Reklama

Policja

Gen. insp. Jarosław Szymczyk: 6 miesięcy to za mało czasu na przygotowanie policjanta do służby

Fot. CBŚP
Fot. CBŚP

”Mam świadomość tego, że 6 miesięcy to za mało czasu na przygotowanie policjanta do służby, ale dzisiaj, w tych realiach, przy takim poziomie wakatów, ciągle nie możemy szkolenia podstawowego wydłużyć” - mówi w rozmowie z InfoSecurity24.pl gen. insp. Jarosław Szymczyk, Komendant Główny Policji. „Musimy rozbudować możliwości szkoleniowe naszych szkół. To już się dzieje, bo nowy akademik został oddany w Szkole Policji w Pile, nowe miejsca w Szkole Policji w Słupsku, w tej chwili buduje się nowa duża strzelnica w Szkole Policji w Katowicach. To wszystko pozwoli nam przyjmować i szkolić więcej osób, a docelowo, na czym bardzo mi zależy, również wydłużyć kurs podstawowy” - dodaje.

Dominik Mikołajczyk: Nie ma i nie będzie pobłażania wobec hejtu kierowanego w stronę policjantów i ich rodzin – pisał niedawno w oświadczeniu Pana rzecznik. Jakie działania podejmuje Policja by z jednej strony chronić funkcjonariuszy, a z drugiej eliminować ze służby tych, którzy przekraczają swoje uprawnienia i nie postępują zgodnie z przepisami?

Gen. insp. Jarosław Szymczyk, Komendant Główny Policji: Przypomnę, że list otwarty do funkcjonariuszy Policji skierował też Pan Mariusz Kamiński, Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, który podkreślał, że nie ma zgody i przyzwolenia na ataki na policjantów. Ja również pozwoliłem sobie do moich ludzi skierować list, w którym łączę się z nimi i podkreślam raz jeszcze, że stoję z nimi zawsze w jednym szeregu wtedy, kiedy oni wykonują swoje zadania, których oczekuje od nich państwo polskie.

Ale wracając do Pana pytania, nie ma zgody i nie ma przyzwolenia na to, żeby policjanci byli atakowani czy to na ulicach, gdzie strzegą naszego bezpieczeństwa i porządku, czy to w tej sferze wirtualnej, internetowej, gdzie ten hejt w sposób szczególny objawił się – podkreślam to – w związku z naszymi działaniami ukierunkowanymi na ograniczenie fali zachorowań w Polsce. To jest niedopuszczalne i dla mnie kompletnie niezrozumiałe i nieakceptowalne, że taki poziom agresji i nienawiści wylewa się na ludzi, którzy każdego dnia narażając własne życie chronią życie nas wszystkich i dbają o nasze bezpieczeństwo. Służba policjanta jest wystarczająco niebezpieczna, uciążliwa i trudna, żeby jeszcze pozwalać na to, aby ktokolwiek atakował tych niezwykłych ludzi w granatowych mundurach. Dlatego przyzwolenia na takie działania nie będzie i każdy przypadek fizycznego czy internetowego ataku z naszej strony spotka się z działaniami, na które pozwala nam prawo, tak by rozliczyć i ukarać sprawców.

Odnosząc się do najbardziej aktualnych przykładów, uważa Pan w takim razie, że policjanci podczas działań związanych z protestem przedsiębiorców słusznie dokonywali zatrzymań i używali środków przymusu bezpośredniego?

By być precyzyjnym, podkreślę, że protest przedsiębiorców – bo tym sformułowaniem również Pan się posłużył – to nielegalny protest. W każdym przypadku te zgromadzenia były nielegalne. Pomimo tego, że były one nielegalne, a ich organizatorzy doskonale o tym wiedzieli, również o tym, że tych zgromadzeń nie wolno organizować z uwagi na sytuację epidemiczną w Polsce i z uwagi na zagrożenia jakie w każdym przypadku generują duże skupiska ludzkie, - a nie dlatego że nie wolno wyrażać w Polsce dzisiaj swoich poglądów - to nawoływali do tego, aby się gromadzić, wprowadzając dodatkowo w błąd uczestników mówiąc, że zgromadzenia są legalne.

