Dwanaście lat temu przedstawiciele Al-Kaidy rozpoczęli przygotowania do zamachu, jaki miał mieć miejsce na terenie Polski. Sam Osama bin-Laden wysuwał wówczas groźby wobec naszego kraju, ich powodem miało być polskie zaangażowanie się w wojnę w Iraku oraz w Afganistanie. Paradoksalnie, był to pierwszy i ostatni raz, kiedy takie doniesienia przedostały się do mediów, a za ich pośrednictwem do szerszej świadomości społecznej.
Wszystkich nas nurtuje obecnie pytanie, jak wygląda w tej chwili bezpieczeństwo Polski, czy – mówiąc krótko – jesteśmy bezpieczni we własnym kraju. W dyskusjach przewija się temat Światowych Dni Młodzieży i szczytu NATO w Warszawie, dochodzi do tego burzliwa kwestia kryzysu imigracyjnego, a także – a może przede wszystkim- polityki migracyjnej samej Unii, jak i roli Polski w tych działaniach. Wszystkie te wydarzenia, spięte klamrą potencjalnych ataków terrorystycznych wymierzonych w europejskie centra, powodują, że coraz częściej mówi się o nowej „epoce”, w której musimy nastawić się na wszechobecne kontrole, jeśli chcemy utrzymać iluzoryczne poczucie wolności i bezpieczeństwa.
Wnioski dla Polski
Zarówno prezydent Andrzej Duda, jak i premier Beata Szydło podkreślają, że sytuacja jest opanowana i w Polsce nie ma żadnego zagrożenia atakami terrorystycznymi. Ale czy na pewno? Niniejsza analiza ma na celu pokazanie uwarunkowań związanych z zagrożeniem terrorystycznym w naszym kraju oraz możliwości przeciwdziałania takim zagrożeniom. Chodzi o przemyślane wnioski i opis perspektyw, pozbawiony emocjonalnych rozterek oraz populistycznych haseł, pojawiających się w globalnym przekazie.
Po pierwsze, poziom zagrożenia terrorystycznego dla Polski jest niski w porównaniu z Niemcami, Danią, Francją, Belgia, Wielką Brytanią czy Włochami. Nie oznacza to jednak, że możemy zrezygnować z prognozowania potencjalnych zagrożeń.
Po drugie, nie mamy doświadczeń historycznych z grupami imigrantów ekonomicznych, którzy po latach przebywania w szeroko pojętym świecie „zachodnim” znaleźli się w arabsko–muzułmańskich gettach na obrzeżach europejskich aglomeracji. Nie mamy do czynienia, jako Polska, ze skutkami tego zjawiska, datującego się na lata sześćdziesiąte, siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, kiedy to w Europie osiedlała się narastająca fala Algierczyków, Marokańczyków oraz Tunezyjczyków. Początkowo byli to uchodzący wraz z rodzinami dawni żołnierze i funkcjonariusze państw kolonialnych. Zaraz po nich pojawili się robotnicy kontraktowi oraz uchodźcy ekonomiczni. Najbardziej masowa fala imigracji przypada na lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, a więc czas boomu gospodarczego. Kraje Europy Zachodniej potrzebowały wówczas rąk do pracy, a samo zamieszkanie w krajach Zachodu było stosunkowo łatwe. Polska w tym okresie znajdowała się w zupełnie odmiennej sytuacji geopolitycznej i gospodarczej i problematyka ta jest dla nas obca.
Po trzecie, w Polsce nie ma dużej grupy muzułmańskiej czy arabskiej, w ramach której działałyby organizacje islamistyczne i pojawiali się fanatycy religijni, przynajmniej nie w takim stopniu, jak widoczne jest to w krajach Europy Zachodniej. Z drugiej strony, Polska jest bardzo atrakcyjnym miejscem, które może być wykorzystywane jako baza logistyczna, wspierająca bojowników działających w Europie.
Po czwarte, w Polsce nie ma jednolitych subkultur, w ramach których ekstremiści mogą łatwo znaleźć mieszkanie, zorganizować transport czy zdobyć środki finansowe.
