Służby Specjalne
Niemcy gotowi na "proces rozwodowy" z Rosją i jej służbami?

Niemieckie służby specjalne informują lub raczej ostrzegają przed wzmożonymi działaniami Rosji i - głosem szefa BfV - mówią o zmianie zasad gry. Jednocześnie, federalna minister spraw wewnętrznych dymisjonuje ważnego urzędnika, a w tle pojawia się wątek kontaktów z organizacją potencjalnie znajdującą się na celowniku rosyjskich służb wywiadowczych. Można zadać sobie w takim razie pytanie, czy rzeczywiście Niemcy zbliżają się do momentu zmiany, jakie zaszły chociażby w Wielkiej Brytanii, po ataku chemicznym rosyjskich służb w mieście Salisbury.
Minister spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser (SPD) odwołała we wtorek ze stanowiska Arne Schoenbohma, szefa Federalnego Urzędu Bezpieczeństwa Informacji (BSI). Zarzuca się mu kontakty w rosyjskich kręgach wywiadowczych – podaje portal dziennika "Der Spiegel". O dymisji poinformował rzecznik MSW. BSI podlega niemieckiemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Schoenbohm był krytykowany za zbyt bliskie kontakty w kręgach rosyjskich służb specjalnych, do których miało dochodzić za pośrednictwem kontrowersyjnego stowarzyszenia Niemiecka Rada Bezpieczeństwa Cybernetycznego – informuje dziennik "Welt". Był on jednym ze współzałożycieli i kierował nim przez pewien czas.
Oczywiście samo stowarzyszenie odżegnuje się od zarzutów, a Schoenbohm miał wystąpić o sprawdzenie jego osoby. Niemieccy dziennikarze sugerują, że były już szef BSI nadal mógł utrzymywać kontakty ze swoim dawnym stowarzyszeniem. I dodają, że wobec obecnego prezesa stowarzyszenia formułowane są pytania o dziwne kontakty z Rosją. Według wspomnianego już wcześniej "Der Spiegel", Hans-Wilhelm Dünn był obserwatorem wyborów prezydenckich w Rosji i pojechał tam na zaproszenie rosyjskiej Dumy. I to właśnie on podpisał umowę o współpracy swojego stowarzyszenia z rosyjskim odpowiednikiem, którym kierował były wysoki rangą urzędnik rosyjskiego wywiadu. Sprawa jest więc niejasna, szczególnie jeśli chodzi o potencjalne relacje Schoenbohm-Dünn i zapewne nie zostałby wyciągnięta na światło dzienne bez odpowiedniego tła.
Tak czy inaczej, jest to kolejny przykład, że Niemcy mają wręcz systemowy oraz ciągły problem z rosyjską aktywnością na swoim terytorium i przede wszystkim wokół kluczowych sfer establishmentu tego państwa. Jest to naturalnym wynikiem prowadzonej przez lata polityki zbliżenia gospodarczego i politycznego między władzami w Berlinie i Moskwie. Mówiąc wprost, strona niemiecka przełożyła zyski płynące np. ze sfery pozyskiwania tanich surowców energetycznych nad własną osłonę kontrwywiadowczą, zachowując się w wielu przypadkach niczym symboliczne trzy małpki, które nie chcą widzieć pewnych procesów związanych z obecną polityką Kremla, nie chcą słyszeć o rosyjskich zagrożeniach w tym właśnie szpiegowskich i nie chcą mówić o agresywnych działaniach Kremla.
Najbardziej czytelnym przykładem takiej postawy może być zabójstwo Zelimchana Changoszwili i porównanie ówczesnej reakcji Berlina do reakcji władz w Londynie na atak w Salisbury. Brytyjczycy rozpoczęli niemal ogólnoeuropejską lub nawet transatlantycką odpowiedź względem zasobów kadrowych i działań rosyjskich służb specjalnych. Dla Niemców zaś słowem kluczowym była ostrożność w stawianiu oskarżeń wobec akceptacji tajnych operacji przez czynniki rządowe w Moskwie. W końcu wspólny biznes musiał mieć nadal osłonę. Można tylko przypuszczać i spekulować jak wiele razy niemiecki kontrwywiad był niejako politycznie powstrzymywany przed uderzeniami w rosyjską agenturę, szczególnie agenturę wpływu. Lub ograniczano debatę publiczną o wykrytych wrażliwościach w systemie, wykorzystywanych bezpośrednio lub pośrednio przez rosyjskie służby specjalne.
