Za Granicą
Wszystkie ręce na pokład. Kto gasi płonącą Kalifornię?
W walce z pożarami w Kalifornii liczy się każda para rąk. Jak informują amerykańskie media, ramię w ramię do walki z żywiołem, ze strażakami m.in. z Los Angeles, stanęło już blisko 1000 więźniów-strażaków, ale też mundurowi z Meksyku i „prywatni” strażacy. Gotowość do przyjścia z pomocą wyraziły też - za pośrednictwem Deanne Criswell z Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego - siły zbrojne. Obecnie aktywne są co najmniej cztery pożary, w tym największy i najtrudniejszy do opanowania pożar Palisades - przekazała CNN.
Program dla więźniów-strażaków działa w Kalifornii od około 80 lat. Zainteresowani udziałem więźniowie muszą spełnić wymogi bezpieczeństwa (nie mogą być skazani za gwałt i inne przestępstwa seksualne, podpalenia oraz ucieczki) i przejść dwutygodniowe szkolenie - wyjaśnił magazyn „Smithsonian”. Istnieją także wyłącznie więźniarskie załogi pożarnicze, zakwaterowane w tak zwanych obozach strażackich (można spędzić tam do siedmiu lat).
Chociaż liczba więźniów-strażaków wahała się na przestrzeni lat, często stanowili około jednej trzeciej sił strażackich Kalifornii.
Więźniowie-strażacy zarabiają niewielkie kwoty: obecnie jest to maksymalnie 10,24 USD dziennie - przekazał portal dziennika „New York Times”. Za każdą godzinę pracy w sytuacjach kryzysowych dostają dodatkowo 1 dolara. Tym samym za dzień pracy więźniowie strażacy zarabiają mniej, niż wynosi w Kalifornii płaca minimalna (16,5 USD za godzinę) i znacznie mniej niż inne formacje. Strażacy zatrudnieni przez miasto Los Angeles zarabiają od 85 tys. dolarów rocznie.
Dodatkowo więźniom-strażakom za każdy dzień służby w straży pożarnej odlicza się do dwóch dni od wyroku. Więźniowie-strażacy pracują dobrowolnie, nie można ich zmusić do udziału w akcji. Nie obsługują wozów strażackich - używają „narzędzi ręcznych”, pracują też jako personel pomocniczy dla innych pracowników służb ratowniczych - przekazał portal „NYT”. Są wzywani najczęściej do pożarów lasów. Usiłują odciąć ogień poprzez robienie przecinek, do czego stosują łopaty, siekiery i piły łańcuchowe.
Czytaj też
Krytycy programu zarzucają jego organizatorom wykorzystywanie finansowe zarabiających grosze więźniów. Dodają też, że nie jest im łatwo uzyskać normalną pracę w straży po wyjściu na wolność - w wielu miejscach strażacy muszą przedstawić zaświadczenia o niekaralności. Jednocześnie jednak dla części więźniów program okazał się rodzajem odskoczni: portal magazynu „Smithsonian” cytuje byłego więźnia, który twierdzi, że to wyjazd na obóz szkoleniowy dał mu poczucie własnej wartości. „Pozwolił, by zakiełkowało we mnie przekonanie, że »mogę być dobry w czymś dobrym«”.
Prywatna straż
Pożary, które od połowy zeszłego tygodnia sieją spustoszenie w rejonie Los Angeles w Kalifornii, gaszą również prywatni strażacy - poinformował w sobotę portal gazety „Los Angeles Times”. Pracują chroniąc rezydencje klientów, którzy wykupili specjalne rozszerzone polisy ubezpieczeniowe.
Jedną z takich firm jest Wildfire Defense Systems należąca do Davida Torgersona. Kiedy wybuchły kalifornijskie pożary jej strażacy, dysponujący własnym zaopatrzeniem w wodę oraz wyposażeni w żel przeciwogniowy i węże, wyruszyli pod konkretne adresy. Zdaniem Torgersona ich działania są społecznie korzystne. Klient zachowuje dom, a firma ubezpieczeniowa nie musi wypłacać wielkiego odszkodowania pozwalającego na odbudowę. „Zawsze jest lepiej, jeśli nie spalą się domy czy przedsiębiorstwa” - powiedział.
Torgerson stwierdził, że większość niepublicznych strażaków nie działa dla prywatnych zleceniodawców, zawierają umowy z rządem. Władze federalne od lat 80. zatrudniają na kontraktach prywatne jednostki pożarnicze. Usługę tę wykonuje co najmniej 250 firm. Drugą najważniejszą grupą klientów są firmy ubezpieczeniowe - powiedział portalowi CNN Mike Stutts, kalifornijski strażak.
