Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Na sankcje za wcześnie, czyli KE reaguje na otrucie "berlińskiego pacjenta"

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Odpowiedzialni za próbę otrucia rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego muszą być pociągnięci do odpowiedzialności, ale na razie jest za wcześnie, by mówić o sankcjach - oświadczył rzecznik Komisji Europejskiej Peter Stano.

Jak zaznaczył na konferencji prasowej w Brukseli, na tym etapie nie ma jeszcze śledztwa, które miałoby pokazać, kto odpowiada za ten czyn. Przypomniał, że UE w swoim oświadczeniu, wydanym w reakcji na informację, że Nawalny został otruty, podkreśliła, że chce, by ci, którzy za to odpowiadają, stanęli przed wymiarem sprawiedliwości.

Aby to się stało, uruchomione musi być śledztwo i musi ono dać rezultaty. Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie, dlatego trudno mówić o karach, czy odpowiedzialności. Musi się odbyć dochodzenie, a potem dalsze odpowiednie kroki zostaną podjęte.

Peter Stano, rzecznik Komisji Europejskiej

Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że sprawa miała być dyskutowana na czwartkowym komitecie ds. bezpieczeństwa, który gromadzi przedstawicieli państw członkowskich. Polska, wraz z państwami bałtyckimi od dłuższego czasu postuluje przeprowadzenie na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych UE debaty na temat relacji z Rosją. Polski ambasador przy UE wrócił do tego tematu na środowej naradzie ze swoimi odpowiednikami w Brukseli.

Podczas zaplanowanego na 21 września spotkania szefów dyplomacji temat Nawalnego może się pojawić, ale zdaniem rozmówców agencji, raczej nie ma szans, żeby dyskusja o stosunkach z Moskwa była pogłębiona. "Do tego trzeba długich przygotowań na niższym szczeblu" - tłumaczy jeden z dyplomatów.

Choć na razie nie ma mowy o restrykcjach wobec odpowiedzialnych za otrucie Nawalnego, to w UE słychać nawoływania, że należy w jakiś sposób zareagować. Precedens już jest. Po tym, gdy w 2018 r. roku agenci rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU) próbowali zamordować w Wielkiej Brytanii swojego byłego agenta Siergieja Skripala i jego córkę, państwa członkowskie w skoordynowany sposób zdecydowały się na wydalenie ponad 100 rosyjskich dyplomatów.

Po uzyskaniu dowodów na zatrucie Aleksieja Nawalnego Nowiczokiem potrzebna jest wspólna europejska reakcja, wykraczająca poza rytuały dyplomatyczne. Nord Stream 2 powinien być zatrzymany w ramach europejskich działań, a nie z powodu sankcji USA. Taki język jest rozumiany na Kremlu.

Michael Gahler, niemiecki europoseł Europejskiej Partii Ludowej

W podobnym tonie wypowiedział się szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu Norbert Roettgen. "Musimy prowadzić twardą politykę, musimy odpowiedzieć w jedynym języku, jaki (prezydent Rosji Władimir) Putin rozumie - czyli handlu gazem" - podkreślił w niemieckim radiu polityk rządzącej CDU.

Unijni dyplomaci z krajów, które od dawna krytykują Nord Stream 2, przyklaskują takiemu sposobowi myślenia. Rozmówcy PAP z kilku państw wskazują jednak, że w tej sprawie przede wszystkim powinien wypowiedzieć się Berlin.

"Sprawa próby zabójstwa pana Nawalnego stawia przede wszystkim przed prezydencją niemiecką, przed rządem niemieckim bardzo konkretne pytania i wyzwania. Czy rzeczywiście będą chcieli kontynuować tą budzącą bardzo duże kontrowersje polityczną inicjatywę Nord Stream 2, czy też rząd niemiecki zdecyduje się jej nie realizować" - podkreślił dyplomata jednego z państw. Inny rozmówca PAP wskazuje, że samo to, że Merkel zdecydowała się wyjść w sprawie Nawalnego z mocnym oświadczeniem jest już znakiem tego, że sprawa będzie wysoko na agendzie unijnej. Niewykluczone, że zajmie się nią szczyt unijny, który ma się odbyć w drugiej połowie września w Brukseli.

W wydanym w środę wieczorem oświadczeniu szef dyplomacji UE Josep Borrell potępił otrucie lidera rosyjskiej i wezwał rosyjski rząd, by dokładnie i przejrzyście zbadał zamach na niego. Osoby odpowiedzialne muszą zostać postawione przed sądem - podkreślił.

