Reklama

Służby Mundurowe

Postrzał w Sejmie nie taki "bezpieczny dla osób postronnych"?

Fot. Kancelaria Sejmu/Aleksander Zieliński
Fot. Kancelaria Sejmu/Aleksander Zieliński

”Funkcjonariusz czyścił broń w pomieszczeniu do tego nieprzystosowanym, a dzień później miał prowadzić szkolenie na strzelnicy” - pisze Rzeczpospolita, kontynuując wątek postrzału do którego parę dni temu doszło na terenie Sejmu. 

W niedzielę, podczas rutynowych czynności służbowych wykonywanych przez funkcjonariusza Straży Marszałkowskiej, doszło do postrzału. Bezpieczeństwo osób postronnych w żadnej mierze nie było zagrożone, aktualnie trwa ustalanie okoliczności zdarzenia - poinformował tydzień temu, 31 stycznia szef Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka. Była to reakcja na, jak podkreślił, liczne pytania mediów. Dodał również, że wypadek miał miejsce w strefie zamkniętej, do której dostęp posiadają wyłącznie funkcjonariusze Straży Marszałkowskiej, "w budynku niebędącym główną częścią kompleksu sejmowego". Mężczyzna miał być w dobrym stanie, a sam postrzał otrzymał w nogę. 

Wyjaśnianiem okoliczności zdarzenia zajęła się oczywiście sama Straż Marszałkowska, prokuratura czy policja. Do informacji na temat tego, co wydarzało się pod koniec stycznia w Sejmie dotarli również dziennikarze, m.in. Rzeczpospolitej. Ustalili oni, że "podczas wypadku mogło dojść do złamania zasad obowiązujących w Sejmie". Mowa jest o doświadczonym mundurowym, z 30-letnim stażem, który jest dowódcą zmiany. Jak czytamy, do postrzału doszło podczas czyszczenia broni, które odbywało się w pomieszczeniu dowodzenia, przy komputerze.

Rzeczpospolita podaje także, że funkcjonariusz, gdy doszło do wypadku, pełnił 24-godzinny dyżur, po którego zakończeniu miał przeprowadzić szkolenie na strzelnicy. "Tego typu szkolenia prowadził wielokrotnie np. w ramach kursu przygotowawczego do służby w Straży Marszałkowskiej. Na poniedziałek 1 lutego miał zaplanowany wyjazd na strzelnicę w Sulejówku w charakterze głównego instruktora" - informuje Rzeczpospolita. Komentujący sprawę Jerzy Dziewulski podkreślił, że prowadzenie tego typu szkoleń po tak długiej służbie nie jest bezpieczne.

Centrum Informacyjne Sejmu nie chciało na razie komentować sprawy i udostępniać jej szczegółów. Podkreśla natomiast, że sprawę bada prokuratura. Wiadomo również, że wewnętrzne postępowanie wszczął komendant Straży Marszałkowskiej. Powołano także sejmową komisję, która ma przeanalizować okoliczności wypadku. 

Parę dni temu o interesującym zwrocie w sprawie wypadku w Sejmie pisał również RMF24. Dziennikarze informowali wtedy, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie czynu z art. 160 par. 1 Kodeksu karnego. Chodzi mianowicie o narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podważać ma to, jak czytamy, wersję dyrektora CIS, co do wydarzeń w Sejmie. 

Przypomnijmy, że 20 maja 2018 roku w życie weszła ustawa o Straży Marszałkowskiej. Tego dnia stała się ona służbą mundurową, a jej pracownicy funkcjonariuszami. Przydzielono strażnikom nowe zadania, w tym polegające na: prowadzeniu rozpoznania pirotechniczno-radiologicznego osób, pojazdów, terenów i obiektów Sejmu i Senatu, podejmowaniu działań zmierzających do neutralizacji zagrożeń i wykrywaniu urządzeń podsłuchowych na terenach, w obiektach i w urządzeniach będących w zarządzie Kancelarii Sejmu i zarządzie Kancelarii Senatu.

Ponadto funkcjonariusz Straży Marszałkowskiej, wykonując zadania – w myśl ustawy – może m.in. wydawać polecenia osobom, których zachowanie stwarza lub może stworzyć zagrożenie dla bezpieczeństwa, legitymować, dokonywać kontroli osobistej, a także przeglądać zawartość bagaży. Przy wykonywaniu zadań funkcjonariuszom Straży Marszałkowskiej przysługuje prawo użycia lub wykorzystania środków przymusu bezpośredniego i broni palnej.

MR

Reklama
Reklama

Reklama

Komentarze

    Reklama