Bezpieczeństwo Wewnętrzne
Eskalacja wojny hybrydowej. Wschodnia granica coraz bardziej niebezpieczna [OPINIA]
Ostatni wzrost agresji ze strony nielegalnych migrantów na granicy polsko-białoruskiej nie jest przypadkowy, lecz jest częścią działań hybrydowych ze strony Rosji. Migranci nie są zatem podmiotem ataku, ale jego narzędziem. Świadomość tego faktu jest kluczowa dla doboru odpowiednich środków neutralizacji agresywnych jednostek jak i odparcia ataku hybrydowego.
Po tym, jak we wtorek 28 maja na granicy poważnie ranny został polski żołnierz, w piątek 31 maja ponownie doszło do starć, w wyniku których rany odniosło dwóch kolejnych żołnierzy. Agresja ze strony nielegalnych migrantów staje się coraz większa - używają oni niebezpiecznych narzędzi takich jak noże przytwierdzone do drągów, którymi starają się dźgać polskich żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej. Towarzyszy temu wzrost presji migracyjnej. Należy przy tym przyjąć, że nie są to spontaniczne ataki zdesperowanych migrantów pragnących za wszelką cenę przekroczyć granicę, czy też agresja pospolitych przestępców, lecz transgraniczny terroryzm realizowany przez bojówki zorganizowane przez rosyjsko-białoruskie służby.
Jest to zatem eskalacja działań podejmowanych w ramach wojny hybrydowej co wymaga zupełnie innego podejścia, niż gdyby uznać, że ataku dokonują sami migranci. Neutralizacja agresywnych jednostek nie będzie bowiem miała charakteru odstraszającego agresora, którym nie są migranci tylko Rosja i Białoruś. Ponadto cele ataku są wieloaspektowe, a agresywni mężczyźni atakujący polskich żołnierzy i funkcjonariuszy mogą nawet nie planować przekroczenia granicy. To oczywiście nie oznacza, że aspekt powstrzymywania strumienia migracyjnego jest drugorzędny, czy też - jak twierdzą niektórzy np. amerykańska politolog Kelly Greenhill - wpuszczenie migrantów jest najlepszym sposobem zniweczenia planów atakującego, lecz trzeba mieć świadomość, że nie jest to jedyny aspekt tego ataku. W tym miejscu warto wskazać na również takie jej aspekty jak polaryzacja, podważanie zaufania do instytucji publicznych, podważenie wiarygodności i/lub prestiżu państwa na arenie międzynarodowej oraz funkcja stealth (maskująca inne działania - przyp.red.).
Czytaj też
Zwolennicy wpuszczania migrantów dzielą się zasadniczo na dwie grupy. Z jednej strony są to ci, którzy kwestionują pojęcie wojny hybrydowej i twierdzą, że mówienie o broni demograficznej czy też weponizacji migracji jest niedopuszczalne, gdyż ich zdaniem dehumanizuje migrantów. Jest to oczywisty absurd, gdyż migrantów dehumanizują ci, którzy ich używają jako broni, a nie ci, którzy to zjawisko opisują i starają się przeciwdziałać atakom.
Z drugiej strony są to osoby takie jak Kelly Greenhill, które wprawdzie przyznają, że migranci są używani jako broń w wojnie hybrydowej ale twierdzą, że taki atak nie może prowadzić do zmian demograficznych (a nawet jeśli prowadzi, to nie ma to znaczenia). Natomiast głównym celem jest wymuszanie przez atakujące państwo na państwie atakowanym określonych ustępstw politycznych czy też finansowych i wywołania podziałów społecznych. Greenhill wymienia też możliwe reakcje na atak: spełnienie całości lub części żądań wymuszającego; zablokowanie granicy i zatrzymanie migrantów; przeniesienie migrantów do państwa trzeciego; interwencja zbrojna przeciwko wymuszającemu; akomodacja, polegająca na otwarciu się na strumień migracyjny. Greenhill, mająca spore grono zwolenników w środowiskach eksperckich, twierdzi przy tym, że optymalnym rozwiązaniem jest to ostatnie, gdyż jakoby wytrąca broń z ręki atakującego.