Proszę zauważyć jakie jest stopniowanie. My wiedząc o tym, że prawo będzie łamane, musimy interweniować. Policjanci, którzy byli na miejscu zgromadzeń każdorazowo zaczynali od wygłaszanych przez sprzęt nagłaśniający komunikatów wzywających do zachowania zgodnego z prawem, do rozejścia się z miejsca nielegalnego zgromadzenia, do opuszczenia go przez dziennikarzy, parlamentarzystów, kobiety z dziećmi i kobiety w ciąży. Następnie, kiedy te komunikaty i prośby nie przynosiły efektu, a przynajmniej nie w takiej skali jakiej byśmy oczekiwali, do pracy przystępowali policyjni negocjatorzy. Przypominali oni protestującym, że łamią w tej chwili prawo i przekonywali, że powinni się rozejść. To również nie przynosiło efektu. W momencie, kiedy trwały te negocjacje, kiedy cały czas proszono o zachowanie zgodne z prawem, te osoby w większości nie stosujące się do obowiązku zakrywania ust i nosa w jeszcze bardziej lekceważący sposób postanowiły rozpocząć przemarsz w zgrupowaniu, zatłoczonymi ulicami Warszawy. Policjanci nie mogli dopuścić do tego, aby taka duża grupa ludzi przemieszczała się ulicami miasta.

Dlatego użyto środków przymusu bezpośredniego?

Jeszcze nie. Pierwszym działaniem było uformowanie kordonu i niedopuszczenie do tego, aby te osoby w zgromadzeniu się przemieszczały. To również nie poskutkowało i doszło do próby przerwania kordonu, do fizycznego ataku na policjantów. I dopiero wtedy sięgnięto – w jednym przypadku na placu Zamkowym – po środki przymusu w postaci ręcznego miotacza gazu. Użyto tego środka przymusu bezpośredniego dlatego, że doszło do bezpośredniego ataku na funkcjonariusza Policji. Stopniujemy te środki, stosujemy je adekwatnie do zaistniałych sytuacji, ale w tym przypadku doszliśmy do takiego momentu, w którym po te środki trzeba było sięgnąć. Moja ocena działań Policji jest pozytywna i zapewniam, że przeprowadziliśmy głęboką analizę działań i uważam, że środki przymusu bezpośredniego zostały użyte w pełni zasadnie i legalnie.

Epidemia koronawirusa, w pewnym sensie, sparaliżowała normalne funkcjonowanie służb mundurowych. Widać to np. gdy patrzymy na policyjne nabory, które zostały wstrzymane. Niedawno w niektórych garnizonach nabór został wznowiony. Jak będzie on teraz wyglądał i czy policja będzie w stanie prowadzić go efektywnie zachowując wszystkie epidemiczne obostrzenia?

Za chwilę odniosę się do sedna pańskiego pytania, jednak pozwolę sobie nie zgodzić się z tym, że epidemia sparaliżowała funkcjonowanie Policji. Wręcz przeciwnie. W żaden sposób nie obniżyliśmy jakości naszych działań, nadal realizowaliśmy tysiące interwencji i kontroli drogowych dziennie, prowadziliśmy postępowania przygotowawcze, zatrzymywaliśmy sprawców przestępstw – a więc realizowaliśmy nasze podstawowe, ustawowe obowiązki. Co więcej, realizowaliśmy cały szereg dodatkowych zadań, związanych chociażby z zamknięciem granic. Pomagaliśmy i wspieraliśmy Straż Graniczną na tych przejściach, gdzie ruch się odbywał, ale też pilnowaliśmy tych przejść, które były zupełnie zamknięte. Dodatkowo policjanci realizowali kontrolę osób pozostających w kwarantannie. Przypomnę, że w szczytowym momencie było to ponad 150 tysięcy sprawdzanych osób dziennie w skali kraju, które policjanci odwiedzali raz a nawet kilka razy dziennie. Licząc od początku, to funkcjonariusze zrealizowali już ponad 7 mln kontroli osób pozostających w kwarantannie. Oprócz tego cały czas wprowadzane były obostrzenia, za których kontrolę i przestrzeganie odpowiedzialna była Policja. A więc cały szereg dodatkowych zadań, którym policjanci podołali i robili to we wzorowy sposób.

Mówiąc o paraliżu nie miałem na myśli wszystkich aspektów funkcjonowania policji, a nabory do służby.

