Reklama

Straż Graniczna

Polska to front Europy. "(...) po drugiej stronie mamy FSB"

Nawet, gdy nielegalna migracja przez granicę wschodnią maleje, to problem na tej granicy nie znika, bo po drugiej stronie mamy FSB - podkreślił na targach Polsecure wiceszef Frontexu Uku Sarekanno. Jak dodał, Europa musi być gotowa na zagrożenia hybrydowe na jej granicach, a państwa członkowskie przygotowują się na najgorsze scenariusze. Ocenił, że Polska to front Europy, a jej doświadczenia z ostatnich lat powinny zostać „przyswojone” przez polityków w Brukseli.

Reklama

W ramach Międzynarodowych Targów Polsecure w Kielcach odbyła się konferencja poświęcona działaniom Straży Granicznej na granicy z Białorusią i z Ukrainą. Uczestniczył w niej m.in. zastępca dyrektora wykonawczego Frontexu Uku Sarekanno, który zaznaczył, że choć migracja była już wykorzystywana jako broń, to jednak nie w tak oczywisty i niepokojący sposób, jak robił to reżim Alaksandra Łukaszenki. W ocenie wiceszefa Frontexu z podobnymi zagrożeniami Europa może mieć do czynienia także w przyszłości. Jak podkreślał, Polska to front Europy, a to, czego nauczyły się polskie władze i służby i to, co widziały przez ostatnich kilka lat, powinno zostać "przetłumaczone" na polityczny poziom w Brukseli. Dodaje, że doszło do tego w jakimś stopniu, np. gdy mowa o zagrożeniach hybrydowych.

Reklama

"Na zewnętrznych, wschodnich granicach UE w tym momencie wszystkie państwa członkowskie przygotowują się na najgorsze scenariusze" - powiedział, związanych z wykorzystywaniem migracji jako broni. Jak stwierdził, Europa musi być silniejsza wobec takich zagrożeń hybrydowych i powinna rozwinąć politykę i zestaw instrumentów, które pozwolą na nie odpowiadać. Przykładem jest tu walka o deeskalację sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, która wymagała działania na wielu frontach, jak rozmowy z liniami lotniczymi czy władzami krajów, z których pochodziła większość nielegalnych migrantów, którzy chcieli przedostać się tym szlakiem do Unii Europejskiej.

Czytaj też

Zapytany o specyfikę sytuacji na wschodniej granicy UE, Sarekanno zaznaczył, że nawet gdy nielegalna migracja maleje, to problem na tej granicy nie znika. "Problemem jest to, kto jest po drugiej stronie granicy. Pochodzę z Estonii i dobrze wiem, że po drugiej strony granicy mamy FSB (Federalną Służbę Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej - przyp. red.)" - powiedział. Zastępca szefa Frontexu dodał, że gdyby nagle granicę z Estonią przekraczałoby tysiące ludzi, nie byłaby to fala migracji, ale operacja służb i tak należałoby na nią odpowiadać - z zaangażowaniem struktur bezpieczeństwa i wszystkich europejskich stolic, by wywierać presję na drugą stronę.

Reklama

Jaka jest rola Frontexu w tym kontekście? Po pierwsze, agencja jest "na ziemi", by zapewnić świadomość sytuacyjną Brukseli. Po drugie, stara się wspierać państwa członkowskie, poprzez readmisję czy wspieranie działania ich służb. Mowa jednak, jak podkreślał Uku Sarekanno, o wsparciu, a nie przejmowaniu roli czy zdań. Dodał również, że warto by było dopuścić w jakimś stopniu rozwijanie przez Frontex europejskie siły graniczne.

Czytaj też

O obecnej sytuacji, jeśli chodzi o współpracę z Białorusinami, mówił ppłk SG dr Dariusz Nowosad, zastępca dyrektora Biura Spraw Międzynarodowych KGSG. Jak ocenił, w sprawach praktycznych jest ona praktycznie zamrożona. Białorusini wydalili oficera łącznikowego SG, który był akredytowany w Mińsku, komunikacja jest formalna i nie dotyczy spraw bieżących, tylko ma charakter manifestów ze strony białoruskiej. Informował również, że jakiekolwiek zapytania czy wnioski strony polskiej pozostają bez odpowiedzi. Innymi słowy, współpraca przeniosła się na wysoki poziom dyplomatyczny, który jest już poza formacją, a z punktu roboczego w ogóle ona nie istnieje.

To, że dzieje się coś niepokojącego - jak podkreślał płk SG Arkadiusz Matyjasik, zastępca dyrektora Zarządu Operacyjno-Śledczego KGSG - polskie służby graniczne zauważyły parę miesięcy przed wybuchem kryzysu. Odnotowały one bowiem dziwne, jak opisuje, zachowanie, niespotykane wcześniej u strony białoruskiej. Realizować miały one rekonesanse, których celem było wytypowanie miejsc najkorzystniejszych, jeśli chodzi o przekraczanie granicy przez migrantów, dowożonych przez Białorusinów. Postępowały również zmiany we współpracy. Gdyż, o czym mówiła już por. SG Dorota Skrzypczyk, zastępca dyrektora Zarządu ds. Cudzoziemców KGSG, aparat państwowych służb białoruskich jest zaangażowany i organizuje presję migracyjną na odcinku z Polską, na różnych płaszczyznach - od elementów organizacyjnych poprzez prawne. Mowa tu m.in. o ściąganiu cudzoziemców z państw trzecich za pośrednictwem specjalnie do tego powołanych agencji. Na początku byli to głównie obywatele Iraku, Syrii i Afganistanu.. Obecnie to grono już dużo mocniej zdywersyfikowane, gdyż to osoby pochodzące z ok. 40 różnych krajów - głównie są to jednak migranci z Afryki Północnej, Afryki Subsaharyjskiej, Zatoki Perskiej i Azji Centralnej.

Czytaj też

Posługując się liczbami, mówimy o trochę ponad 200 nielegalnych próbach przekroczeń linii granicznej z Białorusią w 2019 roku, ok. 222 w 2020 roku, które skoczyły do 2,5 tysiąca tylko w sierpniu 2021 roku i zwiększały się w kolejnych miesiącach. Ostatecznie w całym 2021 roku liczba ta sięgnęła 39,7 tys. W 2022 roku formacja odnotować miała ponad 15,6 tys. nielegalnych prób przejścia linii granicznej. Tegoroczne dane wcale nie wskazują na zmianę tego trendu, choć część granicy z Białorusią chroni przecież wspomniany 5,5-metrowy stalowy płot oraz nowa elektronika. Tylko do 17 kwietnia br. Straż Graniczna informowała bowiem o ponad 6,5 tys. próbach nielegalnego sforsowania tego odcinka przez obywateli ok. 40 różnych krajów.

Źródło:PAP / InfoSecurity24.pl
Reklama

Komentarze

    Reklama