Reklama

Służba Więzienna

Resort sprawiedliwości broni paralizatorów w Służbie Więziennej

Fot. Facebook Służba Więzienna/st. sierż. Wojciech Łączkowski
Fot. Facebook Służba Więzienna/st. sierż. Wojciech Łączkowski

Paralizatory elektryczne do katalogu środków przymusu bezpośredniego używanych przez Służbę Więzienną wpisano w ramach jednej z tarcz antykryzysowych, a niedługo później Służba Więzienna zyskała prawo do używania paralizatorów w kontaktach z osadzonymi. Przeciwny wprowadzonym rozwiązaniom od początku był Rzecznik Praw Obywatelskich, który apelował o wycofanie się z tych przepisów. Jak wynika jednak z odpowiedzi jakiej wiceszef resortu sprawiedliwości udzielił Adamowi Bodnarowi, tak się nie stanie. Minister Michał Wójcik pisze, że paralizatory są Służbie Więziennej potrzebne, a od wejścia nowych przepisów w życie minęło zbyt mało czasu, by dało się dowieść ich szkodliwości.

Jak przekonuje Michał Wójcik, wiceszef resortu sprawiedliwości na co dzień nadzorujący Służbę Więzienną, formacja dokłada "wszelkiej staranności na rzecz zapewnienia praworządnego użycia" środków przymusu bezpośredniego, a "obowiązujące mechanizmy nadzoru i kontroli gwarantują̨ przestrzeganie zasad humanitaryzmu i poszanowania godności osobistej więźniów". Wójcik przypomina też, że przepisy umożliwiają osobom pozbawionym wolności, wobec których użyto któregokolwiek ze środków przymusu bezpośredniego, "dochodzenie ich ewentualnie naruszonych praw". "Wspomniane zasady i procedury stanowią̨ swoistą gwarancję zgodnego z prawem wdrożenia i użytkowania w Służbie Więziennej nowego środka przymusu" – pisze wiceszef resortu sprawiedliwości.

(…) Służba Więzienna była dotychczas jedną z nielicznych służb mundurowych w Polsce, która nie mogła korzystać z paralizatorów. Urządzenia elektryczne wykorzystywane są w systemach penitencjarnych miedzy innymi Austrii, Chorwacji, Czech, Łotwy, Izraela, Kanady, Słowacji, Stanów Zjednoczonych, a korzystanie z nich przez służby penitencjarne pozostaje w zgodzie z międzynarodowymi standardami postępowania wobec osób skazanych (…).

wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik.

Wątpliwości dotyczące wprowadzenia paralizatorów do katalogu uzbrojenia Służby Więziennej, od momentu wejścia w życie ustawy, zgłaszał Rzecznik Praw Obywatelskich. RPO wysłał w tej sprawie list do premiera, w którym zwraca uwagę, że "przyznane Służbie Więziennej uprawnienia nie mają na celu prewencji i zwalczania COVID-19, lecz po prostu dają funkcjonariuszom nowy środek przymusu bezpośredniego". Jak pisał, stało się to "bez merytorycznej debaty w tym zakresie". RPO podkreślał też, że ustawa nie precyzuje, która grupa funkcjonariuszy Służby Więziennej zostanie zaopatrzona w broń elektryczną. "Broń elektryczną mogą otrzymać funkcjonariusze mający najczęstszy kontakt z osadzonymi (np. oddziałowi), jak również funkcjonariusze ochraniający szpitale więzienne, w tym pełniący służbę na więziennych oddziałach psychiatrycznych" – zauważał Rzecznik.

Jak podkreślał, broń tego typu uważana jest powszechnie za mniej śmiercionośną niż broń palna, jednak jej używanie także rodzi wiele niebezpieczeństw. Ostatecznie RPO postulował nowelizację przepisów w tym zakresie i powrót do stanu prawnego sprzed wprowadzonych niedawno zmian. Takiej argumentacji nie podziela jednak resort sprawiedliwości. Jak podkreśla jego wiceszef, "ustawa w omawianym zakresie weszła w życie 31 marca 2020 roku, zatem okres jej obowiązywania wydaje się nazbyt krótki dla wskazania realnych, negatywnych skutków przeprowadzonej nowelizacji".

Funkcjonariusze na tak

W maju br., w rozmowie z InfoSecurity24.pl, Andrzej Kołodziejski, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ Solidarność Funkcjonariuszy i Pracowników Służby Więziennej Okręgu Katowickiego, podkreślał, że wprowadzenie możliwości korzystania z paralizatorów w Służbie Więziennej to dobre rozwiązanie. "Z punktu widzenia strażnika, taki paralizator wprowadza inny standard w służbie, który w zasadzie jest powszechny już na całym świecie". Jak dodawał, jest zabezpieczeniem nie tylko dla funkcjonariusza, ale też dla osadzonego. Przyznał, że choć wprowadzenie paralizatorów nie było poprzedzone debatą, w środowisku mówiło się o tym od dawna. Kołodziejski zaznaczył, że w przypadku konwojowania, w zatłoczonym korytarzu szpitala, na ulicy, czy w bezpośrednim pościgu zdecydowanie bezpieczniej jest użyć paralizatora niż broni ostrej. "Użycie broni zawsze związane jest z ryzykiem śmierci, w przypadku paralizatora – użytego prawidłowo – to ryzyko jest niemal zerowe" – mówił.

Wydaje się więc, że paralizatory staną się częścią więziennej rzeczywistości i to także tej po epidemii koronawirusa. By tak się jednak mogło stać, przed formacją spore wyzwanie zakupowo-szkoleniowe. Zgodnie z planami jakie resort snuł wprowadzając zmiany w przepisach, 30 sztuk paralizatorów do SW powinno trafić jeszcze w tym roku. Ale to zapewne dopiero początek. Biorąc bowiem pod uwagę liczbę zakładów karnych i aresztów śledczych w Polsce, można przypuszczać, że zakupy na przestrzeni kolejnych lat będą wielokrotnie większe, tak by docelowo paralizatory trafić mogły niemal do każdej jednostki penitencjarnej w kraju.

DM

Reklama

Komentarze

    Reklama