Co do tego pełna zgoda. Ten aspekt faktycznie został w pewien sposób zamrożony. Musieliśmy zamknąć policyjne szkoły, przerwać policyjne kursy, które trwały – zarówno te specjalistyczne, jak i podstawowe. Na bazie doświadczeń kolegów z Państwowej Straży Pożarnej wydaje się, że to był ruch konieczny. Nie porównuję oczywiście sytuacji, bo i zupełnie inna jest specyfika funkcjonowania Państwowej Straży Pożarnej. Ale z tej perspektywy, wydaje się, że decyzja o wycofaniu policjantów ze szkół była dobra. Co ważne, oni byli bardziej potrzebni w jednostkach terenowych, z uwagi na te dodatkowe zadania. I to spowodowało, że już mamy – nazwijmy to – pewien nawis szkoleniowy, bo na przerwanych kursach było ponad 3500 policjantów. Teraz funkcjonariusze będą powoli wracać do szkół, bo muszą dokończyć szkolenia podstawowe, tak by móc pełnić służbę w terenie w pełni do tego przygotowani.

Natomiast siłą rzeczy szkoły miały ogromny wkład w kwestie naboru, bo tam odbywały się chociażby testy sprawności fizycznej. Z uwagi na bezpieczeństwo zaniechaliśmy ich prowadzenia. Dzisiaj faktycznie odmrażamy tę procedurę naboru do służby, jednak z całą pewnością nie będzie się to odbywać w takiej skali jak wcześniej. Musimy zachować rygory sanitarne i musimy zadbać zarówno o bezpieczeństwo kandydatów, jak i osób przeprowadzających nabór. Stąd też mniejsza liczba kandydatów będzie poddawana tym poszczególnym etapom procedury doborowej.

Niestety, sytuacja związana z całkowitym wstrzymaniem naboru do służby przypadła na czas, kiedy z Policji odchodzi najwięcej osób, czyli początek roku. Chcę jednak podkreślić, że wielu policjantów, widząc co się dzieje, wycofało wnioski o emerytury i pozostali w służbie dłużej. Zresztą w całym tym okresie Pandemii obserwujemy piękne postawy funkcjonariuszy, którzy rezygnowali np. z urlopów. Te przykłady mogę mnożyć. Ale mimo wszystko finalnie mamy dzisiaj 7 tys. wakatów.

Tych wakatów, tak jak Pan wspomniał, jest ponad 7 tys. To chyba jeden z najwyższych, jeśli nie najwyższy ich poziom w historii. Jak formacja zamierza je zapełnić?

Od zawsze powtarzam, że problem wakatów w Policji bierze się z dwóch powodów. Pierwszy wynika – co niezwykle cieszy – ze wzrostu atrakcyjności rynku pracy w Polsce i spadku bezrobocia, które to czynniki spowodowały znacząco mniejsze zainteresowanie służbą w Policji niż jeszcze parę lat temu, kiedy mieliśmy kilkunastu a nawet kilkudziesięciu kandydatów na jedno miejsce. Natomiast drugi problem to odchodzenie ludzi doświadczonych, którzy jeszcze parę lat mogliby pełnić służbę. Ciągła fluktuacja powoduje, że nawet jak przychodzą nowi funkcjonariusze, to niestety odchodzi sporo tych doświadczonych i nie potrafimy sobie z tą dziurą wakatową, która w polskiej Policji funkcjonuje chyba od zawsze, do końca poradzić.

Chcemy, by atrakcyjność dłuższej służby w Policji była takim czynnikiem, który spowoduje, że policjanci nie będą zbyt szybko ze służby odchodzić. Stąd też koncepcja dodatku przedemerytalnego, która w mojej ocenie jest na bardzo dobrej drodze do finalizacji na przestrzeni najbliższych miesięcy. Wierzę, że to się stanie i spowoduje, że staż służby w Policji się wydłuży. Mam nadzieję, że zatrzymamy tych doświadczonych i niezwykle dla nas ważnych i wartościowych ludzi dłużej w służbie.

Z drugiej strony musimy oczywiście uruchomić proces naboru do służby i zamierzamy to realizować sukcesywnie i systematycznie, aby też i młodych ludzi do Policji przyjmować. Tym bardziej, że w komórkach doborowych obserwujemy zwiększone zainteresowanie służbą. Myślę, że epidemia spowodowała, że zaczyna się patrzeć na Policję, jako na instytucję w której gwarancja i bezpieczeństwo, jeśli chodzi o stabilność zatrudnienia, jest na bardzo wysokim poziomie, w przeciwieństwie do wielu firm, które ucierpiały w trakcie epidemii. Chcielibyśmy oczywiście dobrze wykorzystać ten moment, w którym zwiększa się zainteresowanie naborem do służby i jesteśmy bardzo zainteresowani przyjęciami, ale – tak jak powiedziałem – musimy zadbać o bezpieczeństwo naborów.

