Policja
RPO sprawdził, jak traktowani są mężczyźni zatrzymani w Koninie
Przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur wizytowali Pomieszczenie dla Osób Zatrzymanych zlokalizowane na terenie Komendy Miejskiej Policji w Koninie - informuje Rzecznik Praw Obywatelskich. Celem było zbadanie, jak traktowane są osoby zatrzymane w związku z protestem po śmierci młodego mężczyzny, który zmarł w wyniku postrzelenia przez policjanta.
Jak informuje biuro RPO Adama Bodnara, eksperci KMPT podczas wizyty rozmawiali z osobami zatrzymanymi po proteście związanym ze śmiercią młodego mężczyzny, który został postrzelony przez policjanta. Rzecznik podkreśla, że KMPT regularnie bada miejsca pozbawienia wolności, gdzie sprawdza dokumentacje i rozmawia z osobami osadzonymi w tych miejscach. Tego typu wizytacje (jedna z nich odbyła się również w listopadzie w Wałbrzychu, a w październiku - w Warszawie) "są planowe, choć nigdy nie zapowiadane, ale mogą być robione także zgodnie z potrzebą (czyli ad hoc)".
Eksperci KMPT pojawili się w Koninie dwa dni po protestach przed komendą. Celem wizytacji, jak tłumaczy RPO, było zbadanie, jak traktowane są osoby zatrzymane w związku protestem, którego przyczyną było użycie broni palnej przez jednego z funkcjonariuszy wobec 21-letniego mężczyzny, który zaczął uciekać podczas próby wylegitymowania go. W wyniku postrzelenia, mężczyzna zmarł.
W związku z protestami zatrzymanych zostało siedem osób (trzy osoby pełnoletnie oraz cztery nieletnie). Jak relacjonuje RPO, osoby nieletnie zostały odebrane z Komendy przez opiekunów prawnych, których o fakcie zatrzymania powiadomiła policja, zaś dorośli zatrzymani, zostali umieszczeni w PdOZ Komendy Miejskiej Policji w Koninie. Tam też przebywali w dniu wizytacji ekspertów KMPT. Osoby bliskie wskazane przez zatrzymanych, zostały poinformowane o zatrzymaniu przez funkcjonariuszy.
Czytaj też: Komendanci utorują drogę "Solidarności"?
Biuro RPO zapewnia, że "żaden z mężczyzn nie poskarżył się, że był niewłaściwie traktowany przez policjantów po zatrzymaniu". Jeden z nich powiedzieć miał im jednak, że zastosowane przez funkcjonariuszy środki przymusu bezpośredniego w trakcie tłumienia zamieszek były w jego ocenie nieproporcjonalne do stawianego przez mężczyznę oporu.
Wszyscy mężczyźni zostali zbadani przez lekarza. Otrzymali także pisemne pouczenia o prawach przysługujących osobom zatrzymanym umieszczonym w PdOZ.
Zgodnie z relacją RPO, podczas pobytu w PdOZ zatrzymani byli przesłuchiwani, a w czasie tych czynności pozostawali w kajdankach (były one zdejmowane na czas podpisywania zeznań). Co więcej, żaden z mężczyzn nie zrealizował prawa do kontaktu z adwokatem - dwaj nie byli tym zainteresowani. "Z relacji trzeciego wynika, że odmówiono mu takiego kontaktu twierdząc, że skorzystał już z prawa do telefonicznego powiadomienia osoby bliskiej" - czytamy w komunikacie.
Krajowy Mechanizm Prewencji uważa, że odmowa skontaktowania się z adwokatem, którego zatrzymany wskazał funkcjonariuszom jako swojego prywatnego obrońcę, stanowi nieuzasadnione pozbawienie go możliwości skorzystania z jednej z naczelnych gwarancji antytorturowych. Realizacja tego prawa może być wyłączona jedynie poprzez wyraźne i w pełni świadome oświadczenie samego zatrzymanego. Korzystanie z prawa do powiadomienia osoby bliskiej jest zaś prawem w pełni autonomicznym, którego realizacja nie może wpływać na pozostałe prawa osoby zatrzymanej, w szczególności na tak istotne jak prawo do obrony.
"KMPT stoi ponadto na stanowisku, że praktyka profilaktycznego stosowania kajdanek przez funkcjonariuszy podczas czynności służbowych (przesłuchań, rozpytań, doprowadzeń i konwojów), stwarza ryzyko złego traktowania i budzi wątpliwości w odniesieniu do zasady proporcjonalności wyrażonej w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej" - czytamy na stronie Biura. Jak podkreśla RPO, kajdanki nie powinny być zatem stosowane profilaktycznie wobec wszystkich osób zatrzymanych, leczy tylko wtedy, gdy potrzeba ich użycia jest wyraźnie uzasadniona ryzykiem istniejącym w indywidualnym przypadku. Więcej na temat wizytacji w Koninie oraz ustalenia z nią związane zostaną przedstawione w raporcie powizytacyjnym.
Jak informowała dwa dni temu komenda w Koninie, jedynie 27-latek zatrzymany w niedzielę będzie odpowiadał z wolnej stopy. Dwaj pozostali, czyli 18 i 23-letni mężczyźni najbliższe 3 miesiące spędzą w areszcie śledczym. Tak zadecydował sąd. Wszyscy mężczyźni zostali zatrzymani w niedzielę wieczorem podczas nielegalnego zgromadzenia i zakłócenia ładu i porządku. Trafili do policyjnego aresztu w stanie nietrzeźwości: od 1,5 do 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Najmniejsza kara do 3 lat więzienia grozi 27-latkowi, w stosunku do którego prokuratura zastosowała dozór policyjny. Usłyszał on zarzuty wywierania przemocą wpływu na czynności urzędowe oraz znieważenia funkcjonariusza policji. Policja podkreśla, że gorzej wygląda sytuacja 18 i 23-latka, gdyż "analiza zgromadzonego materiału, szczególnie wideo, pozwoliła na sformułowanie pod ich adresem dużo poważniejszych zarzutów – uszkodzenia ciała, znieważenia policjantów oraz czynnej napaści (wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami i przy użyciu niebezpiecznego narzędzia)". Mężczyźni przyznali się do popełnienia tych czynów. Będą mogli spędzić za kratami nawet 10 lat.