Reklama

Rosyjskie służby przygotowują prowokacje na obchody Dnia Zwycięstwa?

Parada wojskowa w Moskwie z okazji Dnia Zwycięstwa.
Zeszłoroczna parada wojskowa w Moskwie z okazji Dnia Zwycięstwa.
Autor. Минобороны России (Vadim Savitsky)/Wikimedia Commons/CC4.0

Rosyjskie obchody Dnia Zwycięstwa, od ponad dwóch dekad, stały się filarem politycznej mitologii, mającej wręcz sakralny charakter. Co rok, 9 maja media pokazują weteranów i defilady, a prezydent przypomina, że wojna z nazizmem nigdy się nie skończyła, lecz trwa do dziś – w nowej odsłonie na ukraińskim froncie.

W 2025 roku, po trzech latach trwającej pełnoskalowej wojny, społeczne zmęczenie konfliktem narasta, a rosyjskie władze coraz głośniej dyskutują o potrzebie świeżego impulsu mobilizacyjnego. W takiej atmosferze scenariusz operacji „pod fałszywą flagą” – zamachu przypisanego Ukrainie, umiejętnie wyreżyserowanego tuż przed lub w sam dzień święta – jawi się jako technicznie wykonalny i atrakcyjny politycznie. Analizy zachodnich i niektórych rosyjskich niezależnych ekspertów wskazują na wysokie prawdopodobieństwo przeprowadzenia takiej operacji.

Reklama

Rosja dysponuje w dalszym ciągu sprawdzonym aparatem bezpieczeństwa zdolnym wywołać i natychmiast skanalizować każdy kryzys. Centralną rolę odgrywa Federalna Służba Bezpieczeństwa, która kontroluje wszystkie regiony, posiada jednostki kontrterrorystyczne Ałfa i Wympieł, sieci agenturalne oraz niemal nieograniczoną swobodę operacyjną. To właśnie FSB odpowiada za rekonesans, przygotowanie dowodów obciążających Ukrainę – choćby poprzez podłożenie ładunku produkcji NATO lub sfałszowanie bilingów telefonicznych – i wreszcie za pokazowe „śledztwo” po fakcie.

Równolegle, do gry włączają się wojskowe struktury GRU. Ich specjalna jednostka 29155 potrafi przerzucać materiały wybuchowe i operatorów z pełną legendą dywersyjną, a brygada 74455, znana jako Sandworm, przeprowadza ataki cybernetyczne na infrastrukturę cywilną, dodając chaosu i wrażenia skoordynowanego uderzenia z kilku wektorów. W razie potrzeby GRU preparuje cyfrowe ślady – zmienione dane telemetryczne dronów lub spreparowane logi systemów sterowania ruchem kolejowym – aby każde śledztwo prowadziło rzekomo do Kijowa.

    Za granicą stery narracji przejmuje Służba Wywiadu Zagranicznego (SVR). Jej dyplomaci i „nielegałowie” rozsyłają z wyprzedzeniem pakiety „talking points” do zaprzyjaźnionych komentatorów, sugerując, że „kijowski reżim” w desperacji przenosi terror na rosyjskie ulice. Gdy kamery pokazują krew ofiar, sieci botów i rosyjskie redakcje podają już spójne hasła o ukraińskiej „wojnie totalnej”.

    Wsparcie propagandy i wybór miejsca

    W tym samym czasie administracja prezydenta Rosji uruchamia wewnętrzne zaplecze propagandowe. Wszystkie stacje telewizyjne, portale i blogerzy jednocześnie powtarzają historie o znalezionych w plecakach terrorystów mapach Kijowa, o namierzonych sygnałach GPS z fabryki Bayraktarów, czy przechwyconych rzekomo rozmowach ukraińskich żołnierzy. Rosgwardia, wyposażona w śmigłowce i oddziały pacyfikacyjne SOBR otacza miasto, wprowadza godzinę policyjną i masowo zatrzymuje lokalnych aktywistów, aby pokazać „zdradzieckie tyły”. W państwowej Dumie natychmiast ląduje projekt ustawy poszerzający reżim „operacji antyterrorystycznej”, de facto wprowadzający miękki stan wojenny.

    Reklama

    Kluczem do sukcesu tego typu operacji jest dobór miejsca – Moskwa dałaby największy efekt psychologiczny, ale stolica naszpikowana jest służbami i pełna jest zagranicznych dziennikarzy. Znacznie dogodniejsze są miasta obwodowe przy granicy – Biełgorod, Kursk, Woroneż – gdzie w łatwy sposób da się podłożyć ładunek podczas prowincjonalnej parady i natychmiast zamknąć teren. Jeszcze większą swobodę zapewniają tereny okupowane: Donieck, Ługańsk, Zaporoże, Chersoń, czy Krym. Tam rosyjskie służby kontrolują nie tylko ulice, lecz także każdą kamerę i nadajnik radiowy, a zagraniczni obserwatorzy mają wstęp tylko pod eskortą. Wybuch w Sewastopolu przy pomniku Floty Czarnomorskiej dałby bardzo nośny obraz „ataku na świętą rosyjską ziemię”, a równocześnie pozwoliłby uniknąć wewnętrznej kompromitacji służb, gdyby coś poszło nie tak.