A jak wygląda kwestia miejsc w policyjnych szkołach. Od lat mówi się, że ich liczba nie do końca zaspokaja potrzeby Policji.

To jest kolejna bolączka polskiej Policji, którą podkreślam od wielu lat. Musimy rozbudować możliwości szkoleniowe naszych szkół. To już się dzieje, bo nowy akademik został oddany w Szkole Policji w Pile, nowe miejsca w Szkole Policji w Słupsku, w tej chwili buduje się nowa duża strzelnica w Szkole Policji w Katowicach. To wszystko pozwoli nam przyjmować i szkolić więcej osób, a docelowo, na czym bardzo mi zależy, również wydłużyć kurs podstawowy. Mam świadomość tego, że 6 miesięcy to za mało czasu na przygotowanie policjanta do służby, ale dzisiaj, w tych realiach, przy takim poziomie wakatów, ciągle nie możemy szkolenia podstawowego wydłużyć.

Podczas naszej rozmowy w 2018 roku, mówił Pan, że problemem nie jest liczba kandydatów, ale ich "jakość". Czy dziś problem jest taki sam? Nadal macie wielu chętnych z których wybrać możecie jedynie garstkę?

Niestety tylko ok. 20 proc. osób przechodzi przez cały proces kwalifikacyjny. Oczywiście kandydaci rezygnują na rożnych etapach i z różnych powodów, ale niestety dużą ich część odrzucamy, ponieważ nie przechodzą tego procesu. I to faktycznie jest spory problem. Gdybyśmy bezkrytycznie przyjmowali wszystkich, nie oczekując spełnienia tych rygorystycznych – chociaż nie aż tak trudnych – wymagań, to nie mielibyśmy żadnego problemu z wakatami. Jednak stawiamy na jakość a nie na ilość. Policjant, który będzie odpowiedzialny za zdrowie i życie innych ludzi, musi spełniać te kryteria, które przed nim stawiamy. Zrobimy wszystko, aby nawet w tej trudnej sytuacji 7 tys. wakatów nie dopuścić do tego, że będziemy zmuszeni obniżyć wymagania.

Wspomniał Pan o dodatku przedemerytalnym. Uważa Pan, że zatrzyma on w służbie doświadczonych funkcjonariuszy? Krótko mówiąc, czy Pana zdaniem to rozwiązanie, obliczone na poprawę sytuacji kadrowej w Policji, będzie skuteczne?

Od objęcia funkcji Komendanta Gównego Policji starałem się o wprowadzenie tego dodatku. To był bardzo żmudny i trudny okres, więc tym bardziej się cieszę, że jesteśmy na ostatniej prostej i nie widzę już żadnych zagrożeń, poza kwestią czasową, w związku z wprowadzeniem tych dodatków. Oczywiście, czas pokaże na ile to rozwiązanie będzie skuteczne. Ale patrzę na nie naprawdę z dużą nadzieją i wielkim optymizmem. Przede wszystkim dlatego, że znam wielu policjantów, którzy opuścili nasze szeregi tylko dlatego, że zrobili taki prosty bilans - ile będę miał emerytury i ile mogę zarobić dodatkowo – i z reguły wychodziło im więcej niż pensja. Dzisiaj, kiedy policjant będzie pobierał pensję i ten dodatek, to atrakcyjność pobierania emerytury i pracy na rynku zewnętrznym, zwłaszcza w dzisiejszej sytuacji, może mocno spaść. To spowoduje, że policjanci – mam nadzieję – będą chcieli pełnić służbę dłużej, tym bardziej, że odchodzą naprawdę w sile wieku i w takim najlepszym dla policjanta okresie. Tracimy z naszych szeregów funkcjonariuszy z dużym doświadczeniem i dużą wiedzą, a przyjmujemy do służby młodych policjantów, których kształcenie zaczyna się od zera. Pomijając kwestie finansowe, które jak podliczamy to i tak dają bilans dodatni w całym budżecie państwa, chodzi też o te wartości niepoliczalne, np. ile przez te lata kosztowało wykształcenie i wyszkolenie policjanta, wyposażenie, umundurowanie, itd. Moje nadzieje i optymizm buduję na podstawie rozmów z policjantami, którzy odeszli i powtarzają, że gdyby wiedzieli, że takie rozwiązania będą, to służyliby dalej, a także na podstawie rozmów z policjantami którzy pełnią służbę i mają już uprawnienia emerytalne, którzy dzwonią dopytując czy będzie ten dodatek, bo nie wiedzą co dalej robić.