Niestety, teza Greenhill to typowe myślenie życzeniowe i nie uwzględnia innych aspektów ataku. Jest ono przy tym niestety bardzo szkodliwe, gdyż cieszy się popularnością. Tymczasem trudno jest zrozumieć czemu zwolennicy tego modelu zakładają, że gdy na granicy stoi kilka tysięcy migrantów, to jeśli zostaną wpuszczeni, to nie pojawią się następni migranci, a atakujący nie będzie ściągał kolejnych z tak naprawdę nieograniczonych zasobów. Ponadto wpuszczanie nielegalnych migrantów nie spowoduje braku przemocy, gdyż temu służy właśnie funkcja stealth strumienia migracyjnego. Im większy jest strumień, tym trudniej go kontrolować i tym łatwiej dokonywać prowokacji. Zamachy terrorystyczne towarzyszące takiemu strumieniowi, w takiej sytuacji, mogą mieć zarówno charakter autentyczny jak i inspirowany przez służby atakującego.
W tym kontekście warto się dokładniej przyjrzeć celom agresji migranckich bojówek na granicy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że celem nie jest przekroczenie granicy. Oni robią to, co im kazano. Natomiast celem podmiotu atakującego (czyli służb rosyjskich i białoruskich - przyp. red.) może być odwrócenie uwagi od innych działań hybrydowych np. przerzut przez granicę agentów, terrorystów, przestępców itp. w innym strumieniu migracyjnym lub sprowokowanie do niewłaściwej reakcji.
Czytaj też
Niestety po ostatnich incydentach odezwały się skrajne głosy wzywające do całkowicie niewłaściwych reakcji. Z jednej strony są to apele środowiska promigranckiego o niepodejmowanie żadnych efektywnych działań przez służby. Środowiska te kontynuują działania wpisujące się w operację kognitywną wroga, której celem jest podważanie zaufania do Straży Granicznej i wojska poprzez oskarżanie ich o rzekome zbrodnie. Twierdzą przy tym, że nie są za otwarciem granic tylko przeciw „bezprawiu” i „przemocy” wobec migrantów. Nie ma jednak wątpliwości, że proponowane przez nich ograniczenia doprowadziłyby do fatalnych konsekwencji zarówno dla życia i zdrowia funkcjonariuszy i żołnierzy jak i z perspektywy osiągnięcia celów przez służby rosyjsko-białoruskie.
Wpuszczenie migrantów doprowadziłoby do skrajnej polaryzacji, podważyłoby wiarygodność Polski (zdolność do zabezpieczenia granicy) i skłoniłoby UE, w szczególności Niemcy, do dogadywania się z Łukaszenką, a być może nawet Putinem, by powstrzymał strumień za cenę określonych ustępstw (dokładnie tak samo było w 2015 r. z ustępstwami UE i Niemiec wobec Turcji, która wówczas wykorzystała migrantów przeciwko Europie - przyp. red.). Trudno się zatem dziwić, że eskalacja następuje tuż przed wyborami do Europarlamentu. Chodzi nie tyle o to kto ma wygrać (choć z całą pewnością Rosja stawia na takie partie jak AfD czy ugrupowanie Wagenknecht ale również islamolewicę francuską Melanchona, skrajną lewicę irlandzką czy też listy muzułmańsko-migranckie - przyp. red.), lecz o sam chaos i destabilizację, poczucie niepewności i strachu wśród mieszkańców Europy.
Nie można przy tym wykluczyć, że atak nożownika w Mannheim również był inspirowany przez Rosję. Taką możliwość potwierdza też to, że chińskie i rosyjskie środki dezinformacji oraz ich arabsko-muzułmańskie pudła rezonansowe zaczęły rozpowszechniać tezę, że atak ten był prowokacją władz niemieckich przeciwko muzułmanom w związku z konfliktem w Strefie Gazy. Taka dezinformacja prowadzić będzie z jednej strony do radykalizacji muzułmańskich migrantów w Niemczech, a z drugiej do wzrostu notowań AfD,
Czytaj też
Choć obecnie wydaje się, że środowiska promigranckie są zmarginalizowane to nie można ich lekceważyć. Paradoksalnie ich głos może się znów przebić jeśli dojdzie do innej nieprawidłowej reakcji, do której niektórzy zaczęli wzywać. Chodzi o strzelanie do migrantów z ostrej amunicji, co zresztą może również być celem strony atakującej (czyli służb rosyjsko-białoruskich). Masakra na granicy, zostałaby wykorzystana do dyskredytacji Polski na arenie międzynarodowej, a rosyjski aparat dezinformacyjny szybko rozpowszechniłby sfabrykowane zdjęcia kobiet i dzieci po całym Bliskim Wschodzie i Afryce.