Korzystając z globalnych analogii, Polska może być w tej chwili na początku drogi, na którą kilkanaście lat temu weszły Niemcy, Francja lub Belgia. Dlatego też tak ważnym jest, byśmy nie powtórzyli błędów, jakie popełniono w tych państwach. W szczególności nie wolno nam dopuścić do:
- Powstania niekontrolowanych, odmiennych kulturowo enklaw;
- Wolności w sprawie edukacji dzieci i młodzieży (chodzi o obowiązek szkolny realizowany w wybranych grupach społecznych poprzez naukę w domu);
- Braku kontroli przepływów finansowych, szczególnie w przypadku finansowania przez ośrodki wahabickie z Arabii Saudyjskiej;
- Wspierania islamskich grup paramilitarnych (np. sprzeciwiających się reżimom w krajach Bliskiego Wschodu);
- Niskiego wymiaru kar za handel bonią;
- Nadużywanie pretekstów „kulturowych” do wymuszania zachowań lub tolerowania zachowań migrantów/azylantów/przybyszów nie mających nic wspólnego z kulturą bądź religią;
- Nieoficjalnej zgody na zorganizowaną przestępczość, mającą pilnować porządku w poszczególnych dzielnicach miast, w których mieszka duża społeczność obca kulturowo (vide punkt pierwszy);
- Braku kontroli nad „sprawami rodzinnymi” lub – po prostu – ignorowania pojawiających się zagrożeń, takich jak rosnące wpływy Salafitów, pod pretekstem dopuszczania do prezentacji „różnych punktów widzenia”;
- Pojawiania się imamów wykształconych poza krajami europejskimi, których cele i motywy działania nie są znane, a program ich nauczania nie podlega kontroli państwa;
- Zgody na niekontrolowane wyjazdy w rejony trwających konfliktów – obecnie chodzi o Irak, Syrię, Jemen, Pakistan, Afganistan, Libię
Trzeba podkreślić, że istnieje prawdopodobieństwo zamachu w Polsce, traktowanego jako ostrzeżenie i sygnał dla polskiego rządu, żeby nie angażować się w działania koalicji walczącej z Daesh. Analogicznie do wydarzeń z 2004 r., teraz też w materiach propagandowych Daesh może pojawić się informacja o Polsce jako potencjalnym celu zamachów.
Zamach w Polsce wyglądałby, prawdopodobnie, podobnie jak w przypadku Brukseli lub Paryża. Tak zwane „samotne wilki”, osoby podzielające poglądy Daesh, ale oficjalnie pozostające poza jego strukturami, lub też działające w głębokiej izolacji, bez większych problemów mogłyby przeprowadzić zamachy na duże sieci handlowe, uniwersytety lub w miejscach strategicznych, takich jak budynki dworców, muzea, stacje metra czy lotniska. Niestety, możliwości jest dużo, a ochrona tych miejsc wciąż pozostawia wiele do życzenia. Z pewnością nie możemy się czuć absolutnie bezpiecznie. Atrakcyjnym celem w perspektywy skali, potencjalnych szkód i uzyskanego rozgłosu są imprezy masowe, a wiadomo, że w Polsce będą mieć miejsce zarówno Światowe Dni Młodzieży, jak i szczyt państw NATO. Wydarzenia te są niezwykle „atrakcyjne” dla islamistów z punktu widzenia propagandy, uzyskanego efektu psychologicznego i medialności .
Pewność siebie powinna ustąpić wnikliwej analizie zagrożeń i ich zapobieganiu, mamy bowiem do czynienia z bardzo poważnym poziomem zagrożenia, dodatkowo niezwykle trudnym do zwalczania. Choć każda duża impreza o charakterze masowym i międzynarodowym wymaga szczególnych środków bezpieczeństwa, polskie służby będą musiały włożyć wyjątkowo dużo pracy, aby zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom wymienionych wyżej wydarzeń.
Pojedyncza osoba przenosząca ładunek wybuchowy jest bardzo trudna do namierzenia, częstokroć jest to praktycznie niemożliwe. Nieco łatwiej jest, gdy zamachowiec taki był lub jest pod obserwacją służb i przejawia widoczne symptomy radykalizacji. Nie jest bowiem nowością, że zamachy i wszystkie zdarzenia terrorystyczne mogą być rozpatrywane jako zjawiska społeczno–psychologiczne, charakterystyczne dla naszej cywilizacji. Nie ma wątpliwości, że prędzej czy później zawitają one także do Polski. Pytani brzmi „kiedy?”, a nie „czy w ogóle?”. Ataki w Paryżu i Brukseli powinny być dla Polski ostrzeżeniem, powinny zmobilizować nasze służby, inspekcje i straże do zwiększenia wysiłków.