Uważa Pan, że wejście w życie tego rozwiązania od lipca – tak jak pierwotnie zapowiadało MSWiA – jest jeszcze realne?

Trudno mi powiedzieć. Wiem, że Pan Minister Mariusz Kamiński jest zdeterminowany, aby dodatek wprowadzić w życie i jestem przekonany, że zrobi wszystko, aby wszedł on w życie najszybciej, jak jest to tylko możliwe. Czy to będzie lipiec, czy to będzie sierpień trudno mi powiedzieć. Ale myślę, że jest to perspektywa tygodni a nie miesięcy.

Rozmawialiśmy o odejściach funkcjonariuszy, ale chciałem zapytać też o zwolnienia ze służby. Sposobów na to jest bowiem kilka, a jednym z nich jest tzw. ważny interes służby. W policyjnym środowisku od lat pojawiają się głosy, że nieprecyzyjny zapis ustawowy sprawia, że w praktyce staje się orężem w rękach przełożonych wymierzonym w podwładnych. Czy nie uważa Pan, że przepis ten należałoby doprecyzować, jasno wskazując czym jest "ważny interes służby"?

Pewnie tak i wielokrotnie w gronie kierownictwa analizowaliśmy tę kwestię. Natomiast ilekroć poruszaliśmy sprawę modyfikowania tego rozwiązania, to zawsze pojawiał się ogromny problem z właściwym i precyzyjnym zdefiniowaniem "ważnego interesu służby". Obawiam się, że to jest zadanie niezwykle trudne. Ale chcę podkreślić jedną rzecz, po pierwsze my po to narzędzie sięgamy niezwykle rzadko, a jego wyjątkowość polega na tym, że to jest kompetencja od poziomu komendanta wojewódzkiego wzwyż. Stąd wydaje mi się, że jest to narzędzie w rękach ludzi wyjątkowo odpowiedzialnych. Warto też przypomnieć, że drugą instancją zawsze jest Komendant Główny Policji, i każdorazowo przyglądam się tym przypadkom "zwolnienia ze względu na ważny interes służby". Ale trzeba mieć też świadomość, że jesteśmy zawodem szczególnym i w określonych sytuacjach musimy mieć możliwość szybkiego działania, aby z szeregów Policji pozbyć się osób, które nie mają prawa dalej nosić policyjnego munduru. Dlatego optuję za tym, żeby to narzędzie przełożonym na najwyższym szczeblu jednak pozostawić.

Mówił Pan o tych dodatkowych zadaniach jakie zostały postawione przed policją w związku z przeciwdziałaniem epidemii koronawirusa. Które z nich były Pana zdaniem najtrudniejsze? 

Te pierwsze zadania, związane z kontrolą na granicach czy kontrolą osób w kwarantannie bardzo nas absorbowały i wymagały dużego zaangażowania, zwłaszcza jeśli chodzi o kontrole osób na kwarantannie. Widać było po policjantach ogromne zaangażowanie, funkcjonariusze rezygnowali z urlopów, z odejść na emeryturę, z dni wolnych. Policjanci pracowali cały czas nie patrząc na zegarek, mając świadomość tego, jak ważne są to rzeczy. Natomiast największe problemy pojawiły się chyba w momencie, kiedy decyzją, najpierw Ministra Zdrowia, a potem Rady Ministrów, wprowadzano coraz dalej idące ograniczenia naszych swobód. Budujące i niezwykłe było obserwowanie Polaków, zwłaszcza w tym pierwszym okresie totalnej izolacji. Świadomie działali oni na rzecz własnego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa innych. 