Nikogo by to oczywiście nie odstraszyło, a jedynie osłabiło nasze zdolności prowadzenia kontrdziałań w tych krajach. Ponadto szok, jaki by to wywołało w kraju i zagranicą, spowodowałby paraliż działania służb granicznych i naiwnością jest sądzenie, że skoro obecnie wszyscy deklarują wsparcie dla Straży Granicznej i wojska to zostałoby to utrzymane, po tym jak rozpowszechnione byłyby zdjęcia zastrzelonych migrantów. Taka jest po prostu psychologia Europejczyków, w tym Polaków i wróg to wykorzystuje. W rosyjskich opracowaniach wprost mówi się o wykorzystywaniu europejskiego humanitaryzmu w działaniach hybrydowych opartych na strumieniach ludzkich.
Nieporozumieniem są też głosy mówiące o tym, że najważniejsze jest bezpieczeństwo żołnierzy i funkcjonariuszy. Nie chodzi mi przy tym o to, że nie jest to istotne, ale najważniejsze jest zniweczenie celów ataku hybrydowego. I nie ulega wątpliwości, że trzeba to robić tak, by jak najbardziej zabezpieczyć żołnierzy przez utratą życia i zdrowia. Niestety nie można wykluczyć, że Rosja i Białoruś podejmą decyzję o np. ostrzale snajperskim polskich żołnierzy. Mogą bowiem badać jak daleko mogą się posunąć. Nasza reakcja musi być jednak adekwatna i skuteczna i (przynajmniej na tym etapie) można (i trzeba) stosować środki niepenetracyjne oraz odstraszające agresora - czyli nie tyle migrantów, co Rosję i Białoruś.
To jednak nie wszystko. Działania funkcjonariuszy Straży Granicznej oraz żołnierzy nie wyczerpują palety działań niezbędnych do odparcia ataku. Bardzo słuszne i niezbędne są plany dotyczące dodatkowych zabezpieczeń na granicy, w tym ograniczeń poruszania się, stworzenia drugiej bariery czy tez usprawnienia monitoringu. Ale odpieranie ataku hybrydowego nie może mieć miejsca wyłącznie na granicy. Jest on bowiem przeprowadzany również w sferze informacyjnej i kognitywnej.
Czytaj też
Ponadto wciąż niewiele robi się w zakresie zniechęcania i migrantów do przyjazdu na Białoruś (w tym przez Rosję na Białoruś) oraz utrudniania im tego. Dla przykładu, w ubiegłym roku MSZ sfinansował program fundacji Info Ops o nazwie szafafijat, którego jednym z celów było przeciwdziałanie narracji rosyjskiej w Iraku, zachęcającej tamtejszych mieszkańców do migracji do Europy przez granicę polsko-białoruską. Niestety był on przeprowadzony na małą skalę i tylko w jednym kraju, choć cieszył się bardzo dobrymi opiniami. Konieczne jest rozwinięcie tego typu działań na szeroką skalę, a także uznanie weponizacji migracji za istotne zagrożenie dla UE i NATO.
W konsekwencji państwa, w których działają siatki przemytnicze powinny być zachęcane do współpracy w zakresie ich zwalczania (warto odnotować, że np. Palestyna bardzo skutecznie zatrzymała udział Palestyńczyków w tych strumieniach migracyjnych po rozmowach z polską dyplomacją), a w przypadku odmowy – rozważenie sankcji. Sankcje powinny być nakładane również na wszystkie linie lotnicze przerzucające migrantów do Rosji.
Zbyszek
Moskwa liczy na polaryzację Europy, a min Polski. Słusznie Autor słusznie podkreśla na konieczność aktualnie ograniczonej, nieśmiertelnej odpowiedzi ze strony Polski. Rosja jednak może intensyfikować niebezpieczne ataki na polskich żołnierzy. Musimy być gotowi do odpowiedzi. Jej celem musi być zniechęcenie do takich ataków. W przeciwnym razie należy się liczyć z rosnącą liczbą ofiar na granicy, osłabieniem morale i potencjalnie groźnymi skutkami społecznymi. Brak przygotowania wystawi nas też na ciosy propagandy moskiewskiej w krajach sojuszniczych i pozostałych. Po pierwsze atak na naszą granicę trzeba umiędzynarodowić. Bardzo dobrym jest postulat wprowadzania sankcji i prowadzenia akcji informacyjnej w krajach z których wywodzą się migranci. W ochronę i ćwiczenia stanowczej odpowiedzi powinno być włączane NATO. Konieczne są też akcje informacyjne w krajach zachodnich przygotowujące na straszne sceny z naszej granicy. Wreszcie musimy mieć scenariusze twardego odstraszania