy mieszkańców, w Danii 0,22 a w Niemczech 0,23. Dla porównania w Polsce było to 0,49. To daleko od takich krajów, jak Kolumbia czy Honduras, ze wskaźnikiem wynoszącym ponad 6 zgonów na 100 tysięcy mieszkańców. Skąd więc takie zaniepokojenie w Europie? Czy czołówki gazet, w których eksponowani są sprawcy pochodzący z zagranicy, wywołują niepokój i przyciągają uwagę? Z drugiej strony nie da się tu zaprzeczyć nadreprezentacji imigrantów. Jak ktoś powiedział, zachodnia kultura jest zapobiegliwa, martwimy się na wyrost, ale jeżeli przy tym nie panikujemy i zbytnio nie podgrzewamy nastrojów, to wynikają z takiego "dmuchania na zimne" raczej działania wyprzedzające w stosunku do zagrożeń.
Extern.
Po co u was jest sekcja komentarze skoro i tak się nie pokazują? A jeśli chodzi o temat, to stygmatyzowanie noży i promowanie masowych przeszukań na ulicy, nie jest żadnym rozwiązaniem tego problemu, jest oczywiste że chodzi o kwestie społeczne. Otóż ludzie mogą powszechnie nosić przy sobie noże, szpady, szable czy miecze a nawet i broń palną i jak pamiętamy z historii wcale nie musi to oznaczać że zaraz się tymi narzędziami będą zabijać. Problem się dopiero zaczyna gdy mają powód. A skoro zależy to od powodu a nie od dostępności narzędzia, to pamiętajcie że pierwszego zamordowanego człowieka na świecie zabito podniesionym z ziemi kamieniem.