Za Granicą
Jak daleko może sięgać współpraca członka NATO z rosyjskimi służbami?
Turcja i Rosja od lat toczą rozgrywki geopolityczne na kilku frontach – w Syrii, Libii czy na Kaukazie, gdzie ich interesy nieraz się ścierają. Jednak w kwestii rosyjskiej agresji na Ukrainę, jak zwracają uwagę na to m.in. Andriej Soldatow i Irina Borogan, twórcy portalu Agentura.ru., Ankara wykazuje zaskakującą pobłażliwość wobec działań Moskwy. Ta postawa otworzyła przed rosyjskimi służbami specjalnymi oraz instytucjami propagandowymi szerokie możliwości funkcjonowania na terenie Turcji. Efektem jest coraz bardziej ścisła współpraca – z jednej strony między rosyjskim wywiadem a tureckimi władzami, z drugiej zaś między rosyjską propagandą a tureckim społeczeństwem.
Symbolem prorosyjskich wpływów w tureckiej przestrzeni publicznej jest Dom Rosyjski w Ankarze, która jest oficjalną filią agencji Rossotrudniczestwo - będącej agendą rosyjskiego wywiadu, od 2022 roku wpisaną na listy sankcyjne krajów Unii Europejskiej - promującej za granicą kulturę, język i narrację polityczną Kremla. Choć instytucja ta działa w wielu krajach, to w Ankarze wykorzystuje niezwykle sprzyjające warunki, prowadząc otwartą kampanię wspierającą agresję Rosji na Ukrainę.
Jednym z działań jest zbiórka darów dla rosyjskich żołnierzy walczących na Ukrainie, którą Dom Rosyjski z dumą ogłosił na początku stycznia. Paczki trafiły na front, co potwierdziły zarówno oficjalne komunikaty Rossotrudniczestwa, jak i agencja TASS. W materiałach wideo chwalili się tym sami żołnierze z 656. Pułku Strzelców Zmotoryzowanych, który wcześniej „wsławili” się nietypowymi atakami na ukraińskie pozycje… z użyciem rowerów.
Kierujący Domem Rosyjskim w Ankarze Aleksandr Sotniczenko ma na koncie organizację wystaw oskarżających „reżim kijowski” o zbrodnie wojenne. Rossotrudniczestwo zapowiada otwieranie kolejnych podobnych ośrodków m.in. w Tajlandii, Omanie oraz na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Ich celem jest nie tylko promocja języka czy kultury, ale przede wszystkim wzmacnianie rosyjskiej soft power i narracji usprawiedliwiającej działania Kremla.
Zabójstwa czeczeńskich uchodźców i opozycjonistów
Pomimo że wojna w Ukrainie przyciąga obecnie największą uwagę, to współpraca turecko-rosyjska w sferze bezpieczeństwa ma znacznie dłuższą historię. Już od lat dwutysięcznych w Turcji dochodziło do zabójstw czeczeńskich uchodźców i działaczy opozycyjnych wobec Władimira Putina.
Czytaj też
Wielu byłych czeczeńskich dowódców, którzy schronili się w Turcji, zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach – często z rąk ludzi powiązanych z rosyjskimi służbami. W 2016 r. tureckie władze aresztowały zabójców Abdulwadhida Edilgeriewa, administratora antykremlowskiego portalu Kavkaz-Center, Jurija Anisimowa i Aleksandra Smirnowa vel Valida Lurachmajewa, by w 2017 r. przekazać ich Rosji. Natomiast dwa lata temu zatrzymano kolejnych Rosjan podejrzewanych o planowanie zamachów na czeczeńskich opozycjonistów. Istnieją uzasadnione obawy, że część z nich została po cichu deportowana do Rosji.
Te incydenty nie wywołały jednak długotrwałego kryzysu w relacjach między Ankarą a Moskwą. Wręcz przeciwnie – w ostatnich latach współpraca służb obu krajów jeszcze się zacieśniła.
Zacieśnianie współpracy służb w cieniu wojny w Ukrainie
Dowodem na coraz bliższe kontakty turecko-rosyjskie w sferze bezpieczeństwa są wizyty i umowy podpisywane przez najwyższych rangą przedstawicieli obu państw.