    Historyczne precedensy

    Historia pokazuje, że władze rosyjskie nie wahają się przed takim rozwiązaniem. W 1999 r. eksplozje bloków mieszkalnych w Moskwie i Wołgodońsku – oficjalnie zrzucane na Czeczenów – otworzyły drogę do drugiej wojny czeczeńskiej i do prezydentury Władimira Putina. Zajęcie teatru Nord Ost w 2002 r. przez czeczeńskie komando, czy niejasne incydenty z udziałem „ukraińskich sabotażystów” w latach 2023–2024 powielały ten sam wzorzec. Najpierw dramat z ofiarami cywilnymi, potem medialna lawina o „terrorze sponsorowanym przez Zachód”, a na końcu rozszerzenie uprawnień służb i kolejna fala mobilizacji.

      Obecnie, w dobie rozbudowanej społeczności OSINT związanej z dziennikarstwem śledczym, rosyjski monopol informacyjny nie jest już totalny, lecz w pierwszych godzinach po potencjalnym zamachu to rosyjska machina informacyjna będzie mogła narzucić swoją narrację. Stąd też, jeśli Zachód chciałby zneutralizować tę przewagę, musiałby zawczasu ujawniać przechwycone sygnały, publikować zdjęcia satelitarne i stawiać rosyjskie zapewnienia pod natychmiastowym znakiem zapytania.

      Na razie jednak – zdaniem analityków Robert Lansing Institute – wszystkie przesłanki sprzyjają potencjalnej operacji. W rosyjskich mediach państwowych liczba materiałów o „ukraińskich grupach dywersyjnych” wzrosła tuż przed majowym świętem. Rosgwardia dyskretnie rozszerza kontrole na dworcach, a prorządowi komentatorzy wspominają o konieczności „twardej reakcji na terror”. To klasyczne przygotowanie informacyjnego pola: społeczeństwo słyszy ostrzeżenie, potem widzi tragedię, a następnie przyjmuje jako naturalny wniosek konieczność odwetu i dalszej mobilizacji.

      Cele strategiczne operacji

      Potencjalna operacja 9 maja służyłaby czterem kluczowym celom:

      1. Przerzuceniu odpowiedzialności za rozlew krwi na Ukrainę.
      2. Podważeniu zachodniego wsparcia dla Kijowa.
      3. Zduszeniu wewnętrznej opozycji pod pretekstem walki z terrorem.
      4. Stworzeniu pretekstu do kolejnego skoku eskalacyjnego – od uderzeń na ukraińską infrastrukturę po presję militarną na logistyczne huby NATO w Europie Wschodniej.
      Reklama

      W realizacji takiego planu główną rolę odgrywałaby FSB, wspierana technicznie przez GRU, podczas gdy zagraniczne narracje kształtowałaby SVR i rosyjskie ośrodki propagandowe.

      Możliwe konsekwencje i reakcja Zachodu

      W przypadku przeprowadzenia efekty byłyby natychmiastowe: wzrost prokremlowskich nastrojów, akceptacja masowej mobilizacji, zacieśnienie cenzury i narracja o „słusznym odwecie”. Poza granicami Rosji nacisk przeniósłby się na Kijów, zmuszony do bronienia swej niewinności, a niektóre zachodnie społeczeństwa mogłyby ochłonąć w poparciu dla Ukrainy, jeśli rosyjska wersja wydarzeń zostałaby przyjęta bezkrytycznie.

        Stąd też służby państw zachodnich muszą być przygotowane na tę sytuację poprzez wcześniejsze ujawnianie danych wywiadowczych, gotowość do błyskawicznej analizy forensycznej każdego incydentu oraz skoordynowaną ofensywę dyplomatyczną, która zdemaskuje potencjalną prowokację jako kolejny „drugi Riazań”. W dobie trwającej wojny hybrydowej przestrzeń informacyjna staje się polem bitwy niemal równie kluczowym co linia frontu w Donbasie.

        Z tej racji 9 maja 2025 r. może okazać się dniem, w którym walka o narrację przybierze szczególnie dramatyczną formę – i w którym od szybkości, spójności i wiarygodności kontrreakcji Zachodu może zależeć, czy świat uwierzy w kolejny mit budowany na krwi niewinnych ofiar.

        Reklama
        WIDEO: Na „pasku”, czyli jak Mińsk atakuje migrantami
        Reklama

        Komentarze

          Reklama