Niemcy, analogicznie do kilku jeszcze państw w Europie, od dłuższego czasu pozostawały i nadal pozostają naturalnym rewirem aktywności rosyjskich (a wcześniej radzieckich) służb wywiadowczych. Sprzyjało temu zimnowojenne ulokowanie podzielonych Niemiec na styku dwóch bloków ideologicznych, przez co RFN było traktowane jako cel z racji członkostwa w NATO i obecności innych sił sojuszniczych na terytorium tego państwa. Zaś dawne NRD stanowiło atut w zakresie możliwego wykorzystywania tamtejszych zasobów osobowych do działań "sojuszniczej" służby wschodnioniemieckiej, ale też rekrutacji na potrzeby aktywności bezpośrednio radzieckich służb. Po zakończeniu zmagań zimnowojennych widać było, w sposób jasny i czytelny, że Kreml nie porzucił kierunku niemieckiego. Odnosiło się to do "kultywowania" zasobów agenturalnych lub pozyskiwania nowych. Szczególnie, że państwo niemieckie stało się w tym czasie naturalnym liderem gospodarczym w procesach integracyjnych w Europie. Jak również dysponowało i dysponuje ważnym zapleczem przemysłowym, badawczym i technologicznym.
Niezmiernie ważne stało się także, wspomniane wcześniej, utrzymywanie bardzo dobrych relacji politycznych i gospodarczych między Rosją i Niemcami. Zwiększając realne zapotrzebowanie na posiadanie odpowiednich źródeł informacji po stronie rosyjskiej, a także naturalnie zwiększając swobodę operacyjną – zarówno jeśli chodzi o działania na terytorium Niemiec jak i poza nimi. W końcu władzom w Berlinie nie zależało na wikłaniu się w jakieś skandale szpiegowskie, gdy istniała możliwość czerpania zysków z kooperacji z państwem rosyjskim. Pomijając przy tym zmianę systemową, jaką było pojawienie się u sterów władzy na Kremlu Władimira Putina. Człowieka nie ukrywającego faktu ukształtowania go przez służby wywiadowcze i mającego epizod życia zawodowego właśnie na terytorium NRD. Jak powiedział swego czasu senator John McCain, mowa o "kgbowskim aparatczyku", w którego przysłowiowych oczach można było zobaczyć wypisany skrót KGB. Raczej trudno przypuszczać, że analitycy działający na potrzeby władz federalnych w Berlinie (szczególnie wywiadu) nie ostrzegali przed tym samym, ale to właśnie Niemcy de facto najdłużej z grona ważnych europejskich państw ignorowali taką diagnozę. Co więcej, bardzo szeroko zaakceptowali budowanie swoistego parasola ochronnego względem rosyjskiej aktywności.
W tym ostatnim przypadku mowa oczywiście w pierwszej kolejności o łatwym do zalegendowania prowadzeniu własnej agentury w Niemczech jeśli chodzi o wyjazdy obywateli tego kraju do Rosji czy spotykaniu się z Rosjanami. W końcu wielu Niemców prowadziło biznesy w Rosji, nawet z samym Władimirem Putinem. Do rangi symbolu urasta obecność Matthiasa Warniga, byłego funkcjonariusza wschodnioniemieckiej Stasi, wśród zaufanego grona przywódcy Rosji. Zaś perłą w koronie działań rosyjskich jest oczywiście Gerhard Schröder, a więc nie kto inny jak były kanclerz federalny RFN i, co równie ważne, jeden z najbardziej wpływowych swego czasu polityków tamtejszej socjaldemokracji. Nie mówiąc już o takich aspektach, jak działania organizacji prorosyjskich w Niemczech, mniej lub bardziej związanych z kwestiami politycznymi czy gospodarczymi. Jak i kluczowym aspekcie czyli obecności firm, przedsiębiorstw aktywnych w obu krajach.