W sierpniu 2022 roku, pół roku po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę, do Ankary przybył prokurator generalny Rosji Igor Krasnow. Spotkał się z tureckim prokuratorem generalnym, a następnie ogłosił podpisanie nowej umowy o współpracy w sprawach ekstradycji. Dokładna treść porozumienia nie została ujawniona, ale wiadomo, że Rosja uważa Turcję za kluczowy kraj w przejmowaniu osób poszukiwanych przez rosyjski wymiar sprawiedliwości.
Z kolei w lipcu 2024 r. Rosja z zadowoleniem poinformowała o schwytaniu w Bodrum Jewgienija Serebriakowa, podejrzanego o zamach bombowy w Moskwie. W rekordowym tempie deportowano go do Rosji, gdzie „przyznał się” do działania na zlecenie ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa (SBU).
Takie sytuacje pokazują, że rosyjskie służby mogą w Turcji działać zadziwiająco swobodnie.
Dlaczego Ankara idzie na ustępstwa?
Turcja, będąc członkiem NATO, formalnie popiera sankcje nałożone przez Zachód na Rosję, ale w praktyce wykorzystuje swoją pozycję do prowadzenia wielotorowej polityki. Przede wszystkim chodzi o handel i tranzyt surowców. Turcja stała się ważnym kanałem dla towarów i usług, które Rosja stara się przepchnąć mimo międzynarodowych restrykcji. Ankara korzysta także z możliwości zakupu surowców po preferencyjnych cenach.
Czytaj też
Turcja chce mieć też pozycję mediatora. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan chce odgrywać rolę kluczowego pośrednika w negocjacjach, co wzmacnia wizerunek Turcji na arenie międzynarodowej. Chodzi również o wzajemne interesy polityczne. Moskwa zyskuje dostęp do zasobów i strategicznego partnera na południowej flance NATO, a Ankara potwierdza, że może prowadzić niezależną politykę – nawet jeśli stoi to w sprzeczności z linią Sojuszu Północnoatlantyckiego.
NATO w obliczu turecko-rosyjskiego partnerstwa
Turcja odgrywa kluczową rolę w strukturach NATO, kontrolując dostęp do Morza Czarnego oraz będąc jednym z filarów południowego skrzydła sojuszu. Mimo to działania Ankary wydają się niewspółmiernie tolerowane przez państwa Zachodu. Pojawiają się pytania o:
- Spójność i wiarygodność NATO: Jak Sojusz ma zareagować, skoro jeden z jego członków faktycznie ułatwia Rosji omijanie sankcji, prowadzi wspólne operacje z jej służbami i zezwala na tak jawną propagandę?
- Brak narzędzi dyscyplinujących: Turcja posiada ogromną wartość geopolityczną, dlatego wykluczenie jej z NATO czy zdecydowane sankcje wydają się mało prawdopodobne.
- Przyszłość regionu: Zacieśniająca się współpraca turecko-rosyjska rodzi obawy czy Turcja nie stanie się „koniem trojańskim" dla rosyjskich interesów w obrębie całego sojuszu.
Nowa era niepewności na południowej flance NATO?
Rosnąca aktywność rosyjskich instytucji w Turcji – od Domu Rosyjskiego w Ankarze po tajemnicze siatki szpiegowskie – pokazuje, że prezydent Erdoğan zdecydował się priorytetyzować własne interesy gospodarcze i polityczne, czemu nie należy się dziwić, ponad sojuszniczą solidarność. W praktyce oznacza to, że osoby poszukiwane przez Kreml mogą być w Turcji łatwo namierzone, a nawet przekazywane Rosji. Z kolei propagandowe struktury Kremla działają tu zaskakująco swobodnie, mimo że kraj formalnie jest częścią NATO.
Z tej racji nasuwa się pytanie, czy Turcja dąży do utrzymania równowagi między Zachodem a Rosją, czy też coraz bardziej przechyla się w stronę Kremla. Bez względu na intencje Ankary, konsekwencje są poważne - osłabiona solidarność sojuszu, wzmocniona rosyjska propaganda i większe zagrożenie dla bezpieczeństwa regionu. W warunkach globalnej rywalizacji mocarstw trudno bowiem wyobrazić sobie, by Rosja nie wykorzystywała do maksimum tak wyjątkowego przywileju – swobodnej działalności na terenie kluczowego państwa NATO.