Są jednak również przedsiębiorstwa, świadczące usługi bogatym klientom indywidualnym. Jedna z takich firm na swojej stronie zapewnia, że dzięki zawarciu umowy łatwiej będzie ubezpieczyć nieruchomość i ograniczyć straty. Przedsiębiorstwo obsługujące m.in. klientów z Los Angeles i San Diego oferuje rozpylanie środków zmniejszających palność lasów w celu zatrzymania rozprzestrzeniającego się pożaru oraz „podwójną warstwę ochrony poprzez owijanie konstrukcji naszym systemem koców przeciwpożarowych”.
W opinii mediów obecność prywatnych firm pożarniczych jest kontrowersyjna. Unaocznia, jak głębokie są podziały w społeczeństwie, wywołane różnicami majątkowymi. Kiedy zaczęły płonąć dzielnice gwiazd i celebrytów jeden z mieszkańców zaczął w mediach społecznościowych szukać kontaktu do prywatnej firmy strażackiej. „Zapłacę każdą kwotę” - zapewniał. Czytelnicy posumowali to jako dowód na nieczułość i „skrajną bezczelność”.
Firma Torgersona była w zeszłym roku wzywana do ponad 60 kalifornijskich pożarów. W żadnym z tych przypadków nie spłonął chroniony przez nich dom.
Wojsko ruszy na pomoc?
Administratorka Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego Deanne Criswell oświadczyła w niedzielę, że siły zbrojne są gotowe przyjść z pomocą w opanowywaniu ognia. „Żołnierze czynnej służby są gotowi do działania i dalszego wspierania wysiłków strażaków. Oficerowie na każdym ze stanowisk dowodzenia będą dokładnie wiedzieć, czego potrzebują. A jeśli będą potrzebować czegoś więcej, będziemy mogli przyjść i ich wesprzeć” – zapewniała Criswell w wywiadzie dla ABC.
Według Pentagonu dotyczy to 500 żołnierzy piechoty morskiej i 10 śmigłowców marynarki wojennej.
Gubernator Kalifornii Gavin Newsom ocenił, że pożary będą największą klęską żywiołową w historii USA, „pod względem samych kosztów z nimi związanych, pod względem skali i zakresu”.
Newsom oznajmił w NBC, że podpisał rozporządzenie wykonawcze, które przyspieszy pomoc ofiarom.
W rozmowie z CBS News Criswell zauważyła, że rejon Los Angeles był dobrze przygotowany na nadejście pożarów, ale nie doświadczył wiatrów prędkości 160 km/godz. Sprawiły one, że gaszenie ognia stało się szczególnie trudne. Apelowała do mieszkańców o przestrzeganie zaleceń lokalnych urzędników, ponieważ spodziewane są silniejsze wiatry.
Za główny problem w procesie odbudowy administratorka FEMA uznała brak ubezpieczenia w wypadku wielu dotkniętych rodzin. Limit dotacji jej agencji wynosi poniżej 44 tys. dolarów. Nie wystarcza to na pełną odbudowę.
Criswell zwróciła uwagę, że administracja ds. małego biznesu (SBA) może oferować pożyczki o niskim oprocentowaniu. Rolę w odbudowie mogą również odegrać organizacje non-profit. Wskazała też na możliwość autoryzowania przez Kongres różnych zasobów federalnych i programów dla ofiar pożarów.
Czytaj też
Miejscowe służby - jak poinformowała w niedzielę agencja dpa, która cytuje internetowe wpisy prezydent Meksyku i gubernatora Kalifornii - wspierają też m.in. meksykańscy strażacy. Gavin Newsom napisał na platformie X, że strażacy z Meksyku wzmocnią 14 tys. osób zaangażowanych w akcję gaszenia pożarów na wsch. i na zach. od Los Angeles. „Kalifornia jest dozgonnie wdzięczna za wsparcie” - napisał Newsom.
O meksykańskiej pomocy, również na X, napisała prezydent Meksyku. Claudia Sheinbaum opatrzyła informację na ten temat zdjęciami strażaków i przedstawicieli służb ratunkowych z flagami Meksyku, USA i Kalifornii. „Jesteśmy krajem hojności i solidarności” - dodała meksykańska prezydent.
Kilka pożarów, które jednocześnie wybuchły w kilku rejonach hrabstwa Los Angeles, spowodowały już śmierć co najmniej 16 osób. Zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo ponad 12,3 tys. domów i firm, a ponad 200 tys. osób zostało przesiedlonych.