Co na to Rosja?

Natomiast rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oznajmił w czwartek, że w oświadczeniach na temat motywów otrucia lidera opozycji Aleksieja Nawalnego nie ma oskarżeń pod adresem państwa rosyjskiego. Dodał, że nie ma powodu do takich oskarżeń i do nakładania sankcji na Rosję. Pytany o ewentualne sankcje ze strony państw zachodnich odparł, że Kreml "nie rozumie, co może być przyczyną jakichkolwiek sankcji". "Generalnie rzecz biorąc, nie zaakceptujemy rozmawiania o sankcjach, języka sankcji. Uważamy, że to jest absolutnie nie do przyjęcia. Jednak w tym wypadku nie rozumiemy przyczyn dyskutowania o jakichkolwiek sankcjach" - podkreślił.

Ocenił, że dochodzi do "emocjonalnych apeli" o wstrzymanie budowy gazociągu Nord Stream 2. Apele te - dodał - "nie są oparte na konkretnych faktach". Nord Stream 2 określił jako "projekt komercyjny".

"Jeśli chodzi o istotę sprawy, to mogę powiedzieć, że Prokuratura Generalna Rosji wysłała wniosek o pomoc prawną do Berlina, który strona niemiecka otrzymała. Odpowiedzi na razie nie ma. (...). Naszemu ambasadorowi w Berlinie również nie przedstawiono konkretnych informacji o rezultatach badań specjalistów niemieckich, które pozwoliły im dojść do wniosku, że było to otrucie" - oświadczył przedstawiciel Kremla.

Podkreślił, że "berlińskiemu pacjentowi" - jak nazwał Nawalnego - robiono liczne badania w Rosji, które "nie wykazały żadnych substancji trujących". Zapewnił, że Rosja jest zainteresowana "w ustaleniu przyczyn tego, co wydarzyło się z berlińskim pacjentem". Rosyjskie organy śledcze "prowadzą niezbędne działania sprawdzające" - zaznaczył Pieskow. Przedstawiciele Kremla od lat unikają publicznego wymieniania nazwiska Nawalnego.

"Wczoraj usłyszeliśmy z Berlina, że w sposób jednoznaczny wykryto substancję trującą. Co więcej, poinformowano, że był to bojowy środek trujący (...). Jeśli tak, to do naszych działań kontrolnych przed etapem śledztwa (...) potrzebna jest wiedza - co wykryli, zidentyfikowali nasi koledzy niemieccy. Mam nadzieję, że otrzymamy tę informację" - powiedział Pieskow. Zauważył przy tym, że "nie ma absolutnie konieczności" wszczynania obecnie przez rosyjskie organy prawa postępowania karnego.

Przyznał, że środowe wypowiedzi kanclerz Niemiec Angeli Merkel oznaczają, "że istnieją ważkie rezultaty działań specjalistów". Rosja nie widzi przy tym powodów, by wypowiedział się jej prezydent - dodał. Poinformował także, że po oświadczeniu rządu niemieckiego w sprawie Nawalnego nie było żadnych kontaktów prezydenta Władimira Putina z Merkel. Takie kontakty nie są w najbliższym czasie planowane - zaznaczył.

"Bez wątpienia, nie chcielibyśmy, by nasi partnerzy z Niemiec, z innych krajów europejskich spieszyli się z jakimiś ocenami. Wolelibyśmy utrzymywać dialog" - powiedział przedstawiciel Kremla. Jednak - przekonywał - Kreml na razie nie wie, "co było powodem, że kanclerz twierdzi, iż doszło do otrucia".

I na Kremlu, i na szczeblu naszych medyków, na szczeblu naszych specjalistów, wszyscy, od pierwszego dnia, wyjaśniają tę sytuację. Trzeba być głuchym, by tego nie słyszeć.

Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla

Merkel powiadomiła w środę, że lider antykremlowskiej opozycji stał się ofiarą "próby zabójstwa przez otrucie", której celem było uciszenie go. Wyraziła oczekiwanie, że Moskwa podejmie wysiłki mające na celu wyjaśnienie tego, co się stało, oraz że Niemcy skonsultują się ze swymi sojusznikami w NATO, w jaki sposób na to odpowiedzieć. Jednocześnie rząd Niemiec poinformował, że badające próbki pobrane od Nawalnego laboratorium Bundeswehry wykryło, że rosyjski opozycjonista został otruty środkiem bojowym z grupy Nowiczok.

PAP/IS24

Reklama
Reklama

Komentarze