Reklama

Służby Specjalne

"Tajne więzienie CIA" na Litwie na sprzedaż?

Autor. Pixabay

Władze Litwy mają wystawić na sprzedaż obiekty, które miały być wcześniej wykorzystywane przez amerykańskie służby specjalne w ramach Globalnej Wojny z Terrorem (GWOT). To właśnie w nich miało dochodzić do czasowego przetrzymywania tzw. wrogich kombatantów, podejrzewanych o przynależność lub kontakty z Al-Kaidą. Tego rodzaju obiekty stały się jednak znane przede wszystkim przez pryzmat kontrowersyjnych form przesłuchiwania zatrzymanych. Dziś jeden z nich będzie można kupić.

Reklama

Słynne tzw. tajne więzienia CIA były pochodną działań podjętych przez Stany Zjednoczone po zamachach z 11 września 2001 roku. Szczególnie w momencie, gdy nastąpiła operacja bojowa w Afganistanie i zaczęto przechwytywać szereg osób podejrzewanych o wspieranie lub czynne działania na rzecz Al-Kaidy. Pojawił się więc problem techniczny, gdzie przetrzymywać potencjalnie najgroźniejszych z nich lub takich, którzy posiadają kluczowe informacje o innych możliwych spisakch terrorystycznych zagrażających Stanom Zjednoczonym oraz ich partnerom na świecie. Amerykańscy decydenci uznali wówczas, że przywożenie ich od razu do Stanów Zjednoczonych będzie obarczone ryzykiem, jeśli chodzi o proces pozyskiwania informacji (w tym z zastosowaniem tzw. wzmocnionych metod przesłuchiwania, sankcjonowanych wstępnie przez administrację Georga W. Busha), ale też potrzebą postawienia przed sądem. To ostatnie miało być w założeniu ówczesnych władz amerykańskich o tyle niebezpieczne dla wywiadu, gdyż wymagałoby w toku postępowania procesowego ujawnienia źródeł i dowodów zdobywanych częstokroć metodami operacyjnymi. Pozwalając chociażby na wyciek urobku wywiadowczego oraz dekonspiracje metod. Zaryzykowano więc w zakresie poszukiwania niemal na całym świecie obiektów udostępnianych przez państwa sojusznicze.

Reklama

Finalnie, podjęto wówczas inicjatywę wysyłania kluczowych podejrzanych do obiektów zlokalizowanych w innych państwach, właśnie poza jurysdykcją amerykańskich sądów. Odnosiło się to zarówno do Europy (wspomniana Litwa, ale podobne spekulacje pojawiły się - przypomnijmy - w przypadku Polski i obiektów w kompleksie ośrodka szkolenia wywiadu w Kiejkutach), ale także państw w innych częściach świata (np. Tajlandia). Obecnie litewskie budynki i infrastruktura, które miały być właśnie częścią słynnej globalnej sieci tzw. tajnych więzień CIA (ang. black sites) - czy raczej trzeba byłoby powiedź aresztów - mają być do kupienia. Według brytyjskiego dziennika "The Guardian" (od lat piszącego o sprawie wspomnianych tzw. tajnych więzień), obiekty na Litwie mogły być wykorzystywane w latach 2005-2006. Według raportu Brytyjczyków, w późniejszych latach, aż do 2018 r. tereny dziś oddane na sprzedaż przez państwowy fundusz miały być użytkowane przez litewskie służby wywiadowcze (chodzi zapewne o VSD). Przy czym, koniec obecności służb specjalnych w tym obiekcie mógł być związany z jego niejako dekonspiracją właśnie w kontekście zarzutów o obecność CIA w latach 2005-2006, przez co skoncentrował na sobie zbyt dużą uwagę mediów litewskich, ale też europejskich. Sprawa bowiem dotyczyła już wtedy postępowań przed europejskim trybunałem badającym możliwe łamanie praw człowieka.

Czytaj też

W samym kompleksie, co naturalne nie wyróżniającym się zbytnio jeśli spojrzy się z zewnątrz, powstał przede wszystkim specjalnie przygotowany budynek złożony z 10 pokoi, bez okien oraz z wytłumionymi ścianami. To ostatnie, aby m.in. nie można było nawiązywać kontaktu z innymi osadzonymi oraz wytworzyć pewne formy deprawacji sensorycznej, umożliwiające osłabienie woli oporu po stronie przesłuchiwanego. Dziennikarze Jon Henley oraz Ed Pilkington ustalili, że litewska lokacja miała być określana jako Projekt nr 2 lub Detention Site Violet (fioletowy obiekt zatrzymań). Generalnie, ukazane przez "The Guardian" zdjęcie obrazuje stodołę i zapewne murowny budynek, połączony z nią, oraz parking.

Reklama

To nie pierwszy raz, gdy dawne obiekty mające wchodzić w skład sieci tzw. tajnych więzień CIA stają się tematem, jeśli chodzi o ich późniejsze wykorzystanie. W 2018 r. głośno zrobiło się o możliwości zwiedzania w Tajlandii Ramasun Camp (dawne obiekty wojskowe, które przeznaczono na cele muzealne). Wspomniany obiekt jest zlokalizowany w północno-wschodniej prowincji Udon Thani i nieoficjalnie miał być jednym z trzech, które potencjalnie mogły być wykorzystywane przez amerykański wywiad (w tym tamtejsza baza lotnicza). Pojawiają się doniesienia, że CIA wywiozło do Tajlandii na przesłuchanie Riduana Isamuddina, znanego również jako Hambali, po jego aresztowaniu w 2003 roku. Był to wówczas niejako najbardziej poszukiwany człowiek w całym regionie Azji Południowo-Wschodniej. Według Amerykanów miał być związany z lokalnymi działaniami terrorystycznymi, ale również powiązany z osobami, które zorganizowały ataki 9/11 czy też późniejsze krwawe zamachy bombowe na Bali w 2002 r. Wspomniany Hambali był przetrzymywany w tajnym miejscu, być może właśnie w Ramasun Camp przez trzy lata przed przybyciem do Guantanamo Bay i obiektu GITMO.

Amerykanie mieli zacząć wykorzystywać lokacje w Tajlandii niemal od początku działań po zamachach z 9/11. Co ciekawe, to właśnie z Tajlandią były związane kontrowersje wokół Giny Haspel, byłej Dyrektor CIA, której zarzucano udział w twardych metodach przesłuchiwania podejrzanych, przetrzymywanych w Azji Południowo-Wschodniej. Przy tej różnicy, że władze Tajlandii nie rozstrzygały publicznie wszelkich problemów natury prawno-moralnej. Co więcej, wojskowi odpowiadający za Ramasun Camp zaprzeczają wszelkim sugestiom, podkreślając, że lokalna ludność z racji niemożności dostania się do obiektów wojskowych budowała tego rodzaju insynuacje. Sam Ramasun Camp powstał jako baza wywiadu sygnałowego Stanów Zjednoczonych w okresie zimnej wojny i stamtąd prowadzone były aktywne działania SIGINT-u, szczególnie w okresie wojny wietnamskiej. Oficjalnie, w 1997 r. baza miała przejść w stan uśpienia, dezaktywowano wszelkie wyposażenie i była również rozkradana przez szabrowników. Lecz to właśnie do niej przylgnęła łatka jednego z tzw. black sites i dziś Tajlandia de facto zarabia na tej historii.

Reklama

Komentarze

    Reklama