Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Jaki los czeka lotniskowych strażaków?

Fot. Lubelska Policja
Fot. Lubelska Policja

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji i Państwowa Straż Pożarna mówią zdecydowane „nie” włączeniu Lotniskowych Służb Ratowniczo-Gaśniczych w struktury podległej resortowi formacji. Jaka przyszłość czeka więc LRSG, nie wiadomo. Choć pomysłów jest parę, jak np. stworzenie polskiego certyfikowanego ośrodka szkolenia, to stanowisko lotniskowych strażaków i ich przedstawicieli jest jasne: najgorsze będzie utrzymanie statusu quo.

Posłowie rozpatrzyli informację ministra infrastruktury i ministra spraw wewnętrznych i administracji na temat funkcjonowania lotniskowych służb ratowniczo-gaśniczych i możliwości przeniesienia ich w struktury Państwowej Straży Pożarnej. Parlamentarzyści wrócili więc do tematu, którym zajmowali się podczas spotkania jeszcze w marcu br. Wtedy też wiceszef MSWiA Maciej Wąsik zapowiedział, że resort wraz Komendą Główną PSP przeanalizuje m.in. to, ile takie zmiany kosztowałoby państwo i jakie byłyby ich skutki. Wynikami tych analiz podzielono się właśnie podczas obrad dwóch sejmowych komisji – administracji i spraw wewnętrznych oraz infrastruktury. To, co posłowie znaleźć mogą w opracowaniu streścił komendant główny Państwowej Straż Pożarnej nadbrygadier Andrzej Bartkowiak.

Na wstępie szef formacji zaznaczył, że rekomenduje utrzymanie statusu quo, czyli niewłączanie lotniskowych straży w struktury PSP. Związane ma to być "z bardzo poważnymi zobowiązaniami finansowymi emerytalnymi, ale też szkoleniowymi rozwiązaniami międzynarodowymi". Obliczono, że dostosowanie się do zmian zajęłoby co najmniej cztery lata w przypadku szkoleń, a koszty płacowe rocznie wynosiłyby ok. 100 mln złotych. Wzrosłyby one znacząco, gdyby dodatkowo formacja miała się zająć infrastrukturą oraz wyposażeniem – do ponad miliarda złotych rocznie.

Szef polskich strażaków zwrócił uwagę, że w Polsce nie ma bazy szkoleniowej dla lotniskowych straży, a strażacy muszą w tym celu jeździć do ośrodków np. w Wielkiej Brytanii. Zbudowanie takiego centrum w kraju wyceniono na ok. 60 mln złotych. Jak podkreślił Bartkowiak, jest to kolejny problem, jeśli chodzi o przejście strażaków lotniskowych w system pracy Państwowej Straży Pożarnej. Zdawać oni muszą sobie również sprawę z faktu, jak podkreślał, że zmiana podległości oznaczałaby zrównanie jeden do jednego płac, które obecnie kształtują się w lotniskowych strażach na różnym poziomie. Istnieje również podejrzenie, że rozpoczęcie finansowania działania lotniskowych straży z budżetu państwa mogłaby zostać potraktowana przez Unię Europejską jako nieuprawniona pomoc publiczna.

Problem stanowić miałoby również potencjalne podwójne dowodzenie - PSP i lotniskowe. Pojawia się także pytanie, czy lotniskowi strażacy mogliby być dysponowani do akcji poza lotnisko? Nawet jeśli na danym obiekcie nie ma zaplanowanych lądowań czy startów, tłumaczył Bartkowiak, może przecież dojść do lądowania awaryjnego, przy którym niezbędne jest oczywiście szybkie zabezpieczenie. Strażacy muszą więc być na miejscu.

Pod względem prawnym, operacyjnym, kadrowym, logistycznym i finansowym zdaniem Komendy Głównej (PSP – przyp. red.), Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (i Administracji – przyp. red.) zasadnym wydaje się pozostawienie uregulowania w sferze ochrony przeciwpożarowej na lotniskach na warunkach obecnie funkcjonujących. Jednocześnie Komenda Główna PSP podtrzymuje wolę dalszej współpracy i szczególnie dyskusji przedmiotowej w sprawie ze wszystkimi zainteresowanymi stronami.

nadbrygadier Andrzej Bartkowiak, Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej

Wypowiedź szefa PSP uzupełniał Maciej Wąsik, sekretarz stanu MSWiA, który podsumował, że w 14 lotniskowych służbach ratowniczo-gaśniczych pracuje 694 strażaków, z czego 200 to emeryci PSP, co również stanowiłoby problem z perspektywy rozwiązań systemu emerytalnego formacji. Autorzy analizy nie znają jednak struktury zatrudnienia w lotniskowych służbach, co oznacza, że nie wiadomo jakie byłyby realne koszty dla systemu emerytalnego. Polityk zakładał, że część pracowników tych służb uzyskałoby uprawnienia od razu. Sekretarz stanu MSWiA sugerował nawet, że głównym celem inicjatorów dyskusji o włączeniu lotniskowych służb ratowniczo-gaśniczych w struktury PSP jest właśnie uzyskanie mundurowych praw emerytalnych. Polityk podkreślał, że oprócz lotniskowych służb, w Polsce działają także straże zakładowe, które w konsekwencji otworzenia "worka uzasadnionych roszczeń" także trzeba by było włączyć w struktury PSP. A tu problem byłby o wiele większy, gdyż mowa jest o o wiele większej liczbie ich pracowników.

Wąsik ocenił także, że liczba zdarzeń do których jeżdżą strażacy PSP jest znacząco wyższa, średnio na jednego mundurowego, niż w przypadku służb lotniskowych. Są one, jak dodał, mniej obciążone wyjazdami do sytuacji krytycznych. "Ale to trzeba powiedzieć (...) te straże realizują dobrze swoje zadania, pracują tam fachowcy, którzy potrafią to robić" - podkreślił. W przypadku PSP, w ostatnich tygodniach, było to średnio np. 7 tys. wyjazdów - dodał komendant Bartkowiak. Aktywne przeciwdziałanie vs oczekiwania i przygotowywanie się do sytuacji zagrożenia - to jest, jak padło podczas spotkania komisji, podstawowa różnica między tymi dwoma służbami.

Żeby była jasność, w połowie wchłonięcie lotniskowych straży do PSP też miałoby pewne oczywiste zalety, natomiast byłoby to przedsięwzięcie bardzo skomplikowane i bardzo kosztowne, i w pierwszej fazie mogłoby się łączyć z paraliżem Lotniskowych Służb Ratowniczo-Gaśniczych.

Maciej Wąsik, sekretarz stanu MSWiA

I polityk, i szef PSP podkreślali jednak, że są gotowi rozmawiać o innych rozwiązaniach, jak np. zmiana rozporządzeń kwalifikacyjnych czy budowa poligonu. Nad stworzeniem, wartego ok. 60 mln złotych (jako projekt rynkowy), certyfikowanego ośrodka służb ratowniczo-gaśniczych debatować miał już resort infrastruktury w kontekście powstania Centralnego Portu Komunikacyjnego. Pozwoliłby on prowadzić odpowiednie szkolenia w kraju i obniżyć koszty związane z wysyłaniem lotniskowych strażaków na szkolenia za granicą. Ze względu na sytuację pandemiczną, która finansowo mocno odbiła się na samych portach lotniczych, projekt ten jednak zwolnił tempo. Bartkowiak podkreślał również, że wszystkie straże lotniskowe mają podpisane odpowiednie porozumienia z PSP, które zakładają udzielenie wsparcia w przypadku większej katastrofy. 

Coś zrobić trzeba

Choć włączenie w struktury PSP nie jest możliwe, a na tym pomyśle właśnie skupiono się podczas spotkania komisji, to nie była to jedyna omawiana wcześniej droga dla LSRG. Jedna z propozycji zakłada utworzenie nowej formacji, czego jednak Maciej Wąsik nie chciał komentować, podkreślając, że nie są to obecnie podmioty podległe MSWiA. Proponowane jest również uregulowanie statusu LSRG w ustawie prawo lotnicze. Niezależnie od tego w którym kierunku pójdą polskie władze, stanowisko lotniskowych strażaków i ich przedstawicieli jest jasne: najgorsze będzie utrzymanie statusu quo.

Obecnie cała odpowiedzialność za organizację lotniskowych służb ratowniczo-gaśniczych i koszty spoczywają na zarządzającym lotniskiem, co regulowane jest międzynarodowymi przepisami. To on zapewnić ma personel ratowniczy i gaśniczy, który musi być odpowiednio przeszkolony i wyposażony by prowadzić działania na terenie portu. Co ważne, musi on również przejść odpowiednie badania lekarskie, potwierdzające stan zdrowotny umożliwiający realizację tych zadań. Wyszkolony pod LSRG strażak związany jest umową lojalnościową, jednak wygasa ona już po 36 miesiącach.

Reklama
Reklama

Reklama

Komentarze

    Reklama