Weźmy np. pod uwagę kwaranatnnę, której poddawało się ponad 99 proc. kontrolowanych osób. Po pewnym czasie jednak, w nas wszystkich zaczęło coś pękać i mieliśmy pewnie dosyć tego siedzenia w domu. Zaczęły się pojawiać przypadki lekceważącego łamania obowiązujących zasad. Od początku byliśmy nastawieni na pouczenia, na edukację, na tłumaczenia, na komunikaty – bo jeździliśmy przecież radiowozami i prosiliśmy o pozostawanie w domach – i większość Polaków tym obostrzeniom się poddawała. Ale też od początku liczyliśmy się z tym, że pojawią się osoby, które za nic będą miały przepisy. I tak niestety się stało. W tych przypadkach żadne pouczenia i żadne tłumaczenia nie przynosiły efektu i musiały pojawić się bardziej zdecydowane działania. Niestety, ale to te represyjne i podkreślam incydentalne działania, znalazły swoje odbicie i zostały rozpropagowane w mediach społecznościowych i stąd też zaczęła się fala hejtu na policjantów, czego ja naprawdę nie mogę zrozumieć. To jest nasz obowiązek – stać na straży prawa. Jeśli obowiązujące w Polsce prawo jest łamane, to musi być reakcja z naszej strony. Nie od razu represja, bo tak jak mówię, były to głównie pouczenia, ale tam, gdzie ktoś absolutnie nie stosował się do tych zasad, które przyjęliśmy wszyscy jako społeczeństwo, musiała pojawić się represja. Te miliony kontroli osób w kwarantannie, dziesiątki tysięcy interwencji łamania przepisów, gdzie większość kończyła się pouczeniami, nie wspominając już o tym, jak często pomagaliśmy ludziom, rozdawaliśmy maseczki, przywoziliśmy zakupy jeśli było trzeba, rozbawialiśmy dzieciaki, które siedziały w domach – to jakoś przechodziło bez echa. Natomiast kilka przypadków kontrowersyjnych interwencji, ale co podkreślam, w każdym przypadku zbadanych, słusznych i zasadnych, stało się podłożem do tego, aby zaatakować policjantów.

Niedawno Przewodniczący NSZZ Policjantów złożył w Sejmie petycję, w której postuluje wprowadzenie kadencyjności na stanowisku Komendanta Głównego Policji. Ta zmiana ma uciąć m.in. spekulacje dot. upolitycznienia policji. Sądzi Pan, że to dobry pomysł?

Rozpatrując to w kategoriach czysto teoretycznych, są plusy i minusy tego rozwiązania. Kilka krajów europejskich zdecydowało się na podobne rozwiązanie, a efekt jest taki, że w przypadku zmiany układu politycznego w danym kraju po wyborach komendant główny policji i tak jest zmieniany. Z drugiej strony, byłby to oczywiście swego rodzaju komfort dla szefa Policji, gdyby wybierany był na kadencję. Jednak nie wyobrażam sobie tego, że funkcjonuje on w sprzeczności z ministrem spraw wewnętrznych i administracji czy premierem. Więc tak jak mówię, widzę zarówno plusy jak i minusy, ale rozważam to tylko teoretycznie, a generalnie nie chciałbym wyrażać swojego osobistego stosunku do tego pomysłu z racji tego, że zajmuje to stanowisko w tej chwili, i wydaje mi się, że byłoby to niewskazane. 

Natomiast bardzo podoba mi się druga część propozycji związków zawodowych, a więc wprowadzenie budżetu opartego o wskaźnik procentowy PKB na wzór wojska. To z pewnością pozwoliłoby na uporządkowanie ciągle niedoszacowanego budżetu polskiej Policji. A przede wszystkim, dałoby ogromny komfort funkcjonowania Komendanta Głównego Policji, bez względu na to, czy byłby on wybierany na kadencję, czy nie.

W tym roku kończy się program modernizacji służb mundurowych. Formacji udało się kupić m.in. transportery opancerzone i śmigłowce, wybudować i wyremontować setki posterunków i innych jednostek. Jednak np. zapowiadane umowy na kolejne dwa Black Hawki nie doszły do skutku. Czy policja w najbliższym czasie kupi kolejne śmigłowce albo planuje jakieś inne duże zakupy sprzętowe?

