Polska zgodzi się na reformę Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej pod warunkiem, że to w kompetencjach narodowych pozostanie zarządzanie funkcjonariuszami zabezpieczającymi granice - oświadczył w piątek w Luksemburgu szef MSWiA Joachim Brudziński.
"Z punktu widzenia interesów Polski niezwykle istotne jest to, że nasze stanowisko dotyczące pozostawienia w rękach państw narodowych kompetencji w odniesieniu do funkcjonariuszy zabezpieczających granice zewnętrzne podziela wiele innych państw" - powiedział PAP i TVP w przerwie obrad ministrów Brudziński.
Propozycja wzmocnienia Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontexu) wzbudza kontrowersje części stolic nie tylko ze względu na znaczne rozszerzenie kompetencji tej służby, ale też koszty związane z proponowanym przez Komisję Europejską zwiększeniem liczby jej funkcjonariuszy do 10 tys.
"Sceptycyzm wyrażają różne państwa, również te z odcinka południowego. To jest racjonalne. Żadne państwo nie jest w tej chwili zainteresowane tym, żeby oddać kompetencje własnych służb w ręce ponadnarodowej unijnej agencji. Najbardziej słyszalnym głosem, obok głosu Polski, jest głos naszych przyjaciół z Węgier" - relacjonował szef MSWiA. Jak dodał, w podobnym tonie wypowiadał się też przedstawiciel Chorwacji, a także inne kraje zarządzające granicami zewnętrznymi UE.
Brudziński zaznaczył, że sam pomysł wzmocnienia Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej jest dobry, ale - jak mówił - "diabeł tkwi w szczegółach". "Każdy pomysł, a takie niestety się pojawiały, aby przekazać kompetencje nadrzędne w stosunku do polskiej straży granicznej funkcjonariuszom europejskiego Frontexu, są z punktu widzenia Polski absolutnie nie do zaakceptowania" - oświadczył minister.
Zgodnie z projektem KE z upoważnienia i pod kontrolą państwa, w którym działają, unijni funkcjonariusze mają mieć możliwość przeprowadzania kontroli tożsamości, wydawania zezwolenia lub odmowy w sprawie wjazdu na granicach zewnętrznych UE oraz przechwytywania osób na granicach. Agencja ma też mieć możliwość podejmowania wspólnych operacji w państwach trzecich, w tym niesąsiadujących z UE, i oddelegowania tam swojego personelu.
Brudziński mówił, że Polska bardzo sceptycznie podchodzi też do pomysłu, aby ostateczna liczba funkcjonariuszy wynosiła 10 tys. osób i by to państwa członkowskie oddelegowały do niej swoich pograniczników. Warszawie nie podoba się potencjalna perspektywa utraty kontroli nad tym, gdzie delegowani z naszego kraju funkcjonariusze mieliby sprawować swoją służbę.
Szef MSWiA mówił, że był przeciwny również temu, by na polskich przejściach granicznych pojawili się europejscy funkcjonariusze i mieli nadrzędną władzę w stosunku do polskich funkcjonariuszy. Jak argumentował polscy pogranicznicy w sposób wręcz perfekcyjny wywiązują się ze swoich obowiązków, czego najlepszym dowodem jest bardzo wysoka ocena ze strony dyrektora generalnego Frontexu.
"Jest czymś niewyobrażalnym, żebyśmy się zgodzili na zdestabilizowanie sytuacji na naszej wschodniej granicy. (...) Nie wyobrażam sobie, żeby to ponadnarodowi urzędnicy decydowali o otwarciu, wpuszczeniu obywateli, których Polska może uważać za zagrożenie" - przekonywał.
Brudziński krytykował też propozycje dotyczące reformy unijnej Agencji ds. Azylu. Jak mówił, w tle zmian w tej sprawie pojawiają się "absolutnie nie do zaakceptowania przez stronę polską pomysły, by przekazać tej agencji ponadnarodowe kompetencje dotyczące lokalizacji czy relokacji migrantów, wbrew woli państw narodowych".
Komisja przedstawiła projekt dotyczący wzmocnienia Agencji ds. Azylu 12 września. Jego celem ma być zapewnienie szybkiej i pełnej obsługi państwom członkowskim podczas całej procedury azylowej. Bruksela proponuje m.in., by z upoważnienia przyjmującego państwa członkowskiego zespoły agencji mogły realizować wszelkie zadania niezbędne do przyjmowania migrantów, odróżnienia osób wymagających ochrony od tych, które jej nie potrzebują, i przeprowadzania procedur azylowych oraz powrotowych.
Szef MSWiA uważa, że niektóre pomysły jakie pojawiają się w tym kontekście są próbą obejścia koncepcji relokacji uchodźców. "Nie ma zgody na postawienie znaku równości między migracją legalną i migracją nielegalną. Tu bardzo konsekwentnie nasze stanowisko jest wyrażane" - oświadczył.
Zapewnił, że Polska chce być solidarna wobec partnerów europejskich, ale chce pomagać tam, gdzie pomoc jest rzeczywiście potrzebna, czyli w państwach dotkniętych wojną, czy zdestabilizowanych. Jak zaznaczył wsparcie Polski dla zabezpieczenia południowej granicy Libii, Tunezji, czy wsparcie dla państw Sahelu, jest rzeczą oczywistą.