Reklama

Kontrolerzy NIK podkreślają, że premier nie ma ani pełnej wiedzy na temat procedur wewnętrznych obowiązujących w poszczególnych służbach, ani wiedzy na temat poprawności podejmowanych przez nie działań operacyjno-rozpoznawczych w konkretnych sprawach.

Obraz jaki wyłania się po kontroli NIK jest dość zatrważający. Okazuje się bowiem, że służby specjalne to kolejny strategiczny obszar funkcjonowania państwa, który w zasadzie dryfuje, czytaj pozostaje bez kontroli i bez jasno sprecyzowanych celów. Dodajmy, że stan ten nie jest wynikiem jakiś nadzwyczajnych okoliczności, ale stanu prawnego, który trwa od lat. Niestety, trzeba w tym miejscu dodać, że odpowiedzialność za taki stan rzeczy spoczywa przede wszystkim na politykach, którzy nie potrafili dotychczas wypracować modelu skutecznej, cywilnej kontroli nad służbami specjalnymi. Dziś widać wyraźnie, że nawet Kolegium ds. Służb, na którego czele stoi Prezes Rady Ministrów, jest tworem w dużej mierze nieefektywnym, ponieważ nie ma realnej możliwości sprawdzenia czy i w jakim stopniu służby wprowadziły w życie jego polecenia (sic!). Dobrym przykładem obrazującym obecny stan rzeczy jest projekt Ustawy o czynnościach operacyjno-rozpoznawczych, który czeka na rozpatrzenie od 2008 roku. Zgoda, to wyjątkowo trudna materia, ale nic nie usprawiedliwia sześciu lat zwłoki!

Konkluzja jest więc taka, że premier nie tylko nie ma pojęcia co się dzieje w służbach specjalnych, ale ma także istotny problem w ich bieżącym zadaniowaniu. A może inaczej, zadaniować może, ale nie ma możliwości sprawdzenia jak i czy zadania te zostały wykonane. Inna sprawa, że taka sytuacja nie stanowiła dotychczas większego problemu, ponieważ Donald Tusk od zawsze uważał funkcjonowanie służb za zło konieczne, czemu wielokrotnie dawał wyraz w swoich wystąpieniach.

Spoglądając z perspektywy czasu można pokosić się o stwierdzenie, że taki model był niepokojący, ale w dobie dzisiejszych wyzwań, związanych z sytuacją w regionie jawi się już jako dramatyczny i to bez specjalnej przesady.

Dobrym komentarzem do raportu NIK może być szeroko omawiana w mediach sytuacja związana z nieprawidłowościami w gospodarowaniu funduszem operacyjnym Agencji Wywiadu. Przypomnijmy zatem – podczas kontroli okazało się, że zamiast gotówki w sejfie leżą pocięte gazety imitujące pieniądze a środki służą de facto jako kasa zapomogowo-pożyczkowa dla części funkcjonariuszy. Z mojej perspektywy nie to jest kluczowym problemem, że środki były wykorzystane bezprawnie, ale że fundusz operacyjny, zamiast „pracować” pozostał w dużej mierze "nienaruszony".

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w ciągu ostatnich siedmiu lat obserwowaliśmy przede wszystkim proces dryfowania służb specjalnych bez jasno sprecyzowanego celu. Zabrakło działań zapobiegawczych, ale i sukcesów. Powszechna jest opinia o „totalnym rozprężeniu” tak w obszarze bezpieczeństwa ekonomicznego państwa jak i w zakresie funkcjonowania kontrwywiadu. Pytanie, czy stać nas na utrzymywanie podobnego stanu rzeczy wydaje się bezcelowe, bo odpowiedź jest oczywista. Pozostaje tylko kwestia woli politycznej, która w naszych warunkach wydaje się jednak kluczowa dla dokonania zmian.

Maciej Sankowski

Reklama
Reklama

Komentarze