Reklama

Straż Pożarna

Nadbryg. Bartkowiak o samolotach w PSP: głównym problemem nie jest sam zakup, ale wszystko co się z tym wiąże

Fot. KG PSP
Fot. KG PSP

”Mamy porozumienia podpisane z policją, z WOT, z SG. Będziemy korzystali z ich sprzętu lotniczego, używając naszych bambi-bucket. Mamy to przećwiczone na policyjnych Black Hawkach. My w służbach naprawdę się świetnie dogadujemy” - mówi nadbryg. Andrzej Bartkowiak, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej. Jak dodaje, pomysł zakupu samolotów gaśniczych dla PSP był rozważany, ale „niestety, jest to ogromny koszt”, a „problemem nie jest sam zakup, ale wszystko co się z tym wiąże, czyli piloci i cała infrastruktura”.

Rozpoczął pan służbę w Komendzie Głównej PSP od tragicznego wybuchu w Szczyrku, w którym zginęła ośmioosobowa rodzina. Później było wszystko to, co dzieje się wokół koronawirusa, dymisje w SGSP, Biebrza. Pracowite półrocze...

Nadbryg. Andrzej Bartkowiak: Powiadają, że ja już tak mam. Kiedy zostałem komendantem wojewódzkim w Poznaniu, też mieliśmy sporo poważnych zdarzeń. Wspomnę tylko nawałnice w 2017 roku. Najbardziej liczne w historii polskiego pożarnictwa wyjazdy do wiatrołomów. Zaraz potem wybuch w poznańskiej kamienicy - zdarzenie, jakiego w historii Poznania nie było, za chwilę pęknięty rurociąg w Murowanej Goślinie. A teraz Szczyrk, Covid-19, Biebrza, w międzyczasie normalna strażacka robota.

Mówi się, że takiego pożaru jak ten w Biebrzańskim Parku Narodowym, nie było w Polsce od dziesięcioleci. Tomasz Grelak, pana kolega z Poznania, z którym wtedy rozmawiałem, porównał go do pożaru w Kuźni Raciborskiej 28 lat temu.

Pożar wierzchołkowy lasu to jednak zupełnie inna historia, choć jeśli chodzi o wielkość - zdecydowanie tak. Wpisaliśmy się tu do rankingu trzech największych pożarów w historii Polski. W Biebrzy zawsze się paliło. Każdego roku płonęło od 20 do 200 hektarów. Tym razem stan wód był jednak niższy o 1,5 metra, a to spowodowało, że wszystkie te bagniska, łąki były wyschnięte. Poza tym, pożar zaczął się w pięciu miejscach na raz. Miejscach dość oddalonych od siebie więc podejrzewam, że nie był przypadkowy. Natura takich rzeczy nie pisze.

Co wyszło w trakcie tego pożaru? Są jakieś braki w sprzęcie?

Okazało się, że PSP musi się zaopatrzyć w tzw. bambi-bucket, które wykorzystuje się do gaszenia pożarów ze śmigłowców. Tego nam zabrakło, ale już niebawem kupimy dwa takie bambi o pojemności od pół tys. do 3 tys. litrów wody. Kolejne cztery bambi kupimy pod koniec tego roku i w przyszłym.

Może to już czas na własne samoloty gaśnicze?

Był taki pomysł. On chodził nam po głowie, ale niestety, jest to ogromny koszt. Głównym problemem nie jest sam zakup, ale wszystko co się z tym wiąże, czyli piloci i cała infrastruktura.

Mamy porozumienia podpisane z policją, z WOT, z SG. Będziemy korzystali z ich sprzętu lotniczego, używając naszych bambi-bucket. Mamy to przećwiczone na policyjnych Black Hawkach. My w służbach naprawdę się świetnie dogadujemy.

Coraz więcej zdarzeń, a liczba strażaków właściwie ta sama od lat - 30 tys.

To jest dość trudny temat, bo obciążenie dla ludzi faktycznie jest ogromne. Jest jakiś pomysł w naszej głowie na to, żeby było nas więcej, ale na razie pracujemy tymi, którzy są. Chcę podziękować wszystkim funkcjonariuszom PSP i przy okazji dodać, że mamy ogromną brać strażaków ochotników. To są nasi przyjaciele w służbie, którzy działają z nami ramię w ramię. Gdyby nie oni, byłoby nam bardzo trudno.

To ile jest w takim razie wakatów w PSP?

Nie mamy ich wiele. Tak naprawdę przez kryzys kadrowy przeszliśmy suchą stopą. Do straży ludzie cały czas się garną, chcą służyć. Koniunktura na rynku pracy raz jest lepsza, raz gorsza. W służbach jest dość stabilnie. Warto o tym pamiętać i nie podejmować pochopnych decyzji.

