Reklama

Straż Graniczna

Odpowiedzialność służbowa za wulgaryzmy wobec cudzoziemców?

Fot. Straż Graniczna/Twitter
Fot. Straż Graniczna/Twitter

Czy Straż Graniczna, w wyniku interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich, zdecyduje się wyciągnąć konsekwencje wobec funkcjonariuszy, którzy kierowali w stronę cudzoziemców „wulgarne w treści wypowiedzi”? Do sytuacji takiej dojść miało na odcinku białoruskim, gdzie Polska mierzy się z dużą presją migracyjną. Nagranie z zajścia, na które powołuje się RPO, to jednak - jak informuje SG - za mało by ustalić, kto prowadzi z cudzoziemcami rozmowę w języku polskim.

RPO Marcin Wiącek miał parę pytań do komendanta Podlaskiego Oddziału SG w sprawie grupy Afgańczyków i Irakijczyków znajdujących się w strefie przygranicznej. Co ważne, zwrócił on również uwagę na materiał wideo, który opublikowano na różnych portalach społecznościowych, a nagrany został na polsko-białoruskiej granicy przez osobę znajdującą się po jej polskiej stronie. Widać na nim osoby, które - jak wynika z rozmowy - chcą nielegalnie wejść na terytorium Polski oraz stojących za nimi członków białoruskich służb. RPO prosił szefa podlaskiego oddziału o jego analizę oraz ustalenie, "czy osoby kierujące wobec cudzoziemców wulgarne w treści wypowiedzi to funkcjonariusze polskiej Straży Granicznej". Ocena nagrania służyć miałaby ewentualnemu wyciągnięciu odpowiedzialności służbowej.

Jak zapewnia szefostwo oddziału, a dokładnie zastępca komendanta Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej płk SG Andrzej Stasiulewicz, zapoznano się z nagraniem, ale niemożliwym okazało się ustalenie osoby prowadzącej rozmowę w języku polskim. W piśmie skierowanym do Rzecznika Praw Obywatelskich podkreśla również, że mundurowi pełniący służbę w ochronie granicy państwowej nie są wyposażeni w sprzęt służbowy pozwalający na rejestrację dźwięku lub obrazu. Nagranie powstało więc z inicjatywy i z wykorzystaniem prywatnego sprzętu. "Funkcjonariusze Straży Granicznej dokumentują czynności oraz uzyskane informacje w formie pisemnej, które mają znaczenie w ochronie granicy państwowej lub są wymagane przepisami prawa" - pisze płk SG Andrzej Stasiulewicz. Zastępca komendanta zapewnia również, że "we wskazanym rejonie nie odnotowano prowadzenia rozmów, w których jedną ze stron byliby funkcjonariusze Straży Granicznej". Innymi słowy, nie ma dowodów na to, że wulgarne słowa wypowiadane w kierunku cudzoziemców, znajdujących się po białoruskiej stronie granicy, wypowiedziane zostały przez mundurowych tej formacji.

Białoruski problem

To oczywiście nie jedyne pytanie, które Rzecznik Praw Obywatelskich kieruje do Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Zwraca on szczególną uwagę na sytuację w pobliżu miejscowości Usnarz Górny, gdzie przebywa obecnie grupa osób pochodzących z Afganistanu i Iraku, w tym osoby małoletnie, które mogą poszukiwać ochrony międzynarodowej na terytorium RP. RPO prosił oddział o wskazanie dokładnego miejsca pobytu cudzoziemców i wyjaśnienie czy pozostają oni pod władztwem Rzeczypospolitej Polskiej, w jurysdykcji polskiej Straży Granicznej i czy Straż Graniczna podejmuje wobec nich jakiekolwiek czynności. Co więcej, jeżeli cudzoziemcy przebywają po białoruskiej stronie granicy, to czy ktokolwiek z nich deklaruje lub deklarował zamiar przekroczenia granicy z Polską i czy pośrednio bądź bezpośrednio wskazuje lub wskazywał przy tym na chęć poszukiwania w Polsce ochrony międzynarodowej. Pojawiła się również prośba o informację, czy rozmowy prowadzone przez funkcjonariuszy SG z ww. cudzoziemcami są w jakikolwiek sposób dokumentowane (w formie notatek, nagrań itp.) a jeśli tak, to o udostępnienie stosownych dokumentów lub plików audiowizualnych.

Formacja podkreśla w odpowiedzi, że wobec osób, które nielegalnie przekroczyły granicę państwową podejmowane są dalsze czynności, zgodnie z obowiązującymi przepisami. Dodaje również, że faktycznie są wśród nich osoby pochodzące z Afganistanu i Iraku. "Wśród cudzoziemców ujawnionych występują w zdecydowanej większości rodziny z dziećmi" - zaznacza Straż Graniczna.

