Reklama

Agencja Wywiadu

Czy "afera respiratorowa" może pogrążyć Agencję Wywiadu? [OPINIA]

Fot. Agencja Wywiadu/Facebook
Fot. Agencja Wywiadu/Facebook

Jak ocenia prezes fundacji Instytut Bezpieczeństwa i Strategii płk (rez.) Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu, ostatni tydzień przyniósł nową odsłonę afery związanej z zakupem respiratorów. Doniesienia mediów dostarczyły bulwersujących danych, jednoznacznie wskazujących na aktywny udział w aferze Agencji Wywiadu. Wnika z nich, że ponosi ona odpowiedzialność za powierzenie zakupu deficytowego sprzętu na kwotę niemal 200 mln złotych firmie uwikłanej w nielegalny proceder handlu bronią oraz inne niejasne interesy, lokujące ją od wielu lat w kręgu zainteresowań polskich organów ścigania. Transakcja zakupu respiratorów znajduje się od wielu tygodniu pod lupą dziennikarzy śledczych oraz polityków opozycji, próbujących odkryć mechanizmy oraz osoby odpowiedzialne za kompromitująca państwo polskie transakcję. Najnowsze ustalenia dziennikarskie rzucają na sprawę nowe światło, dostarczając danych pozwalających udzielić odpowiedzi na wszystkie postawione dotychczas znaki zapytania w tej sprawie. Niestety wyłaniający się z nich obraz jest bardzo niepokojący, wiodąc do wniosku, że mamy do czynienia z największą aferą z udziałem służb specjalnych od 1990 roku. Sprawę dla fundacji skomentował piszący pod pseudonimem, emerytowany wysoki rangą oficer polskich służb specjalnych.

Opinie publiczną w ostatnim tygodniu zbulwersowały doniesienia prasowe, sugerujące, że Agencja Wywiadu stała za aferami maseczkową i respiratorową, wykazując się co najmniej nieudolnością i brakiem profesjonalizmu (wersja łagodna) lub (w wersji najgorszej) została przyłapana na próbie działań przestępczych. Jeżeli te doniesienia się potwierdzą, to będziemy mieli do czynienia z jedną z największych afer ostatnich dziesięcioleci ze świata polskich tajnych służb, a jej konsekwencje wykroczą daleko poza ich świat.

Artykuły to opisujące są szokujące, jeśli choć w części prawdziwe. Bazując tylko na nich, nie mając wiedzy o podjętych działaniach, można pokusić się tylko o dywagacje i zadawanie pytań, na które odpowiedzi, w innym trybie, powinny uzyskać upoważnione do tego organy.

Sama idea dyskretnego zakupu przez służby pożądanego sprzętu, niezbędnego, ratującego życie, deficytowego na rynku, nie budzi żadnych, najmniejszych nawet wątpliwości. Idea bardzo słuszna i wręcz chwalebna. Cały świat dowiedział się, że Mossad w czasie COVID-19 wsparł swoje państwo i obywateli w tej dziedzinie, wykorzystując swoje możliwości, pokazując, że jest skuteczny, propaństwowy, a pieniądze na niego łożone nie są wyrzucane w błoto (budzić to może zdziwienie, ponieważ w ten sposób Mossad spalił na przyszłość wykorzystane kanały dystrybucji, ujawniając ich afiliacje ze sobą. Widać zysk propagandowy przeważył nad operacyjnym). Potwierdził swoją legendę. Metoda realizacji takich zadań może być rożna – z wykorzystaniem własnych aktywów, "zaprzyjaźnionych" firm lub poprzez zakładane własne (trudniejsze). Nie ma też niczego złego nawet w zdobywaniu funduszy na prowadzone działania, jeśli zysk jest legalny (a nie z działalności przestępczej, kryminalnej, jak w aferze '"Żelazo"), wypracowany "przy okazji". Historia zna takie przykłady, nawet polski przedwojenny wywiad zorganizował firmę eksportową, która z dużym sukcesem operowała w Ameryce Południowej, sama siebie finansując. Podobne rozumowanie mogło stać za rzekomym pomysłem AW podjęcia analogicznych działań. Niestety, jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Działania takie wymagają doświadczonej kadry, sprawdzonych aktywów, wypróbowanego modus operandi, odważnego kierownictwa i rzutkich oficerów. Rzutkich i doświadczonych, odważnych, ale nie brawurowych, podejmujących nieuzasadnione, zbyt duże ryzyko. Obraz wyłaniający się z publikacji prasowych jest jednak daleki od tego. 