Co się stało w Szkole Głównej Służby Pożarniczej?

Kompilacja różnych rzeczy. Myślę, że dziś nie czas i nie pora, aby o tym mówić. Wiadomo, że dość szybko nastąpiły tam zmiany kadrowe, a to znaczy, że nie wszystko było tam w porządku. Zdaję sobie z tego sprawę. Jak tylko dowiedziałem się, że w SGSP nie dzieje się dobrze, podjęliśmy decyzje o stanowczych ruchach. Wiemy co mamy tam naprawić. Nowy rektor i wicerektor już nad tym pracują. Chcę jednak podkreślić, że uchybienia były nie tylko po stronie kadry kierowniczej, ale i po stronie podchorążych, którzy niekoniecznie przestrzegali obowiązujących w tym okresie zasad.

Z pana poprzednikiem rozmawiałem wielokrotnie o wymianie mundurów bojowych. Zapowiadał, że wymiana zostanie zakończona do końca tego roku. To realny termin?

W niektórych jednostkach to się może jeszcze nie udać, ale rzeczywiście jesteśmy na ostatniej prostej. Mamy też kolejne projekty i pomysły. Mam nadzieję, że od stycznia 2021 będziemy zmieniali także umundurowanie koszarowe, bo od 20 lat strażacy pracują w mundurach, które już nie są kompatybilne z nowoczesnym umundurowaniem bojowym. To się po prostu w żaden sposób nie łączy.

Jaka jest różnica pomiędzy starym umundurowaniem bojowym, a nowym?

Różnica jest mniej więcej taka jakbyśmy się przesiedli z dużego fiata do - co najmniej - volkswagena.

Golfa?

Powiedziałbym, że passata. Są różne rodzaje ubrań, również takie, które wśród umundurowania bojowego są mercedesami, a nawet rolls royce`ami. Tak czy inaczej, każde nowoczesne ubranie jest o niebo lepsze od tego, które mieliśmy. To milowy krok w dobrą stronę i będziemy robić kolejne.

Niedawno była mowa o 500 samochodach gaśniczych dla OSP. Są również trzy projekty na ponad 800 mln zł z UE. Na co te pieniądze zostaną przeznaczone?

Mogę się tylko uśmiechnąć, bo w tym zakresie bijemy wszystkie możliwe rekordy. Prawie miliard złotych, dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu naszego zespołu.

Dzięki inicjatywie prezydenta udało się przesunąć 40 milionów zł, co przełożyło się na prawie na 80 samochodów dla OSP. To już 520 samochodów. Ale musimy nadganiać. Dzisiaj strażacy ochotnicy są tak samo mocno zaangażowani jak my. Miedzy nami nie ma żadnej różnicy. Oni muszą mieć jak najlepszy sprzęt. Kwota 800 mln zł, którą pan wymienił, robi ogromne wrażenie, a w co będziemy inwestować? Musimy się przygotować do takich kwestii, jak np. Covid-19. Zainwestujemy w działania związane z zagrożeniami biologicznymi, w ubrania, uzupełnimy wszelkie zapasy jakie straciliśmy w walce z Sars-Cov-2.

Prawdopodobnie już niebawem do Sejmu trafi projekt ustawy, który ma pomóc w zatrzymaniu w służbach najlepszych funkcjonariuszy.

To fenomenalne rozwiązanie i chwała ministrowi Kamińskiemu i wiceministrowi Wąsikowi za to, że w tak krótkim tempie ten projekt przedstawili. My dorzuciliśmy tam kilka ciekawych rozwiązań. Rozwiązań nowoczesnych, które strażacy przyjmą z dużą ulgą i zrozumieniem.

Chodzi o jeszcze więcej pieniędzy?

Chodzi o rozwiązania, które pozwolą nam funkcjonować jeszcze lepiej. Czasami nie trzeba dosypywać do garnka więcej, bo się może ulać.

Wróćmy jeszcze do Biebrzy. Dlaczego Polska nie wystąpiła o pomoc w ramach Unijnego Mechanizmu Ochrony Ludności?

Sytuacja była trudna, ale pod kontrolą. Mieliśmy na miejscu wystarczające siły i środki. Największy kłopot był z dotarciem na miejsce, ale byliśmy pewni, że to opanujemy. Gdybyśmy czuli, że sprawa wymyka się spod kontroli, na pewno poprosilibyśmy o wsparcie.

Rozmawiał: Marcin Chomiuk

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama

    Najnowsze