Płk SG Andrzej Stasiulewicz pisze również, że grupa, o którą pyta RPO, znajduje się na terytorium Republiki Białorusi, a jej wielkość nie jest znana. Nie posiada również informacji, jaką jej część stanowią m.in. osoby małoletnie. Reszta odpowiedzi Straży Granicznej związana jest z faktem, że cudzoziemcy znajdują się po białoruskiej stronie granicy. Pułkownik nie opowiada więc wprost, czy na miejscu dostępny jest tłumacz, czy została im zapewniona podstawowa pomoc, jak np. żywość i woda. Podkreśla natomiast, że zarówno tłumacz, jak i podstawowa pomoc ("kompleksowa pomoc socjalna i lekarska") zapewniane są cudzoziemcom, którzy znajdują się już na terenie Polski.

Straż Graniczną wspierają od ponad tygodnia na odcinku białoruskim nie tylko dodatkowi funkcjonariusze tej formacji, ale również żołnierze Wojska Polskiego. Jak informował minister Mariusz Kamiński, jest to ok. 1000 mundurowych. MSWiA zapewnia, że w razie potrzeby na miejsce skierowani zostaną kolejni żołnierze oraz funkcjonariusze policji z garnizonów lubelskiego i podlaskiego. Łączna długość polsko-białoruskiej granicy wynosi 418 km i jest ona ochraniana jest przez 19 placówek SG (12 placówek w Podlaskim OSG i 7 placówek w Nadbużańskim OSG). MSWiA podaje, że najbardziej narażony na nielegalne przekroczenie granicy jest odcinek o długość 187 km. Jak poinformowano, do tej pory ogrodzeniem z drutu kolczastego zabezpieczono blisko 100 km granicy na odcinku ochranianym przez Podlaski Oddział SG, a planowane jest dodatkowo zabezpieczenie ogrodzeniem kolejnych 50 km.

Według nieoficjalnych informacji, w grupie o którą pytał Rzecznik Praw Obywatelskich nie ma już kobiet i dzieci, a pozostało kilkudziesięciu mężczyzn. Od strony białoruskiej pilnować mają ich żołnierze, którzy nie pozwalają im cofnąć się na Białoruś. 

Agresja hybrydowa

Jak podkreślał w środę Maciej Wąsik, sekretarz stanu w resorcie spraw wewnętrznych i administracji, odnosząc się do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, "skoordynowane działania reżimu Łukaszenki są wymierzone w destabilizację sytuacji na granicach swoich sąsiadów". Dodał, że "nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy, że te wydarzenia są przypadkiem i dziwnym trafem zbiegły się z nałożeniem sankcji". Podkreślił również, że "działania naszego wschodniego sąsiada noszą znamiona agresji hybrydowej, takiej jaką widzieliśmy kilka lat temu na Ukrainie". 

Dostarczanie na granicę nielegalnych migrantów to jest realizacja ustalonych w Mińsku działań. To nic innego jak próba wywarcia presji na Polskę i inne kraje Unii Europejskiej, aby nie działały tak aktywnie i nie wspierały białoruskiej opozycji. Działania naszego wschodniego sąsiada noszą znamiona agresji hybrydowej, takiej jaką widzieliśmy kilka lat temu na Ukrainie. Polska stoi na straży nie tylko własnych, ale również unijnych granic. I z zadania tego będziemy, tak jak dotychczas, wywiązywali się wzorowo.

Maciej Wąsik, wiceszef MSWiA

Wiceszef MSWiA zapewnił, że "Straż Graniczna to doświadczona formacja, której funkcjonariusze wielokrotnie mieli do czynienia z presją migracyjną". Przekonywał też, że Polacy nie mają powodów do niepokoju, bo jak podkreślał "nasza granica jest strzeżona przez profesjonalistów". Wąsik przekonywał także, że "polskie służby są przygotowane na różne scenariusze" i "jeśli zajdzie taka potrzeba na miejsce mogą zostać wysłani dodatkowi żołnierze oraz funkcjonariusze policji". Zdaniem ministra jednak, w tym momencie takiej potrzeby nie ma, bowiem Straż Graniczna "bardzo dobrze wypełnia swoje zadania".

Wąsik podkreślił, że "nie jest prawdą, że po polskiej stronie granicy <<koczują>> jakiekolwiek grupy migrantów, zwłaszcza kobiet z dziećmi", a to co dzieje się "po białoruskiej stronie granicy jest w 100-procentach celowym działaniem służb Łukaszenki.

Z informacji przekazanych przez ministra w środę wynika, że tylko w sierpniu tego roku 2 100 osób usiłowało nielegalnie przekroczyć granicę polsko-białoruską, a około 1350 z tych prób zostało udaremnionych przez Straż Graniczną. Jak mówił, "ponad 750 osób zostało zatrzymanych i skierowanych do przeznaczonych do tego ośrodków", a "tylko od początku lipca do wczoraj z terytorium Polski zostało przekazanych 380 osób".

Wąsik zapewnił również, że osoby, które trafiają do strzeżonych ośrodków są dokładnie weryfikowane przez polskie służby pod kątem bezpieczeństwa. "Nie ma zgody Polski na wjazd do naszego kraju osób, które mogą stanowić zagrożenie dla naszych obywateli" - zaznaczył. 

IS24/PAP

Reklama
Reklama

Reklama

Komentarze

    Reklama