Reklama

Na ustalenia niemieckich służb - jak donosi "Süddeutsche Zeitung" - czeka sama kanclerz Angela Merkel, a działania wywiadu zagranicznego BND i pełniącego rolę kontrwywiadu cywilnego Urzędu Ochrony Konstytucji ma koordynować odpowiedzialny za służby specjalne sekretarz stanu w urzędzie kanclerskim Klaus-Dieter Fritsche.

Eksperci ds. Rosji są przekonani, że kampanie rosyjskich mediów nie są pojedynczymi wybrykami, lecz "elementem systematycznej destabilizacji Niemiec, które były dotąd stabilnym filarem w zachodniej wspólnocie". "Kto chce wprowadzić w Europie nowe porządki, ten musi uderzyć w Niemcy i w niemiecką kanclerz" - piszą autorzy materiału, Stefan Kornelius i Georg Mascolo. Przedmiotem ustaleń niemieckich służb ochrony państwa mają być też ewentualne powiązania Kremla z niemiecką skrajną prawicą. "Takie powiązania istnieją we Francji i na Węgrzech" - stwierdza "SZ" dodając, że "trudno sobie wyobrazić, aby akurat w Niemczech było inaczej".

Publicyści "SZ" piszą, że metodą najczęściej stosowaną przez rosyjską propagandę jest informowanie o incydentach bez podania dowodów. Po napaściach na kobiety w sylwestra w Kolonii rosyjskie media obarczały odpowiedzialnością za zajścia amerykańską CIA. Komentatorzy porównywali kolońskie wydarzenia z pogromem Żydów dokonanym w listopadzie 1938 roku przez niemieckich nazistów.

W innym materiale rosyjscy autorzy twierdzili, że niemieckie władze kierują do ośrodków dla uchodźców czeskie prostytutki, aby za ich pośrednictwem szerzyć choroby weneryczne wśród Czechów, co miało być formą kary za odmowę przyjęcia przez Pragę uchodźców.

"SZ" przypomina, że w czasach zimnej wojny zarówno KGB, jak i wschodnioniemiecka Stasi usiłowały kompromitować zachodnich polityków w rodzaju Franza Josefa Straussa czy Ronalda Reagana, a także osobistości takie jak papież Jan Paweł II. "Rosyjskie służby kontynuują tę tradycję, uważając dezinformację za element wojny hybrydowej" - piszą dziennikarze "SZ", przypominając, że w 2013 r. szef sztabu generalnego Rosji przyznał, iż dezinformacja należy do metod prowadzenia wojny typu hybrydowego. W opinii publicystów "SZ" rosyjskie służby dysponują obecnie większymi możliwościami wpływania na opinię Zachodu; stacje telewizyjne Sputnik i RT nadają po niemiecku, a Internet wręcz idealnie nadaje się do rozpowszechniania dezinformacji.

 Zdaniem "SZ" klasycznym przykładem rosyjskiej dezinformacji był niedawny przypadek 13-letniej dziewczynki z Berlina pochodzącej z rodziny o korzeniach rosyjskich. W styczniu nastolatka zaginęła, a po odnalezieniu się twierdziła, że została uprowadzona i zgwałcona przez "cudzoziemców o południowym wyglądzie". Rosyjskie media nagłośniły ten temat, oskarżając niemieckie władze o tuszowanie skandalu. W obronie "naszej Lizy" stanął minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, publicznie domagając się od Berlina wyjaśnień. Szybko okazało się, że dziewczynka z powodu kłopotów w szkole ukrywała się w mieszkaniu kolegi, a uprowadzenie i gwałt zmyśliła.

Reklama
Reklama

Komentarze