Specjaliści wskazują, że wiele można zrobić, choćby w obszarze poszerzenia wiedzy funkcjonariuszy specjalistycznych służb na temat wiedzy o odmiennościach kulturowych i symptomach potencjalnej radykalizacji. Nadal kwestie kulturowe i religijne są dla wielu osób ze służb nowe i wydają się im one proste. Niestety - nic bardziej mylnego. Do zrozumienia metod działania poszczególnych grup konieczne jest bardzo dobre zrozumienie poszczególnych rejonów pochodzenia, istniejących tam czynników kulturowych, warunkujących zachowania związane z terroryzmem. Parafrazując Carla von Clausewitza, można powiedzieć, że dla części mieszkańców obszarów Bliskiego Wschodu, terroryzm jest kontynuacją polityki za pomocą innych środków.
W kontekście polityki migracyjnej i ostatnich zamachów wnioski wydają się być proste. Przede wszystkim, należy jak najwięcej robić, a nie koncentrować się na sianiu wrogości, nienawiści i strachu wśród ludzi poprzez populistyczne hasła. To nie rozwiąże żadnego problemu. Zasadne jest zabezpieczenie obszaru Polski nie poprzez odmowę przyjęcia uchodźców, tylko odpowiednią polityką i właściwymi, ściśle przestrzeganymi obostrzeniami, dokładnie i bezwzględnie egzekwowanymi, stawiającymi jednoznaczne wymagania przed potencjalnymi uchodźcami. Podkreślę – istotne jest określenie ich praw i obowiązków oraz restrykcyjne stosowanie kodeksu karnego wobec osób, które łamią prawo, a są azylantami lub starają się o taki status. Fanatyzm, radykalizm oraz wszelkie formy ekstremizmu powinny wiązać się z natychmiastowymi, negatywnymi skutkami, tak samo jak propaganda lub finansowanie/wspieranie akcji terrorystycznych.
W kontekście Polski szczególne znaczenie ma też koordynacja działań służb, również w zakresie wyznaczenia ośrodka dowodzenia działaniami antyterrorystycznymi, już po zaistnieniu incydentu. Biorąc pod uwagę, że w takiej operacji brałyby prawdopodobnie udział zarówno jednostki Policji, jak i Sił Zbrojnych RP, niezbędne jest uzgodnienie schematów współdziałania i stworzenie zawczasu spójnego systemu dowodzenia. Nadal w dużej mierze nierozwiązane pozostają też kwestie związane z wykorzystaniem niektórych elementów taktyki jednostek specjalnych na terenie kraju, na przykład użycia broni wytłumionej lub wyborowej (oddanie strzału bez wcześniejszego bezpośredniego ostrzeżenia). Obecnie bowiem żołnierze Sił Zbrojnych biorący udział w operacji są zobowiązani do stosowania reguł obowiązujących funkcjonariuszy Policji, a stosowanie w tym zakresie przepisów stanu wyższej konieczności może być dalece niewystarczające. Powyższa problematyka dotyczy też zresztą funkcjonariuszy pododdziałów AT Policji.
Dr Magdalena El Ghamari
m
Kłopot z użyciem broni wynika głównie z braku wyobraźni urzędników wyższego szczebla tj. prokuratorzy, sędziowie, dowódcy policji itp. Przepisy użycia broni przez policję są nieco skomplikowane, ale i tak liberalne: dawno usunięto z nich zapis, że strzał nie może bezpośrednio zmierzać do pozbawienia życia, zaś od strzału ostrzegawczego można odstąpić. Stan wyższej konieczności w ogóle nie dotyczy zaś omawianej tematyki, ponieważ wiąże się z zagrożeniami nie pochodzącymi od człowieka, tutaj zastosowanie ma obrona konieczna, na której opierają się wszelkie przepisy użycia broni. Kwestia tzw. "strzału ratunkowego" jest po prostu próbą ujednoznacznienia sytuacji, kiedy funkcjonariusz / żołnierz nie będąc bezpośrednio zagrożony oddaje strzał do sprawcy, w sposób który musi prowadzić do zgonu tegoż. Prokuratorzy, którzy funkcjonują we własnym matriksie usiłują oceniać zdarzenia o znacznym stopniu skomplikowania, maksymalnym poziomie stresu, wymagające cierpliwości, a zarazem refleksu w sposób nieżyciowy. Stąd biorą się wszystkie kłopoty.