Dotyczy to klasycznego szpiegostwa, ale również innych form aktywności w tym przeprowadzania tajnych operacji. Nie bez przyczyny dość kuriozalnie zabrzmiały niedawne doniesienia o tym, że niemieckie służby specjalne ostrzegły o możliwości wystąpienia aktów przemocy (w tym możliwości popełniania mordów politycznych) i przede wszystkim wzmożonej aktywności wywiadowczej Rosji. Dzisiaj być może kluczowe wyzwanie dla Niemiec - jeśli to państwo będzie chciało podjąć się realnego zreformowania swojego podejścia do Rosji - jest uderzenie w pewnego rodzaju szarą strefę wzajemnych relacji, bazujących właśnie na nieformalnych kontaktach, kooperacji z różnymi stowarzyszeniami (naturalnie wykorzystywanymi przez rosyjskie służby) nie tylko o charakterze politycznym, ale też ekonomicznym, naukowym, społecznym czy odnoszącym się do domeny cyber. Albowiem, nawet bez formalnego werbunku i późniejszego prowadzenia agenturalnego danego obywatela Niemiec (w tym swoistych VIPów), ich styk ze strukturami rosyjskimi generuje liczne zagrożenia. Od przekazywania pewnych informacji (nawet w sposób niezaplanowany) - a dla wywiadu nie ma czegoś takiego jak informacja nieistotna, do możliwości wystawienia jakiejś innej osoby do możliwego werbunku.
Stąd też nie zaskakuje, w sensie praktycznym, odwołanie Schoenbohma, którego pozycja potencjalnie mogła stworzyć problemy dla bezpieczeństwa niemieckiej przestrzeni cyber i w tym infrastruktury krytycznej. Jedynym zaskoczeniem jest potencjalnie tak otwarte mówienie o tej sprawie w komunikatach polityczno-medialnych. Niezależnie od finału sprawy, pod względem śledztwa i możliwych działań procesowych (stąd powinniśmy zachować ostrożność w narracjach o "aferze szpiegowskiej"), należy podkreślić zasadność zachowywania należytej uwagi względem różnych formatów rosyjskich podejść pod kluczowe osoby oraz ośrodki rządowe i pozarządowe. Przede wszystkim jeśli chodzi o wykorzystywanie przestrzeni prywatnych firm, stowarzyszeń etc., które mogą mieć w szeregach "byłych" rosyjskich funkcjonariuszy wywiadu, nową falę biznesmenów kooperujących z umownym Kremlem lub działających pod jego parasolem. Pewnego rodzaju miks rosyjskich pieniędzy oraz relacji międzyludzkich to zawsze wielkie wyzwanie dla kontrwywiadów państw europejskich.
Można jedynie liczyć na to, że wojna w Ukrainie, sabotaż NS1 i NS2, a także takie sprawy rozpatrywane w przestrzeni publicznej doprowadzą do zmiany jakościowej po stronie Niemiec. Bez tego, w przypadku Europy nadal będziemy mieli do czynienia ze znacznym wyzwaniem dla bezpieczeństwa każdego z innych państw. Jedno jest jednocześnie pewne, Rosjanie nie zrezygnują, a wręcz będą starali się podkręcić maksymalnie swoje działania wywiadowcze i "okołowywiadowcze", w tym na kierunku niemieckim.
rwd
Żaden rozwód nie wchodzi w grę, może być co najwyżej chwilowe zahamowanie intensywnej współpracy, owocnej dla obu stron. Kanclerz Bismarck określił jakie mają być stosunki niemiecko-rosyjskie i ta linia jest utrzymywana, z krótkimi przerwami, do dziś i aktualna jest na jutro.