To jest naprawdę niezwykle cenny program dla polskiej Policji i widać to w wielu aspektach. To prawda, że mieliśmy zamiar kupić dodatkowe Black Hawki, ale generalnie założenie było takie, że kupimy dwa śmigłowce wielozadaniowe. Są, jak Pan wie, trzy, a dodatkowo do końca sierpnia odbieramy trzy nowe śmigłowce Bell. Jeden został odebrany pod koniec ubiegłego roku, ale bez optyki – bo ona przygotowywana była do wszystkich trzech maszyn - dlatego ten śmigłowiec wrócił teraz do producenta, jest wyposażany w głowice optyczne i wszystkie trzy, już z zamontowaną optyką, trafią do służby pod koniec sierpnia.

Więc de facto sześć nowych śmigłowców, nowe transportery opancerzone, o których Pan wspominał, to z pewnością są takie symbole, jeśli chodzi o sprzęt. Ale nie zapominajmy też o kamerach nasobnych, bo to moim zdaniem jest niezwykle ważne. Ten sprzęt udało się z powodzeniem do Policji wprowadzić. 

Program modernizacji w sposób szczególny pomógł nam też w kwestii uposażeń – zarówno policjantów, jak i pracowników cywilnych. Przypomnę, że w latach 2016-2020 średnie uposażenie policjanta wraz z nagrodą roczną wzrosło o 1780 złotych, a więc o ponad 40 proc., a pracownika Policji o 1163 złote, czyli o ponad 45 proc. I to są rzeczy, na których nam bardzo zależało. Zawsze powtarzam i będę powtarzał, że największą wartością w Policji są ludzie, i to o nich musimy się troszczyć szczególnie. 

Gdyby nie epidemia i sytuacja z nią związana – także ta ekonomiczna - to bylibyśmy pewnie dziś w końcowej fazie przygotowywania projektu kolejnego programu modernizacji. Te działania zostały z oczywistych względów wstrzymane, ale wierzę, że wkrótce do nich wrócimy i ten program modernizacji będzie kontynuowany, bo naprawdę jest taka potrzeba. Przede wszystkim Polacy zasługują na profesjonalną, dobrze wyszkoloną, dobrze wyposażoną i dobrze opłacaną Policję. Ogromny krok w kierunku kontynuacji programu modernizacji został już zrobiony, ale jeszcze sporo przed nami.

Jeśli ten program będzie jednak kontynuowany, to jakie są najpilniejsze potrzeby Policji? Podwyżki dla funkcjonariuszy i pracowników? Sprzęt? Infrastruktura?

Całe życie jestem niepoprawnym optymistą, i głęboko wierzę w to, że do tego programu wrócimy i to w miarę szybko. W propozycji, którą przygotowywaliśmy chciałbym położyć główny nacisk na czynnik ludzki, a więc na policjantów i pracowników cywilnych. Z jednej strony oczywiście na ich uposażenia i wynagrodzenia, ale z drugiej strony również chciałbym, żeby ten program uwzględniał rozwój policyjnego szkolnictwa. To jest kwestia niezwykle potrzebna. Trzeba rozbudować szkoły, trzeba wzmocnić potencjał kadry dydaktycznej szkół. Trzeba się zastanowić jak zatrzymać dłużej w służbie funkcjonariuszy z dużym doświadczeniem, którzy mogliby dzielić się swoją wiedzą w tych jednostkach szkoleniowych, przekazywać swoje doświadczenie. Ale nie możemy oczywiście zapominać o rozwoju technologicznym i konieczności wymiany sprzętu jakim dysponujemy, a także o tym, że warunki w jakich pełnimy służbę muszą się systematycznie poprawiać – i temu również powinien służyć ten program.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Komentarze (3)

  1. jm

    Panie Generale, w takim razie proszę przypomnieć kto i kiedy zmienił czas podstawowego szkolenia policjantów. Bo zdaje się z tzw."komuny" przeszkolenie podstawowe trwało 10 miesięcy.

  2. Jacek Gacek

    Kiedy nabór młodych do służby tyle ludzi czeka i dalej nic nie wiedzą czy i kiedy będą przyjęci, tyle ludzi na wysokich stołkach i nic nie mogą wymyślić? Poprosimy o jakieś konkrety!

  3. Grze

    Nic się nie dowiedziałem nowego z tego wywiadu. Generał mówił to co już wiadomo. Szkolenia trzeba na tą chwilę skrócić i wprowadzić również zdalne nauczanie, aby policjantów na ulicy było więcej. Roboty się nauczą i tak od starszych A nie w szkole

Reklama