Podsumowując, autorzy twierdzą, że Szef Agencji Wywiadu, poprzez ministra koordynatora, zaproponował Ministerstwu Zdrowia zdobycie respiratorów w olbrzymiej liczbie, dając na to swoje gwarancje, w wyniku czego MZ odstąpiło od sprawdzenia kontrahenta, zrezygnowało z typowych zabezpieczeń kontraktu i zapłaciło w dużej części "z góry" za zamówiony towar, a kontrahent nie wywiązał się ze swoich zobowiązań. Autor sugeruje, że zabezpieczeniem przed odpowiedzialnością urzędniczą (sławny, bardzo pojemny artykuł 231) była błyskawicznie uchwalona i podpisana ustawa wyłączająca zakupy medyczne na czas pandemii spod odpowiedzialności karnej. W efekcie wydano 110 milionów złotych, z zamówionych 1200 respiratorów firma dostarczyła tylko 50, a w umowie brak zapisów pozwalających na kary umowne za niezrealizowanie zamówienia. Podobne zarzuty dotyczą największego transportu środków medycznych, które zostały przywiezione z wielką pompą i oprawa medialną do Polski największym transportowym samolotem świata i były uroczyście witane przez premiera. Po czasie okazało się, że są przepłacone, złej jakości i bez certyfikatów, a za ich sprowadzeniem stoi firma powiązana z ministrem zdrowia, rzekomo również gwarantowana przez służby specjalne.  Po ujawnieniu tych spraw nastąpiło mataczenie, zmowa milczenia, próby ukrywania dokumentów itp. To jednak nie wszystko. Autorzy, powołując się na swoje źródła, twierdzą że firma, za którą poręczyła AW, tajnie współpracująca z Agencją, która nie zrealizowała tych zamówień, należy do opisywanego od dawna w prasie współpracownika SB, a później służb demokratycznej Polski, była zamieszana w nielegalny handel uzbrojeniem, umieszczona jest na czarnej liście ONZ, a z działalnością na polu sprzętu medycznego nigdy nie miała do czynienia. Oprócz wyżej wymienionych przykładów nieskuteczności, braku doświadczenia i wiedzy, jaki wyłania się z tych działań, mówiąc kolokwialnie partactwa, autorzy artykułów zarzucają Agencji jednak nie tylko niekompetencje, ale przestępcze intencje, polegające na próbie wyłudzenia od państwa polskiego środków na (tu już autor nie precyzuje), w domyśle, nielegalne działania AW lub jako korzyść majątkową. Jest to zarzut bardzo poważny, gdyż mówimy o kwocie co najmniej 110 milionów złotych i działalności przestępczej.

Działania wywiadu, zarówno operacyjne jak i finansowe, są jednak dokumentowane, to duża, biurokratyczna maszyna a nie mafia. Podlegają one zatwierdzeniom, opiniowaniu, sprawozdawczości, a dokumenty, rachunki, korespondencja, nagrania, zdjęcia, próbki, itp. znajdują się w bieżących teczkach spraw lub złożone są w archiwach. Istnieją też rejestry pism, ksiąg, wydatków, rozmieszczone jest to w wielu miejscach i nie da się wszystkiego zatrzeć. Nawet jeśli są po upływie określonego czasu legalnie niszczone, to zawsze zostaje po nich ślad. Osobnym zagadnieniem jest "pamięć instytucjonalna", znajdująca się w głowach funkcjonariuszy, nawet jeśli są już emerytowani. Zmierzam do tego, że nie da się w pełni ukryć działań operacyjnych przed uprawnionymi do tego kontrolerami. W obliczu oskarżeń o tak potężną aferę, niezbędne jest zadanie przez uprawnionych do tego kontrolerów szeregu pytań:

