Reklama

Służby Specjalne

Szpieg wraca do Moskwy. Bułgarzy wyrzucają rosyjskiego dyplomatę

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Pierwszy sekretarz ambasady Rosji, znajdującej się w stolicy Bułgarii Sofii, został oskarżony o szpiegostwo i w związku z tym musiał opuścić terytorium tego państwa. Ma chodzić o Władimira Rusyaeva, będącego najprawdopodobniej kadrowym oficerem rosyjskiego wywiadu wojskowego. Warto dodać, że to pierwsza od 2001 roku publiczna informacja dotycząca wydalenia rosyjskiego szpiega z Bułgarii.

Pierwszy sekretarz ambasady Rosji w Sofii, został oskarżony o szpiegostwo i opuścił Bułgarię. Część mediów podaje, że miał to być Władimir Rusyaev, zaś jego ulokowanie w strukturze ambasady ma świadczyć o tym, że mógł on być kadrowym oficerem GRU. Co więcej, Rusyaev miał ukończyć kuźnię kadr GRU czyli moskiewską Wojskową Akademię Dyplomatyczną. Jego specjalnością na początku kariery w GRU miał być, przed wyjazdem na placówkę dyplomatyczną, najprawdopodobniej wywiad kosmiczny.

Rosyjski dyplomata miał zostać oskarżony o szpiegostwo i następnie zostać wydalony z Bułgarii. Tamtejsze władze, na czele z szefową resortu spraw zagranicznych, już 25 października miały poprosić rosyjską dyplomację o wycofanie "namierzonego" szpiega. Jednak Rosjanie tego nie zrobili, a rosyjski szpieg, pracujący na stanowisku pierwszego sekretarza w ambasadzie w Sofii, miał 28 października ostatecznie zostać uznany za persona non grata i otrzymać 24-godziny na opuszczenie Bułgarii. Należy jednocześnie spodziewać się, że w najbliższym czasie podobne działania zostaną podjęte przez Rosjan względem bułgarskiego przedstawiciela dyplomatycznego.

Rusyaev miał, przynajmniej od ponad roku (sprawę przeciw niemu rozpoczęto we wrześniu 2018 roku), prowadzić działania wywiadowcze w Bułgarii. W tym czasie miał spotykać się z obywatelami tego państwa, mogącymi dostarczyć mu zastrzeżone informacje dotyczące kwestii bezpieczeństwa narodowego Bułgarii, ale też spraw związanych z NATO oraz UE. Na jego celowniku mieli znaleźć się w pierwszej kolejności bułgarscy urzędnicy, jednak część działań szpiegowskich miał też podejmować w ramach wizyt w nadmorskich kurortach Bułgarii.

Warto zauważyć, że w przeciwieństwie do ostatniej szeroko omawianej sprawy obywatela Polski, który dążył do uzyskania kontaktu z służbami specjalnymi Rosji, Bułgarzy namierzyli zapewne kadrowego funkcjonariusza rosyjskiego wywiadu, działającego "pod przykrywką" dyplomaty. Co więcej, a nie zawsze jest to normą w takich przypadkach, Bułgarzy nagłośnili całą sprawę. Różnica leży również w możliwości udowodnienia oskarżeń w toku procesu. W przypadku zatrzymanego Polaka istnieje możliwość jego osądzenia, zaś Rosjanin był chroniony Konwencją Wiedeńską co pozwoliło mu swobodnie opuścić Bułgarię.

Interesującym wątkiem jest również, pojawiająca się w przestrzeni medialnej, informacja o możliwości "spalenia swojej legendy" przez samego szpiega. Niektóre źródła podają, że mógł on się chwalić swoją drugą, wywiadowczą afiliacją w trakcie spotkań dyplomatycznych, odbywających się w mniejszym kręgu dyplomatów przebywających w Bułgarii. Przy czym, należy w tym przypadku zachować ostrożność, gdyż owa „niedyskrecja” może być równie dobrze formą kamuflowania oryginalnego źródła informacji dla bułgarskiego (lub sojuszniczego) kontrwywiadu, lub też celową dezinformacją.

Do sprawy dość szybko ustosunkowały się również ambasady Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii, znajdujące się w Bułgarii. Amerykanie w specjalnym oświadczeniu zaznaczyć mieli, że pochwalają działania rządu w Sofii w zakresie obrony niepodległości oraz suwerenności kraju. Brytyjczycy podkreślili, że Bułgarzy są wiarygodnym partnerem dla Wielkiej Brytanii w NATO i mają suwerenne prawo do reagowania na zagrożenia dla własnego bezpieczeństwa. Warto też przypomnieć, że Bułgaria nie wydaliła rosyjskich szpiegów-dyplomatów po sprawie Skripala. Ostatnią nagłośnioną sprawą szpiegowską na linii Bułgaria-Rosja były wydarzenia z 2001 r. Wówczas Sofię miało opuścić trzech rosyjskich dyplomatów.

W kontekście sprawy wydalenia pierwszego sekretarza rosyjskiej ambasady w Sofii, przypomina się też sprawę zatrzymania i oskarżenia Nikołaja Malinowa. We wrześniu 2019 r. były deputowany do bułgarskiego parlamentu, a jednocześnie działacz organizacji prorosyjskiej w Bułgarii, został oskarżony o szpiegostwo i pranie pieniędzy na rzecz rosyjskich podmiotów. Według tamtejszych mediów grozi mu od 5 do nawet 15 lat więzienia, ale co ciekawe został wypuszczony z aresztu po wpłaceniu kaucji oraz otrzymaniu formalnego zakazu opuszczania kraju.

Malinow miał spotykać się z wydalonym niedawno rosyjskim dyplomatą. Co więcej, jednym z wątków sprawy Malinowa było wydanie oficjalnego zakazu wjazdu do Bułgarii dla Leonida Rieszetnikowa. Ten były wysoki rangą rosyjski funkcjonariusz wywiadu, a także były szef Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych nie może wjechać do Bułgarii przez okres 10 lat. Jednocześnie zauważa się, że wiele elementów bałkańskich gier wywiadowczych rosyjskich służb mogło w jakimś stopniu wiązać się z Bułgarią. 

Przypomnijmy, że zadania kontrwywiadowcze w Bułgarii pełni przede wszystkim Państwowa Agencja Bezpieczeństwa Narodowego SANS, powstała w ramach zmian prawno-instytucjonalnych w obrębie bułgarskich służb specjalnych w 2008 roku.

Reklama
Reklama

Komentarze