  • Czy firma realizująca zlecenie rzeczywiście współpracowała tajnie z AW, a jej szef/realizator znajdował się w rejestrach operacyjnych służb?
  • Czy AW udzieliła MZ gwarancji dla tej firmy na realizacje zadania? Jeśli tak to jakich, przez kogo, w jakiej formie, czy istnieją na ten temat dokumenty? Kto za to personalnie odpowiada?
  • Na jakiej podstawie udzielono tych gwarancji? Czy firma owocnie w przeszłości współpracowała z AW, realizowała w przeszłości zlecane jej zadania, nie stwarzała problemów operacyjnych, finansowych, wywiązywała się z zobowiązań, gwarantowała tajność operacji i faktu współpracy, nie budziła żadnych zastrzeżeń, wątpliwości, nie stwarzała zagrożeń dekonspiracyjnych itp.? Historia współpracy z firmą powinna być szczegółowo prześledzona na podstawie wszystkich dostępnych możliwości, wymienionych powyżej.
  • Jakie były założenia planowanej operacji we współpracy z ww. firma? Jak miały wyglądać rozliczenia finansowe, formy płatności, jaki był zakładany zysk i jego podział, koszty itp.?
  • Na jakiej podstawie formalno-dokumentacyjnej przeprowadzono złożone działania operacyjne w celu pozyskania za granicą sprzętu za pośrednictwem współpracującego podmiotu gospodarczego? Dokumentacja powinna się składać z raportów o spotkania, ze spotkań, o zatwierdzenie działań, z ich etapowej realizacji i na końcu z raportu podsumowującego. Osobno powinna być sporządzana i zatwierdzana dokumentacja finansowa. Działania o takiej skali powinien zatwierdzać Szef AW, za zgodą i wiedzą ministra koordynatora i premiera.

Odpowiedź na powyższe pytania pozwoli na odkrycie prawdy o tej historii. Być może jest to kaczka dziennikarska lub redaktor został wprowadzony w błąd, zmanipulowany, na wszystko znajdą się sensowne odpowiedzi, a AW składa się z najwyższej klasy profesjonalistów, od których inne służby mogą się uczyć. Super, gdyby tak było. Bo jeżeli się okaże, że przez niekompetencje kierownictwa AW państwo polskie poniosło ogromne straty materialne, a także, co gorsza, nie jest zabezpieczone w konieczny sprzęt ratujący życie (przez to, że zaufało AW, nie przystąpiono do europejskiego przetargu i w efekcie zostaliśmy z niczym), to konsekwencje powinny być bardzo surowe. Nasze służby zostałyby też ośmieszone, a o tych działaniach wykładano by w szkołach wywiadu na całym świecie, ku przestrodze. Jeżeli jednak okaże się, że AW była nie tylko po prostu partacka i niekompetentna, ale też próbowała nieudolnie ukraść z budżetu środki finansowe, to nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego konsekwencji. Nie dla jej szefa i kierownictwa, bo to oczywiste, że "poszliby siedzieć", ale dla państwa i jego służb. AW mogłaby się po tym nie podnieść.

Odpowiedzi na te pytania nie powinny zostać udzielone jawnie, czy znane opinii publicznej, ale fakty musi znać rząd, prezydent oraz parlament (wraz z opozycją), ponieważ dotyczy to nie rządzącej partii, a całego państwa. Warto się przyglądać dalszemu rozwojowi tej sprawy. Okaże się, czy jesteśmy republiką bananowa, czy w dalszym ciągu krajem demokratycznym, ze skutecznymi i transparentnymi instytucjami państwowymi. Na pewno sprawa nie jest już możliwa do zamiecenia pod dywan.


Mia Khane  emerytowany, wyższy oficer polskich służb specjalnych. Przedstawiciel średniego pokolenia funkcjonariuszy, mającym za sobą długoletnią służbę, podczas której brał udział w realizacji złożonych i niebezpiecznych operacji w kraju i za granicą.

Reklama
Reklama

Komentarze